Ludzie od zarania dziejów śnili o lataniu. Urzeczywistnić te marzenia udało się dopiero stosunkowo niedawno i choć pierwsze samoloty powstały nieco ponad sto lat temu, lotnictwo rozwija się bardzo dynamicznie. Aktualnie człowiek w przestworzach bardziej kojarzy się z gigantycznym biznesem aniżeli ze sferą marzeń. Byliście kiedyś ciekawi, czy uda Wam się zbić fortunę na przewożeniu ludzi drogą powietrzną? Możecie się tego dowiedzieć, grając w „Linie Lotnicze: Europa”.
Wsiąść do samolotu?
[Alan R. Moon „Linie Lotnicze Europa” - recenzja]
Ludzie od zarania dziejów śnili o lataniu. Urzeczywistnić te marzenia udało się dopiero stosunkowo niedawno i choć pierwsze samoloty powstały nieco ponad sto lat temu, lotnictwo rozwija się bardzo dynamicznie. Aktualnie człowiek w przestworzach bardziej kojarzy się z gigantycznym biznesem aniżeli ze sferą marzeń. Byliście kiedyś ciekawi, czy uda Wam się zbić fortunę na przewożeniu ludzi drogą powietrzną? Możecie się tego dowiedzieć, grając w „Linie Lotnicze: Europa”.
Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Alan R. Moon
‹Linie Lotnicze Europa›
Alan R. Moon, autor „Linii lotniczych”, stoi również za jednym z największym hitów w kategorii gier familijnych, czyli
„Wsiąść do Pociągu” („Ticket to Ride: Europe”). Poza nazwiskiem autora te dwa tytuły łączy tematyka budowania połączeń komunikacyjnych pomiędzy miastami Europy. Czy to oznacza, że kupując „Linie Lotnicze” dostajemy klon „Wsiąść do Pociągu” z samolotami zamiast pociągów? Absolutnie nie!
„Linie Lotnicze” to nowa, udoskonalona edycja gry „Airlines” z 1990 r. Od razu widać, że wydawnictwu zależało na tym, by gra została dopieszczona pod każdym względem. Wszystkie elementy są wykonane na wysokim poziomie – poczynając od kolorowych, plastikowych samolocików oraz kart w barwach odpowiadających aeroplanom, kończąc na trwałych i estetycznych banknotach. Bardzo fajnym aspektem są figurki, które przedstawiają nie nowoczesne samoloty odrzutowe, a stare maszyny o silnikach gwiazdowych (na oko wzorowane na Savoia-Marchetti SM.75). Pozwala to nam poczuć się pionierami lotnictwa pasażerskiego, biorącymi udział w tworzeniu pierwszych połączeń między miastami. Dopełnieniem są ilustracja frontowa i plansza okraszona rysunkami klasycznego pióra i gogli pilota – niby szczegóły, a budują klimat. Pod względem wykonania jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia, to sporadyczne problemy w odróżnianiu samolotów pomarańczowych i czerwonych. Wielka pochwała należy się twórcom za dokładnie przemyślaną wypraskę. Znajdziemy w niej osobne przegródki na samoloty każdego koloru, na pieniądze konkretnego nominału, punkty zwycięstwa itd. Ponadto po zamknięciu gry elementy nie wypadają ze swoich miejsc – to sprawia, że rozkładanie i dobieranie elementów podczas rozgrywki jest bardzo wygodne i bezproblemowe, o co inni twórcy również powinni dbać.
Plansza do gry. Widoczne są wartości połączeń.
Źródło: Rebel.pl
Dobrą grę familijną cechują nieskomplikowane zasady i mechanika, które zapewnią wyrównaną rozgrywkę zarówno młodszym, jak i starszym, zaawansowanym oraz niedzielnym graczom. Czy „Linie Lotnicze” spełniają te warunki? Zdecydowanie tak. Opisywana gra prezentuje odrobinę wyższy stopień skomplikowania niż „Wsiąść do Pociągu” – śmiało można ją nazwać wstępem do gier ekonomicznych. Zadaniem gracza jest zgromadzenie jak najwięcej punktów zwycięstwa. Otrzymuje się je podczas faz podliczania (trzy podczas rozgrywki). Aby otrzymać punkty za konkretną linię, musimy posiadać jej akcje – im więcej ich mamy, tym większa szansa na większościowe udziały (każda linia ma ich konkretną liczbę, która jest nadrukowana na kartach). W celu zwiększenia liczby punktów zwycięstwa, rozwijamy konkretne linie, tworząc dla nich kolejne połączenia między różnymi miastami. Faza podliczania rozpoczyna się, gdy któryś z graczy z zakrytego stosu kart udziałów odkryje kartę podliczenia. Po odkryciu trzeciej takiej karty gra się kończy. Mechanika opiera się na czterech akcjach, a w swojej kolejce każdy gracz wykonuje jedną z nich. Pierwsza akcja to kupienie maksymalnie dwóch samolotów, co zwiększa wartość punktową danych linii lotniczych. Uiszczamy opłatę oraz dobieramy kartę udziałów z giełdy – jedną z pięciu stale odsłoniętych lub w ciemno z zakrytego stosu. Dobierane karty trafiają na rękę gracza, a znacznik linii przesuwa się na torze punktacji. Jako kolejną akcję możemy wyłożyć dowolną liczbę kart jednego koloru lub dwie karty różnych kolorów. Za każdą z nich otrzymujemy z banku dwa miliony. Tylko wystawione przed nami udziały stają się istotne przy fazie podliczeń. Osoba, która ma największą ich liczbę, otrzymuje pierwszą wartość punktową, kolejny gracz – drugą itd. Punktowanie jest bardzo proste i nie powinno sprawiać nikomu problemu. Trzecia akcja to możliwość wymienienia jednej karty na jedną specjalnej linii lotniczej Air Abacus lub wymiana trzech dowolnych kart – na dwie. Linie lotnicze Abacus nie posiadają własnych samolotów, a ich wartość zależy od obecnej fazy punktowania (nadrukowanej na planszy). Warto o nie powalczyć, gdyż przy trzecim, ostatnim podliczaniu przynoszą naprawdę sporo punktów. Ostatnią dostępną akcją jest pobranie z banku ośmiu milionów.
Kluczem do zwycięstwa jest obranie właściwej strategii. Można na przykład inwestować w różne linie lotnicze, starać się posiadać akcje wszystkich możliwych kolorów. Taka strategia może jednak stwarzać problem w zdobywaniu pieniędzy przy wystawianiu kart – bardziej na rękę jest wtedy szybkie wyłożenie kart różnych kolorów. Inną strategią może być inwestowanie w jedną, dwie konkretne linie – łatwo przy tym pozyskiwać gotówkę przy wystawianiu kart, ale trzeba też podjąć decyzję, kiedy ujawnić się ze swoimi akcjami. Jeżeli szybko wyłożymy udziały dające nam większość, to inni gracze mogą zdecydować się nie inwestować w nie lub zacząć je blokować. Z drugiej jednak strony, czekanie nie zawsze wychodzi na dobre – nie wiemy przecież, kiedy konkretnie na stół trafią karty podliczeń. Należy również uważnie śledzić poczynania przeciwników i udziały przez nich wystawiane. Czasami trzeba zrezygnować z dominacji nad jedną linią, innym razem warto o nią zawalczyć – strategia musi być elastyczna. Rozgrywka wymaga od graczy w większym stopniu myślenia i przebiegłości aniżeli szczęścia, stąd trochę wyższa poprzeczka wiekowa niż we „Wsiąść do Pociągu”.
„Linie Lotnicze” są pozycją trzymającą w napięciu. Szczególnie emocjonujące w grze są ostatnie rundy, kiedy to z wypiekami na twarzy odkrywamy nowe karty, obawiając się (lub oczekując), że natrafimy na kartę podliczeń, a często o zwycięstwie decyduje jeden punkt lub dwa. Osobiście uważam „Linie Lotnicze” za pozycję dużo ciekawszą niż „Wsiąść do Pociągu”. Położenie większego nacisku na strategię sprawia, że gra jest bardziej emocjonująca i wymagająca. Proste zasady i łatwa w zrozumieniu mechanika oraz świetne wykonanie sprawiają, że „Linie Lotnicze” są jedną z lepszych gier w swojej kategorii.