Film wojennyCesar Charlone był gościem XI Camerimage w Łodzi. Otrzymał tam główną nagrodę, Złotą Żabę, za zdjęcia do filmu "Miasto Boga" w reżyserii Fernando Meirellesa. Wywiad przeprowadziła z nim Anna Draniewicz.
Anna DraniewiczFilm wojennyCesar Charlone był gościem XI Camerimage w Łodzi. Otrzymał tam główną nagrodę, Złotą Żabę, za zdjęcia do filmu "Miasto Boga" w reżyserii Fernando Meirellesa. Wywiad przeprowadziła z nim Anna Draniewicz. Cesar Charlone Esensja: W Polsce i na całym świecie pojawia się coraz więcej filmów z Ameryki Południowej... Cesar Charlone: Tak, to bardzo dobry okres dla kina latynoamerykańskiego. Takie filmy jak "Amores perros" Alejandra Gonzalesa Inarritu, czy "Dworzec nadziei" i "W cieniu słońca" Waltera Sallesa, otworzyły drogę naszemu filmowi. Zresztą Walter Salles był producentem "Miasta Boga". Esensja: Czy po sukcesie filmu w Stanach myślał pan o pracy w Hollywood? CC: Nie, chociaż nasz film był bardzo głośny w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce zadzwonił Spike Lee i zaprosił mnie do współpracy przy filmie telewizyjnym "Sucker-Free City". Nie było mu łatwo przekonać producentów, ale uparł się, że chce go robić ze mną i dopiął swego. "S.F.C." to opowieść o różnych mniejszościach w San Francisco, od chińskiej mafii z Chinatown, poprzez murzyńskie slumsy, aż po problemy mieszkaniowe białych mieszkańców miasta. Przy swoim poprzednim filmie "25-ta godzina" Lee współpracował z Rodrigo Prieto, operatorem filmu "Amores perros". Ale Spike nie jest hollywoodzkim reżyserem. I mimo sukcesów, pozostaje nadal niezależny, bo wie, czego chce i potrafi postawić na swoim. Sukces pozwala mu na większą swobodę działania. Ale ja osobiście uważam, że kulturze sprzyja kryzys. Jak są pieniądze, to robi się rozpuszczona, a tak wymaga wciąż szukania nowych rozwiązań. Esensja: Jakie były dalsze losy tych młodych ludzi, którzy zadebiutowali w tym filmie? CC: Potem część z nich zaczęła grać w innych filmach lub w naszym serialu telewizyjnym i to był z pewnością punkt zwrotny w ich życiu. Wyrwali się z tego zamkniętego kręgu biedy i przemocy. Pomogliśmy im, ale oni też nam bardzo pomogli. Esensja: Czy pana dzieciństwo wyglądało podobnie? CC: Zupełnie inaczej. Urodziłem się i wychowałem w Urugwaju, gdzie nie ma takich problemów jak w Brazylii, typowych raczej dla państw trzeciego świata. Moja rodzina pochodzi z klasy średniej. Chodziłem do angielskiej szkoły i miałem normalne dzieciństwo. Urugwaj jest bardziej europejski, mieszka w nim wielu emigrantów z Polski, którzy trafili tam po drugiej wojnie światowej. Ale w Urugwaju przemysł filmowy prawie nie istnieje, więc musiałem wybierać między szkołą filmową w Brazylii lub Argentynie. Zdecydowałem się na Brazylię, gdzie do dziś mieszkam i pracuję. Esensja: Czy w Brazylii trudniej jest wychowywać dzieci niż w Urugwaju? CC: Mam dwóch synów, którzy spędzili z nami miesiąc wakacji na planie "Miasta Boga" i bardzo dużo się nauczyli o życiu. Jeden z nich ma swój zespół rockowy. W Brazylii istnieją setki różnych zespołów muzycznych. Biedniejsi grają rap, bogatsi rock′n′rolla. Polecam to mojemu synowi jako hobby na przyszłość. Wielu lekarzy czy prawników spotyka się wieczorami, żeby razem pograć. To bardzo dobra forma odreagowania stresu. Wręczenie Złotej Żaby Esensja: A jakie jest pana hobby? CC: Moim hobby jest moja praca, a najlepszą formą wypoczynku oglądania filmów i festiwale filmowe. Wiele się nauczyłem oglądając filmy moich kolegów po fachu na "Camerimage". Wybrałem ten festiwal, chociaż równocześnie otrzymałem zaproszenie