Nim przyszła moda na gry fabularne, na początku lat 90. ubiegłego wieku polscy fani fantastyki mogli zakosztować gier paragrafowych. To właśnie wtedy, dzięki wydanym przez Amber czterem odsłonom „Wojownika autostrady”, mogliśmy zapoznać się z twórczością Joego Devera. Nie tak dawno temu do naszych rąk zaczęły trafiać kolejne odsłony jego najdłuższej i chyba najpopularniejszej serii – „Samotnego Wilka”.
Ostatni sprawiedliwy
[Joe Dever „Ucieczka Przed Mrokiem” - recenzja]
Nim przyszła moda na gry fabularne, na początku lat 90. ubiegłego wieku polscy fani fantastyki mogli zakosztować gier paragrafowych. To właśnie wtedy, dzięki wydanym przez Amber czterem odsłonom „Wojownika autostrady”, mogliśmy zapoznać się z twórczością Joego Devera. Nie tak dawno temu do naszych rąk zaczęły trafiać kolejne odsłony jego najdłuższej i chyba najpopularniejszej serii – „Samotnego Wilka”.
Joe Dever
‹Ucieczka Przed Mrokiem›
Liczący dwadzieścia osiem tomów (z planowanych trzydziestu dwóch) cykl „Samotny Wilk” (ang. „Lone Wolf”) miał swój początek w roku 1984, kiedy wydane zostały trzy pierwsze odsłony gry (kolejno „Ucieczka przed mrokiem”, „Ogień na wodzie” i „Jaskinie Kalte”). Przez kolejne piętnaście lat (aż do 1998) Dever regularnie pisał i wydawał kolejne tomy. Od 1999 fanowski Projekt Aon wziął na siebie „opiekę” nad serią, udostępniając większość z wcześniej opublikowanych tytułów w formacie HTML i dokonując dystrybucji przy pomocy Internetu. Wzrost zainteresowania cyklem doprowadził w 2007 do przejęcia praw wydawniczych przez Mongoose Publishing i ponownego wydania pierwszych 17 tomów. W marcu 2013 roku ogłoszono, że nowym wydawcą kolejnych odsłon cyklu będzie Mantikore-Verlag, a miesiąc później Dever podpisał umowę z Cubicle 7 Entertainment na rozwój gier fabularnych opartych na świecie znanym z przygód „Samotnego Wilka”. W Polsce tłumaczeniem i dystrybucją książek z tej serii zajmuje się od kilku lat wydawnictwo Copernicus Corporation (znane z publikacji licznych gier fabularnych oraz powieści ze świata Warhammera i Warhammera 40 000).
Czytając i grając w „Samotnego wilka” trzeba pamiętać, że jest to produkt lat 80. Próżno szukać tu jakiejś oryginalnej historii czy nieliniowej fabuły. Dobro jest dobrem, zło jest złem, a nasze zadania w kolejnych książkach są bardzo jasno określone. Oczywiście liniowość fabuły wcale nie oznacza, że każda rozgrywka będzie wyglądała tak samo, bo do jednego celu wiodą różne drogi, a dodatkowa losowość niektórych wydarzeń sprawia zapewnia odpowiednią różnorodność i nieprzewidywalność fabuły. Z drugiej jednak strony znajdziemy w książce wiele odgórnych założeń czy punktów węzłowych, których nie przeskoczymy.
Bohaterem opowieści jest tytułowy Samotny Wilk, bezimienny wojownik-mnich, który cudem uniknął ataku sił zła na jego klasztor. Teraz, jako jedyny ocalały z pogromu, dysponując szeregiem zdolności Kai oraz ograniczonym ekwipunkiem, musi przedostać się przez niegościnne, pełne niebezpiecznych istot lasy, by dotrzeć do Holmgardu i donieść o tym ataku samemu królowi. I choć podejmując roztropne decyzje, grę można przejść z minimalnym zaangażowaniem postaci w zbrojne konflikty, należy pamiętać, że przecież mamy do czynienia z kimś, kto został do walki wyszkolony.
Dwa podstawowe atrybuty na naszej karcie bohatera odzwierciedlają to znaczenie: jeden determinuje sama umiejętność walki, drugi określający naszą wytrzymałość. Mechanizm pojedynków jest stosunkowo prosty. Wystarczy od naszej siły odjąć siłę przeciwnika, a otrzymaną wartość porównać w odpowiedniej tabeli z wylosowaną wartością od 0 do 9 (co można z łatwością zastąpić rzutem k10). W efekcie otrzymamy dwie liczby, z których każda określa liczbę punktów wytrzymałości utraconych w tej rundzie przez nas oraz przez przeciwnika. Te same kroki powtarzamy do momentu zwycięstwa lub przegranej (lub, w niektórych przypadkach, pojawienia się okazji do ucieczki). Mechanizm nie jest, jak widać, przesadnie rozbudowany, choć jego losowość potrafi niekiedy dać się we znaki.
A sama przygoda? W „Ucieczce przed mrokiem” najważniejsze jest przeżycie podróży do Holmgaradu i uporanie się ze wszystkimi przeciwnościami, które znajdą się na naszej drodze. Innymi słowy: mamy tu do czynienia z dość krótką i nieprzesadnie skomplikowaną opowieścią drogi. Dzieje się sporo i o ile za pierwszym razem sprawa przeżycia okazała się dla mnie nie taka znowu trudna (choć kosztująca mnie utratę większej części ekwipunku), to kolejne podejścia do zabawy ukazały, że był to raczej wyjątek niż reguła, bo „Ucieczka” skrywa w sobie bardzo wiele niełatwych wyborów. Jednocześnie zaś tylko w niektórych miejscach przebieg zabawy odbiega od głównej zasady, która miała przyświecać serii w jej odświeżonej (przez Projekt Aon) wersji, a która głosi, że przy odrobinie zdrowego rozsądku nawet losowość nie powinna powstrzymać nas przed wygraną.
Mimo całej ciekawej rozrywki zapewnianej przez pierwszą odsłonę „Samotnego Wilka”, gra pozostaje w dużej części urokliwą ramotką, po której widać lata, jakie upłynęły od premiery. Miły powrót do klasycznej fantasy, ale potrafi zmęczyć schematycznością.