Sześćdziesiąt lat minęło a niebo wciąż na swoim miejscu...Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski Nasz esensyjny blok poświęcony jubileuszowi Asteriksa zamykamy tradycyjną ucztą... to znaczy, tradycyjną redakcyjną dyskusją.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad WągrowskiSześćdziesiąt lat minęło a niebo wciąż na swoim miejscu...Nasz esensyjny blok poświęcony jubileuszowi Asteriksa zamykamy tradycyjną ucztą... to znaczy, tradycyjną redakcyjną dyskusją.
Wyszukaj / Kup Marcin Osuch: Sześćdziesiąt lat temu (dokładnie 29 października 1959 roku na łamach magazynu „Pilote”) świat ujrzał Gala Asteriksa. I właściwie od razu zawojował Francję i stopniowo prawie cały świat. Z oczywistych względów, w komiksowej wersji do Polski trafił dopiero po ponad trzydziestu latach. Jaki był wasz pierwszy odbiór albumów legendarnymi Galami? Jak wypadało porównanie z Tytusem, Kleksem, komiksami Baranowskiego, no i przede wszystkim z Kajkiem i Kokoszem? Marcin Knyszyński: Zupełnie nie pamiętam swojego pierwszego „Asteriksa”. Wiem za to, że niepokonanych Galów poznałem z telewizji, gdzieś tak na początku lat dziewięćdziesiątych. Pamiętam tę charakterystyczną piosenkę kończącą film – tekst mówił o tym, że „Asteriks to as! On karate zna i całą szkołę Zen!”. Komiksy zacząłem czytać dość późno, bo dopiero w liceum – traf chciał, że wtedy żyłem raczej komiksami niezapomnianego wydawnictwa „TM-Semic” niż „Tytusem” czy „Kajkiem i Kokoszem”. Tak czy inaczej z racji najróżniejszych problemów logistyczno-finansowych, całą serię o Asteriksie przeczytałem dopiero jako dorosły już człowiek – siłą rzeczy było to jednak już coś innego niż lektura komiksów, które poznawałem kilkanaście lat wcześniej ze „Świata młodych”. Nie zmienia to faktu, że zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia – pierwsze dziesięć tomów (z tym najlepszym, najzabawniejszym „Asteriksem Legionistą” na czele) czytałem niezliczoną ilość razy i zaraziłem ostatnio nimi swoje dziecko. Adam Kordaś: Nie będę oryginalny stwierdzając, że i dla mnie pierwszym kontaktem z galijskimi wojownikami był film. Mam wrażenie, że obejrzenie sam już nie wiem jak dawno „12 prac Asteriksa” pozostawiło mi trochę ambiwalentne wrażenia – nie żeby mi się owe przygody nie podobały ale jakoś tak nie bardzo do mnie to wszystko trafiało. Bohaterowie przypominali trochę Kajka i Kokosza ale byli jacyś dziwni… Cóż, nie znałem jeszcze wtedy cyklu komiksów – w odróżnieniu do wspominanych już swojskich Kajka i Kokosza towarzyszących mi od dzieciństwa zetknąłem się z Asteriksem i Obeliksem w formie komiksowej bardzo późno – pierwszy raz gdy raczej w dość późnej młodości wpadł mi przypadkiem w ręce album „Podarunek Cezara” – który do dziś uważam za jeden z zabawniejszych spośród znanych mi albumów. Ogólnie tak jak w naszych rodzimych perypetiach Kajka i Kokosza odbijają się echem nie tylko umownie wczesnośredniowieczne słowiańskie klimaty ale i przeziera dowcipnie zniekształcona i zapewne niezrozumiała dla obcokrajowców rzeczywistość PRL tak w przygodach Asteriksa i Obeliksa króluje Gallo centryczna, a co za tym idzie niekoniecznie np. dla mnie jasna, wizja świata. Te wszystkie odniesienia do regionalizmów, miejsc, zwyczajów – nie żeby mnie nie bawiły specyficzne sposoby zachowania czy wymowy napotykanych przez dzielnych Galów podczas licznych podróży przyjaciół albo wrogów ale myślę, że np. dla Francuzów to i owo jest w tych komiksach o wiele bardziej swojskie i zrozumiałe.
