Prawdziwie polskie wyścigi! Furmanki z sianem rozpędzone do niewiarygodnej prędkości niemal 30 km/h, utrzymujące się na trasie tylko dzięki dzieciom balansującym na ich wierzchu. Starzy wyjadacze tych zawodów, czyli wozacy, mają swoje sposoby na dotarcie do remizy przed innymi i zgarnięcie wszystkich laurów dla siebie. Chwyćmy za lejce w grze „Wiochmen 2”!
Lej bacikiem konkurencję
[„Wiochmen 2” - recenzja]
Prawdziwie polskie wyścigi! Furmanki z sianem rozpędzone do niewiarygodnej prędkości niemal 30 km/h, utrzymujące się na trasie tylko dzięki dzieciom balansującym na ich wierzchu. Starzy wyjadacze tych zawodów, czyli wozacy, mają swoje sposoby na dotarcie do remizy przed innymi i zgarnięcie wszystkich laurów dla siebie. Chwyćmy za lejce w grze „Wiochmen 2”!
W przypadku „Wiochmena 2” otrzymujemy znacznie większe pudełko, niż w pierwszej części, co wynika z liczby elementów znajdujących się w środku. Tym razem twórcy zapewniają graczom beret dla Hiperfurmana (określenie gracza, który pierwszy wykłada karty). Ponadto dostajemy karty szosy (sztuk 36, czyli o 12 więcej niż w poprzedniej części), karty wozaka (74, tj. o 14 więcej), 6 kart wozów (czyli możliwość grania w gronie o dwie osoby większym), żetony flasz i wozów oraz pionki do oznaczania popędu i liczby dzieci.
Nie tylko liczba i wygląd elementów uległy zmianie – ale i same zasady. Grając w „Wiochmena 2” miałem wrażenie, że to znacznie odświeżona pierwsza część. Cel gry jest ten sam i nadal wieziemy dzieci na furze siana jako balast. Sama plansza, czy też tor wyścigu, jest rozkładany wciąż losowo, jego długość zaś zależy od liczby uczestników zabawy. Jednak karty wozów wyposażono w opis Talyntu powożącego nim furmana i dodano tor popędu obok toru z dziećmi.
Zagrywanie kart zaczyna się od wykładania „Wio” i „Hetta, wiśta, wio” oraz kart ze znaczkiem owsa. Graczy w ten sposób walczy o tytuł Hiperfurmana; osoba, która zgromadzi największy popęd, przejmuje beret. Po odłożeniu tych punktów popędu na torze następuje zagrywanie reszty kart. Poczynając od Hiperfurmana, każdy zagrywa po jednej karcie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Gdy zostaną użyte już wszystkie, a każdy z graczy przypieczętuje to przaśnym „Bedzie”, następuje rozpatrzenie efektów kart, zliczenie kolejnych punktów popędu i oznaczenie ich na torze znajdującym się na furmance. Kolejnym etapem jest ruch: zaczynając od Hiperfurmana, gracze przemieszczają swój żeton furmanki o odpowiednią liczbę pól. Na końcu następuje dociągnięcie do pięciu kart na ręku.
Jednym ze smaczków poprzedniej części było batożenie. W „Wiochmen 2” tak jak i tam następuje ono w momencie, gdy furmanki stoją na tym samym polu lub się mijają. Jednak żetony flaszy wprowadziły znaczne zmiany odnośnie zagrywania kart: każdy z graczy zaczyna z kilkoma flaszkami na wozie, kolejne można zdobyć wykolejając furmankę przeciwnika lub zagrywając odpowiednie karty.
Należy wspomnieć, że flaszki nie służą teraz tylko do miotania ich we wroga – można także zostawić szkło na drodze i wtedy pierwszy gracz, któremu wypadnie tamtędy przejechać, będzie zmuszony zatrzymać się na poczęstunek. Wspomagają one również naszych wozaków podczas fazy zagrywania „Wio”, ponieważ ich zagranie pozwala na zwiększenie popędu o dwa. Dzięki nim można również dociągnąć więcej kart. Ponadto niektóre z pól na torze wymagają zużycia butelczyny trunku (np. „Brama weselna”)… Jak widać alkohol jest swoistego rodzaju dopalaczem dla naszej furmanki.
Druga edycja „Wiochmena” jest zdecydowanie odświeżoną i bardziej szaloną wersją dobrze znanych wyścigów furmanek. Teraz możemy rozwinąć jeszcze większe prędkości i użyć Talyntów naszych Hiperfumanów. Ponadto godne odnotowania są magiczne właściwości bimbru. Jest to nie dość, że element komiczny, to świetnie się też sprawdza w mechanice.
Choć nie jest to na tyle rewelacyjny tytuł, by zagrywać się w niego kilka godzin, potrafi dobrze rozruszać ludzi. Co nie zmienia faktu, że ci, których bawi taki humor, zapewne uznają tę grę za bliską ideału. Po prostu – lej bacikiem konkurencję.
P.S. Zachęcam do wysłuchania oryginalnej ścieżki dźwiękowej
tutaj.