Jak stworzyć swój świat idealny? Góry, trochę dymu z pożaru, do tego jednocześnie potop z tornadem i mamy całkiem przyjemną krainę… a tak przynajmniej wynika z punktacji na zakończenie rozgrywki w „Fantastyczne światy”.
Czy klejnot jest cenniejszy od tarczy i miecza?
[Bruce Glassco „Fantastyczne światy” - recenzja]
Jak stworzyć swój świat idealny? Góry, trochę dymu z pożaru, do tego jednocześnie potop z tornadem i mamy całkiem przyjemną krainę… a tak przynajmniej wynika z punktacji na zakończenie rozgrywki w „Fantastyczne światy”.
Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Bruce Glassco
‹Fantastyczne światy›
„Fantastyczne światy” to gra karciana, która mieści się w stosunkowo niewielkim pudełku, ale gdyby nie dość gruby i sporych rozmiarów notatnik, to mogłaby z powodzeniem zajmować dużo mniej miejsca. Jeśli pojawią się dodatki, to przynajmniej będzie je gdzie schować.
Zasady gry są proste – stworzyć świat idealny – czyli taki, który da na koniec gry najwięcej punktów. Każda karta w grze (a jest ich pięćdziesiąt trzy) ma swoje atrybuty – nazwę, zestaw do którego należy, podstawową siłę oraz ewentualne bonusy lub kary. Siła to jednocześnie punkty zwycięstwa. Grę rozpoczyna się z siedmioma losowymi kartami na ręce. W swojej turze gracz może dobrać jedną kartę z zakrytej talii lub z kart odrzuconych przez przeciwników, po czym musi też jedną odrzucić, tak aby zawsze mieć ich siedem. Cała zabawa polega na tym, żeby mieć na koniec zestaw, który stworzy jak najlepsze kombo punktowe. Trudność polega na tym, że karty słabe są często w stanie dać duży bonus pod warunkiem posiadania innych konkretnych kart w kolekcji, a te mocne obarczone są karami lub warunkami, w których punktują. Zebranie sensownego kompletu, nie dając przy okazji przeciwnikom nic ciekawego, jest nie lada wyzwaniem. Rozgrywka kończy się gdy zostanie odrzuconych dziesięć kart, można wtedy przejść do podliczania punktów.
Jak widać zasady można szybko wytłumaczyć, a całość polega na nieustannym przeliczaniu i wyborze najlepszej opcji. Na pewno jest to gra skierowana do osób z zacięciem matematycznym i lubiących zbieranie kombosów. Oczywiście da się grać w ciemno, bez ciągłego liczenia, ale wtedy szane na zwycięstwo bardzo maleją.
Nie da się ukryć, że cała mechanika to dobierz kartę i odrzuć kartę. Nie ma tu nic więcej, a sporo zależy od szczęścia w pierwszym rozdaniu. Mimo wszystko gra się całkiem przyjemnie, a do tego naprawdę krótko – zwykle kwadrans do pół godziny wystarczają. Zawsze pojawia się trochę emocji – przyjdzie wyczekiwana karta czy też nie, przytrzymać na ręce kartę, która na razie nie punktuje za wiele, ale ma potencjał, czy odrzucić ją, ryzykując jej zabranie przez współgraczy? Muszę przyznać, że losowość w grze nie zniechęca mnie do tego tytułu, a krótki czas gry sprawia, że często do niej siadam. Lubię porównywać swoje wyniki i patrzeć jakie mam rekordy (na razie kiepskie). Do podliczania punktów na koniec można skorzystać z aplikacji, które zostały specjalnie w tym celu napisane. Mi wystarczają dołaczony do gry notes i kalkulator. Bez tego drugiego też można grać, ale z kalkulatorem jest zwyczajnie szybciej i wygodniej.
„Fantastyczne światy” są całkiem przyjemnym przerywnikiem. Dobrze się skalują – na dwie osoby są odrobinę zmienione zasady – zaczynamy bez kart i jeśli decydujemy się na dobieranie w ciemno, to ciągniemy dwie karty zamiast jednej. Trwa to do momentu aż będziemy mieli po siedem kart, a później wszystko wraca do zasad podstawowych. Nie jest to jednak gra familijna, ze względu na konieczność ciągłego liczenia może być zbyt trudna dla młodszych graczy. Wymaga planowania, ale też i szczęścia.
Jak widać do dobrej zabawy nie potrzeba skomplikowanych mechanizmów – wystarczy wyobraźnia i umiejętność sprawnego liczenia (lub kalkulator).
