Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Reiner Knizia
‹Brains: Mapa skarbów›
Choć zasady pozostają te same (wciąż mamy plansze z polami do wypełnienia oraz kafelki, które musimy umieszczać tak, by wszystkie wymagania się zgadzały), to jednak o jakiejkolwiek powtarzalności nie może być mowy. Zarówno „cele” poszczególnych plansz, jak również ścieżki i elementy przedstawione na poszczególnych kafelkach, są zupełnie inne od tych znanych z poprzedniej odsłony zagadek.
Innymi słowy – jeśli zdążyliśmy już oswoić się z zasadami oraz możliwościami oferowanymi przez „Ogród japoński”, to przyjdzie nam w przypadku „Mapy skarbów” uczyć się wszystkiego od nowa. Co samo w sobie nie jest niczym złym, bo oznacza, że tak naprawdę dostajemy do rąk zupełnie nową grę i możemy być pewni, że żadna z zagadek nie będzie się powtarzać.
O dwóch rzeczach należy jednak wspomnieć. Po pierwsze estetyka „Mapy skarbów” jest nie tylko niekiedy mało czytelna, ale też najzwyczajniej w świecie brzydka. Brak tutaj poczucia dążenia do pewnej symetrii oraz zaangażowania w tworzenie ładnego ogrodu, jaki towarzyszył nam, nawet jeśli zupełnie podświadomie, w poprzedniej odsłonie. Po drugie, w związku z nie zawsze czytelnym wyglądem poszczególnych kafelków, niektóre z zadań (szczególnie te związane z poprowadzeniem ścieżki przez jezioro) potrafią dać się we znaki. I choć to wciąż kawałek solidnej logicznej gry, będę do niej wracał z o wiele mniejszym entuzjazmem niż do „Ogrodu japońskiego”.