Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »
Kenshin #1
Kenshin #1
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić

Zmierzch świata samurajów

Esensja.pl
Esensja.pl
Przygodowy thriller historyczny „Kenshin” to produkt ze ścisłej czołówki najpopularniejszych na świecie tytułów mangowych. W Polsce mangi samurajsko-historyczne były dotąd w zasadzie nieznane, jeśli nie liczyć popularnego cyklu „Usagi Yojimbo” oraz „Miecza Nieśmiertelnego”, którego pierwszy tom ukazał się już po pojawieniu się „Kenshina” na naszym rynku. Tym samym, „Kenshin” wszedł w pewnego rodzaju niszę tematyczną.

Michał Szczepaniak

Zmierzch świata samurajów

Przygodowy thriller historyczny „Kenshin” to produkt ze ścisłej czołówki najpopularniejszych na świecie tytułów mangowych. W Polsce mangi samurajsko-historyczne były dotąd w zasadzie nieznane, jeśli nie liczyć popularnego cyklu „Usagi Yojimbo” oraz „Miecza Nieśmiertelnego”, którego pierwszy tom ukazał się już po pojawieniu się „Kenshina” na naszym rynku. Tym samym, „Kenshin” wszedł w pewnego rodzaju niszę tematyczną.
Kenshin #1
Kenshin #1
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Kontrowersyjne znaczenie tytułu
Japoński oryginał mangi nosi tytuł „Rurouni Kenshin”. Słowa „rurouni” nie da się w sposób krótki przetłumaczyć. Zostało ono wymyślone przez samego Nobuhiro Watsukiego, autora mangi, jako połączenie dwóch ideogramów: „ronin” czyli bezpański samuraj, oraz „rurou” czyli włóczęga.
Dogmatycznie rzecz ujmując, tytuł powinien zatem brzmieć: „Kenshin, bezdomny ronin”, czy wręcz „Bezpański samuraj-włóczęga, Kenshin”. A że w dodatku samo imię Kenshin także ma swoje znaczenie - bodajże „mistrz miecza” – to dwuwyrazowy z pozoru tytuł staje się korowodem rebusów i wieloznacznych łamigłówek słownych, w których Japończycy tak bardzo się lubują.
Kenshin #2
Kenshin #2
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Na użytek czytelnika europejskiego trzeba było zastosować uproszczenie – stąd ostatecznie we wszystkich znanych mi komercyjnych wydaniach europejskich po prostu zrezygnowano z „rurouni” zostawiając jako tytuł samo imię tytułowego bohatera.
Mimo to, niektórzy fani, zwłaszcza ci związani z tworzeniem fanowskich tłumaczeń do serialu anime1) powstałego na podstawie mangi, uparcie pozostają przy tytule dwuwyrazowym. Dlatego też oparty na mandze serial można spotkać pod obu tymi tytułami.
Większych problemów nie rodzi za to znaczenie podtytułu, brzmiącego: „Opowieść o szermierzu z ery Meiji”. Dla informacji – historyczna era Meiji2) obejmuje lata 1868-1912.
Kontrowersyjny początek i ewolucja treści
Kenshin #3
Kenshin #3
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Podobno w 1994 roku, gdy wydrukowano pierwsze rozdziały „Kenshina” w czasopiśmie specjalizującym się w „shonen”, czyli mangach dla męskiej części młodych czytelników, wydawca dostał mnóstwo listów z zapytaniem, czemu akurat tam drukuje „shojo”, czyli mangę dla dziewczyn. Nic dziwnego, w końcu treść i sposób rysowania pierwszych rozdziałów są dosyć mylące – historia zaczyna się humorystycznie i romantycznie, by dopiero później mocno ewoluować w kierunku zapowiadanego na tylnej okładce thrillera.
Kenshin #4
Kenshin #4
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Skąd tyle zmian? Otóż manga powstawała przez bite dwa i pół roku i liczy w sumie aż 28 tomów podzielonych na 255 rozdziałów oraz kilka dodatkowych, niezależnych opowieści. Autor, nieustannie otrzymując komentarze od czytelników i wydawcy, na bieżąco uwzględniał je i ciągle modyfikował wątki i rysunek. Dlatego właśnie manga zaczynająca się w sposób w gruncie rzeczy sympatyczny i „cukierkowy”, której tytułowy bohater momentami przypomina wręcz szesnastoletnią dziewczynę, szybko zaczyna przechodzić przełomową transformację. Rozpoczyna się ona już pod koniec pierwszego tomu, wraz z walką Kenshina z Sanosuke, by potem, idąc poprzez kilka krótkich, ale coraz bardziej brutalnych epizodów, finalizować klimaksem w tomie siódmym. To tam właśnie, wraz z ostatecznym zawiązaniem głównego wątku, klasyczne elementy wojennej opowieści samurajskiej zdominują treść i formę mangi. I to tam, wraz z pierwszą naprawdę poważną walką, stoczoną przez Kenshina z jego arcy-wrogiem z czasów rewolucji Hajime Saito, określenie „thriller” w końcu przestaje mieć brzmienie ironiczne...
Kenshin - człowiek z przeszłością...
Historia o Kenshinie to nie tylko powieść o człowieku, który umiał efektownie machać mieczem. Manga ta ma głębsze tło - jest obrazem nowożytnej cesarskiej Japonii, rodzącej się gwałtownie w drugiej połowie XIX wieku z gruzów i popiołów feudalnego szogunatu.
Ilustracja: Izabela „Izumi” Petaś
