Wielki Ranking komiksów ThorgalaEsensja KomiksWielki Ranking komiksów ThorgalaMiłosz Cybowski Ułaskawiona Kriss musi, jak głosi sąd Valkirii, wykazać się czynem godnym królowej. Wraca więc główna antagonistka Thorgala do świata żywych i musi sobie w nim poradzić bez – co jest jednym z warunków „umowy” – zabijania kogokolwiek. Oczywiście do czasu, kiedy – w imię dość grubymi nićmi szytej… przyjaźni? miłości? – postanawia rzucić na szalę swoje życie w obronie swojej towarzyszki. I tak jak pierwsze strony tego komiksu zdają się stanowić doskonałą okazję do prezentowania dość mało wciągającej golizny (nie ukrywajmy, że Kriss rysowana przez Rosińskiego miała w sobie o wiele więcej wdzięku i seksapilu niż ta w wersji Giulia de’a Vity), tak późniejsze oferują dość pretensjonalną i przewidywalną fabułę powiązaną w mniej lub bardziej oczywisty sposób z późniejszymi przygodami Thorgala i Jolana. A sama Kriss nie jest tą samą Kriss, którą znaliśmy, a samo zakończenie pozostawia wiele do życzenia. Jej los wydaje się zupełnie odmienny od tego, czego moglibyśmy się spodziewać znając brutalną mitologię ludów północy. Próba, wybaczenie i szansa na nowe życie, które ma być lepsze od poprzedniego… Przykro mi, ale jakoś tego nie kupuję. Jakub Gałka Większość miłośników przygód Thorgala twierdzi, że w głównym cyklu poniżej poziomu z „Królestwa pod piaskiem” zejść już nie można. Słusznie – „Ja, Jolan” jest albumem nieco lepszym. Tyle że nie jest to szczególny powód do dumy. Pomijając absurdalne pomysły i rozwiązywanie intrygi przez zmianę reguł oraz wprowadzanie nowych postaci, 30 tom cyklu cierpi na wrodzony brak fabuły. Nic dziwnego, skoro pomysłem wyjściowym było „Jolan, konkurując z innymi, musi przejść próby”. Wyszło z tego coś przypominającego sesje RPG prowadzone przez debiutującego Mistrza Gry: „idziesz przez las, spotykasz stwora z błota”, „przed tobą wyrasta ściana ognia”, „cel jest za przepaścią” itp., itd. – od zadania do zadania. Oczywiście, Jolan jest zwinny, silny i inteligentny, więc ze wszystkim sobie poradzi – jak nie mieczem i łukiem, to zdrowym rozsądkiem. Poza tym syn Thorgala jest też do bólu prawy i uczciwy, nie to co niektóre osobniki rywalizujące z nim o względy Manthora. Jak nietrudno się domyślić, w kulminacyjnym momencie będzie to miało znaczenie i zostanie odpowiednio nagrodzone. Jednym słowem, „Ja, Jolan” jest porażką fabularną. Rozciągnięcie na cały album wątku „prób”, z którego nic nie wynika, było bardzo złym pomysłem i główną przyczyną ziewania przy lekturze. Zresztą, wyzwania stawiane przed Jolanem same w sobie są mało porywające, a ich rozwiązania sztampowe. Do tego czytelnik musi się męczyć z dętymi dialogami, papierowymi postaciami drugoplanowymi – szczególnie te negatywne są wręcz archetypowe, jak np. butny Arlac – oraz zupełnie sztucznymi relacjami między bohaterami. Sebastian Chosiński Fabularnie „Berserkowie” wykorzystują motywy, które są doskonale znane z innych opowieści o Thorgalu – zwłaszcza tych, których akcja rozgrywa się na dalekiej północy. Mamy do czynienia z podobnymi (lub nawet tymi samymi, jak Gandalf Szalony czy Aaricia) bohaterami, wszystko rozegrane jest w tych samych okolicznościach przyrody, pojawiają się podobne chwyty narracyjne (pościgi, pojedynki, zdrady, składanie swych wrogów bogom w ofierze). Jeśli zatem spodziewacie się jakiegoś zaskoczenia, wyzbądźcie