Przed dekadą „Jesienna Gawęda” wstrząsnęła polskim Warhammerem, a w konsekwencji – niemałą częścią rodzimego RPG. Minęły lata i Wydawnictwo Portal postanowiło zebrać w jednym miejscu teksty, które wcześniej wydawano w różnych numerach „Magii i Miecza” oraz „Portalu”. Czego dziś szukać w „Jesiennej Gawędzie"? Rozliczenia z kawałkiem historii naszego hobby? Szczególnej wizji Starego Świata? Wskazówek na temat prowadzenia? A może jeszcze czegoś innego?
Opowieść z pasją pisana
[Ignacy Trzewiczek, Tomasz Z. Majkowski „Jesienna gawęda” - recenzja]
Przed dekadą „Jesienna Gawęda” wstrząsnęła polskim Warhammerem, a w konsekwencji – niemałą częścią rodzimego RPG. Minęły lata i Wydawnictwo Portal postanowiło zebrać w jednym miejscu teksty, które wcześniej wydawano w różnych numerach „Magii i Miecza” oraz „Portalu”. Czego dziś szukać w „Jesiennej Gawędzie"? Rozliczenia z kawałkiem historii naszego hobby? Szczególnej wizji Starego Świata? Wskazówek na temat prowadzenia? A może jeszcze czegoś innego?
Ignacy Trzewiczek, Tomasz Z. Majkowski
‹Jesienna gawęda›
Pasja, pasja, pasja. To słowo kołatało mi się po głowie podczas lektury „Jesiennej Gawędy”. Własnie w pasji, z jaką Ignacy Trzewiczek dzieli się swoimi ideami, upatruję jednej z najważniejszych przyczyn sukcesu „Jesiennej” sprzed dekady. Inne przyczyny – sugestie na temat sposobu gry, „polski styl”, obrazowość świata – nie wszystkich już dziś do siebie przekonają. Jednak pasja zachowała swoją siłę i to ona jest tym, co w „Gawędzie” dla każdego czytelnika pozostaje cenne.
Książka na zewnątrz wygląda dobrze: estetycznie dobrana kolorystyka na przedniej stronie okładki, oszczędny i trafny projekt z tyłu. Nieco gorzej mają się sprawy w środku: powszechnie już znany brak justowania i inne niedopatrzenia edytorskie (np. na s. 93: „W partiach pisanych kursywą opowiadam…”, ale potem już pisma pochyłego ani śladu) mogą nieco przeszkadzać w lekturze. Jeżeli natomiast chodzi o ilustracje, to były dla mnie takie, jaka jest podobno dobra muzyka filmowa: żadnej nie zapamiętałem na dłużej, żadna mnie też od siebie nie odrzuciła. Zapewne oznacza to, że nie są złe.
Na właściwą treść tomu (jeżeli słusznie jest tak mówić o wydawnictwie 120-stronicowym) składa się zbiór dziesięciu tekstów przedrukowanych z „Magii i Miecza” oraz „Portalu” z lat 1999–2003, nadto scenariusz „Opowieść o zemście” – również z MiM-u – a także świetny komentarz-posłowie Tomasza Majkowskiego, który splata refleksję nad „Jesienną Gawędą” z cennymi spostrzeżeniami na temat rodzimych gier i graczy. Jak pisze Majkosz, almanach przeczytać trzeba: „Bo dzięki niemu gry fabularne przemówiły po polsku”.
Jak się przedstawia ten polski styl?Słowo „pasja” jest tu kluczowe. „Jesienna Gawęda” nie jest jedynie pisana z pasją; ona o pasji też opowiada. Wyraźnie pokazuje to artykuł „O wyborach”, podobnie jest i w innych: „O walce” (dwie części), „O kultach”, „O wiedźmach”, „O bitwach”. Pasja w tych tekstach to ból, cierpienie, groza, przerażenie, strach. Nawet temu, kto jest głodny, wyziębiony i wycieńczony, wystarcza w „Jesiennej” jeden impuls, aby rzucił się na swych wrogów jak rozszalałe z wściekłości zwierzę.
