Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

San Sebastian 2014: Mogę się bawić dopiero wtedy, gdy jestem dobrze przygotowany

Esensja.pl
Esensja.pl
W 1998 roku Xavier Fortin, który po rozwodzie mógł oglądać swoje dzieci tylko w wakacje i święta, zabrał kilkuletnich synów na weekend i… zniknął bez śladu. Przemieszczając się z miejsca na miejsce i żyjąc z dala od cywilizacji Fortin próbował zarazić dzieci ideą nieskażonej konsumpcjonizmem egzystencji w zgodzie z naturą. Mimo wysiłków policji i matki dzieci, Catherine Martin, odnaleziono ich dopiero po 11 latach.

Marta Bałaga

San Sebastian 2014: Mogę się bawić dopiero wtedy, gdy jestem dobrze przygotowany

W 1998 roku Xavier Fortin, który po rozwodzie mógł oglądać swoje dzieci tylko w wakacje i święta, zabrał kilkuletnich synów na weekend i… zniknął bez śladu. Przemieszczając się z miejsca na miejsce i żyjąc z dala od cywilizacji Fortin próbował zarazić dzieci ideą nieskażonej konsumpcjonizmem egzystencji w zgodzie z naturą. Mimo wysiłków policji i matki dzieci, Catherine Martin, odnaleziono ich dopiero po 11 latach.
Oparty na historii rodziny Fortin „Wild Life” w reżyserii Cédrica Kahna, który można by określić mianem „Sprawy Kramerów” w dziczy, zdobył na festiwalu w San Sebastian Specjalną Nagrodę Jury. „Nie mówię ani słowa po hiszpańsku i ponieważ czuję się bardzo wzruszony, będę mówił po francusku. To mój pierwszy raz w San Sebastian i wrócę ponownie, kiedy tylko sobie tego zażyczycie” – żartował Kahn po odebraniu nagrody. „Chciałbym zadedykować tę nagrodę rodzinie, o której opowiada. To doświadczenie było także ich udziałem.”
Podczas naszej rozmowy Cédric Kahn otoczony był wygadaną grupką nastoletnich aktorów z filmu, którzy w pewnym momencie zaczęli nawet poddawać w wątpliwość jego zdolności komunikacyjne na planie: „Cédric nas traumatyzował. Był wymagający, ale nie zawsze rozumieliśmy, czego od nas chce. Jakimś dziwnym sposobem rozumiały go tylko dzieci. Może dlatego, że my się nad wszystkim zastanawialiśmy, a one były bardziej spontaniczne. Ale to bardzo dobry reżyser” – złośliwie podkreślił jeden z odtwórców głównych ról, Romain Depret. „Jakbyś miał jakiekolwiek porównanie” – odciął się Kahn. Następnego dnia, trzymając w rękach statuetkę, specjalne podziękowania złożył jednak właśnie swoim młodym aktorom.
Z reżyserem nagrodzonego na 62. Festiwalu Filmowym w San Sebastian dramatu „Wild Life”, Cédriciem Kahnem, o rodzinie Fortin, improwizacji i o tym, co jego rodzice robili w latach 70-tych rozmawia Marta Bałaga.
Marta Bałaga: O historii rodziny Fortin usłyszałeś po raz pierwszy już wiele lat temu.
Cédric Kahn: W 2008 roku przeczytałem na ten temat obszerny artykuł w gazecie i od razu uznałem, że ta historia stanowi świetny materiał na film. Jak to możliwe, że w takim kraju jak Francja można zniknąć bez śladu na 11 lat z dwoma dzieciakami pod pachą? Jak można przeżyć w tak spartańskich warunkach? Zadawałem sobie takie różne pytania, ale artykuł na nie nie odpowiadał – przeczytałem więc jeszcze książkę, którą chłopcy napisali wspólnie z ojcem („Hors système, onze ans sous l’étoile de la liberté” – przypis autorki) i relacje matki. To bardzo mi pomogło, bo nie mógłbym zrealizować tego filmu opierając się na opinii tylko jednej ze stron. Stało się dla mnie jasne, że nie chodzi tu o rodziców, tylko właśnie o tych chłopców, rozdartych pomiędzy miłością do ojca a tęsknotą do matki i starszego brata. Gdy się z nimi spotkałem odbyliśmy długą dyskusję.