Ilustracja: Izabela „Izumi” Petaś
Tutaj prawie każdy bohater reprezentuje jakąś ideę, jakąś realną i rzeczywistą filozofię czy warstwę społeczną. Dlatego właśnie manga ta jest tak szczególnie bogata w przemycane refleksje historyczno-społeczne. Postacie nie dzielą się tu po prostu na dobre i złe, ale - zgodnie z duchem przełomowej dla Japonii epoki - na dobre-feudalne, szare-feudalne, złe-feudalne oraz dobre-nowoczesne, szare-nowoczesne i złe-nowoczesne.
Do pierwszej grupy należy właśnie Kenshin Himura - esencja zalet odchodzącej w mroki historii rycerskiej kasty samurajów, takich jak honor, służba, poświęcenie, wierność, skromność. To człowiek tak obciążony przeszłością, że aż pozbawiony przyszłości. Jest on nowemu światu zupełnie niepotrzebny, tylko przeszkadza mu w wyścigu ku świetlanej przyszłości. Do czasu...
Nie jestem miłośnikiem życiowej filozofii samurajskiej, którą ostro krytykowałem przy okazji recenzowania filmu „Ostatni samuraj”. O tym, że feudalna mentalność, nie odrzucona we właściwym czasie przez społeczeństwo, prowadzić może tylko do katastrofy, świadczą choćby losy Chin, uparcie odmawiających w XIX wieku modernizacji i płacących za to gorzką cenę przez kolejne dziesięciolecia.
Dla Kenshina nie robię wyjątku. Jako człowiek, owszem, jest on wzorem godnym naśladowania, a przynajmniej głębszej refleksji. Jednak jako reprezentant określonego sposobu myślenia, nie ma i nie powinien on mieć przyszłości. Nawet sam Kenshin doskonale zdaje sobie z tego sprawę – i dlatego właśnie odmawia on nauczania innych swojej sztuki szermierki oraz związanej z nią filozofii.
...i człowiek bez przyszłości
Wydarzenia głównego wątku mangi toczą się w roku 1879. Minęło już osiem lat od zamachu stanu, zwanego „Rewolucją Meiji”, i od końca rozpoczętej wtedy wojny domowej, w wyniku której upadły rządy nieudolnego szoguna3), a władza przeszła w ręce cesarza Mutsuhito. Wśród szczególnie zasłużonych w szerzącej się po Rewolucji wojnie domowej był młody wojownik i niedościgniony szermierz Kenshin Himura, całym sercem oddany sprawie cesarza i wspierającego go klanu Chosu.
Nowy rząd otwartej na świat, uprzemysławiającej się Japonii szybko jednak zapomina o swym najwierniejszym żołnierzu, pozwalając mu włóczyć się po kraju, bez domu i grosza przy duszy. Ale oto, pod wodzą świetnego wojownika Makoto Shishio, z całego kraju zbierają się zwolennicy dawnego systemu feudalnego oraz pokrzywdzeni przez nowy system - chcą ostatni raz spróbować obalić władzę cesarza. Rząd w Tokio znów potrzebuje Kenshina – ma dla niego jeszcze jedną, ostatnią misję. Misję, od której zależy przyszłość jego kraju. Misję podwójnie straceńczą, bo niezależnie od jej wyniku Kenshina nie czeka już żadna przyszłość - jeśli wygra Japonia feudalna, natychmiast pozbawi go życia jako swego przeciwnika, a jeśli wygra Japonia nowoczesna, i tak nie będzie w niej miejsca dla dawnych, romantycznych rycerzy epoki szogunatu. Ich miejsca zajmą kupcy i przemysłowcy, bankierzy i generałowie, których zawodowe armie walczyć będą już nie mieczem, ale karabinem, i nie dla honoru, ale dla pieniędzy.
Misja Kenshina to ostatni płomyk z pożaru, jaki trawił Japonię przez dwadzieścia siedem wieków, to ostatnia fala w oceanie prawdziwej japońskiej tradycji samurajskiej. To ostatnia krucjata ostatniego krzyżowca w obronie ostatniego Graala starej epoki...
Dlaczego tylko Kenshin mógł uratować Japonię? Refleksje historyka
Uważnemu czytelnikowi od razu nasuwa się wątpliwość: zaraz, zaraz, jak to jest? Kilka lat przed opisywanymi wydarzeniami cesarz zdołał przeprowadzić rewolucję i wygrać wielką wojnę domową, w której pokonał i zdziesiątkował swych przeciwników. Teraz jego władza jest bez porównania silniejsza, przeciwnicy bez porównania słabsi... Czy całe to gadanie o ratowaniu kraju nie jest strasznie naciągane? Dlaczego jeden Kenshin, skoro pod rozkazem cesarza stało w tym czasie piętnaście tysięcy wyszkolonego i nowocześnie uzbrojonego wojska?
Otóż, moi drodzy Czytelnicy, to wszystko wcale nie jest naciągane. Tej drugiej rebelii już samą tylko gołą siłą stłumić nie można by było, bo całkowicie zmieniły się czasy. Pierwsza japońska wojna domowa miała miejsce w czasach, gdy świat był zajęty sobą: w USA toczyła się wojna secesyjna, kontynentalną Europą trzęsły skaczące sobie do oczu cesarska Francja i jednoczące się Niemcy, a największe mocarstwo świata - Wielka Brytania - szachowana była niepokojami w Indiach oraz powstaniem chińskich Tajpingów.
