Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Niekoniecznie jasno pisane: Pięcioro przeciwpancernych i pies

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Gdy przyszły lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku, komiks superbohaterski przestał być w końcu postrzegany jako infantylna, niewymagająca rozrywka. Zaczęły się jego najróżniejsze „dekonstrukcje” i „rewizje” – najsłynniejsze wyszły spod ręki znanego nam wszystkim Alana Moore’a („Miracleman”, „Strażnicy”). Co by było, gdyby herosi istnieli w realnym świecie, takim jaki widzimy za oknem? Dwadzieścia lat po „Strażnikach” na to pytanie spróbował odpowiedzieć Garth Ennis przy pomocy Daricka Robertsona.

Marcin Knyszyński

Niekoniecznie jasno pisane: Pięcioro przeciwpancernych i pies

Gdy przyszły lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku, komiks superbohaterski przestał być w końcu postrzegany jako infantylna, niewymagająca rozrywka. Zaczęły się jego najróżniejsze „dekonstrukcje” i „rewizje” – najsłynniejsze wyszły spod ręki znanego nam wszystkim Alana Moore’a („Miracleman”, „Strażnicy”). Co by było, gdyby herosi istnieli w realnym świecie, takim jaki widzimy za oknem? Dwadzieścia lat po „Strażnikach” na to pytanie spróbował odpowiedzieć Garth Ennis przy pomocy Daricka Robertsona.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
W październiku 2000 roku ukazuje się ostatni odcinek jednego z najlepszych komiksów „DC Vertigo”. „Kaznodzieja”, ze scenariuszem Gartha Ennisa i rysunkami Steve’a Dillona, dobiegł końca. Cztery miesiące później zamknięto inną słynną serię tego imprintu – Darick Robertson skończył rysować „Transmetropolitan” Warrena Ellisa. Obydwa komiksy odbiły się szerokim echem – zatem wieść, która gruchnęła cztery lata później, zelektryzowała fanów. Ennis i Robertson robią razem komiks – tym razem superbohaterski – pod egidą „Wildstorm”, czyli tego kieszonkowego uniwersum Detective Comics, które wydało na świat „Top 10”, czy „Śpiocha”. Pierwsze sześć odcinków „The Boys” ukazuje się między październikiem 2006 a lutym 2007 roku – nagła kasacja serii była wielkim zaskoczeniem. Otóż, według relacji Ennisa, „antysuperbohaterski” wydźwięk komiksu był dla Detective Comics nie do zniesienia. Było to trochę niezrozumiałe, wszak mocno uderzające w religię treści „Kaznodziei” problemu nie stwarzały. Jak się potem okazało „superbohaterstwo to biznes” – Detective Comics potwierdziło, zupełnie nieświadomie, podstawową tezę „The Boys”. Na szczęście komiks Ennisa trafił do nieco mniejszego wydawnictwa – „Dynamite Entertainment” zaczyna od numeru siódmego, ledwie trzy miesiące po rezygnacji „Wildstorm”. DC dało nawet specjalną „dyspensę” Robertsonowi, aby mógł rysować dalej (obowiązywała go wtedy umowa na wyłączność). Panowie wspominali po latach, że nigdy nie mieli takiej swobody twórczej jak w „Dynamite” – granice praktycznie nie istniały. I to naprawdę widać.
Alan Moore zadał w 1986 roku jedno z najczęściej cytowanych pytań w historii komiksu – „Who watches the Watchmen?”. O ile w jego najsłynniejszym dziele było ono całkowicie retoryczne, tak u Gartha Ennisa dostajemy konkretne odpowiedzi. „Chłopaki” to tajna, kilkuosobowa grupa, działająca z ramienia CIA, której zadaniem jest patrzenie na ręce całej superbohaterskiej społeczności. Ekipa inwigiluje środowisko superherosów, a nawet interweniuje, gdy „supki” przekraczają granice, za którymi ich moce stanowić zaczynają zagrożenie dla świata. Interwencja czasem ogranicza się do szantażu wstydliwymi zdjęciami, choć w grę wchodzi także porządny łomot. Liderem „Chłopaków” jest Billy Rzeźnik, potężnie zbudowany, niezwykle inteligentny brutal, który nie cofnie się przed niczym, aby zrealizować swój (nieco bardziej radykalny, niż zakładany przez CIA) cel – eksterminację populacji superherosów. Dobry supek to martwy supek – motywacje Rzeźnika, wywodzące się z jego koszmarnej przeszłości, są jednym z fabularnych fundamentów całej historii. Rzeźnik ma psa, który wabi się Terror i błyskawicznie reaguje na komendę „rżnij to!”