Wyszukaj / Kup Marcin Mroziuk: Dla mnie Asteriks i Obeliks też początkowo byli przede wszystkim bohaterami filmu animowanego, bo pierwszy raz się z nimi zetknąłem jeszcze jako dziecko, oglądając „Dwanaście prac Asteriksa”. A komiksy mogłem przeczytać dopiero znacznie później, za to na pierwszy rzut poszły od razu trzy pierwsze albumy, które upolowałem w księgarni w pakiecie promocyjnym. I odkryłem wtedy, że to naprawdę świetna seria, więc wkrótce zacząłem kompletować kolejne tomy, które teraz po raz kolejny zaczytuje moja córka. Nie zmienia to tego, że dzielni Galowie i tak przez długi czas nie mogli się nawet równać z Kajkiem i Kokoszem – w tym przypadku sentyment z dzieciństwa przeważał na korzyść tych ostatnich. Konrad Wągrowski: Dziwne, ale nie pamiętam… Na pewno film był najpierw, zapewne właśnie wspominane wielokrotnie „12 prac Asterixa” (czyli rzecz o tyle nieoczywista, bo nie oparta na żadnym komiksie – i może dlatego najlepsza). MO: Komiks i film animowany. To właśnie Asteriks uświadomił mi, ukazał olbrzymią różnicę pomiędzy tymi mediami. Filmy były puszczane w polskiej telewizji od dawna (głównie w święta) ale komiks o Asteriksie, w polskiej wersji wziąłem do ręki po raz pierwszy na studiach. To było chwilę po przełomie 1989 roku ale już byłem świadom tego, że wbrew moim dziecięcym wyobrażeniem, nie wszystko co jest z Zachodu jest super. Ale właśnie Asteriks mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, bo był świetny. A jednocześnie zweryfikował moje wcześniejsze przekonanie, że film animowany jest z definicji lepszy od komiksu. Nagle okazało się, że cały humor Goscinny′ego w filmie gdzieś znika. Jeśli w komiksie Rzymianie mówią łaciną to mam czas to zauważyć, spojrzeć na tłumaczenie pod obrazkiem, wrócić do kadru, ocenić sytuację rozumiejąc dokładnie co znaczy dana sentencja. W filmie czasem nie było czasu zorientować się, że ktoś powiedział coś w innym języku. I pomyśleć, że jako dzieciak marzyłem o filmach z Tytusem, Kleksem czy Kajkiem i Kokoszem. KW: Tak, Egipcjanie mówiący hieroglifami też w filmie nie mają racji bytu. A w komiksie Egipcjanin Kortnatenis przedstawiający się rysunkiem tenisowego kortu po prostu wymiata… Komiksy od kogoś pożyczyłem – i strasznie mi się spodobały, dużo bardziej niż mogłem się spodziewać. Kupiłem sobie potem cały komplet części napisanych przez Goscinnego. Nie będę oryginalny, tomy napisane przez Uderzo to jednak już dwa poziomy niżej. A ulubiona część? Trudny wybór… Bardzo lubiłem te tomy, w których podróżowali po Europie – Brytania, Szwajcaria, Korsyka… MO: Najlepszy czy ulubiony album to oczywiście kwestia gustu. Z tych podróży po Europie to można wybrać i lepsze i gorsze. Ciekawe, że dla panów Goscinnego i Uderzo Europa kończy się na terenie współczesnych Niemiec. A swoją drogą trochę mnie zaskoczyłeś, że nie wspomniałeś o takich hitach jako „Asteriks legionista”, „Asteriks i Normanowie” czy „Asteriks i Goci” – nie ukrywam, że to moi faworyci. Ten ostatni akurat trochę podpada pod wspomniane podróże po Europie, chociaż bardziej wpisuje się w sąsiedzkie rozliczenia i pojednanie francusko-niemieckie. Z genialnym pomysłem na Germanów chodzących w pikelhaubach i mówiących gotykiem. Wspólnym mianownikiem moich ulubionych albumów jest to, że odchodzą one od schematu, w którym Galowie piorą Rzymian. I chyba najlepiej oceniam pod tym względem „Normanów” z ich brakiem strachu z jednej strony i specyficznymi zwyczajami z drugiej („nigdy nie odmawiam małej czaszeczki”).