MB: Czy gdy poznałeś ich osobiście czymś Cię zaskoczyli?
CK: Nie, choć zdobycie ich zaufania zajęło mi sporo czasu. Podobało im się, że mój film rzuci na ich historię trochę więcej światła, że pozwoli lepiej zrozumieć motywacje ojca. Od razu im zapowiedziałem, że przedstawię w filmie mój punkt wiedzenia, ale że będę pamiętał o tym, że to jednak ich życie. Dzięki wsparciu synów Xavier Fortin został skazany tylko na 2 lata więzienia, w zamknięciu spędził 2 miesiące. Wciąż są sobie bardzo bliscy i w dalszym ciągu żyją na marginesie społeczeństwa utrzymując się z prac sezonowych i hodowli zwierząt. W przypadku matki sprawa ma się nieco inaczej, te spędzone osobno lata dają jednak o sobie znać.
MB: W pierwszej części filmu ukazujesz życie na łonie natury jako coś wspaniałego, w drugiej w raju zaczynają się problemy.
CK: Tak, to dość brutalny podział. W lecie takie życie jest magiczne, gorzej robi się zimą. To życie o dwóch obliczach, jedno z nich przypomina marzenie, drugie – twardą rzeczywistość. Pierwsza część to taka utopia, dzieci pozostają jeszcze wtedy w pełnej osmozie z ojcem. W ich oczach jest bohaterem, przewodnikiem i z ufnością akceptują wszystkie podjęte przez niego decyzje. Dla dzieci jest to fantastyczne, ale później przychodzi okres buntu i wtedy musi on zapłacić za to, że skazał swoje dzieci na, jak to określa, życie na wzór Indian. Chłopcy zaczynają mieć dosyć życia w kłamstwie, wiecznego ukrywania się, wszechobecnych zwierząt. Nie bronię decyzji Xaviera – to, co zrobił jest bez wątpienia drastyczne. Taka była jednak też wcześniejsza decyzja matki. To nie w porządku stawiać swoje dzieci w sytuacji, kiedy muszą wybrać jednego z rodziców – to przecież taki „wybór Zofii.” Xavier pozostał wierny swoim ideałom i mocno wierzył, że to, co robi, robi dla dobra swoich dzieci. Jednak to, w jaki sposób chciał żyć, to tak naprawdę utopia. Nie podzielam jego poglądów.
MB: Sam miałeś w dzieciństwie podobne doświadczenia – w latach 70-tych Twoi rodzice porzucili życie w mieście i zamieszkali w komunie.
CK: Jezu, skąd o tym wiesz? Rzeczywiście dorastałem na wsi pośród takich ludzi jak w filmie. To, że sam przeżyłem coś podobnego nie tyle mi pomogło, ile sprawiło, że ten świat nie jest dla mnie niczym egzotycznym. To coś, co dobrze poznałem i nie rozumiem, jak taki styl życia może być czyjąś fantazją. Nie widzę w tym nic kuszącego. W przeciwieństwie do Romaina (Depreta – przypis autorki). Gdyby do niego należał taki wybór, od razu by się na to zdecydował.
MB: To zabawne, bo to właśnie jego bohater jako pierwszy zaczyna mieć dość takiego życia.
CK: Możemy potraktować to jako dowód na to, jak dobrym jest aktorem. Jego bohater jest nastolatkiem i chce odkrywać nowe rzeczy. Staje więc w opozycji do tego, co reprezentuje sobą jego ojciec. Wydaje mi się jednak, że część tego chłopaka wciąż tak naprawdę kocha to życie.
MB: Coś w tym jest, bo chłopcy nie odrzucają do końca swojego ojca. Stoją za nim do samego końca.
CK: To, co ich najbardziej męczy to te ciągłe kłamstwa, konieczność ukrywania się przed policją. Ich ojciec może im ofiarować tylko częściową wolność, a oni pragną takiej wolności absolutnej. Żyjąc na otwartym powietrzu tak naprawdę przebywają w więzieniu. W filmie jest taka scena, kiedy jeden z nich siedzi na wzgórzu i spogląda na domy w dole. On nie może tam pójść, nie może uciec.
MB: Rolę Xaviera powierzyłeś Mathieu Kassovitzowi. Czym Cię przekonał?
