W „Janosiku” Kwiczoł i Pyzdra kłócili się, do kogo z nich należy miedza. W „Sąsiadach” nie ma takiego problemu, bo pomiędzy rozkładanymi na przemian zagrodami z królikami i owcami żadnej miedzy nie ma. Za to dzielona między nie łąka wygląda w każdej grze inaczej.
Mała Esensja: Miedza jest niczyja, bo jej nie ma
[Christophe Boelinger „Sąsiedzi” - recenzja]
W „Janosiku” Kwiczoł i Pyzdra kłócili się, do kogo z nich należy miedza. W „Sąsiadach” nie ma takiego problemu, bo pomiędzy rozkładanymi na przemian zagrodami z królikami i owcami żadnej miedzy nie ma. Za to dzielona między nie łąka wygląda w każdej grze inaczej.
Dziękujemy wydawnictwu Muduko za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Christophe Boelinger
‹Sąsiedzi›
Wydani przez Muduko „Sąsiedzi” są grą planszową przeznaczoną dla dokładnie dwojga graczy (ewentualnie: dwóch drużyn po dwoje graczy w każdej), od siódmego roku życia. Rozgrywka dzieli się na dwie rundy, a każda z nich ma dwie fazy. Czyżby tytuł był sponsorowany przez cyfrę 2? Nie, różnych liczb jest tu o wiele więcej. Tak czy inaczej, młodsza osoba otrzymuje zestaw 12 prostokątnych (proporcje boków 1:3) zagród z królikami, a jej rywal 12 płytek w kształcie litery L, z owcami. Każda z 24 zagród zajmuje dokładnie 3 kwadratowe pola łąki.
Gra toczy się bowiem na łące, o którą rywalizują hodowcy. Ona również podzielona jest na tekturowe płytki o różnych kształtach i rozmiarach; mamy tu kwadraty, prostokąty, plusy, schodki, zygzaki… Przypomina to nieco „Tetrisa”, ale nie ma tu ani długich prostych, ani zachowania jednej wielkości powierzchni: elementy łąki mają od czterech do dziewięciu kwadratowych pól. Pierwsza faza każdej rundy polega właśnie na układaniu zielonej planszy. Gracze, wiedząc jakimi zwierzętami w danej rundzie dysponują (czytaj: jaką figurę geometryczną będą ustawiali), próbują ukształtować powierzchnię pod swoje pożądane kształty, wzajemnie kontrując i hamując swe zapędy. Muszą przy tym pamiętać, że każdy dokładany fragment łąki musi się stykać z już leżącymi przynajmniej jednym bokiem.
Gdy trawa na nieregularnej łące wzrośnie, gracze zaczynają rozstawiać swoje trzypolowe zagrody, pilnując, by ani nie wychodziły poza planszę, ani nie przysłaniały możliwych „dziur”. Oczywiście, nie mogą też wchodzić na inne. Zawsze zaczynają „króliki”. Liczba pól łąki jest mniejsza od sumy powierzchni zagród, więc zawsze któremuś z graczy zostanie na ręku pewna ilość zwierząt. Chodzi o to, by ich było jak najmniej. Przy czym o ile jedna zagroda uszatych skutkuje otrzymaniem jednego punktu karnego, o tyle za każde kudłate grożą dwa. Czyżby łatwiej byłoby się pozbyć „eLek” niż prostych? Istotnie, choć są sposoby na blokowanie ruchów każdego przeciwnika, wydaje się, że łatwiej uniemożliwić układanie prostych, czyli zagród królików.
Istotą gry jest więc takie planowanie planszy (łąki) i rozkładanie zagród, by jednocześnie zabezpieczać sobie wolne miejsce pod wyłącznie swój kształt (którego rywal nie będzie mógł wykorzystać) i blokować takie ruchy drugiej osobie. Przy czym nie jest powiedziane, że którymś z kształtów wygrywa się łatwiej – udało mi się to osiągnąć obiema hodowlami w serii rozgrywek z równorzędnym przeciwnikiem. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że dziecko w starciu z dorosłym raczej nie ma czas na zwycięstwo. „Siedem plus” ma więc o tyle sens, o ile przy stole zasiądzie dwójka dzieci, w miarę rówieśników.
Elementy wykonane są z grubej na 3 milimetry, a więc dość trwałej tektury. W kwestii kolorów dominuje oczywiście jasna zieleń trawy z nielicznymi białymi kwiatkami. Zarysy płotów mają przyjemną brązową barwę. Nieco gorzej wyglądają zwierzęta. Białe owce przypominać mogą pandy lub „Angry Birds”, a króliki to niebieskie kulki ze sterczącymi uszami. Na szczęście nie rzucają się szczególnie w oczy, nie stanowiąc istotnego elementu gry – nie rozpraszają.
Są na rynku dostępne gry jednoosobowe, bazujące na rozkładaniu płaskich nieforemnych kształtów na ograniczonej powierzchni, często z dodatkowymi obostrzeniami. „Sąsiedzi”, opierając się o podobną mechanikę, przenoszą łamigłówkę do wymiaru dwuosobowej rywalizacji. Szybko, miło, z uśmiechem (czasami złośliwym), byle z równorzędnym przeciwnikiem.