To zaskakujące, jak przy pomocy kart, siedmiu kolorów i numerów od jednego do ośmiu udało się Knizi stworzyć prawdziwie logiczną grę karcianą, która potrafi wciągnąć. W „Zerze” będziemy musieli wykazać się nie lada umiejętnościami, by spośród wszystkich kart biorących udział w rozgrywce uzyskać idealną kombinację,
W poszukiwaniu liczby doskonałej
[Reiner Knizia „Zero” - recenzja]
To zaskakujące, jak przy pomocy kart, siedmiu kolorów i numerów od jednego do ośmiu udało się Knizi stworzyć prawdziwie logiczną grę karcianą, która potrafi wciągnąć. W „Zerze” będziemy musieli wykazać się nie lada umiejętnościami, by spośród wszystkich kart biorących udział w rozgrywce uzyskać idealną kombinację,
Dziękujemy wydawnictwu Trefl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
W pudełku znajduje się 56 kart: osiem (numery od jednego do ośmiu) razy siedem (kolory). Na ręce każdego z graczy ląduje po dziewięć kartoników, zaś na środek stołu wykładamy (rewersem do dołu) kolejne pięć. Reszta wraca do pudełka. Naszym celem jest przy użyciu tych wszystkich kart ułożyć kombinację, która da nam tytułowe zero. Jak to zrobić, skoro nie ma przecież liczb ujemnych? Sprawa jest prosta: na naszej ręce musi się znaleźć dokładnie pięć kart tego samego koloru oraz pięć kart o tej samej wartości. Tak, możemy mieć tylko dziewięć kart, zatem jedna z nich musi się pokrywać (czyli do jednej liczby wchodzącej w skład „koloru” musimy też dodać „karetę” kartoników o tej samej wartości).
Jakie mamy możliwości, by doprowadzić do takiego stanu rzeczy? Cóż, opcje mamy dwie: możemy albo spasować, albo wymienić jedną ze swoich kart na kartę leżącą na stole. Przy tym pasowanie jest sprawą dość ryzykowną (i to nie dlatego, że deklaruje się je uderzając pięścią w stół), bo tylko raz w rozdaniu ktoś może spasować bez konsekwencji. Każdy kolejny pas (tego samego lub innego gracza) równoznaczny jest z rezygnacją z dalszych zmagań. Runda toczy się do momentu, aż wszyscy spasują lub komuś uda się ułożyć „zero” (ogłasza to wtedy wszem wobec kończąc rozdanie). Jak łatwo się domyślić, ułożenie tytułowej liczby nie skutkuje żadnymi ujemnymi punktami, zaś pozostali gracze muszą podliczyć swoje, zapisać to gdzieś na boku i przystąpić do kolejnego rozdania (gra się tyle razy, ilu jest grających).
Gra wymaga od nas bardzo wiele, poczynając od zdolności planowania, poprzez przewidywanie, ocenę szans na zdobycie danej cyfry czy koloru, aż po umiejętność zmiany planów, kiedy okazuje się, że jednak przeceniliśmy swoje szanse. Wszystko toczy się bardzo dynamicznie i zza skrzętnie pilnowanych kart na ręce wyglądają tylko skupione twarze, czekające co też nowego pojawi się na stole. Nie jest niczym nadzwyczajnym odkładanie pewnych kart tylko po to, by chwilę później ponownie dołączyć je do swojej ręki. Sytuacja nie zmienia się co prawda jak w kalejdoskopie, musimy jednak być w stanie reagować na posunięcia przeciwników. Z tych wszystkich powodów gra nie za bardzo nadaje się dla dzieci, a przecież nawet dorośli mogą mieć z nią problemy (w największą konsternację wprawiło nas w pewnym momencie to, jak odróżnić szóstkę od dziewiątki skoro przedstawiane są na kartach tak samo; dopiero po kilku minutach zorientowaliśmy się, że przecież dziewiątek w grze brak).
Jednocześnie różnice między rozgrywkami prowadzonymi przez trzech i czterech graczy są dość znaczące. Im mniej osób, tym mniej kart, dlatego możemy być zmuszeni do tego, by zmieniać taktykę w zależności od tego, co zaczną wymieniać pozostali gracze. Jest to jednocześnie najbardziej dynamiczny wariant ze wszystkich; nie dlatego, że nie ma czasu na myślenie, ale dlatego, że nasze możliwości są nieco ograniczone. Jednak już dołączenie czwartego gracza i jego dziewięciu kart sprawia, że większość kartoników (czterdzieści jeden z pięćdziesięciu sześciu) jest w grze, przez co zaplanowana na początku taktyka ma o wiele większe szanse powodzenia. Przy tej okazji też o wiele większe szanse na to, że ktoś ułoży zero (przy trzech graczach często runda kończy się minimalizacją strat i pasem).
W zależności od współgraczy, „Zero” może być grą dość swobodną i lekką, a może stanowić bezlitosną walkę o najlepsze karty z próbami przewidzenia ruchów przeciwników i uniemożliwienia im ułożenia kombinacji doskonałej. W obu przypadkach sprawdza się bardzo dobrze i potrafi zmusić nasze szare komórki do wytężonej pracy.
