A mnie się wydaje, że ten odcinek był akurat w tym miejscu opowieści, gdzie powinien być. Wyhamował nieco akcję - ale czy to źle, że widz jest zaskakiwany zamiast dostawać "danie", którego się akurat spodziewa? Jego treść odnosi się do całego dodatku do gry "The Last of Us" - pozwala o wiele lepiej zrozumieć dlaczego Ellie jest właśnie taka jaka jest. Dzięki prologowi dobrze wiemy co przeżył Joel. Dzięki tej retrospekcji Ellie także zyskuje nowy wymiar - lepiej teraz rozumiemy, że na niej przeszłość również odcisnęła swoje piętno. Za krótką wyprawę do "raju" zapłaciła doprawdy srogą cenę - nie tylko straciła wszystko co było dotychczas jej całym światem stając się "obiektem do badań", ale dowiadujemy się też kto był pierwszym człowiekiem, którego musiała zabić. Wtedy nic nie mogła poradzić na los jaki spotkał ją i jej najlepszą przyjaciółkę - teraz to straszne wspomnienie popycha ją do działania by ze wszystkich sił spróbować uratować Joela. Może tylko ujawnienie "więcej niż przyjaźni" scenarzyści mogli sobie zostawić na kolejny sezon, tak jak to było w grze... ;)
Serial o zombi bez zombi, za to z Habsburgami i LPG.
Problemem serialu jest chyba to, że to zlepek rozrzuconych sekwencji, które nie tworzą spójnej całości. Szkoda, bo początek był obiecujący.
Osobiście uważam, że geny oraz warunki, w jakich się wychowywaliśmy determinują ludzi w znacznie większym stopniu, niżbyśmy chcieli przyznać. Pewnie, że przyjemniej się żyje wierząc, że jeśli się tylko zechce, można osiągnąć wszystko.
Czytałam kiedyś artykuł o "dziedziczeniu biedy". Przecież w sąsiedztwie mieszkały takie rodziny - oboje rodzice piją, na jakiś zasiłkach, szóstka dzieci, które ganiają samopas. Żadne z tych dzieci nie zdobyło lepszego wykształcenia. Może nie każde popadnie w nałóg.
Chłopczyk, który chował się w szafie przed pijanym ojcem, wyrósł na człowieka, który nie ma stałej pracy, też ma skłonności do alkoholu i do wybuchów agresji.
A moja biedna koleżanka z klasy, która z matką musiała uciekać z domu, gdy ojciec wypił i noce spędzać u znajomych. Kiedyś mi powiedziała "mieliśmy psa, ale ojciec jak był wypity go tresował, pies się zaczął rzucać na ludzi i musieliśmy go uśpić." Śliczna dziewczyna, sympatyczna, zawsze było koło niej pełno zainteresowanych chłopaków. Spotykam ją potem w autobusie i ona mi mówi, że studiuje, ale teraz nie wie, jak jej pójdzie nauka do egzaminu bo... mąż właśnie wychodzi na przepustkę z więzienia.
Serce mi się pokrajało.
Nie przeczy; jednak „w dużym stopniu” i „raczej” robią tu ogromną różnicę. A że u Marksa trudno ów raczej duży stopień znaleźć...
@Beatrycze - ostatnim zdaniem przeczysz całej swojej wypowiedzi
Jestem już z tego pokolenia, które nie musiało o Marksie się uczyć, więc widzę to zdanie wyrwane z kontekstu.
I czytam je jako:
"warunki bytowe określają w dużym stopniu, kim się stajemy, o czym myślimy, do czego dążymy".
I nie uważam tego za nieprawdziwe.
Robotnik z czasów rewolucji przemysłowej po kilkunastu godzinach tyrania w fabryce raczej nie miał siły na rozważania o filozofii i poezji, tudzież nabywanie nowych umiejętności, które pozwoliłyby mu zdobyć lepszą pracę. Bogatemu paniczykowi z kolei życie upływało na błahostkach.
I teraz te nierówności wciąż przecież są. I są osoby, które dają radę wyrwać się z nędzy czy z patologicznej rodziny, ale duża część w tym bagienku ugrzęźnie.
Ależ zdania „byt kształtuje/określa świadomość” i „świadomość kształtuje/określa byt” są równoznaczne, zważywszy na swobodę polskiego szyku i takie same mianowniki i bierniki... Inna rzecz, że absurdalne jest tak jedno jak drugie odczytanie. A Marx obserwatorem był niezłym, tylko rozwiązania proponował „nieco” nietrafione.
To co dla jednego człowieka jest oczywistością dla drugiego jest zwykłą bzdurą. To świadomość określa byt, a hasełka pana Marksa już dawno powinny gnić na śmietniku historii, tam ich miejsce.
Żeby nie było - formalnie rzecz biorąc to naprawdę jest dobry film. Ale nie aż tak dobry, żeby w pewnym momencie nie zacząć się denerwować jawną napaścią na czas wolny widza. ;)
Też mnie zaskoczył wybór.
O ile dobrze pomnę, to matka mi o tym filmie kiedyś mówiła, jej się on bardzo spodobał z dialogami włącznie.
Ale mnie by chyba znudził, sądząc z jej i tego tutaj opisu.
A już myślałem, że będzie horror—
"Dom na wzgórzu" część n-ta pt. "Dom we wzgórzu"