W maju 2014 roku firma Granna otwarła nowy cykl gier o prostych zasadach, krótkim czasie rozgrywki, dla graczy w każdym wieku: „W to mi graj!”. Na pierwszy ogień poszło rewelacyjne „Kto pozmywa?”.
Mała Esensja: Masz mój talerz
[Philippe des Pallières „Kto pozmywa?” - recenzja]
W maju 2014 roku firma Granna otwarła nowy cykl gier o prostych zasadach, krótkim czasie rozgrywki, dla graczy w każdym wieku: „W to mi graj!”. Na pierwszy ogień poszło rewelacyjne „Kto pozmywa?”.
Dziękujemy wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji
Philippe des Pallières
‹Kto pozmywa?›
Przy kilku jedzących osobach nawet po skromnym posiłku jest co zmywać. Czy jest na sali ktoś, kto to lubi? Brr… Tak, wiem, teraz są zmywarki. Ale zarówno w grze, jak i w realnym świecie w wielu domach ich nie ma, więc trzeba zakasać rękawy i… szybko podrzucić komuś innemu nasz brudny talerz. I szklankę. I sztućce.
W „Kto pozmywa?” może grać dwoje, troje lub czworo graczy w wieku od sześciu lat. Frajdę z gry będą mieć zarówno młodsi, jak i starsi jej uczestnicy. Przyjemnie się gra także mimo różnicy pokoleniowej, co wynika ze strategiczno-losowego charakteru gry. Do końca nie wiadomo, czy szale zwycięstwa nie przeważą nagle w ostatnim ruchu
1).
Gra składa się z 24 kart dających w sumie 4 zestawy. Zestaw składa się z zupy w miseczce, ryby na talerzu, szklanki napoju, ciastka na spodeczku, widelców i noży. Z jednej strony wszystkie te ilustracje mają pomarańczowe tło – i w układzie początkowym wszystkie powinny być odwrócone tą stroną. Na odwrocie każdego z dań (oraz sztućców) tło jest inne – niebieskie, zielone, czerwone, fioletowe. Rysunki także nieco się różnią… Po rybie zostały ości, po ciastku okruszki… I muchy. Wszędzie pasą się muchy.
Karty należy przetasować i rozłożyć przed graczami zestawami w wersji „przed posiłkiem” – tak, by nikt nie znał koloru tła wersji „po posiłku” (ani swoich, ani cudzych kartoników). Gracz, który ostatnio zmywał, zaczyna. W swoim ruchu można zrobić jedno z dwóch posunięć: zjeść któreś ze swych dań (lub pobrudzić sztućce), czyli odwrócić kartę z „przed” na „po”, lub przełożyć którąś ze swoich kart „po” na inną kartę „po” tego samego typu lub koloru (u siebie lub podrzucić innemu graczowi). Ten drugi ruch tworzy lub powiększa stos, podlegający tej samej zasadzie: typ lub kolor. Wszystko jedno, ile jest kart „po” w stosie – jedna czy więcej – ważna jest tylko karta na wierzchu… ale przekładamy całość. Gra kończy się, gdy gracz, na którego wypada kolej, nie ma ruchu. Wtedy następuje podliczenie kart i wyłonienie… osoby, która grzecznie pójdzie pozmywać naczynia.
W trakcie rozgrywki
Fot. www.powermilk.pl
Karty są wykonane z twardej tektury, ilustracje przyjemne dla oka (z oczywistym wyjątkiem much), zasady proste. Opakowanie o jedną trzecią większe niż potrzeba, lecz raczej nie w celu napompowania ceny – gra nie należy do drogich. Grając z dziećmi ma się tyle frajdy, co i one. No, chyba że ma się pamięć analityczną, chce się kombinować i nie cierpi się zmywania. Ani much.
1) Oczywiście można także grać jak gracze zawodowi: zapamiętywać wszystkie odkryte kombinacje i nie dać się zaskoczyć. Ale po co?