Oczywiście, „Gawęda” pokazuje nie tylko emocje najbardziej gwałtowne, ale też żal, smutek, nawet apatię. Uwidacznia się to chociażby w artykule „O bohaterach”, w którym trudno nie dzielić z krasnoludami i elfami dojmującego poczucia pustki, w najlepszym razie: tęsknoty po tym, co już nie wróci. Ale przecież „passio” po łacinie nie oznacza gwałtownych reakcji, nagłych impulsów, lecz co innego: cierpienie, mękę. W polszczyźnie to dawne znaczenie zachowało się głównie w języku religijnym, w którym mówimy o pasji Chrystusa. Gdy powrócimy do tego starego sensu i połączymy go z nowym, w Trzewikowym almanachu ujrzymy prawdziwą polską pasję. Zarówno przygnębienie, jak i wściekłość mają to samo podłoże: cierpienie.
Przemierzanie szlaków Starego Świata przekształca się więc u Trzewiczka w opowieść o cierpieniu, o silnych negatywnych emocjach. Uściślona zostaje konwencja, która w pierwszym wydaniu Warhammera była mocno rozedrgana: tu tragedia, tu komedia (prawda, że czarna), tam znów wybrańcy bogów zmieniający świat (kto może, niech sięgnie po podręcznikowy opis Punktów Przeznaczenia), gdzieniegdzie dworska intryga, ówdzie jeszcze: przygoda, płaszcz i szpada.
Bo czy istotnie cały Stary Świat jest właśnie taki, jak w tej książce? Nie, to tylko jeden z jego odcieni. Ale nie wszyscy to widzieli, niektórym zabrakło równowagi i poszli jeszcze dalej niż autor „Jesiennej Gawędy”. On uczynił ciemny kolor dominującym, lecz nie jedynym; oni wszystkie pozostałe barwy przemalowali na jednolitą czerń. Niektórzy być może stwierdzą, że ta przesada należy już do przeszłości, że nikt już dzisiaj tak nie gra. Ale przecież podobny nadmiar dostrzec można w scenariuszach „Krzyk zza grobu” i „Krótka droga do piekła”, które przysłano na tegoroczną edycję Quentina. Czy rzeczywiście polscy gracze Warhammera zdają sobie sprawę z tego, że jesień nie jest jedyną porą roku? Również ci, którzy nie dyskutują o RPG w internecie, nie śledzą nowinek i nie przymierzają się do różnych stylów grania? Kto może wiedzieć?
Chętnie zatem przeczytałbym w tomie choć krótką wzmiankę, że jego twórca odszedł po czasie od dawnych pomysłów; ostrzeżenie dla czytelników, aby nie powtarzali dawnych błędów. Wystarczyłoby nawiązanie do zawartej w „Graj z głową” techniki Urodzin. W pewnym stopniu treść taką wyczytać można z posłowia, ale zabrzmiałaby ona mocniej, gdyby wyraził ją bezpośrednio sam Ignacy Trzewiczek. Prosty i zwięzły rozrachunek, którego jednak w książce nie ma.
Czego w niej jeszcze nie ma? Wbrew tytułowi, który głosi: „Almanach Mistrza Gry” i w którym według
strony Wydawnictwa Portal można by się spodziewać „porad i wskazówek dla prowadzących”, takich szczegółowych sugestii nie znajdziemy zbyt wiele. Owszem, trochę ich jest, a niektóre (streszczając część: „niech przygoda będzie prosta, byle była o czymś – i niech pisana będzie z myślą o emocjach, które ma wzbudzić!”) zasługują na uznanie i przemyślenie. Jeżeli jednak szukacie poradnika, sięgnijcie raczej po „Graj z głową” i „Graj fabułą”. Tam znajdziecie o wiele więcej konkretnych wskazówek.
Tylko czy właśnie porad powinniśmy poszukiwać w „Jesiennej Gawędzie"? Chyba nie, skoro już sam jej tytuł sugeruje, że będzie to raczej swobodna opowieść. Natomiast tym, czego mamy pełne prawo oczekiwać od gawędziarza, jest pasja. I tę Ignacy Trzewiczek nam daje: pasję w ukazywanym świecie, a przede wszystkim pasję w sposobie opowiadania. Rozliczenie z pokaźną częścią historii polskiego RPG, obrazowa wizja Starego Świata – nie są to tutaj zagadnienia pierwszoplanowe. Polski styl w wariancie sprzed dziesięciu lat – niektórym odpowiada nadal, wielu już nie. Tym, co odnajdą wszyscy, jest pasja.
Czy warto wydać pieniądze dla pasji? Nie mówię: tak, nie mówię: nie. Twierdzę jednak, iż wiele więcej w tej książce nie znajdziecie (o ile nie sięgacie po nią z pobudek historycznych). To nie tak mało, ale czy dosyć? To już pytanie do Was.