Wyszukaj / Kup KW: A zauważyłeś, że Goci są jedyną nacją nie-rzymską, która jest antypatyczna? Z Belgami, Anglikami, Helwetami, Hiszpanami, Korsykanami Asterix raźno współpracuje, z Gotami rywalizuje. No, jeszcze chyba Normanowie do miłych nie należeli, ale ich jednak trudniej mapować na współczesny naród. Nic nie świadczy o tym, że mielibyśmy widzieć w nich antycznych Norwegów, Szwedów czy Duńczyków. MK: „Asteriks i Goci” to chyba ten komiks, który mi osobiście najbardziej przypomina „Kajka i Kokosza”. To chyba przez ten turniej druidów („Festiwal czarownic”) i ciągłe niszczenie drzwi w lochach, które zrozpaczeni Goci próbowali łatać deskami („Na wczasach”). Niesamowita komedia pomyłek z tego trzeciego (a wydanego jako ósmy) komiksu o Asteriksie lokuje go w zdecydowanej czołówce mojego subiektywnego zestawienia. Oprócz tego oczywiście „Asteriks legionista” i niesforni rekruci kontra centurioni no i „Asteriks na Korsyce”. Korsykanie rozłożyli mnie na łopatki – to tacy francuscy Sycylijczycy z wszystkimi kulturowymi tropami jakich się spodziewałem. A jak oceniacie te odcinki, za które odpowiada już sam Albert Uderzo? Albo te trzy ostatnie, autorstwa Ferriego i Conrada? Według mnie Uderzo trochę mniej mrugał do czytelnika niż Goscinny – jego fabuły były bardziej „ciężkie” (jeśli można w ogóle użyć tu takiego sformułowania) i chyba niepotrzebnie komplikowane. Ale ogólnie rzecz biorąc dał radę – może nie licząc jego ostatniego komiksu z „pełną fabułą”, w którym to zrobił swoją wersję „Kapuśniaczka” i sprowadził UFO nad galijską wioskę. Słabe to było i nudne. A Ferri i Conrad w mojej ocenie naprawdę nieźle się spisują jak na razie. Szczególnie „Papirus Cezara” przypadł mi do gustu – mam nadzieję, że gdy na początku listopada dostaniemy nowy numer, będzie równie dobrze. KW: Nic już nie pamiętam, z komiksów ze scenariuszem Uderzo, poza tym, że po 1-2 stwierdziłem, że to już nie to, słabe, nudne, wtórne i dałem sobie spokój z całym cyklem. Po nowych autorów już nie sięgnąłem. MM: Oczywiście obecność Goscinny′ego była gwarancją pierwszorzędnego i niezwykle inteligentnego humoru, ale i tak większość komiksów stworzonych samodzielnie przez Uderzo przeczytałem z niekłamaną przyjemnością. Niechlubnym wyjątkiem jest wspomniany już przez Marcina Knyszyńskiego album „Kiedy niebo spada na głowę” – co tu dużo mówić, kosmici to po prostu zupełnie inna bajka. Za to ostatnie albumy oceniam bardzo pozytywnie, bo na przykład „Asteriks w Italii” to bardzo udane połączenie klimatu i motywów charakterystycznych dla początków serii z domieszką świeżych pomysłów. |
Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Prezenty świąteczne 2019: Komiksy
— Esensja Komiks
Raczej cwany niż inteligentny
— Marcin Osuch
Niekoniecznie jasno pisane: No to łups, Asteriksie? No to łups, Obeliksie!
— Marcin Knyszyński
Asteriks chronologicznie: Część I
— Marcin Knyszyński
Po komiks marsz: Wrzesień 2019
— Esensja Komiks
Prezenty świąteczne 2011: 21 komiksów pod choinkę
— Esensja
Ktoś tu kogoś najechał
— Marcin Osuch
Dwugłos: Nic nowego pod egipskim słońcem, ale zaatakowane... kontratakuje!
— Artur Długosz, Eryk Remiezowicz
Laboratorium gagów
— Marcin Knyszyński
Nierówno pod skalpem
— Marcin Knyszyński
Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski
Nigdy więcej nie funduj mi fondue!
— Sebastian Chosiński
Ich dwóch i dziecko. Niesforne dziecko!
— Sebastian Chosiński
James Bond na usługach Juliusza Cezara
— Sebastian Chosiński
Pysk miał z żabia ślimaczy
— Sebastian Chosiński
Cebullanka y Grzanka kontra Juliusz Cezar
— Sebastian Chosiński
Galia jest najważniejsza!
— Sebastian Chosiński
Alezja?… Jaka znowu Alezja?!
— Sebastian Chosiński
Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński
Uczmy się języków!
— Marcin Osuch
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński
Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński
Młode pokolenie władców w natarciu
— Marcin Mroziuk
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński