Wyprawa do krajów BeneluksuPIOtr Kaliński Komiks jest zarazem rozbudowaną ilustracją wywiadu z PIO.
Jak to jest pisać wiersze złe? plotkarskie? niezrozumiałe? - dumałem w autokarze. PIO jadł jedną kanapkę za drugą, popijał wodą niegazowaną i patrzył przez okno. Potem puścili komedie romantyczną z Harrisonem Fordem, w ogóle tamta noc zapadła mi w pamięć. W sztuce chodzi o prawdę – powiedział pewien artysta z którym jestem na ty i wybuchnął śmiechem. Namalował fasadę knajpki, zapomniał jednak o szyldzie… ale cyt dałem słowo, że zachowam milczenie dla siebie. Rysunek nosił tytuł „Na ruchomych schodach”, wiersz - „A louer” albo „Te koop” Gołębie śmigają pod mostem dokądś, ponad krzywą linią lasów, dachów, mijanych dworców. To epoka kolei żelaznej, wiek pary, nic wielkiego: flamandzcy mistrzowie śpią w całkiem pustych przedziałach. PIO nad nim ściany domów, wsporniki, linie elektryczne, fasady i szyldy – miasto rośnie w oczach ogromnieje, nie mieści się w kadrze. Metro przeciąga poniżej z hukiem – wielkie, niewidzialne, nieme – i ginie poza granicami kartki. Kobiety są jak ruchome schody – myśli PIO – raz wyżej, raz niżej. Podczas gdy PIO poszedł po kolejnego Rodenbacha, ja patrzę na Gravensteen, zamek hrabiów. Motorówki ze świeżym transportem turystów suną po kanale. Głos przewodnika wydaje rozkazy: na prawo… patrz! Wiatr zerwał się jak oparzony i deszcz daje znać o swoim niestety istnieniu. Jasne niebo nie ma nic do powiedzenia. Ta knajpka tam na drugim brzegu kanału to chyba jedyne wyjście z tej deszczowej strofy. ale PIO już przyszedł. Tutejsze piwo to bubel – mówi – nie ma nawet daty założenia browaru. Kupiliśmy kilka puszek piwa, jakieś gofry, i przycupnęliśmy u stóp Pałacu Sprawiedliwości, żeby popatrzeć jak zmierzch zapada nad miastem. Zaraz wracam – po chwili PIO zniknął za wyłomem muru. Murzyn wyrósł nagle, jak spod ziemi, czarny jak czarny tusz, nocą, pośrodku wesołego miasteczka Foire du Midi. Niewiadomo czy chodziło o Minoltę, czy o życie wieczne. (Tak się bałem – wyznał PIO – że musiałem to narysować). …pili włoskie wino w Amsterdamie spacerując brzegiem rzeki a ogromne chmury pękały nad ich głowami, zastygały – prawda, tak pisze o nas poeta. My tymczasem jedziemy na rowerach wzdłuż Haren-Gracht, a potem w Coffeeshopie palimy Afgan, Shiva skunk i White Widow. Jedne statki odpływają, inne rzucają cumy na brzeg. I jest niebo – szare, pocięte jak na zmatowiałej rycinie. Gdy PIO przebiera w sadzonkach tulipanów, Juro czeka na niego półprzytomny wśród wielo języcznego gwaru przed Cafe Brasil. A gdy zaczynamy milczeć do siebie, jest już prawie zmierzch, prawie świt: pora wstać, iść spać. I ptaki kołują nisko nad wierzycami katedr. PIO robił zdjęcia rowerom przez cały dzień, wieczorem podrywał Włoszki. Ja napisałem dwa wiersze jeszcze przed kolacją (chleb + konserwa turystyczna z dodatkiem żwiru) a trzy już po. Och życie życie. W oddali furkoczą latawce. Niebo chmurne, woda zimna i słona. Piasek daje się we znaki. Więc najpierw „chodz na obiad”, a potem „przejdziemy się"? Czyli moules frites, rozmowy o kobietach, które są daleko, długi gwarny bulwar i znana na pamięć droga Westende – Ostende – Westende? I pytanie: jak rozbić namiot na wydmie? Woda sięga nam po brody, usta. PIO robi retusze: tu boja… tam rybka… no i te fale… „No no no, jako model nie masz nic do powiedzenia! Przechyl głowę albo spróbuj chociaż ruszyćl lewą ręką!” PIO rysuje mnie nawet gdy śpię. Ten wiersz jest nie na temat, zamawiam wielki garnek Moules frites, szybko zapada noc, zasypiam. Rano wstaję rześki i piszę aforyzm: „wszędzie dobrze, nie ma żadnego ale.” copyright PIOtr Kaliński; wydawnistwo: „światprzedstawionypublishing” Kraków 2001, tom: I nakład nieokreślony. 1 maja 2002 |
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński
Słynny oprawca graficzny
— PIOtr Kaliński