…i czerwono, zielono oraz czarno, ponieważ bohaterowie gry „7 Smoków” występują w pięciu kolorach. Zaraz, zaraz – powiecie – pięciu kolorach? To skąd ta siódemka w nazwie karcianki? Ponieważ obok smoków pospolitych występują jeszcze smok tęczowy (niezdecydowany co do zabarwienia swojej skóry) oraz smok srebrny (wybitnie leniwy i bezwolny). Generalnie, te dwa smoki za wiele do gadania nie mają.
Chodź, pomaluj mi świat na żółto i na niebiesko…
[Andrew Looney „7 smoków” - recenzja]
…i czerwono, zielono oraz czarno, ponieważ bohaterowie gry „7 Smoków” występują w pięciu kolorach. Zaraz, zaraz – powiecie – pięciu kolorach? To skąd ta siódemka w nazwie karcianki? Ponieważ obok smoków pospolitych występują jeszcze smok tęczowy (niezdecydowany co do zabarwienia swojej skóry) oraz smok srebrny (wybitnie leniwy i bezwolny). Generalnie, te dwa smoki za wiele do gadania nie mają.
Dziękujemy dystrybutorowi G3 za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Zasady są proste, grać może od dwóch do pięciu osób, przy czym jest trochę tak, jakby zawsze uczestniczyło pięcioro graczy. Na swoje potrzeby takich „wirtualnych graczy” nazwaliśmy „dziadkami” (jak w brydżu).
Srebrny smok zajmuje centralny punkt stołu/podłogi/dywanu lub innej powierzchni. Gracze losują swoją kartę celu, a jeżeli jest nas mniej niż pięcioro, pojawiają się wspomniani wyżej „dziadkowie”. Karty celu leżą zakryte na stole obok gracza lub na miejscu „dziadka”. Każdy z graczy (ale nie „dziadkowie”) otrzymuje trzy karty z talii leżącej na stole.
W talii znajdują się smoki oraz akcje. Dzięki akcjom możemy zmienić losy partii i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę lub pokrzyżować plany przeciwnikowi. Na przykład przesunąć karty celu, i wtedy w tej akcji biorą również udział karty „dziadków”. Samo zbieranie smoków jest trochę podobne do gry w domino – należy dopasować się kolorem smoka do występujących już na stole. Dopasowujemy do siebie dłuższe lub krótsze krawędzie kart. Zazwyczaj dopasowujemy jeden kolor, ale jeżeli w jednym ruch uda nam się dopasować więcej, otrzymujemy bonusy w postaci dodatkowych kart z talii. Bardzo dobrze pokazuje to instrukcja dołączona do gry.
Karty smoków dokłada się do srebrnego smoka, który nie ma koloru. Jego kolor można zmienić kartą akcji. W swojej turze gracz dobiera kartę z talii i albo zagrywa akcję (wykonuje wynikającą z niej czynność i/lub zmienia kolor srebrnego smoka), albo dokłada smoka do pozostałych na stole, starając się uzbierać siedem w takim kolorze, jaki wyznacza jego karta celu. Ta, którą aktualnie posiada.
Wygrana to zebranie „łańcucha” siedmiu smoków w jednym kolorze, przy czym taki łańcuch może być rozgałęziony. Zwyciężamy wtedy, kiedy sami ułożymy zestaw swoich smoków, albo gdy inny gracz w swojej turze ułoży nasz kolor, ale nie ułoży własnego.
Przykładowe karty.
Źródło: Rebel.pl
Rozgrywka teoretycznie jest lekka, łatwa i przyjemna oraz szybka. Zajmuje średnio około dwudziestu minut. Po przetestowaniu na dwóch grupach kontrolnych stwierdzam, że to jednak zależy. Dziewczyny pojedynczą rozgrywkę, z wgłębianiem się w instrukcję i nadinterpretowaniem różnych zasad (w szczególności tych dotyczących wygrywania) przeprowadziły w około dziesięć minut. Chłopakom (plus mnie) jedna partia zajęła mniej więcej czterdzieści minut, z czego dziesięć to rozłożenie kart, wylosowanie celów i późniejsze dokładanie i układanie, pozostały czas chłopaki spędziły na „kminieniu” co tu zrobić, żeby wygrać. Moim skromnym zdaniem „kminienie” odbiera smokom cały urok. Przy czym, żeby nie było, że jestem politycznie niepoprawna, jedna grupa traktowała grę jak rozrywkę, a druga jak rozgrywkę – jedna literka „g” czyni różnicę.
Podsumowując, do naszych rąk trafia wygodne, podręczne pudełko z kolorowymi kartami w środku i krótką instrukcją. Fajna sprawa na rozgrzewkę lub spotkanie, gdzie ludzie lubią szybkie dynamiczne gry. Jest to też zabawa, która może połączyć pokolenia.