Glukhovsky jest znanym krytykiem Putina i zwolennikiem Nawalnego, jest też proukraiński (do tego stopnia, że musiał wyemigrować z FR, gdzie skazano go in absentia). Można go więc śmiało zachwalać, i jako autora, i jako człowieka ;)
Tekst nie dość, że grafomański, to pisany lewą ręką. Pan - nomen omen - Gałka to srogi spermiage xDDD
ach łezka się kręci w oku - mój pierwszy Spider Man dostałem na urodziny :)
O ile pamiętam, postacie z Shadowmasters pojawiły się potem w Punisherze, zatem miało to jakiś sens.
A co do rysunków, to zgadzam się, że są obłędne i ci lepsze, ten rysownik utrzymał się przez kilka następnych numerów!
Ale ranking horrorów to lipa straszna. Jakiś jełop się spiął widzę jak wam wygarnąłem dyletanctwo. Haha. Ranking Horrorów tylko do szamba się nadaje, jest do kitu zwyczajnie.
Poprawione. Dziękuję za uważną lekturę.
@GRuBshy - masz rację, musiałem doznać amnezji. Zwłaszcza, że były to trzy kolejne zeszyty od TM-Semic (tyle, że wydane już w 1991 roku).
Przejrzałem właśnie 18, tom WKKDC i dałbym głowę, że TM-Semic wydał je wszystkie, a nie tylko pierwszy tom.
Pierwsze spotkanie z Batmanem, nawet miałem własne (przepadło lata temu)
Osobiście dodałbym jeszcze "Mikołaja" z 6 odcinka 2 sezonu "Miłość, śmierć i roboty". Daje do myślenia i mocno przemawia do wyobraźni, że lepiej "być grzecznym".
Widać spore inspiracje, ale poza tym fabuła jest inna, typ humoru też. Nie nazwałbym Kajka i Kokosza plagiatem, plagiatem by to było gdyby np. Kajko stawał się silny po wypiciu magicznego napoju. Poza tym jedyne co zostało zgapione to motyw dwóch bohaterów gruby i chudy (co jest częstym motywem tak na marginesie i wykorzystywane prze Christe na długo wcześniej) i że dzieje się w jakimś okresie historycznym. No i że jest wioska gdzie jest wódz. To za mało żeby mówić o jakimkolwiek plagiacie, w takim razie co drugi film czy komiks jest czegoś plagiatem.
Wszystkich seriali nie widziałam, ale tylko "Hawkeye'a" widziałabym ewentualnie jako film pełnometrażowy. "WandaVision" całą serialowość seriali rozgrywa rewelacyjnie - te zmieniające się czołówki a la kolejne dekady! W kinie to by się nie sprawdziło.
"Loki" jest nielogiczny, bo filmy o podróżach w czasie są niemal z zasady nielogiczne, a tu jeszcze mamy jakiś "koniec czasu" i "zagrożenie powstaniem multiwersum", podczas kiedy multiwersum najspokojniej sobie istnieje, skoro tytułowy bohater może być nawet gadem. Ale jako serial przygodowy raczej się sprawdza.
"What If" jest fajne, oglądał ktoś?
Doceniam jakość "Lokiego" jako osoba, która ogląda Marvela bardzo wybiórczo. W porównaniu chociażby z niedawnym Dr. Strangem jest on o wiele bardziej zamkniętą całością i można go oglądać bez znajomości reszty MCU.
Ja mam wrażenie, że seriale MCU powstały dlatego, że serwisy streamingowe urosły na potęgę i taki Disney wyczuł potencjał w tego rodzaju rozwiązaniach. "Wandavision" musiał być serialem - to właśnie epizodyczność budowała cały klimat i jakość. A serial jest świetny i jego akurat nie widzę w kinie. "Loki", fakt, nie ustałby na własnych nogach bez MCU, ale również jest znakomity - i jego akurat można byłoby zrobić w formie filmu. Dobry jest jeszcze "Hawkeye" - serio, to bardzo fajna, sensacyjno-komediowa sfera MCU.
Pozostałe seriale są dość mierne - nie rozumiem zachwytów nad "Ms. Marvel". A no i obejrzałem pierwszy odcinek "She-Hulk" - na razie mam mieszane uczucia. Ale zobaczymy.
Seriale Marvela to ostatecznie porażka. Praktycznie wszystkie lepiej by wypadły gdyby robić z nich standardowe filmy, a nie rozciągać na ileś tam odcinków. Na przykład "Zimowy Żołnierz i Falcon" bardzo by na tym zyskał i pewnie byłby jednym z lepszych blockboosterów. Dotyczy to też "Moon Knighta", który najciekawszy robi się w momencie grzebania w umysłach, a to chyba ze 2 odcinki tylko były (poza tym czarny charakter Ethan Hawke połknął postać Oscara Isaaca).
