Logistyka, logistyka i trochę szczęścia. Te trzy rzeczy będą najważniejsze podczas przygotowywania pirackiej wyprawy. Gra „Piratoons” pozwala poczuć wiatr w żaglach.
Ahoj przygodo
[„Piratoons!” - recenzja]
Logistyka, logistyka i trochę szczęścia. Te trzy rzeczy będą najważniejsze podczas przygotowywania pirackiej wyprawy. Gra „Piratoons” pozwala poczuć wiatr w żaglach.
Dziękujemy wydawnictwu Hobbity.eu za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Zbudowanie statku, skompletowanie załogi i ekwipunku, wreszcie zadbanie o uzbrojenie. Chęć zostania postrachem mórz wymaga nie lada poświęceń. Podjęty trud zrekompensuje z pewnością mityczny skarb, jaki czeka u kresu przygody. Wystarczy tylko być szybszym od pozostałych chętnych. Szybszym i sprytniejszym. Haki w dłoń, opaski na oczy, pora pokazać, kto rządzi na tym akwenie.
Przed pierwszą rozgrywką czeka nas sporo wyciskania. Pudełko jest po brzegi wypełnione kaflami i żetonami, z których w trakcie zabawy powstawać będą galeony. Na początku każdy dysponuje jedynie dziobem i rufą, sześcioma członkami załogi oraz skromnymi funduszami w postaci trzech dublonów. Kafelki fragmentów okrętów tasujemy i kładziemy zasłonięte, podobnie czynimy z żetonami ekwipunku, te jednak należy podzielić na osiem równych stosów, które będą odmierzać kolejne rundy. Na samym środku stołu należy położyć skrzynię skarbów tak, by każdy miał do niej równy dostęp. Na kufer składają się dwie nałożone na siebie plansze, ta pod spodem ma specjalne żłobienia.
Pojedyncza runda to sześć faz, a pierwszą jest przygotowanie skarbu. Na dnie skrzyni należy rozłożyć, w specjalnie do tego wyznaczonych miejscach, określoną liczbę kafli i żetonów, stroną zakrytą. Po tym nakładamy wieko i całość obracamy do góry dnem. W tym momencie można przejść do fazy plądrowania. Po odkryciu wieka i odwróceniu piętnastosekundowej klepsydry gracze jednocześnie starają się umieścić członków swojej załogi w upatrzonych przez siebie miejscach. Od momentu, w którym przesypie się piasek, każdy ma prawo wykrzyknąć „stop”, co kończy plądrowanie. Za każdego marynarza, który nie został wyłożony gracze otrzymują rekompensatę w postaci jednego dublona. Następnie przeprowadzany jest podział skarbu. I tu robi się ciekawie, bo w tej grze wszelkie remisy się znoszą. Jeśli dwóch kapitanów dołożyło po dwóch podwładnych na ten sam żeton, to zdobędzie go ostatecznie osoba trzecia, która wyłożyła tylko jednego. Dzięki temu systemowi gracze stają przed wieloma ciekawymi dylematami. Czy wystawiać pionki od razu, czy reagować na działania innych? Gdzie przebić, a gdzie wyrównać? A czas goni. Kolejna faza jest już spokojniejsza. Do niewybranych przez nikogo kafelków trzeba dodać te pozostałe z poprzedniej rundy, po czym przeprowadzana jest tzw. „chińska aukcja”. Uczestnicy zaciskają w pięści wybraną przez siebie liczbę dublonów, po czym na dany znak je ujawniają. Osoba z największą sumą ma prawo do wyboru żetonu jako pierwsza, potem kolejne. Ale uwaga, tu również remisy się anulują. Na koniec pozostaje dołożyć nowo zdobyte elementy do powstającego projektu. Poszerzamy statek, montujemy maszty, działa i elementy pokładu. Po ośmiu rundach przychodzi chwila na przedstawienie i porównanie swoich dokonań.
Nagradzany jest okręt najszybszy i największy, także najbogatszy pirat. Brane są pod uwagę prawidłowe połączenia między poszczególnymi fragmentami statku. Gracze są również karani za niezapełnione pola na swojej jednostce, natomiast dodatkowe punkty można jeszcze zdobyć za skompletowanie odpowiednich zestawów żetonów. Jak widać trzeba się doskonalić na wielu polach, starać się niczego nie zaniedbać.
„Piratoons” to gra lekka, nie pozbawiona jednak odpowiedniego napięcia. Uciekający czas wywiera na graczach presję, wymusza podejmowanie szybkich decyzji. Dość dziwnym rozwiązaniem jest zastosowanie w klepsydrze czarnego piasku. Miał od prawdopodobnie kojarzyć się z prochem strzelniczym, jest niestety źle widoczny przy słabszym świetle. Zastanawia także brak skalowania elementów przy różnej liczbie uczestników. Przy czterech osobach walka o żetony jest dużo bardziej zażarta niż przy dwóch. Na dobre grze zdecydowanie wychodzi sposób rozstrzygania remisów. Najbogatszy nie zawsze wygra aukcję, tutaj liczy się przede wszystkim przejrzenie zamiarów przeciwników. Jeśli dodamy do tego wszystkiego porządne wykonanie i przyjazne grafiki, to całość pozostawia po sobie bardzo przyjemne wrażenie.