Rozgrywka w „Kroko-loko” nie trwa długo i liczy się w niej przede wszystkim spostrzegawczość. Okazuje się jednak, że ta sympatyczna, dość prosta gra karciana może dostarczyć dzieciom naprawdę wielu emocji.
Mała Esensja: Łapać złodzieja!
[Roberto Fraga „Kroko-loko” - recenzja]
Rozgrywka w „Kroko-loko” nie trwa długo i liczy się w niej przede wszystkim spostrzegawczość. Okazuje się jednak, że ta sympatyczna, dość prosta gra karciana może dostarczyć dzieciom naprawdę wielu emocji.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za przekazanie gry do recenzji
Roberto Fraga
‹Kroko-loko›
W „Kroko-loko” zadaniem graczy jest wskazanie winnego krokodyla. W tym celu najpierw z trzydziestu dwóch kart krokodyli oraz czterech kart hipopotamów układamy – awersami do góry – kwadrat o wymiarach sześć na sześć. Obok w parach kładziemy dziesięć zakrytych kart kryteriów, a gra rozpoczyna się od odwrócenia po jednej karcie z każdej takiej pary. W ten sposób otrzymujemy zestaw pięciu cech (płeć, kolor skóry, sylwetka, okulary, kapelusz), które wskazują nam pierwszego podejrzanego. Nie wystarczy jednak odnalezienie tego krokodyla, bo do prawdziwego sprawcy trafiamy dopiero podążając zgodnie z tym, jak skierowane są łapy kolejnych krokodyli. Za winnego uznawany jest po pierwsze ten, który wskazuje łapą poza kwadrat (przy czym nie chodzi o puste miejsca po zabranych już kartach – w takim przypadku przeskakuje się bowiem do następnego krokodyla w linii). Z drugą sytuacją umożliwiającą identyfikację sprawcy mamy do czynienia, kiedy krokodyl wskazuje na takiego, który z kolei wskazuje na niego – to krokodyl wskazany dwa razy jest winny. Jeżeli jednak ciąg łap doprowadzi do hipopotama mówiącego „wszyscy kłamią”, to wtedy należy wrócić do pierwszego krokodyla. Ze szczególnym przypadkiem mamy do czynienia, gdy karty kryteriów wskazują na krokodyla, który został wcześniej aresztowany – wtedy można bowiem podebrać tę kartę rywalowi.
W każdej z powyższych sytuacji osoba, który uzna, że ustaliła tożsamość podejrzanego, musi wykrzyczeć jego imię i dodać „jesteś aresztowany”. Niewątpliwie trzeba tutaj też uważać, aby nie połamać sobie języka, gdyż imiona krokodyli są dość skomplikowane. Gracz, który prawidłowo wskaże winnego, w nagrodę otrzymuję tę kartę. W przypadku pomyłki gra toczy się dalej, ale pechowiec musi odłożyć do kwadratu jedną wcześniej zdobytą kartę, a jeżeli nie ma żadnej, to za karę pauzuje w kolejnej rundzie. Po aresztowaniu krokodyla zwycięzca tej rundy tasuje zaś karty kryteriów i ponownie układa w zakryte pary. W całej rozgrywce tryumfuje zdobywca trzech kart krokodyli.
Zasady gry są na tyle łatwe, że nawet sześciolatek powinien je szybko opanować, ale w gronie maluchów można też zdecydować się na wariant uproszczony, w którym tożsamość podejrzanego ustala się wyłącznie na podstawie kart kryteriów. Z kolei w wersji dla zaawansowanych karty krokodyli nie są umieszczane zgodnie z kierunkiem czytania, a ponadto krokodyl wskazujący poza kwadrat nie jest winny, a poszukiwania należy kontynuować po drugiej stronie siatki. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że te modyfikacje wprawdzie nieco przedłużają czas potrzebny na znalezienie podejrzanego, ale nie wpływają znacząco na atrakcyjność i żywotność tego tytułu.
O końcowym sukcesie w „Kroko-loko” decydują spostrzegawczość i dobry refleks, gdyż rywale zazwyczaj nie dają zbyt wiele czasu do namysłu. Proste reguły i szybkie tempo rozgrywki sprawiają, że gra ta przypadnie do gustu przede wszystkim dzieciom, które z wypiekami na twarzy będą tropić winnego krokodyla. Dla kilkulatków niewątpliwie dodatkową atrakcją będą także zabawne portrety podejrzanych krokodyli, a za zaletę trzeba też uznać wygodne małe pudełko, w którym mieszczą się wszystkie karty i instrukcja. Wszystko to sprawia, że „Kroko-loko” to bardzo udana karcianka dla młodych graczy, przy której miło spędzić może czas także cała rodzina.