się tych oczekiwań. Wtedy przyjemność z lektury będzie większa. Choć nie ma co ukrywać, że w porównaniu z tomem poprzednim „Młodzieńczych lat” – „Runą” – „Berserkowie” prezentują się nieco słabiej. Blado i jednowymiarowo wypada przede wszystkim sam tytułowy bohater, którego przyćmiewają co najmniej dwie, dużo bardziej skomplikowane wewnętrznie, postaci: Nigürd oraz Runa. Co ciekawe, Yann postanowił całkowicie odmiennie poprowadzić ich dalsze losy – i za to należy mu się mały plus. Minus natomiast za schematyzm i kilka ewidentnych dłużyzn. Marcin Osuch W naszym rankingu tutaj seria zaliczyła potężne tąpnięcie. Jeszcze „Piętno wygnańców” załapało się na dwudzieste drugie miejsce na liście. A tutaj spadek o czternaście miejsc. Przyczyna? Zapewne maksymalne nagromadzenie odgrzewanych kotletów. Van Hamme powraca do zabawy czasem w sposób dużo mniej subtelny niż we „Władcy gór”. Do tego dostajemy znowu Kriss, Krainę Qa, artefakty ludzi z gwiazd. I może gdyby to nie był n-ty odcinek cyklu, gdyby to była historia o zupełnie innych bohaterach to i odbiór byłby inny. Chociaż trzeba przyznać, że scena otwierająca robi wrażenie. Wojciech Gołąbowski Co tu kryć – „Błękitna zaraza” rozczarowuje. Scenarzysta, przyznając się do porażki w dziedzinie obmyślania zajęć dla licznej gromadki bohaterów, część z nich odstawia na boczny tor; przy okazji – czego jeszcze nie było – streszczając poprzednią część przygód Thorgala. Ale nawet dla pozostałych przy akcji osób niewiele ma do zaoferowania. Na ten przykład, mała, ale zazwyczaj aktywna Lehla, jakby w ogóle nie istniała. Jolan gdzieś zapodział swoje zdolności, biernie przyglądając się rozwojowi sytuacji. Istnieje tylko Dziecię Gwiazd i do obrzydzenia znany scenariusz: rodzina wpada w kłopoty, Thorgal musi dokonać niemożliwego, dokonuje, happy end. W dodatku ów happy end jawi się straszliwie kiczowato, przebijając nawet zakończenie „Arachnei”. Abstrahując od naiwności, fabuła obfituje w pospolite błędy: oto Myrmowie przygarniają niemowlę, które – gdy dorosło – uczy ich konstruować broń. Chyba wszyscy znają ów kawał, w którym rodzina adoptuje francuskie niemowlę, aby – gdy podrośnie – nauczyć się od niego języka francuskiego… Dalej: oto Zajkar chwali się, że wie o wszystkim, co dzieje się na dworze brata, podczas gdy jego jedyni zaufani nie są w ogóle na dwór wpuszczani. Jakoś trudno także uwierzyć, by książę nie miał o niczym pojęcia. Ech, bzdury można mnożyć i mnożyć… Ale znajduję także w niniejszym albumie i plusy: jak zwykle dopracowana kreska i piękne kolory wspaniale podkreślają dynamikę akcji. Nowatorsko dla serii poprowadzona jest narracja części albumu – a niektóre słowa i zwroty przyprawiają o drżenie. Szkoda, naprawdę szkoda. Miłosz Cybowski Kontunuacja przygód Louve oraz bezpośrednie rozwinięcie wątków z części pierwszej przygód córki Thorgala. Tym razem zamiast trzech oderwanych od siebie historii dostajemy nie najgorszą, kilkuwątkową historię. Pod względem fabularnym nie ma tu nic odkrywczego, ale sama intryga (o ile można ją tak nazwać) potrafi wciągnąć. Oczywiście powtarzające się motywy rażą po oczach pewną sztampą, to jednak nic w porównaniu z pojawieniem się dobrze znanych bohaterów z głównego cyklu. I jeśli w poprzednim albumie mogliśmy jeszcze mieć wątpliwości, czy wiek głównej bohaterki czyni z tej podserii opowieść dla młodszych