Potwory i spółka [Johnny O’Neal, Chris O’Neal „Boss Monster” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Któż nie lubi wracać myślami do czasów, gdy było się beztroskim dzieckiem. Wyzwolić pozytywne emocje próbują twórcy karcianki „Boss Monster”, inspirowanej klasycznymi grami wideo.
Potwory i spółka [Johnny O’Neal, Chris O’Neal „Boss Monster” - recenzja]Któż nie lubi wracać myślami do czasów, gdy było się beztroskim dzieckiem. Wyzwolić pozytywne emocje próbują twórcy karcianki „Boss Monster”, inspirowanej klasycznymi grami wideo.
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Kart Trefl-Kraków za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji. Johnny O’Neal, Chris O’Neal ‹Boss Monster›Dzisiejsi trzydziestolatkowie z pewnością pamiętają setki godzin spędzonych z trzymanym w dłoniach joystickiem, który był nieodłączną składową starych konsol, podłączanych to telewizora. Przeważająca część gier była wtedy 8bitowymi platformówkami, w których bohater poruszał się zawsze w prawo, pokonując kolejne poziomy, na końcu których zawsze czekał najsilniejszy „zły”. W niniejszej karciance role się odwracają, bo uczestnicy wcielają się w potwory czekające w lochach na nieuważnych bohaterów. Pierwszy, który zdoła zgromadzić dziesięć dusz, zostanie zwycięzcą. Trzeba jednak uważać, by wcześniej nie dać się ukatrupić. Gracze otrzymują po potworze, każdy układa go po swojej prawej. Następnie dociąga się po pięć kart komnat oraz dwa czary i odrzuca z tego dwa dowolne kartoniki. Tak tworzy się swoją startową rękę. Ostatnią czynnością podczas przygotowania jest dołożenie do naszych lochów pierwszej komnaty, na lewo od bossa. Wreszcie można zaczynać. Początek rundy do odkrycie kart bohaterów w liczbie równej ilości uczestników i ułożenie ich „w mieście” czyli na środku stołu. Po tym gracze dobierają po kartoniku komnaty. Kolejna faza to budowa, gdzie każdy ma prawo dołożyć jeden loch do swoich podziemi, przy czym maksymalna ich liczba to pięć. Istnieje podział na komnaty potworów i pułapek, część z nich zwana jest także komnatami wypaśnymi, które można nadbudowywać na innych, podobnych. Najważniejsze jest jednak to, że lochy oferują różne typy skarbów, na które polują bohaterowie. Jedno interesuje wojowników czy złodziei, a zupełnie co innego kapłanów lub magów. W fazie przynęty oczekujący w mieście śmiałkowie wybiorą się do tych podziemi, które zapewnią im możliwość największego obłowienia się. Etap przygód polega na przeprowadzeniu bohaterów przez piwnice. Każdy z nich przebywa drogę pojedynczo, od lewej do prawej, w każdym z lochów otrzymują oni określoną liczbę obrażeń. Jeśli ich wytrzymałość spadnie do zera zanim dotrą do końca, stają się duszami, a każda warta jest punkt zwycięstwa. W przeciwnym wypadku boss dostaje ranę, a musi się starać nie otrzymać ich więcej niż cztery, bo wtedy kończy się jego udział w tym przedsięwzięciu. Im bliżej finału, tym poszukiwacze wrażeń stają się silniejsi. Dzieje się tak z racji tego, że wpierw dobierani są oni z talii typowej, a później z legendarnej. Na tych drugich zarabia się aż dwie dusze, więc nawet będąc nieco w tyle, nie należy tracić nadziei na sukces. „Boss Monster” to karcianka, przy której powracają wspomnienia. Bardzo dużo w niej odniesień do takich klasyków jak „Mario” czy „Donkey Kong”, ale są również nawiązania do postaci bardziej współczesnych. Wiele elementów potraktowano z dużą dozą humoru, szczególnie wesołe są krótkie notki biograficzne poszczególnych bohaterów. „Boss Monster” działa sprawnie przy każdej liczbie uczestników, zabawa w dwuosobowym składzie jest najbardziej taktyczna, minusem grania w liczniejszej grupie jest natomiast możliwość wczesnego odpadnięcia. Jak na rasową karciankę przystało, i tutaj nie uniknięto pewnej losowości. Za racji sporej różnorodności komnat i czarów istnieje jednak olbrzymia ilość kombinacji, dzięki czemu gra posiada znaczną regrywalność. Tytuł skierowany raczej do „dużych” dzieci.
|