Chiny to kraj, którego początki sięgają ponad dwóch tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa. Z racji tak długiej historii było wiele okresów przejściowych, gdy władza cesarska słabła. Jeśli chcecie odczuć czasy walczących królestw na własnej skórze, zagrajcie w „China”!
Wejście smoka
[Michael Schacht „China” - recenzja]
Chiny to kraj, którego początki sięgają ponad dwóch tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa. Z racji tak długiej historii było wiele okresów przejściowych, gdy władza cesarska słabła. Jeśli chcecie odczuć czasy walczących królestw na własnej skórze, zagrajcie w „China”!
Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
„China” to gra oparta na bardzo prostej mechanice płacenia kartami odpowiednich kolorów za wystawianie pionków. Została ona osadzona w czasach najsłynniejszej wojny domowej, czyli okresu walczących królestw. Gracze muszą budować swoją pozycję na arenie politycznej w każdej z dziewięciu prowincji, dodatkowo muszą zdobywać przewagi dzięki misjonarzom. Osoba, która ustabilizuje władzę w państwie, stanie się nowym cesarzem i zapoczątkuje kolejną dynastię.
Rozgrywka prowadzona jest na planszy (w zależności od liczby graczy należy wybrać odpowiednią jej stronę) podzielonej na dziewięć prowincji. Na każdym z obszarów umiejscowione są domy połączone drogami. Gra toczy się o to, by poprzez uzyskiwanie przewag w wybudowanych domostwach w prowincji zdobywać jak najwięcej punktów. Na początku gry każdy z graczy dostaje zestaw domków i misjonarzy w swoim kolorze oraz trzy losowe karty z talii. Znajdują się w niej karty w pięciu kolorach (cztery z nich odpowiadają dwóm prowincjom, ostatni jednej). Gracze, zagrywając karty w odpowiedniej barwie, będą mogli wystawiać elementy na planszę (jedna karta – jeden element, maksymalnie można wystawić dwa), ale tylko w jednej prowincji. Dodatkowo zagranie dwóch kart tego samego koloru traktowane jest jako joker (dzięki temu zagrywając np. dwie czerwone i jedną żółtą kartę można wystawić dwa domki w żółtej prowincji albo misjonarza i domek). Po wystawieniu elementów, gracz musi dobrać do trzech kart na rękę; może je pociągnąć w ciemno lub wybrać spośród czterech odkrytych. Po tym przychodzi kolej następnego gracza.
W momencie, gdy któraś prowincja zostaje zapełniona, następuje podliczanie punktów, a gracz z największą liczbą domków otrzymuje tyle punktów, ile jest ich na danym obszarze we wszystkich kolorach, drugi gracz – tyle, ile domków miał pierwszy itd. Mimo że dany obszar został zamknięty, nadal mogą być wstawiani tam misjonarze, o ile ich suma nie przekracza liczby domków w kolorze, którego jest najwięcej. Gra toczy się do momentu, aż talia wyczerpie się dwa razy lub nikt już nie będzie mógł wystawiać żadnych elementów. Wtedy następuje ostateczne podliczanie punktów. Zlicza się wtedy punkty za każdą ścieżkę z domków (każda droga z czterech i więcej domków jest liczona jako jeden punkt za każdy domek) i misjonarzy (jeśli gracz posiada większość misjonarzy w dwóch sąsiadujących ze sobą prowincjach, otrzymuje za nich punkty). Grę oczywiście wygrywa osoba z największą liczbą punktów.
„China” to szybka i naprawdę wciągająca gra. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, decyzje zazwyczaj są podejmowane bardzo szybko, a kolejka wraca do nas bardzo prędko. Proste zasady i rozbudowany sposób punktowania powoduje, że gra dostarcza całkiem sporo możliwości. Możemy przybierać różne strategie i dodatkowo próbować ukryć nasze zamiary. Po kilku rozgrywkach dołożyć możemy zasady związane z fortyfikacjami, które po wyłożeniu podwajają nasze punkty, które zdobywamy za ścieżkę, w którą wejdzie forteca, oraz z prowincji, w której jest ona ustawiona. „China” to naprawdę interesująca gra rodzinna, przy której można spędzić kilka partii pod rząd (każda po 15-20 minut przy czterech osobach, jeśli gracze są już obeznani), dostarcza sporo emocji i decyzji. Jedynym minusem może być trochę zbyt wygórowana cena jak na stosunkowo krótką grę rodzinną. Mimo tego jeśli macie ochotę na coś szybkiego, przy nie zauważycie jak mijają kolejne minuty i partie, to polecam „China”.
Czy wiesz że… Dziewięć prowincji jakie znajdują się na mapie odpowiada rzeczywistemu podziałowi, który wprowadził legendarny Wielki Yu, to on kazał odlać dziewięć kotłów z brązu zdobionych motywami bestii, które można było spotkać w poszczególnych regionach. To właśnie od jego czasów obowiązywała nazwa dziewięciu królestw, a kotły stały się symbolem władzy cesarskiej.