czytelników, to „Dłoń boga Tyra” bardzo wyraźnie pokazuje, że jest wręcz przeciwnie. Należy się zastanowić, do jakiego stopnia wprowadzanie takich poważnych wątków (związanych z Aaricią czy Strażniczką Kluczy – dziwi, że ta ostatnia, choć oparła się wdziękom Thorgala, już wdziękom innych oprzeć się nie mogła) ma służyć za przykrywkę stosunkowo miałkiej głównej historii. Oczywiście twórcy próbują też, niczym w „Gigantach”, nadrobić skalą przedstawionych wydarzeń (co zresztą sugeruje sam tytuł), ale o ile w przypadku Thorgala to jeszcze mogło mieć sens, to w przypadku Louve wydaje się cokolwiek naciągane. Konrad Wągrowski Louve, córka Thorgala, była najmniej wyeksponowaną bohaterką cyklu spośród postaci kluczowych. Nie ma w tym nic dziwnego – ta najmłodsza bohaterka musiała być w cieniu rodziców i starszego brata. Nie oznacza to, że van Hamme nie miał na nią koncepcji. Jej „supermoc” była inna od telekinetycznych zdolności Jolana – urodzona wśród wilków Louve potrafiła porozumiewać się ze zwierzętami. „Raissa” podzielona jest na trzy niespecjalnie do siebie przystające części. Pierwsza – mocno w stylu wczesnego van Hamme’a – pokazuje relację między czującą swą wyjątkowość dziewczynką a innymi dziecięcymi mieszkańcami wioski. Konflikt jest oczywiście nieunikniony, ale podczas lektury ma się wrażenie, że takie rozegranie wątków pojawia się w cyklu regularnie co kilka tomów, jest nużące i przewidywalne. To jednak jedynie preludium do kolejnej, „baśniowej” części – Louve wchodzi w świat wilków, rozmawia z nimi, angażuje się w rywalizację stadzie, i gdyby nie fakt, że jest tu nieco przemocy, uznałbym to za próbę otwarcia serii na młodego czytelnika. Rozmowy ze zwierzętami, rozumne wilki, dziecko wśród nich – to jednak zdecydowanie bardziej kojarzy się z „Księgą Dżungli” niż Thorgalem. Wreszcie część trzecia, przewidywalna na podobieństwo pierwszych stron oraz cyklu odpryskowego o Jolanie, ma służyć za wymówkę do przedstawienia nam kolejnych odcinków przygód Louve… i nie tylko Louve. Sebastian Chosiński Nie jest dla nikogo tajemnicą, że szefostwo wydawnictwa Lombard nie było zadowolone z poziomu artystycznego, jaki reprezentowały Thorgalowe cykle, za scenariusze których w ostatnich latach odpowiadał Yves Sente. Efektem tego rozczarowania było odsunięcie go od serii w trakcie pracy nad albumem „Czerwona jak Raheborg” (2014), który dokończył Giulio de Vita. Wyczyściwszy pole, czyli rozwiązawszy umowy z Sente’em i de Vitą, postanowiono zatrudnić na ich miejsce nowych twórców. Trzeba przyznać, że Xavier Dorison i Mathieu Mariolle zrobili wiele, aby przywrócić postaci Kriss de Valnor pierwotny blask, a fabule – sens i napięcie, które w poprzednich albumach stawały się towarem coraz bardziej deficytowym. Mamy zatem do czynienia z nowym otwarciem, ale na starych fundamentach. Dorison i Mariolle musieli więc nieźle główkować, aby wyjść ze ślepej uliczki, w jaką wpędził Kriss de Valnor ich poprzednik. Ich pomysł nie jest oryginalny. Widać oczywiste inspiracje „Władcą much” Williama Goldinga – zarówno w warstwie czysto fabularnej, jak i symbolicznej. W każdym razie warto podkreślić fakt, że w porównaniu z poprzednimi tomami „Kriss de Valnor”, ten przynajmniej przez większość czasu trzyma w napięciu, niesie też ze sobą jakąś tajemnicę. Poza tym pogłębiony zostaje portret psychologiczny głównej bohaterki, którą poznajemy