Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Wyprawa do krajów Beneluksu

PIOtr Kaliński
Komiks jest zarazem rozbudowaną ilustracją wywiadu z PIO.

PIOtr Kaliński

Wyprawa do krajów Beneluksu

Komiks jest zarazem rozbudowaną ilustracją wywiadu z PIO.
Jak to jest pisać wiersze
złe? plotkarskie? niezrozumiałe? -
dumałem w autokarze.
PIO jadł jedną kanapkę
za drugą, popijał wodą niegazowaną
i patrzył przez okno.
Potem puścili komedie romantyczną
z Harrisonem Fordem, w ogóle
tamta noc zapadła mi w pamięć.
W sztuce chodzi o prawdę –
powiedział pewien artysta
z którym jestem na ty
i wybuchnął śmiechem.
Namalował fasadę knajpki,
zapomniał jednak o szyldzie…
ale cyt dałem słowo,
że zachowam milczenie
dla siebie.
Rysunek nosił tytuł „Na
ruchomych schodach”, wiersz -
„A louer” albo „Te koop”
Gołębie śmigają pod mostem
dokądś, ponad krzywą linią lasów,
dachów, mijanych dworców.
To epoka kolei żelaznej, wiek
pary, nic wielkiego: flamandzcy
mistrzowie śpią w całkiem pustych
przedziałach.
PIO nad nim
ściany domów, wsporniki, linie elektryczne, fasady i szyldy – miasto
rośnie w oczach ogromnieje,
nie mieści się
w kadrze. Metro przeciąga poniżej z hukiem – wielkie, niewidzialne,
nieme – i ginie poza granicami kartki.
Kobiety są jak ruchome schody – myśli PIO – raz wyżej, raz niżej.
Podczas gdy PIO poszedł po kolejnego Rodenbacha,
ja patrzę na Gravensteen, zamek hrabiów. Motorówki
ze świeżym transportem turystów suną po kanale. Głos
przewodnika wydaje rozkazy: na prawo… patrz!
Wiatr zerwał się jak oparzony i deszcz daje znać o swoim
niestety istnieniu. Jasne niebo nie ma nic do powiedzenia.
Ta knajpka tam na drugim brzegu kanału to chyba jedyne
wyjście z tej deszczowej strofy. ale PIO już przyszedł.
Tutejsze piwo to bubel – mówi – nie ma nawet daty
założenia browaru.
Kupiliśmy kilka puszek
piwa, jakieś gofry, i
przycupnęliśmy u stóp
Pałacu Sprawiedliwości,
żeby popatrzeć jak zmierzch
zapada nad miastem.
Zaraz wracam – po chwili
PIO zniknął za wyłomem muru.
Murzyn wyrósł nagle, jak spod ziemi, czarny jak
czarny tusz, nocą, pośrodku wesołego miasteczka
Foire du Midi.
Niewiadomo czy chodziło o Minoltę, czy o życie
wieczne. (Tak się bałem – wyznał PIO – że musiałem
to narysować).
…pili włoskie wino w Amsterdamie spacerując brzegiem rzeki a ogromne
chmury pękały nad ich głowami, zastygały – prawda, tak pisze o nas poeta.
My tymczasem jedziemy na rowerach wzdłuż Haren-Gracht, a potem
w Coffeeshopie palimy Afgan, Shiva skunk i White Widow. Jedne statki
odpływają, inne rzucają cumy na brzeg. I jest niebo – szare, pocięte jak
na zmatowiałej rycinie. Gdy PIO przebiera w sadzonkach tulipanów,
Juro czeka na niego półprzytomny wśród wielo języcznego gwaru przed
Cafe Brasil. A gdy zaczynamy milczeć do siebie, jest już prawie zmierzch,
prawie świt: pora wstać, iść spać. I ptaki kołują nisko nad wierzycami katedr.
PIO robił zdjęcia rowerom
przez cały dzień, wieczorem
podrywał Włoszki. Ja
napisałem dwa wiersze
jeszcze przed kolacją
(chleb + konserwa turystyczna
z dodatkiem żwiru) a trzy
już po. Och życie
życie.
W oddali furkoczą latawce. Niebo chmurne, woda
zimna i słona. Piasek daje się we znaki. Więc
najpierw „chodz na obiad”, a potem „przejdziemy się"?
Czyli moules frites, rozmowy o kobietach, które
są daleko, długi gwarny bulwar i znana na pamięć droga
Westende – Ostende – Westende? I pytanie: jak
rozbić namiot na wydmie? Woda sięga nam po brody,
usta. PIO robi retusze: tu boja… tam rybka… no i te fale…
„No no no, jako model nie masz nic do powiedzenia! Przechyl
głowę albo spróbuj chociaż ruszyćl lewą ręką!” PIO rysuje mnie
nawet gdy śpię. Ten wiersz jest nie na temat, zamawiam
wielki garnek Moules frites, szybko
zapada noc, zasypiam. Rano
wstaję rześki i piszę aforyzm: „wszędzie dobrze, nie ma żadnego
ale.”
copyright PIOtr Kaliński;
wydawnistwo: „światprzedstawionypublishing”
Kraków 2001, tom: I
nakład nieokreślony.
koniec
1 maja 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Świniarz, cz.3
Jacek Rosiak, Marcin Krzesiński

13 V 2023

więcej »

Świniarz, cz.2
Jacek Rosiak, Marcin Krzesiński

8 IV 2023

więcej »

Świniarz, cz.1
Jacek Rosiak, Marcin Krzesiński

11 III 2023

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Słynny oprawca graficzny
— PIOtr Kaliński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.