Na południe
(Dixie Fried)
Steve Dillon, Garth Ennis
‹Kaznodzieja #9: Na południe›
Opis wydawcy
Kaznodzieja wraz ze swoją narzeczoną i irlandzkim wampirem Cassidym kierują się na południe USA, aby wreszcie znaleźć sposób na znalezienie ukrywającego się Boga. W końcu stwierdzają, że może im w tym pomóc jeden z obrzędów wudu. Zaś amerykańskie wudu najłatwiej spotkać w Nowym Orleanie. Jednocześnie Nowy Orlean to teren bardzo niebezpieczny dla Cassidy’ego… i – jak zwykle – przez niego wynikają nowe kłopoty…
Utwory powiązane
Zbójcerze o komiksie [6.33]
Nie wiem, może ztetryczałem ale seria o przygodach Jessie'go Custera bawi mnie coraz mniej. Gębodupa mnie w ogóle nie śmieszy. I te róźżne coraz dziwniejsze myki też nie. Czyta się to dalej nieźle, ale nie z zapartym tchem, jak pierwsze trzy albumy. Ennis w końcu zaczyna nudzić. A Dillon popełnia wciąż i wciąż te same błędy.
W każdej dobrej serii trafiają się takie odcinki, które ani nie popychają wyraźnie akcji do przodu, ani nie ujawniają nowych faktów. Zamiast tego rozwijają relacje pomiędzy bohaterami, pozwalają autorom na dokończenie pewnych wątków, a czytelnikowi dają chwilę na złapanie oddechu. Takim albumem jest właśnie „Na południe”. Zawiera wprawdzie odpowiednią, charakterystyczną dla „Kaznodziei” dawkę mocnych dialogów i obrzydliwych patentów, ale mimo tego, że jest fajnie, czekamy na to, co będzie dalej. Taki „Słoneczny miecz” dla „Thorgala”.
KLC – Krzysztof Lipka-Chudzik [7]
Niedobrze. Coraz wyraźniej widać, że ulubieniec publiczności, Cassidy, wcale nie jest takim fajnym gościem, za jakiego go uważaliśmy. Jedynym, który tego nie dostrzega, jest oczywiście Jesse Custer (szkoda, że Genesis oprócz dużej siły przekonywania nie obdarzyła go boską wszechwiedzą). Poza tym pojawiają się starzy i nie-tacy-starzy znajomi: Gębodupa i pseudowampiry z Nowego Orleanu. Czyta się to świetnie, przy założeniu oczywiście, że Ennisowskich dyrdymałków nie będziemy traktowali zbyt poważnie. Jeżeli ktoś lubi przywiązywać się do postaci z seriali i obserwować emocjonalne rozgrywki pomiędzy nimi (ja lubię), „Kaznodzieja” to komiks dla niego.