Są gry, które sprzedaje się jako uczące biznesu, a niektóre z nich powinny być wręcz obowiązkowym nabytkiem każdego właściciela firmy, samozatrudnionego czy menedżera. Jeśli przy tym są jeszcze przyjemne w rozgrywce, to zdecydowanie warto rzucić na nie okiem, nawet jeśli tematyka może się na początku wydawać mało ekscytująca. Co może być bowiem ciekawego np. w opiece nad średniowieczną, chłopską rodziną, jak ma to miejsce w „Agricoli"? Jak się okazuje – bardzo dużo.
Niedzielni gracze: Agricola
[Uwe Rosenberg „Agricola” - recenzja]
Są gry, które sprzedaje się jako uczące biznesu, a niektóre z nich powinny być wręcz obowiązkowym nabytkiem każdego właściciela firmy, samozatrudnionego czy menedżera. Jeśli przy tym są jeszcze przyjemne w rozgrywce, to zdecydowanie warto rzucić na nie okiem, nawet jeśli tematyka może się na początku wydawać mało ekscytująca. Co może być bowiem ciekawego np. w opiece nad średniowieczną, chłopską rodziną, jak ma to miejsce w „Agricoli"? Jak się okazuje – bardzo dużo.
„Agricola” to znakomita i wymagająca gra ekonomiczna, oparta na mechanice worker placement. W skrócie opiera się ona na trzech elementach. Po pierwsze każdy gracz ma określoną liczbę członków rodziny, z których każdy może być w danej turze wysłany do określonego zajęcia. Jednocześnie, wykonując daną pracą blokuje on związane z nią miejsce na planszy i uniemożliwia pozostałym graczom skorzystanie z tej samej akcji. Po drugie pula dostępnych akcji powiększa się co turę, przez co robi się coraz ciekawiej. Trzecim istotnym elementem mechaniki jest fakt, że na większości z dostępnych akcji co turę przybywa zasobów, które ta akcja przyniesie. Innymi słowy, jeśli nikt się nie skusił na ich przejęcie w poprzedniej turze, to w kolejnej będzie tam już można zdobyć dwa razy tyle, wciąż za cenę jednej akcji. Pojawia się więc pytanie – przeczekać kilka rund i zdobyć naprawdę dużo zasobów? Czy zdecydować się już teraz, ale zyskać mniej? A co jeśli przeciwnik nas ubiegnie i pozbawi nas surowca niezbędnego do rozwoju?
Kompozycja tych trzech prostych reguł tworzy naprawdę dużą i zróżnicowaną grę ekonomiczną, w której trzeba sporo główkować nad pozornie łatwymi zadaniami. Dodatkowo wszystkie podejmowane decyzje są bardzo życiowe i łatwo można znaleźć dla nich analogię w codziennym funkcjonowaniu firm i organizacji, a nawet w organizacji własnego czasu. Zawsze mamy mniej ruchów, niż jest interesujących nas możliwości. Do tego musimy uważać, żeby inni gracze nie zablokowali nam najbardziej atrakcyjnych posunięć. Trzeba więc uważnie decydować, co jest nam potrzebne, a co możemy ewentualnie odłożyć na później. Blokowanie innych nie ma tu większego sensu – zbyt wiele potrzebujemy zdobyć dla siebie, dlatego też gra nie jest zbyt interaktywna i odpowiada raczej ludziom lubiącym grać „na siebie” niż „przeciw komuś”.
Oczywiście, żadna gra nie jest bez wad. W „Agricoli” są nimi dość kiepsko napisana instrukcja i duża ilość elementów. W efekcie trudno, po pojedynczej lekturze, zrozumieć, o co w grze chodzi. Najlepiej rozegrać przynajmniej jedną partię treningową, by zapoznać się z regułami. Niestety oznacza to, że wielu graczy od gry się po prostu odbije. Może tak się stać zwłaszcza dlatego, że co turę do rozgrywki dochodzą dodatkowe opcje, w na wpół losowej kolejności pojawiają się nowe zasoby i co chwilę trzeba się zastanawiać nad tym, do czego służą. Gracze znający dobrze ten tytuł nie będą z tym mieli problemów, ale dla nowicjuszy może to być problem.
Dla kogo przeznaczona jest ta gra? Dla lubiących gry ekonomiczne, wymagające sporo myślenia, dynamiczne i niespecjalnie skomplikowane. Nie nadaje się natomiast dla entuzjastów gier nieskomplikowanych lub bardzo interaktywnych. Jeśli jednak to Ci nie przeszkadza, to gorąco polecam – to prawdziwa perełka w swojej kategorii, o czym świadczą liczne otrzymane nagrody.
Lubię „Agricolę” za to, że jej mechanika jest tak życiowa i tak dobrze oddaje realia codziennego funkcjonowania i prowadzenia biznesu oraz wymusza nieustanne podejmowanie ważnych decyzji, które decydują o tym, czy będzie nam bliżej do sukcesu, czy do porażki. Plansza kusi wieloma zasobami, po które mogę wysłać członków swojej rodziny, często mam ochotę wziąć więcej niż pozwalają mi na to moje możliwości, bo w zasadzie wszystko przecież by się przydało. Rzecz w tym, że ogranicza mnie ilość członków mojej rodziny, muszę więc odpowiednio zarządzać zasobami i podejmować decyzje, które wydadzą mi się najlepsze.
Zdecydowanym plusem jest dla mnie to, że wygrywa nie ten gracz, który przede wszystkim szkodził rywalom, tylko ten, który podejmował trafne decyzje i miał odrobinę szczęścia. Lubię gry promujące wykorzystywanie własnych zasobów, a nie blokowanie współgraczy. „Agricola”, jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, poprzez zabawę – uczy. Uczy tego, że nie zawsze jest możliwość uzyskania wszystkiego, czego by się chciało, że wraz z upływem czasu zmienia się otoczenie, w którym musimy się odnaleźć, że ograniczają nas możliwości, ale mając takie, a nie inne sposobności, można zrobić z nich jak najlepszy użytek i ostatecznie dojść do celu. Wcale nie dziwi mnie to, że „Agricola” dostała tyle nagród i jest jedną z najchętniej rozgrywanych gier. Na jej podstawie spokojnie można organizować w szkołach i na uczelniach lekcje biznesu i ekonomii. Jednocześnie nie jest to „twarda” gra biznesowa – w końcu tylko wcielamy się w rolników, uprawiamy ziemię, hodujemy zwierzęta i prowadzimy zwyczajne, chłopskie życie.
Minusem jest konieczność grania z instrukcją w zasięgu ręki. Trzeba zagrać dużą ilość partii, by zapamiętać poszczególne rzeczy, zatem początkowo ciężko jest się przekonać do gry jako faktycznie przyjemnej. Nie ułatwia też tego klimat, który jest, moim zdaniem, mało atrakcyjny. Grafiki szare, ciemne i smutne. Gra zawiera dużo elementów, przez co wymaga dużo miejsca na stole, trudno jest też ją zabrać ze sobą na wakacje.
„Agricolę” polecałabym każdemu graczowi, który lubi grywać w coś więcej niż „Monopol”, a zwłaszcza osobom, które lubią gry ekonomiczne oparte o mechanikę worker placement, takie jak „Prêt-à-porter” czy „Last Will”. Raczej nie jest to gra dla niecierpliwych albo szukających okazji do zniszczenia przeciwnika, ani dla osób, które cenią sobie szczególnie wyjątkowy klimat gry.