na Kubę, na festiwal w Hawanie. Ale tam już kiedyś byłem, a tu jeszcze nie. I bardzo mi się w Polsce podoba, choć jest tu trochę zimno. Kiedyś, jako młody człowiek, marzyłem o tym, żeby studiować w łódzkiej szkole filmowej, która była wtedy bardzo znana na całym świecie, ale było to dla mnie nieosiągalne. A teraz jestem w Łodzi i bardzo się z tego cieszę. Esensja: Jakie było przyjęcie "Miasta Boga" w Brazylii? CC: Nasz film pojawił się w Brazylii tuż przed wyborami prezydenckimi i rozpoczął żywą dyskusję o problemie ubóstwa i przemocy. Tam gdzie jest bieda, pojawiają się narkotyki i agresja. Zwróciliśmy uwagę społeczeństwa na ten problem. Esensja: Czy film zgromadził wielu widzów? CC: W Brazylii obejrzały go trzy miliony widzów - dla porównania przygody Harry′ego Pottera widziało osiem milionów ludzi. Wkrótce będzie go też można zobaczyć w dłuższej wersji, jako serial telewizyjny. A w telewizji zobaczą go także ci, których nie było stać na bilet do kina. Obawiam się, że poza Brazylią ten film mógł być źle zrozumiany, szczególnie przez ludzi, którzy nie znają naszych realiów. Kręciliśmy go z myślą o kraju, a nie o zagranicy, po to, żeby zwrócić uwagę społeczeństwa na gnębiące je problemy. Część ludzi go odrzuciła, bo nie chce ich dostrzegać. Na ich zarzuty odpowiadaliśmy, że to nie jest film sensacyjny czy policyjny, tylko film wojenny. W tamtych latach w walkach ulicznych gangów zginęło więcej ludzi, niż teraz żołnierzy amerykańskich w Iraku. To jest film o wojnie, jaka wybuchła w favela, czyli biednej dzielnicy Rio de Janeiro. Zresztą krytycy często atakują filmy, nie mając pojęcia, na czym polega nasza praca. Powinni częściej jeździć na plan filmowy, bo czasami piszą o czymś, na czym zupełnie się nie znają. Nie powinni też krytykować reżysera personalnie, bo wtedy wychodzi ich frustracja. Kiedyś o "cinema nuovo" pisało się, że "estetyzuje biedę", więc teraz pewna pani antropolog napisała, że takie filmy jak nasz "kosmetyzują biedę". Inne media to potem podchwyciły, ale to nie jest prawda. Esensja: W jakim kierunku, pana zdaniem, będzie się rozwijać kino? CC: Przyszłość kina zapowiada się fascynująco. Co prawda już dziś właściwie każdy może zrobić film, ale publiczność będzie chciała oglądać tylko te najlepsze. Podobnie jest z książkami - właściwie każdy może napisać książkę, ale publikują tylko niektórzy. Tak samo będzie z filmami. Mamy coraz lepsze i tańsze programy do montaży czy tworzenia efektów specjalnych. Przyklaskuję tym zmianom, gdyż dzięki temu film się demokratyzuje. Nie jest to już tylko zabawa dla wybrańców. Płyty DVD są pełne ciekawych dodatków, które wzbogacają film, a w przyszłości być może będziemy mogli sami sobie "programować" filmy i wybierać interesujące nas wątki, a inne, mniej dla nas ciekawe, po prostu odrzucać. 1 lutego 2004 |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Miasto Zabijanych Dzieci
— Piotr Dobry
Zderzenie wizji i osobowości
— Marcin Mroziuk
Jasność widzę, jasność!
— Piotr Czerkawski
Mungu analia juu ya Afrika na tangazo linalia juu ya Afrika na kitu kingine
— Konrad Wągrowski
Bradford – kolebka brytyjskiego przemysłu filmowego
— Anna Draniewicz
Bradford – miasto filmu
— Anna Draniewicz
Między słowami
— Anna Draniewicz
Amerykanie nadchodzą!
— Anna Draniewicz
Bollywood atakuje
— Anna Draniewicz
15 lat prywatnej dystrybucji kinowej w Polsce
— Anna Draniewicz
Filmy o ludziach. Filmy dla ludzi
— Anna Draniewicz
Pasja Gibsona
— Anna Draniewicz
Noc z Darrenem Aronofskym
— Anna Draniewicz
Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski