Coś, co rekiny lubią najbardziej [Friedemann Friese „Szare eminencje” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Informacja na pudełku „Rekinów biznesu” o tym, że jest to „Zestaw 1”, rozbudzała apetyty sympatyków tej gry karcianej na ciąg dalszy i, zgodnie z logiką, na „Zestaw 2”. Wystarczyło uzbroić się w cierpliwość i odczekać mniej więcej rok, by na naszym rynku pojawiły się „Szare eminencje”.
Coś, co rekiny lubią najbardziej [Friedemann Friese „Szare eminencje” - recenzja]Informacja na pudełku „Rekinów biznesu” o tym, że jest to „Zestaw 1”, rozbudzała apetyty sympatyków tej gry karcianej na ciąg dalszy i, zgodnie z logiką, na „Zestaw 2”. Wystarczyło uzbroić się w cierpliwość i odczekać mniej więcej rok, by na naszym rynku pojawiły się „Szare eminencje”.
Dziękujemy wydawnictwu G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji. Friedemann Friese ‹Szare eminencje›Zawartość dodatku do „Rekinów biznesu” nie rozczarowuje. Otrzymujemy komplet kolejnych sześćdziesięciu, tak jak w podstawce, kart, podzielonych na cztery rodzaje: przemysłowe, akcji, statusu i wpływu. Autorem ilustracji, podobnie jak w „Zestawie 1”, jest Frederic Bertrand. Humor rysunków trzyma poziom gry podstawowej i niejednokrotnie wywołuje szczery uśmiech na twarzy. Już pierwszy rzut oka na karty wskazuje, że wiele z nich jest, kolokwialnie mówiąc, solidnie „podkręconych”. Są zatem karty o ogromnych cenach wywoławczych, dające spory zarobek kosztem punktów zwycięstwa czy też zmieniające swój rodzaj w trakcie gry. „Szare eminencje” byłyby jednak tylko kolejną paczką kart, gdyby nie nowość – znaczniki. Jest ich czterdzieści i są w kolorze zielonym (co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że autorem gry jest Friedemann Friese 1)), a przede wszystkim mają ogromny wpływ na rozgrywkę. „Szare eminencje” nie zmieniają głównych założeń gry. Nadal naszym celem jest zdobycie czterdziestu punktów zwycięstwa poprzez wylicytowanie najlepszych fabryk i przedmiotów świadczących o naszym statusie. Umiejętne wykorzystanie kart akcji pozwoli doprowadzić rywali do czarnej rozpaczy, a z nas uczynić krezusów opływających w bogactwa. Do każdej rozgrywki w dalszym ciągu potrzebujemy piętnastu kart na gracza, wybieranych losowo tym razem już spośród stu dwudziestu. Dzięki temu każda partia będzie jeszcze bardziej nieprzewidywalna i… ryzykowna. Dlaczego ryzykowna? Otóż, przyglądając się nowemu zestawowi, łatwo zauważyć powiązania pomiędzy kartami. Te zależności można już było wprawdzie dostrzec w zestawie podstawowym, ale dodatek te relacje pogłębił. O niektóre karty warto walczyć, jeśli jesteśmy posiadaczami lub mamy zamiar wejść w posiadanie innych. Na przykład nieliczne fabryki, zamiast generować zyski, produkują znaczniki, a w wyniku pewnych akcji możemy znaczniki przemieszczać pomiędzy kartami. Innymi słowy, posiadanie tego typu fabryk przy braku możliwości wykonania określonych akcji staje się pozbawione sensu. Takich powiązań znajdziemy znacznie więcej. Oznaczenie w polu tekstowym niektórych kart (na ogół kart akcji) wskazuje, ile znaczników należy na nich umieścić po wygranej licytacji. Same znaczniki natomiast pozwalają na wielokrotne użycie konkretnej karty akcji – zamiast ją odrzucać po zagraniu, płacimy leżącym na niej żetonem. Przy korzystnym układzie możemy zatem niektórymi kartami akcji dysponować praktycznie przez całą grę. Muszę przyznać, że to bardzo oryginalne rozwiązanie, przydające rozgrywce większej dynamiki i elementu planowanej strategii, a nasze przemysłowe imperium staje się bardziej elastyczne. „Szare eminencje” to dodatek pełną gębą. Oprócz całej gamy kart otrzymujemy nowe możliwości strategiczne, co przy tak nieskomplikowanej grze licytacyjnej stanowi niepodważalną zaletę. Znaczniki to znakomity pomysł, gra dzięki nim staje się agresywna już nie tylko podczas aukcji, ale także podczas zagrywania kart akcji. Kilka kart, pozornie całkowicie nieprzydatnych i sprawiających wrażenie dodanych na siłę, okazuje się sposobem na pognębienie rywali (np. przemysłowy „Filozof”, który nic nie kosztuje, nic nie produkuje, jedynie zajmuje cenne miejsce – paradoksalnie warto go mieć, jeśli zagramy akcję pozwalającą nam na wymianę jednej naszej dowolnej fabryki na fabrykę któregoś z przeciwników – oto szczyt złośliwości w tej grze). Chyba można śmiało powiedzieć, że „Rekiny biznesu” wraz z „Szarymi eminencjami” to jeszcze więcej emocji, więcej blefu i nieczystych zagrań. I jeszcze więcej dobrego humoru. 1) Zielony to zdecydowanie ulubiony kolor Friedemanna Friese. Poza tym, że nosi włosy tej barwy, to w oprawie graficznej większości gier jego autorstwa kolor ten dominuje.
|