„Detektyw – Kryminalna Gra Planszowa”, to seria zagadek, które gracze muszą rozwiązać, wcielając się w tytułowych detektywów. Niniejszą recenzję można czytać bez obaw – ani nie zawiera wskazówek, ani nie zdradza fabuły.
Sztuka dedukcji
[Ignacy Trzewiczek, Jakub Łapot, Przemysław Rymer „Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa” - recenzja]
„Detektyw – Kryminalna Gra Planszowa”, to seria zagadek, które gracze muszą rozwiązać, wcielając się w tytułowych detektywów. Niniejszą recenzję można czytać bez obaw – ani nie zawiera wskazówek, ani nie zdradza fabuły.
Dziękujemy wydawnictwu Portal za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Ignacy Trzewiczek, Jakub Łapot, Przemysław Rymer
‹Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa›
Przy okazji premiery gry „Detektyw – Kryminalna Gra Planszowa” miałam okazję przeprowadzenia
wywiadu z jej twórcą – Ignacym Trzewiczkiem. Rozmowa odbyła się zanim miałam okazję przekonać się na czym polega rozgrywka, a teraz mogę już zarówno opisać swoje wrażenia, jak i odnieść je do tego, co usłyszałam od twórcy.
Gra składa się z pięciu części, z których każda to osobna zagadka, ale ponieważ wszystkie są ze sobą połączone, rozgrywamy w rzeczywistości jedną dużą kampanię. Każdy z graczy wciela się w rolę jednego z dostępnych detektywów (mających swoje unikalne umiejętności), ale tak naprawdę wszyscy decyzje podejmują wspólnie. Nie ma tu klasycznych tur, jest jedna ekipa podążająca obraną ścieżką. Dzięki takiemu rozwiązaniu równie dobrze gra się samemu, jak i w pięcioosobowym komplecie (ja kampanię przeszłam w dwie osoby). Do każdej z części przygotowano wprowadzenie znajdujące się w Księdze Spraw. Wystarczy przeczytać wstęp, zobaczyć, jakie są dostępne opcje (czyli jakimi tropami można podążać) i już można zacząć grać. Wprawdzie instrukcja jest dość obszerna, co na początku może trochę dziwić, ale zasady są bardzo jasne i intuicyjne. Całość ogranicza się do niewielkiej planszy z miejscami do odwiedzania oraz zestawu kart (osobnego dla każdej sprawy), zawierających szczegółowe informacje związane z danym miejscem. Kluczowa jest też aplikacja, czyli baza danych Agencji Antares, dla której pracujemy. To tam możemy wyszukać informacje na temat osób związanych z przestępstwem, sprawdzić wyniki badań daktyloskopijnych czy przejrzeć opisy przesłuchań świadków. Aplikacja do grania jest niezbędna, wymaga logowania, ale szczerze mówiąc w obecnych czasach nie wyobrażam sobie prowadzenia śledztwa bez dostępu do technologii, jest to więc dla mnie bardzo naturalne uzupełnienie całości. Smaczku dodaje fakt, że pewnych informacji przyjdzie nam szukać po prostu w Internecie, korzystając z ogólnodostępnych wyszukiwarek – świetne rozwiązanie, mające dodatkowo walory edukacyjne, bo podczas grania dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o faktycznie istniejących miejscach czy wydarzeniach.
Czyli w skrócie – badamy tropy, dedukujemy, podejmujemy decyzje. Gdzieniegdzie trzeba podrążyć głębiej, z kolei inne informacje to ślepy zaułek. Jak wspomniałam, w grze pomagają nam karty z informacjami – wykorzystanie karty jest równoznaczne z wykonaniem pewnej akcji – na przykład przesłuchaniem świadka. Wszystkie akcje zabierają nam czas, a tego mamy standardowo - osiem godzin dziennie. Można pracować po godzinach, ale jest to stresogenne i może skończyć się przedwczesnym zakończeniem gry. Każda sprawa ma określony limit godzin do wykorzystania, a po zakończonym śledztwie należy odpowiedzieć na szereg pytań. W zależności od poprawności odpowiedzi otrzymujemy wynik oraz informację, czy śledztwo zakończyło się sukcesem czy porażką. Jeśli udało nam się rozwikłać zagadkę, możemy przejść do kolejnego scenariusza. A jeśli się nie udało? Mamy dwa wyjścia – iść dalej lub rozegrać przegraną sprawę ponownie. Polecam drugą opcję, bo chociaż scenariusze dotyczą różnych rzeczy, to jednak istnieje motyw przewodni dla całej kampanii i możemy mieć kłopot z rozwikłaniem głównej sprawy.
Ważne jest, aby w grze nie oszukiwać – nie czytać kart, których nie odkryliśmy w toku śledztwa, ani na które nas nie stać (czasami do przeczytania karty potrzebne są żetony, których jest bardzo ograniczona liczba). Całość jest tak pomyślana, że da się osiągnąć sukces grając zgodnie z wytycznymi.
„Detektyw” jest grą bardzo wciągającą i zgadzam się z autorem, że jest to swego rodzaju przeżycie. Tak naprawdę nawet nie wiem kiedy zleciał mi czas podczas przechodzenia przez kolejne scenariusze. Mam też masę notatek, bo faktycznie bez tego ani rusz – nic tu nie jest podane na tacy – trzeba łączyć wątki, kojarzyć fakty, bez tego nie odpowiemy poprawnie na końcowe pytania. Polecam też nie robić zbyt długich przerw między kolejnymi scenariuszami, żeby nie zgubić głównego wątku.
Na pewno „Detektyw” jest świetną pozycją dla każdego, kto lubi rozwiązywać zagadki. Jako że w grze nie ma tur graczy, a tak naprawdę wszyscy wspólnie myślą nad kolejnymi ruchami, to nie ma znaczenia czy gramy sami czy w większym gronie, wszystko jest bardzo dobrze zbalansowane. W pojedynkę jest trochę trudniej, bo co dwie głowy to nie jedna, ale bez problemu można się bawić solo. Na pewno gra jest podatna na syndrom lidera, osoby która podejmuje decyzje za pozostałych, ale jeśli nie będziemy się słuchać nawzajem i dyskutować nad tym co mamy oraz co chcemy osiągnąć, to z sukcesu nici.
Żałuję, że cała przygoda już za mną, pozostaje mi mieć nadzieję, że w przyszłości pojawią się kolejne zagadki - chociaż niekoniecznie prędko to nastąpi, patrząc na to ile czasu zajęło przygotowanie wersji podstawowej. Zachęcam wszystkich do zmierzenia się z wyzwaniem i przetestowania sprawności waszych szarych komórek, bo naprawdę warto.