A z "Lokim" mam problem, bo to dobry serial, tylko gdyby nie był częścią MCU, bo praktycznie niszczy sensowność wszystkiego, co widzieliśmy do tej pory i jako część składowa większej całości jest od czapy i nielogiczny.
Co do komiksu "Moon Knight", to ma on potencjał, ale przez to, że każdy scenarzysta podchodzi do niego po swojemu, nie układa się to w jedną całość.
Bardzo interesujące, sam nie zrozumiałem tego komiksu jak czytałem kilka lat temu. Dzięki!
Tak, "Kasta..." jest narysowana wspaniale, ale jednak szczytowym osiągnięciem Gimeneza pozostanie to, czego kiedyś mała część ukazała się w magazynie "Komiks" jako "Kwestia czasu". W ostatnich 2-3 częściach "Kasty..." można odnieść wrażenie, że Gimenez jest już trochę zmęczony tymi wszystkimi statkami kosmicznymi. Ja z kolei w pewnym momencie byłem już tak zmęczony różnymi "paleodziwkami" Jodorowskiego, a także ilością cierpienia wypełniającego komiks - bo tu wszyscy odczuwają ciągły ból, zarówno psychiczny jak i fizyczny - że musiałem przerwać lekturę na parę dni by trochę "ochłonąć" od tych negatywnych emocji. W sumie dobra, ale naprawdę ekstremalna i przegięta w każdym praktycznie możliwym sensie, space opera.
Jesli ktos jest ciekaw jak wygladalaby Duna zrobiona przez Jodo to polecam Metabaronow (i Incala tez oczywiscie)
W takim razie lepiej, że nie ma rodziny, choć tyle dobrze.
Beatrycze
Nie chciałbym się rozpisywać o sytuacji rodzinnej, tym niemniej na początku jest wciskanie kitów, potem wychodzi rzeczywistość. No i wyzwolonym, niezależnym Europejkom chyba podoba się, że chłop ma je utrzymywać. Problemy zaczynają się, kiedy zgodnie z islamem chłop je utrzymuje, ale - też zgodnie z islamem - wymaga określonych zachowań od kobiety (i dzieci). Wtedy najczęściej okazuje się, że Europejki z islamu chciałby wydłubać rodzynki, a czerstwe ciasto wyrzucić.
Pi.
Ta dziewczyna mogła zdominować "swojego" muzułmanina, bo byli w Polsce. Tam, gdzie jest spora społeczność islamska, byłoby to niemożliwe.
Ciekawostka, ongiś robiłem wywiad ze znajomym muzułmaninem (sąsiadem) do regionalnej gazety. Opowiadał, że nie ma rodziny (rodzice i brat nie żyją), to pytam: "A czemu się nie ożenisz?". Odrzekł, że nie, bo:
"Co prawda chrześcijanki są nam dozwolone, ale katolicy to nie są już ci sami chrześcijanie co w czasach Proroka w Arabii. I Polki to są dziwki. Ty sobie wyobraź, wracam do domu z pracy, a ona siedzi z jakimś kolegą czy kuzynem i kawę pije. I co ja miałbym zrobić? Musiałbym ich oboje zabić".
W sąsiednim mieście mieszkał inny muzułmanin, z Algierii ze starej emigracji z lat 70. I gdzie kiedyś publicznie wyznał, że córki wychowuje po chrześcijańsku, bo mieszka w chrześcijańskim kraju. ten mój sąsiad jak to usłyszał, to najpierw pluł, a potem...
"Tfu, tfu, tfu, powinno się go zabić, bo Prorok powiedział..." (i tu cytat z Koranu, którego już nie pamiętam; skubaniec znał ten Koran chyba na pamięć).
W moim miasteczku (ponad 6000 mieszkańców) mieszkało tych muzułmanów siedmioro, więc mógł sobie tylko popluć. A gdyby było ich siedmiuset? Sądzę, że ów Polak rodem z Algierii musiałby się ukrywać.
freynir
Nie, to Rohingya uważają się za rdzennych mieszkańców, a w rzeczywistości tylko niewielka część z nich ma takowe pochodzenie - to grupa znana jako Kamein, jedna z siedmiu grup zaliczanych przez birmańskie władze do Rohingya. Przy czym owi Kamein też nie w pełni są rdzenni, bo to ludność tubylcza (Arakanie) przemieszana z imigrantami islamskimi z Indii, tyle że w wcześniejszego okresu (XVII wiek). Zdecydowana większość Rohingya to potomkowie imigrantów ekonomicznych z Indii (dzisiejszego Bangladeszu), którzy przybyli do Birmy w okresie kolonialnym (XIX - pocz. XX wieku).