CK: To raczej ja musiałem przekonać jego. Od dawna uważałem, że jest jednym z najlepszych aktorów francuskich. Dość wcześnie o nim pomyślałem, ale byłem przekonany, że nigdy nie zgodzi się wziąć udziału w filmie. Kiedy wreszcie się do niego zwróciliśmy, od razu powiedział tak. Wydało mi się, że łatwo będzie mu utożsamić się z Fortinem; rozumiał jego radykalizm i sprzeciw wobec systemu.
MB: Początek filmu zrobił na mnie duże wrażenie – od razu rozpoczynasz bardzo mocną sceną. W ogóle nie przygotowujesz na to widza.
CK: Nic nie przygotowuje Cię na takie wydarzenia (śmiech). Takie jest właśnie życie. Ja uwielbiam w kinie taką gwałtowność, uwielbiam, kiedy widz ma wrażenie, że nie potrafi nadążyć za filmem. Od razu budzą się w nim silniejsze emocje. Gdyby film był poświęcony rodzicom, pewnie trzeba zacząć od flashbacków ukazujących, jak się poznali, ale „Wild Life” to historia tych chłopców – od początku chciałem więc pokazać postępujący rozpad tej rodziny. Decyzja matki, by porzucić ten styl życia to dla nich pierwszy szok, potem znowu zostaną zmuszeni do ucieczki.
Te początkowe sceny były bardzo trudne, ale grające w filmie dzieci (David Gastou i Sofiane Neveu – przypis autorki) świetnie sobie poradziły. Początkowo szukaliśmy dzieci, które wychowały się na wsi – wydawało się to dobrym podejściem, bo wtedy miałyby w sobie już tę naturalność i nie bałyby się ubić zająca, tak jak w filmie.
MB: To nie jest moja ulubiona scena (śmiech).
CK: Ich też nie. Po kilku tygodniach na planie przestały jeść mięso (śmiech). Byłem w stosunku do nich bardzo wymagający, ale wymagające były też ich role. Jak sama słyszałaś, starsi chłopcy narzekali, że czasem nie rozumieli, o co mi chodzi. Nie mówię zbyt dużo na planie. Rozumiem potrzebę rozmawiania o postaci i jej motywacji, ale nie można wszystkiego wyjaśniać. Dla mnie kino jest czymś żywym i gdy jest się zbyt precyzyjnym, zabija się w nim to, co najwspanialsze. Owszem, czasem takie podejście sprawia, że aktorzy wydają się nieco zagubieni. Ja uważam jednak, że kiedy aktorzy czują się zagubieni, zwykle rodzi się z tego coś interesującego.
MB: Lubisz swobodniejsze podejście do pracy, dlaczego więc postanowiłeś oprzeć film na prawdziwych wydarzeniach? Czy to Cię nie ogranicza?
CK: Nie, bo uważam, że im silniejsza jest podstawa filmu, im mocniejsze ma oparcie w rzeczywistości, tym ciekawsza będzie improwizacja na jej temat. Jeśli improwizujesz w oparciu o coś mało konkretnego, nic się nie dzieje. To paradoks, prawda? W tym przypadku doskonale wiedziałem, kim jest każdy z bohaterów i jakie jest jego miejsce w tej historii – to stanowiło dla mnie dokonały punkt wyjścia. Mogę się bawić dopiero wtedy, gdy jestem bardzo dobrze przygotowany i mam jasną koncepcję na temat tego, w jakim kierunku powinna pójść historia. Dopiero wtedy daję sobie wolną rękę.
koniec
9 października 2014

Komentarze

09 X 2014   16:11:28

Niezła historia...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Chávez. Człowiek z nadziei
— Marta Bałaga

Lost in Music
— Marta Bałaga

Nigdy nie wiadomo, co sprowokuje zmianę
— Marta Bałaga

Ciemna strona Wenus
— Marta Bałaga

I ty zostaniesz Indianinem
— Marta Bałaga

24 Hour Party People
— Marta Bałaga

Powstanie z martwych
— Marta Bałaga

Krytyczna decyzja
— Marta Bałaga

Męskie-żeńskie
— Marta Bałaga

Krótki film o zabijaniu
— Marta Bałaga

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.