„Altiplano” przenosi nas do Ameryki Południowej, gdzie wcielimy się w górali, którzy muszą rozsądnie zarządzać zasobami, aby móc pozyskać dobra, które oferuje im natura.
Na farmie w Peru
[Reiner Stockhausen „Altiplano” - recenzja]
„Altiplano” przenosi nas do Ameryki Południowej, gdzie wcielimy się w górali, którzy muszą rozsądnie zarządzać zasobami, aby móc pozyskać dobra, które oferuje im natura.
Dziękujemy wydawnictwu Baldar za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Reiner Stockhausen
‹Altiplano›
Chciałabym zacząć od opisania pudełka, które ma bardzo ładną, przyciągającą wzrok okładkę – widzimy na niej alpakę na tle typowych dla Peru wzorów. W środku czeka na nas mnóstwo drewnianych i tekturowych elementów, które są bardzo dobrej jakości. Szczególnie urocza jest sporych rozmiarów alpaka będąca znacznikiem pierwszego gracza.
Pisząc o mechanice „Altiplano” nie sposób nie wspomnieć o „Orleanie”, grze tego samego autora - Reinera Stockhausena. Widać, że nowy tytuł był inspirowany „Orleanem”, autor postanowił rozwinąć i ulepszyć koncepcję „bag buildingu” czy zarządzania żetonami surowców wyciąganych w ciemno z worka. A na czym dokładnie to polega? Przejdźmy do konkretów. Zadaniem graczy jest - co nie będzie zaskoczeniem - zebranie jak największej liczby punktów zwycięstwa na koniec partii. Zyski przynoszą zabrane surowce i towary, zrealizowane zadania, postawione domy i jeszcze parę możliwości się znajdzie. Gra toczy się na siedmiu obszarach ułożonych w okręg w losowy sposób. Każdy z tych obszarów pozwala na wykorzystywanie różnych surowców i produkcję dóbr – przykładowo na farmie możemy otrzymać wełnę z alpak i przerobić ją na sukno, przystań pozwala na połów ryb i pozyskiwanie łódek – co pole to inne możliwości. Aby skorzystać z dobrodziejstw danego pola musimy stać na nim naszym pionkiem i posiadać właściwe żetony surowców – na wspomnianej farmie pozwoli to nam zamienić alpakę oraz żywność na wełnę czy wełnę i żywność na sukno. A skąd brać surowce? Na początku gry każdy otrzymuje startowy zestaw żetonów, który nie jest dla wszystkich taki sam, a zależy od wylosowanej umiejętności początkowej. Umiejętność, to po prostu dodatkowa akcja przypisana do jednego z obszarów, a może ją wykonywać wyłącznie gracz, który ją posiada. Otrzymane żetony rozmieszcza się na własnych planszach, kładąc je na akcjach należących do wybranego obszaru. To znaczy – jeśli chcę dostać wełnę, to muszę mieć żeton alpaki i jedzenia i umieścić je na akcji farmy. Wszyscy gracze rozmieszczają żetony jednocześnie, a następnie kolejno wykonują akcje. Oprócz opisanej już prostej wymiany, można też niektóre dobra sprzedawać, pozyskiwać domy (które dają dodatkowe punkty zwycięstwa), wykonywać zadania czy kupować (za pieniądze ze sprzedaży) nowe akcje. Swoją drogą sprzedaż rozbawiła osoby, z którymi grałam, bo wszystkie sprzedane towary wracają do naszych skrzyń i można je sprzedawać ponownie, taki mały szwindel ;-)
Możliwości jest bardzo wiele, czasami aż głowa boli od kombinowania, aczkolwiek są ograniczenia – liczba żetonów, których możemy użyć (na początku są tylko cztery, ale możemy tę liczbę powiększyć do ośmiu). Liczą się tylko nowo wyciągane z woreczka surowce, nie te, które już leżą na planszach. Nie będę opisywała wszystkich akcji i sposobów zdobywania punktów, bo to możecie znaleźć w instrukcji, warte podkreślenia jest to, że sukces można odnieść na naprawdę wiele sposobów. Często wylosowana umiejętność startowa sugeruje ścieżkę, którą należy obrać (czyli na jakich dobrach się skupić), bo bardzo trudno jest mieć wszystko. Wpływa na to przede wszystkim poruszanie się po planszy – jeden ruch mamy za darmo, ale kolejne kosztują żywność, a akcje możemy wykonywać wyłącznie na polu, na którym stoimy, więc odpowiednie zaplanowanie trasy jest kluczowe dla wygranej.
Na pewno niektórzy z was pomyśleli o tym, że skoro ciągle pozyskujemy nowe żetony, to nasz worek szybko się zapełni i będą w nim zarówno atrakcyjne, jak i pospolite towary. Rozwiązaniem tego problemu jest magazyn, który pozwala na przechowywanie niechcianych żetonów, dając punkty zwycięstwa za każdą zapełnioną półkę. Pozwala to na lepsze zarządzanie zasobami.
Parę słów dla osób, które grały wcześniej w „Orlean”. Na pewno koncepcja jest tu podobna, aczkolwiek w „Orleanie” można było wykonać dowolną akcję (wystarczyło mieć żetony), tu dochodzi jeszcze przemieszczanie się między polami, które bardzo wpływa na planowanie. Lepiej w „Altiplano” wygląda zarządzanie workiem – wszystkie nowo pozyskane surowce wrzucamy do specjalnej skrzyni i do worka możemy je przenieść wyłącznie wtedy, kiedy ten jest pusty. Gwarantuje to, że w końcu wyciągniemy każdy pozyskany żeton, co w poprzedniej grze nie było oczywiste. Nowy tytuł jest też bardziej rozbudowany i na pewno lepiej wygląda wizualnie.
„Altiplano” nie jest trudną grą do nauczenia się (chociaż nie jest to tytuł dla początkujących – sporo tu jednak zasad), jego skomplikowanie polega na mnogości wyborów. Bez pomysłu i przemyślanej ścieżki nie ma co myśleć o końcowym sukcesie. Niestety wpływa to na czas gry, bo podatna jest ona na przestoje (mimo tego, że planowanie wszyscy wykonują jednocześnie).
Muszę przyznać, że nowa gra Reinera Stockhausena jest bardziej dojrzała, a przez to ciekawsza od swojej poprzedniczki. Kolorami dobrze oddaje klimat Peru i Boliwii (bo jednak mechanicznie jest sucha bardzo). Losowe akcje startowe czy dodatkowe akcje, które można pozyskać w grze (pojawiające się w losowej kolejności), a także zmienne ułożenie pól planszy sprawiają, że rozgrywki są unikalne i nie ma nudy. Za każdym razem można spróbować obrać inną ścieżkę i zobaczyć, co z tego wyniknie. Minus, który rzucił mi się w oczy, to zadania. Można zdecydować się na wykonanie zadania, co wiąże się z zebraniem określonych żetonów i umieszczeniem ich na karcie zadania. Niektóre z tych wyzwań są bardzo wysoko punktowane i jeśli jeden gracz zacznie je wykonywać, a reszta odpuści, to będzie bardzo trudno konkurować z tą osobą przy końcowym podliczaniu.
Polecam „Altiplano” osobom, których nie odstrasza losowość w grze, lubią kombinowanie i dużą zmienność. Mimo ładnych kolorów i zachęcającej alpaki na okładce nie jest to tytuł rodzinny ani dla młodszych graczy – bardziej odnajdą się tu osoby bardziej obyte z planszówkami. Mnie wciągnęła, a przy okazji grania mogę sobie z sentymentem powspominać wakacje w Ameryce Południowej.