April Ryan, początkującą malarkę, nawiedzają koszmary. W swoich snach spotyka dziwne stwory i odwiedza obce jej miejsca. Wcielając się w postać April, gracz musi wyjaśnić tajemnicę nadzwyczaj realnych snów i, jak zwykle, ocalić świat.
Najdłuższa podróż
[„Najdłuższa Podróż” - recenzja]
April Ryan, początkującą malarkę, nawiedzają koszmary. W swoich snach spotyka dziwne stwory i odwiedza obce jej miejsca. Wcielając się w postać April, gracz musi wyjaśnić tajemnicę nadzwyczaj realnych snów i, jak zwykle, ocalić świat.
Całkiem interesująca fabuła jest tylko pretekstem do wytężonych poszukiwań i rozwiązywania zagadek logicznych. TLJ jest typową przygodówką „point-and-click”, wraz z rozlicznymi ograniczeniami tego gatunku. Fabuła (liniowa niestety) pełni raczej drugorzędną rolę w stosunku do wyzwań intelektualnych. A wiec, zwiedź każdą dostępną lokację, weź i użyj każdego dostępnego przedmiotu oraz rozmawiaj do upadłego z NPC’ami. Gracz musi się także liczyć z tym, iż niektóre z pomysłów twórców są raczej, hmm, osobliwe.
Od strony technicznej gra przedstawia się poprawnie. Pamiętacie kultową przygodówkę „Myst"? Podobnie renderowane tła towarzyszą nam w TLJ. Jedynym ukłonem w stronę postępu technicznego są trójwymiarowe modele postaci i przedmiotów. Gra umożliwia zabawę jedynie w niezbyt wysokiej rozdzielczości 640x480, ale nie wpływa to znacząco na wrażenia estetyczne. Wadą za to mogą być niezbyt szczegółowe modele postaci. Uzupełnieniem strony graficznej są przepiękne filmiki. I dopiero w tym miejscu widać, czemu TLJ ma dość wysokie (w stosunku do poziomu grafiki) wymagania. Atmosferę podkreśla bardzo klimatyczna muzyka i nieco nazbyt monotonne dźwięki tła.
A teraz o rzeczach nieco mniej przyjemnych. Na moim sprzęcie (K6-2 333, 64MB RAM, CD x48, 3dfx VooDoo Banshee) płynność gry można nazwać zaledwie zadowalającą. Wymagania gry są porównywalne z Unrealem przy dużo mniej zaawansowanej grafice. Filmy nie były odtwarzane zbyt płynnie (mimo pełnej instalacji), a dźwięk urywany (nawet regulacja zaawansowanych właściwości nie pomogła).
Nie tylko strona techniczna wzbudziła u mnie mieszane uczucia. Ta całkiem sympatyczna i praktycznie pozbawiona przemocy przygodówka charakteryzuje się bowiem miejscami wyjątkowo wulgarnym językiem. Ja rozumiem, że w niektórych sytuacjach przekleństwa pasują, ale tym razem twórcy gry przesadzili. Szkoda, zbyt mocne słownictwo zdecydowanie psuje klimat. Innym dysonansem jest wprowadzenie elementów „akcji”. Co z tego, skoro bohaterka gry jest nieśmiertelna? Żaden ganiający za nią mutant i tak jej nie zabije, a przynajmniej można by było uniknąć zażenowania na widok nierealnej sceny.
Gra została w pełni zlokalizowana. Mimo, iż jest to najlepsza lokalizacja, z jaką zdarzyło mi się spotkać, nie mogę nazwać jej idealną. Pierwsza kwestia to tłumaczenie. Jedną z najzabawniejczych wpadek było przetłumaczenie słowa „wormhole”, jako „robacza dziura”. Innym irytującym potknięciem jest rozbieżność podpisów i dialogów. Mimo wszystko na wartości tłumaczenia zaważyły świetnie dobrane głosy aktorów. Nie wyobrażam sobie lepszego wyboru niż Edyta Olszówka, jako April. Zarówno głos, jak i dykcja, są bez zarzutu.
TLJ jest dobrym wyborem dla miłośników gatunku. Osoby za takowe się nie uważające najprawdopodobniej zanudzą się na śmierć. Nie należy spodziewać się nagłych zwrotów akcji czy prostych rozwiązań. Za to czeka na gracza mnóstwo zagadek i zadań do wypełnienia, które na szczęście nie są trywialne.
Ze względu na uchybienia techniczne: zawartość ekstraktu 7/10