nie tylko w działaniu; mamy również możność przyjrzeć się jej dylematom moralnym, kiedy musi odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie, co jest dla niej ważniejsze: ratowanie Aniela czy odzyskanie królewskiego tronu? Od strony graficznej „Wyspę…” trudno rozpatrywać jako zaskoczenie; wiemy już przecież od paru lat, na co stać Surżenkę. Wiemy, że z odwzorowaniem uniwersum Thorgala radzi sobie bardzo przyzwoicie. Choć rysowana przez niego postać Kriss może mimo wszystko – przynajmniej na początku – rodzić pewną konsternację. Dlaczego jest taka pucułowata? Dlaczego w niektórych scenach przypomina średnio rozgarniętą ekspedientkę ze sklepu mięsnego (nikogo nie obrażając)? Jest przecież wojowniczką, królową wikingów! Piotr ‘Pi’ Gołębiewski Z „Królestwem Chaosu” mam ogromny problem. Z jednej strony jest to całkiem zgrabny komiks, pełen akcji z sympatyczną główną bohaterką (nawet jej złe oblicze można polubić) i świetnymi rysunkami (Roman Surżenko sprawnie kopiuje styl Rosińskiego i ośmielę się powiedzieć, że wypada lepiej, niż ostatnie, „malowane” prace Mistrza). A jednak jako całość budzi ambiwalentne uczucia. Poza niewątpliwymi plusami, mamy tu również parę zgrzytów. Przeszkadza mi głównie to, że Louve bez swego dzikiego oblicza niespecjalnie się zmieniła (inni mieszkańcy krainy są apatyczni i zachowują się jak dzieci kwiaty po LSD). Największe kontrowersje budzi jednak postępowanie Aaricii, która w niczym nie przypomina twardej i niezachwianie wierzącej w miłość swojego męża, księżniczki wikingów. Yann swoim scenariuszem burzy jeden z najtrwalszych filarów całej serii. W efekcie otrzymujemy zgrabną, choć nieco naciąganą (wątek smoczej bransolety jest wprowadzony mocno na siłę, zwłaszcza, że jakoś nikt nigdy wcześniej o niej nie wspominał) historię przygodową, naznaczoną jednak piętnem wydarzeń, które są bardzo trudne do zaakceptowania dla wiernego fana „Thorgali”. Sebastian Chosiński Mimo pewnych mielizn scenariuszowych, „Crow” prezentuje się dużo lepiej niż poprzednie części cyklu, a już na pewno album ten jest po wielekroć ciekawszy od dwóch pierwszych odsłon „Louve”. Głównie z tego powodu, że na plan pierwszy wysunięte zostają w końcu elementy, za które przed laty fani pokochali „Thorgala”, czyli pragnienie zemsty, przenikające się uczucia miłości i nienawiści, przemoc i zbrodnia. Rzucona w tak okrutny i mroczny świat, córka Aaricii, trochę na przekór matce, musi szybko dorosnąć. Jeśli chce przeżyć. A chce! Chociażby po to, aby doczekać powrotu ukochanego ojca. I wziąć odwet na tych, którzy splamili honor rodziny. Po raz kolejny też mocną stroną tej serii są rysunki Romana Surżenki, którego realistyczna kreska z miejsca przywodzi na myśl styl Grzegorza Rosińskiego – oczywiście z czasów, zanim nasz rodak przerzucił się na grafikę o proweniencji czysto malarskiej. Jako że spora część wydarzeń rozgrywa się nocą, kadry są odpowiednio mroczne, w każdym razie nie mniej od dusz i umysłów głównych dramatis personae. |
Komiks to nie tylko historyjki obrazkowe. Jest on umownym przedstawieniem rzeczywistości oraz otaczającego nas świata. Jak na ten gatunek patrzono w Polsce Ludowej drugiej połowy lat 70.? I co wspólnego z teoretykami literatury, a także dziennikarzami tygodnika „Razem” mają poszczególne epizody „Porad Praktycznego Pana”? O tym wszystkim przeczytacie w artykule poniżej.
więcej »Komiksy DC z fabułą osadzoną w alternatywnym uniwersum, czyli tak zwane „elseworldy”, między 1990 a 2010 rokiem były normą. W roku 2011 rozpoczęła się era „The New 52”, wielki restart całego uniwersum, które samo stało się w całości takim właśnie elseworldem. Jakby tego było mało, DC postanowiło uruchomić kolejne światy alternatywne w stosunku do nowo powstałego. Tak powstała „Ziemia Jeden”.
więcej »Zmiany, zmiany, zmiany. W 23 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, same nowości i ani jednej pozycji sprzed miesiąca.
więcej »Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński
10 komiksowych zaraz, wirusów i pandemii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kadr, który…: Czy te oczy mogą kłamać?
— Paweł Ciołkiewicz
Siedem wspaniałych: Lista mocno subiektywna
— Marcin Knyszyński
Kadr, który…: Ani Thorgal, ani Shaigan
— Marcin Osuch
Kadr, który…: Bohater sponiewierany (ale nie za mocno)
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Przeżyjmy wszystko jeszcze raz
— Sebastian Chosiński
Gdy jedni giną, innych pożera… miłość
— Sebastian Chosiński
Dylematy moralne królowej
— Sebastian Chosiński
Zdradzona wojowniczka
— Sebastian Chosiński
Louve jak Tarzan
— Sebastian Chosiński
Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch
Krótko o komiksach: Coś tu nie wyszło
— Dagmara Trembicka-Brzozowska
Śliczne i superproste
— Dagmara Trembicka-Brzozowska
Śladami Kajka i Kokosza
— Marcin Osuch
Hrabia Monte Skarbek
— Dagmara Trembicka-Brzozowska
Ten Polak to wspaniały zawodnik!
— Konrad Wągrowski
Jest lepiej, a przynajmniej ładnie
— Dagmara Trembicka-Brzozowska
Krótko o komiksach: Opowieść kompletna
— Marcin Osuch
Klasycznie i od nowa
— Dagmara Trembicka-Brzozowska
Legendarna Historia Polski: Umarł król, niech żyje król!
— Marcin Osuch
Antologia poświęcona Tadeuszowi Baranowskiemu - konkurs
— Esensja Komiks
KOMIKSoTEKA podczas Komiksowej Warszawy
— Esensja Komiks
Najlepsze komiksy 2022 roku
— Esensja Komiks
Komiks Roku 2022 – nominacje
— Esensja Komiks
Spotkania autorskie podczas „Niech żyje komiks!”
— Esensja Komiks
Najlepsze komiksy 2021 roku
— Esensja Komiks
Najlepsze komiksy 2021 – nominacje
— Esensja Komiks
Najlepsze komiksy 2020 roku
— Esensja Komiks
Komiks roku 2020 - nominacje
— Esensja Komiks
Nowy „Thorgal” już niedługo
— Esensja Komiks
Ale ranking horrorów to lipa straszna. Jakiś jełop się spiął widzę jak wam wygarnąłem dyletanctwo. Haha. Ranking Horrorów tylko do szamba się nadaje, jest do kitu zwyczajnie.