„Quadro color” to dowód na to, że w przypadku tytułów adresowanych do młodych graczy prostota pomysłu może się przełożyć na całkiem atrakcyjną rozgrywkę, którą nie pogardzą także dorośli.
Mała Esensja: Kwadratura koloru
[„Quadro Color” - recenzja]
„Quadro color” to dowód na to, że w przypadku tytułów adresowanych do młodych graczy prostota pomysłu może się przełożyć na całkiem atrakcyjną rozgrywkę, którą nie pogardzą także dorośli.
Dziękujemy wydawnictwu Piatnik za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Nie da się ukryć, że w przypadku „Quadro color” zawartość pudełka nie przedstawia się oszałamiająco. Solidnie wykonana, kwadratowa plansza podzielona na czterdzieści dziewięć kolorowych kwadratów oraz dwadzieścia cztery kartoniki plus instrukcja - to naprawdę wszystko. Okazuje się jednak, że dzieciom to zupełnie wystarczy do świetnej zabawy - wprawdzie niekoniecznie na długie godziny, ale z kolei nie jest to też gra jednorazowego użytku.
Opanowanie zasad gry następuje naprawdę błyskawicznie i w takim samym tempie przebiega sama rozgrywka. Na początku zakryte kwadratowe kartoniki (kafelki) należy ułożyć koło planszy i dokładnie wymieszać. Następnie każdy gracz losuje trzy z całej puli, a po komendzie startowej te wybrane są odkrywane. Teraz przed uczestnikami rozgrywki stoi na pozór proste zadanie - jak najszybciej umieścić swoje kartoniki na planszy w taki sposób, aby układ czterech małych kolorowych kwadracików widocznych na każdym z kafelków był identyczny z zakrytym fragmentem. Cały szkopuł tkwi w tym, że już po chwili wpatrywania się w planszę zaczyna się mieć istny kolorystyczny mętlik przed oczami, dlatego wskazanie odpowiedniego miejsca wymaga spostrzegawczości i koncentracji. Przy większej liczbie (szczególnie młodszych) graczy pojawia się czasem też trochę zamieszania, kiedy kilka osób równocześnie próbuje przymierzyć swoje kartoniki w tym samym miejscu planszy - ale to tylko zwiększa poziom emocji towarzyszących rozgrywce. Wygrywa uczestnik, który najszybciej pozbędzie się swoich kafelków, a ponieważ zazwyczaj nie trwa to długo, to warto od razu umówić się na określoną liczbę rund.
Wprawdzie instrukcja nie przewiduje takiej opcji, ale w przypadku rozgrywki dwuosobowej całkiem dobrze sprawdzają się też zmodyfikowane zasady, zgodnie z którymi zamiast losować tylko trzy kartoniki, rywale dobierają je stopniowo ze wspólnej puli. W takim przypadku za każdy ułożony na planszy kafelek zdobywa się jeden punkt, a zwycięży oczywiście gracz, który na końcu będzie ich miał najwięcej. Ze względu na niewielką liczbę kartoników i trudność z upilnowaniem punktacji ten model rozgrywki niezbyt się natomiast nadaje dla liczniejszego grona uczestników.
Niewątpliwymi zaletami „Quadro color” są proste reguły i szybkie tempo rozgrywki, która zarazem potrafi być całkiem emocjonująca. Poziom adrenaliny u dziecka bowiem może się naprawdę znacząco podnieść, kiedy zobaczy, że przeciwnikowi został już tylko jeden kartonik do ułożenia! W dodatku w tej grze już sześciolatek może być równorzędnym przeciwnikiem dla dorosłego, dlatego tytuł ten świetnie sprawdza się zarówno w przypadku rozgrywek z udziałem rówieśników, jak i w rodzinnym gronie. Wprawdzie w „Quadro color” nie da się zbyt długo grać jednym ciągiem (po kilku lub góra kilkunastu rundach ma się zazwyczaj dość), ale za to po jakimś czasie z przyjemnością sięga się znowu po tę grę, traktując ją jako rozgrzewkę czy przerywnik przy innych, bardziej czasochłonnych pozycjach.