Cel postawiony przed graczami w „Potworach do szafy” będzie z pewnością bliski sercu każdego malucha. Wiadomo przecież, że wieczorami kiedy tylko gaśnie światło, dzieci często widzą w każdym kącie swojego pokoju rozmaite straszne stwory. Któryż kilkulatek potrafiłby więc oprzeć się w pełni bezpiecznej możliwości przegonienia tych maszkar do szafy?
Mała Esensja: Przepraszam, czy tu straszy?
[Antoine Bauza „Potwory do Szafy” - recenzja]
Cel postawiony przed graczami w „Potworach do szafy” będzie z pewnością bliski sercu każdego malucha. Wiadomo przecież, że wieczorami kiedy tylko gaśnie światło, dzieci często widzą w każdym kącie swojego pokoju rozmaite straszne stwory. Któryż kilkulatek potrafiłby więc oprzeć się w pełni bezpiecznej możliwości przegonienia tych maszkar do szafy?
Dziękujemy wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Antoine Bauza
‹Potwory do Szafy›
W „Potworach do szafy” przygotowania do gry przypominają urządzanie pokoju dziecinnego. Dwadzieścia potasowanych kart potworów (tak po prawdzie przedstawione na nich stwory są raczej sympatyczne czy wręcz zabawne, a nie straszne) umieszczamy na środku w stosie rewersem do góry (jest na nim narysowane łóżko z dzieckiem). Następnie mieszamy dziesięć żetonów zabawek i dwa żetony łowców doskonałych, a potem układamy ten tuzin obrazkami do dołu dookoła łóżeczka. Prawda, że to bardzo realistyczne podejście? (w końcu zabawki często walają się po całym pokoju malucha). Teraz pora na trzy dwustronne żetony z częściami potwora Zębogona, które należy położyć trochę z boku, niebieską częścią do góry tak, aby powstał cały obrazek tego paskudnego stwora (później da nam się we znaki!). Jeszcze tylko umieszczamy gdzieś pod ręką największy element – pudełko z otwartą szafą i już możemy przystąpić do gry. W tym celu odkrywamy pierwszą kartę potwora i kładziemy ją powyżej łóżka.
W swoim ruchu gracz odsłania tylko jeden żeton zabawki, starając się znaleźć taką, która przestraszy któregoś potwora spośród czających się wokół łóżka. W zależności od efektu poszukiwań gracza możliwe są trzy sytuacje.
Jeśli odsłonięta zabawka jest identyczna jak znajdująca się na jakiejś odkrytej karcie, to gracz mówi „Uciekaj do szafy, potworze!” (wypowiadanie tego zwrotu sprawia dzieciakom naprawdę mnóstwo frajdy) i umieszcza właściwego potwora w szafie (wewnątrz pudełka). Jeśli byłby to ostatni z potworów zgromadzonych wokół łóżka, to należy odsłonić kolejną kartę ze stosu. Runda gracza kończy się zaś wraz z odwróceniem żetonu zabawki rysunkiem do dołu.
W przypadku gdy zabawka nie ma odpowiednika na żadnej odkrytej karcie, to odwraca się na drugą stronę jedną z części Zębogona (zaczynając od dołu). Kiedy pojawi się pełen obrazek tego potwora (czyli po trzech nieudanych próbach odkrycia zabawki), należy odkryć ze stosu nową kartę i położyć ją w jednym z wolnych miejsc wokół łóżka. Następnie odwracamy „pechowy” żeton zabawki i już jest kolej na następnego gracza.
Fot. za granna.pl
Ostatnią możliwością jest odsłonięcie jednego z dwóch żetonów łowców doskonałych (nie mam pojęcia ani skąd się wzięła ta nazwa, ani co ma oznaczać – ale z pewnością brzmi intrygująco). Pierwsze ich odkrycie w trakcie rozgrywki nie powoduje żadnych skutków, dopiero kolejne pojawienie się takiego żetonu specjalnego wywołuje efekt zależny od jego rodzaju. „Skarpeta” symbolizuje bałagan, dlatego należy odwrócić ją rysunkiem do dołu i zamienić miejscami z jakimś żetonem zabawki. Natomiast pojawienie się „Potwora ukrytego pod prześcieradłem” zmusza do natychmiastowego odwrócenia wszystkich jeszcze nieprzekręconych części Zębogona i odkrycia kolejnej karty ze stosu. Właśnie zbyt częste odkrywanie tego żetonu może najszybciej doprowadzić do naszej porażki.
Gracze odnoszą wspólne zwycięstwo, jeżeli uda im się zagonić wszystkie potwory do szafy, natomiast przegrywają, jeśli naokoło łóżka będą leżeć cztery odkryte karty. O końcowym sukcesie decyduje więc przede wszystkim umiejętność zapamiętywania położenia żetonów zabawek, ale rozgrywka jest zdecydowanie bardziej atrakcyjna niż w przypadku zwykłego memory. Ważne są bowiem nie tylko proste, zrozumiałe dla kilkulatka reguły „Potworów do szafy”, ale również bardzo atrakcyjna dla maluchów szata graficzna (brawa dla Macieja Szymanowicza!), a przede wszystkim zachęcająca nie tylko do samej gry, ale także po prostu do zabawy, otwierana szafa. Ten ostatni element mógłby być wprawdzie wykonany z jeszcze bardziej wytrzymałej tektury, bo niestety w ferworze przeganiania potworów małe rączki mogą nieco nadwyrężyć drzwiczki lub futrynę.
„Potwory do szafy” nie są tytułem, z którego się nie wyrasta, ale niewątpliwie Antoine Bauza stworzył znakomitą grę dla młodszych graczy, która dostarczy im wiele emocji i radości. Żywotność gry przedłużają zaś trzy dodatkowe warianty rozgrywki: uproszczony dla zupełnych maluchów (nie używa się w nim Zębogona, więc zawsze trzeba naraz pokonać tylko jednego potwora), rywalizacyjny (przegoniony potwór nie trafia do szafy, lecz staje się łupem gracza, który go pokonał) i najtrudniejszy (trzeba w nim pokonać w jednej rundzie wszystkie odkryte potwory, a nie tylko jednego).