Ale rok 1879 to już zupełnie coś innego - pół tuzina kolonialnych mocarstw tylko czyhało, ostrząc zęby i bębniąc niecierpliwie palcami o kolby karabinów, by znaleźć pretekst do interwencji w dowolnym miejscu świata. Otwarta wojna domowa oznaczałaby, że w przeciągu roku nadal jeszcze słaba i biedniutka Japonia zostałaby, wzorem Chin, Persji czy Indii, podzielona przez Europę, Rosję i Amerykę na strefy wpływów lub nawet okupacji, w imię zysku, a niejako przy okazji, także pokoju i krzewienia cywilizacji.
I dlatego właśnie trzeba było działać po cichu, wykorzystując słabą stronę rebelii, która oparta była w całości na sile woli i autorytecie jednego tylko człowieka. Może gdyby w jego serce zatopiłaby się spragniona krwi stal miecza zabójcy, powstańcy poszliby w rozsypkę? Dlatego właśnie milczące ostrze zastąpić musiało huk salw kruppowskich armat, a zamiast rytmicznego tupotu tysięcy wojskowych butów w stronę rebeliantów skierować się musiał niesłyszalny krok samotnego samuraja, niezrównanego mistrza szermierki...
Czy polecam? Zdecydowanie tak!
Kenshin to jeden z tych ludzi, wobec których nie można być obojętnym. I nic się na to nie poradzi - kilka stron komiksu i albo stajesz się radykałem-kenshinowcem, albo wyrzucasz mangę do kosza uznając, że nie chcesz mieć z tym wszystkim nic wspólnego.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że to manga dla wszystkich. Owszem, jest to pozycja dość wszechstronna, o czym świadczy chociażby jej popularność wśród dziewczęcej części czytelników. Dosyć mocno podkreśla się w niej również wartką i mocną akcję, co przyciąga z kolei fanów klimatu samurajskiego. Do tego trzeba jeszcze dodać głęboką, choć nie narzucającą się inteligencję poprowadzenia akcji... To dlatego właśnie „Kenshin” ma tylu fanów na całym świecie.
Jednak nie ma róży bez kolców: również i „Kenshin” ma swoich przeciwników. Wskazują oni przede wszystkim na to, że klimat mangi zbyt gwałtownie się zmienia, a przeskoki między scenami pełnymi dramatycznego napięcia a tymi luźnymi i wesołymi są często tak gwałtowne, że czytelnik traci orientację w biegu wydarzeń.
Osobiście, zgadzam się z obserwacją, ale nie z wyciągniętym na jej podstawie wnioskiem. Uważam, że gdyby nie takie przeskoki, manga stałaby się zbyt sztywna, zbyt nieprzychylna czytelnikowi. Mogłaby również szybko skostnieć w narzuconej sobie formie, jak to stało się innymi mangami samurajskimi, np. z „Ostrzem Nieśmiertelnego”.
Mogę się jednak zgodzić z tezą, że powieść o Kenshinie jest zbyt rozbudowana i za długa. Watsuki dzieli zbiór 28 tomów między dwie główne, luźno ze sobą powiązane historie, poprzedzone jeszcze luźniejszym i przydługim wprowadzeniem w klimat i rytm wydarzeń. Świeże pomysły kończą się jednak autorowi w okolicy tomu 18, i od tej pory często już przechodzić będziemy tę czy inną formę odgrzewania użytych już schematów.
Dochodzi także do nadmiernej kumulacji postaci drugoplanowych. W ostatnich tomach jest ich już tyle, że czasem wręcz nie mieszczą się w obrazkach. Watsuki stara się ratować sytuację rozpraszając je gwałtownie, jednak od strony literacko-logicznej operacja ta przebiega nadspodziewanie chropowato i daje ostateczny sygnał do zakończenia całości.
Jednak do tomu 18 polskiemu czytelnikowi jeszcze daleko. A przynajmniej do tego czasu możemy spodziewać się świetnej zabawy i przejmującej dramatyzmem przygody w czasach początków udanego romansu Japonii z nowoczesnością.
koniec
2 marca 2005
1) Na podstawie mangi powstał 95-odcinkowy serial anime oraz, osobno, czteroodcinkowy mini-serial (tzw. OAV-ki) opowiadający o przeszłości Kenshina i jego krwawym udziale w rewolucji Meiji. Trzeba jednak z żalem zauważyć, że w porównaniu z mangą, anime jest wręcz żałosnej jakości – mam wrażenie, że produkująca je firma Sony chciała z nim trafić przede wszystkim do młodszej części widzów. Dlatego dodano mnóstwo nieobecnych w mandze postaci dziecięcych oraz intensywnie starano się „rozcieńczyć” elementy spisku i akcji na korzyść wątków komediowego i romantycznego. Efektem tego była katastrofa – serial cieszył się bardzo małym zainteresowaniem, niezasłużenie podkopując przy tym także renomę mangi.
2) W tradycyjnym kalendarzu japońskim, erę nazywa się imieniem pośmiertnym cesarza, którzy w jej czasie panował – w tym wypadku cesarza Mutsuhito. Imię stanowi motto całego panowania i wybierane jest już w momencie intronizacji. „Meiji” oznacza „oświecone rządy” i stanowi początek gwałtownej modernizacji i europeizacji Japonii, rozpoczętej zaraz po wstąpieniu Mutsuhito na tron.
3) Szogun - utworzone w XII wieku stanowisko wodza naczelnego, faktycznego władcy Japonii. Od XVII wieku w rękach konserwatywnego rodu Tokugawa, przeciwnego kontaktom Japonii ze światem zachodnim. W wyniku rewolucji Meiji ostatecznie zlikwidowane.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

11 IV 2024

Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.

więcej »

Najlepsze komiksy 2023 roku według czytelników Esensji
Esensja Komiks

4 IV 2024

Tradycyjnie, jak co roku, przeprowadziliśmy wśród czytelników Esensji ankietę, w której mieli wskazać najlepsze komiksy minionego roku. Najwyższa pora aby zapoznać się z jej wynikami.

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Bohaterowie „Kenshina”
— Michał Szczepaniak

Ostatni samuraj?
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Manewrując na z góry upatrzone pozycje
— Łukasz Bodurka

Kenshin: Nowy początek
— Michał Szczepaniak

Tegoż autora

Kenshin: Nowy początek
— Michał Szczepaniak

Europejscy gangsterzy w oczach Japończyków
— Michał Szczepaniak

Bohaterowie „Kenshina”
— Michał Szczepaniak

O braniu swoich spraw we własne ręce
— Michał Szczepaniak

Pojutrze: Raz jeszcze głos w debacie
— Michał Szczepaniak

Fahrenheit 9/11: Rozliczmy rozliczającego
— Michał Szczepaniak

Pojutrze: Polemika, komentarz i kontrrecenzja
— Michał Szczepaniak

O słabości silnych i tęsknocie za prostotą życia
— Michał Szczepaniak

O miłości, motywacji i szacunku
— Michał Szczepaniak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.