. W skład ekipy wchodzi jeszcze nieformalny zastępca Billy’ego i „mózg” drużyny, czyli Cycuś Glancuś (w oryginale „Mother’s Milk” – od jego dziwnej przypadłości), oraz „mięśnie” – zabójczy „Francuzik” i wiecznie milcząca, maleńka, ale zabójczo niebezpieczna, Japonka o pseudonimie „Niewiasta”. Ostatnim członkiem Chłopaków zostaje pewien everyman, szary, młody chłopak, Szkot z Glasgow, któremu los zgotował nie lada tragedię. Oto, Hughie Campbell („Tyci Hughie”), którego narzeczona została dosłownie wprasowana w ścianę przez Pospiesznego – superbohatera dysponującego nadludzką prędkością – podczas jego pościgu za „złoczyńcą”. Hughie został tylko z jej zakrwawionymi, oderwanymi od reszty ciała, dłońmi i potężną traumą – jego narzeczona została sprowadzona do roli „dopuszczalnych strat” w „odwiecznej superbohaterskiej krucjacie”.
Tak, zwykli ludzie są dla herosów niczym, to tylko nic nie znaczące, gadające przedmioty, które istnieją w świecie zależnym od ich kaprysów. „Supki” w rzeczywistości komiksu Gartha Ennisa, odbiegają mocno nie tylko od tego, co znamy z komiksów Marvela czy Detective Comics, ale i nawet o tego co pokazał Alan Moore w „Strażnikach”. Większość z nich to psychopaci, zwyrodnialcy i zboczeńcy, którzy z racji braku ograniczeń, stają się czasami zagrożeniem dla świata – tutaj, za cichym przyzwoleniem Dakoty Boba, prezydenta USA wkraczają nasi bohaterowie. Oto jak Rzeźnik tłumaczy genezę nazwy zespołu: „Tam, skąd pochodzę, jak ktoś chce kogoś załatwić, mówi, że trzeba wysłać chłopaków. Ten pizduś, Harry, za dużo kłapie dziobem, wyślę do niego chłopaków – kapujesz?”. Zatem „Chłopaki”.
Już od samego początku widzimy, że tak naprawdę nie istnieją żadni superłotrzy. „Superbohaterowie” z nikim nie walczą, mimo iż na całym świecie jest ich zatrzęsienie. Głównymi antagonistami Chłopaków są członkowie „Siódemki” – to siedem nadistot wzorowanych na Lidze Sprawiedliwości z Detective Comics. Przywódcą Siódemki jest Ojczyznosław, facet o mocach zbliżonych do tych, jakimi włada Superman. Pozostali członkowie to Czuła Królowa, Mroczny Cień, wspomniany Pospieszny, Głęboki, Jan z Jowisza i nowy nabytek grupy – młoda, niewinna jeszcze superbohaterka z „Młodych Amerykanów” o pseudonimie Gwiezdna. Gwiezdna zastąpiła zmarłego niedawno Latarnika (media mówią tu o rezygnacji z zawodu) – oto spełnia się jej marzenie, w końcu dołączy do Siódemki, czyli grupy, która od zawsze broni naszej planety i jest skarbnicą cnót wszelakich. I co? Na przywitanie trzej członkowie grupy zmuszają ją do seksu oralnego z wszystkimi naraz. Ideały Gwiezdnej rozpryskują się w drobny mak.
A czym zajmuje się superbohaterska populacja? Przede wszystkim zarabianiem pieniędzy dla siebie i dla wielkiej korporacji „Aero American” – kiedyś wiodącego dostawcy broni dla armii USA, a teraz tak zwanej „mieszanki V”, czyli specyfiku, który czyni zwykłego człowieka superherosem (w żyłach Chłopaków też płynie – w końcu jak mogliby inaczej stawić czoła swoim przeciwnikom?). Superbohaterowie zatem to produkty „Aero American” – oficjalna wersja, forsowana przez skorumpowane media i popkulturę jest taka, że walczą w obronie naszej planety. W rzeczywistości „Chłopaków” istnieje nawet wydawnictwo o nazwie „Victory Comics”, wydające komiksy z faktycznie żyjącymi herosami i niejako kreujące ich medialny wizerunek. Siódemka zbija kokosy na reklamach, gadżetach, występach w telewizji – za wszystkim stoi megakorporacja, która ma również ambicje polityczne. W końcu zbliżają się wybory prezydenckie.
A tak naprawdę superbohaterowie oddają się skrajnie hedonistycznym, często odrażającym praktykom. Cyklicznie, raz do roku, jadą na tak zwany „herospazm”, czyli kilkudniową orgię na tropikalnej wyspie, podczas gdy oficjalna wersja mówi o walce z zagrożeniem z kosmosu. A na co dzień piją, narkotyzują się, przesiadują w specjalnych domach publicznych, wykorzystują zwykłych ludzi i z pomocą „Aero American” tuszują swe wybryki. Fabuła „Chłopaków” kręci się wokół krucjaty Rzeźnika, o genezie której dowiadujemy się stopniowo coraz więcej; machinacji „Aero…”, która chce wprowadzić swego człowieka do Białego Domu i zrewolucjonizować przemysł zbrojeniowy oraz nieuniknionej, potrójnej konfrontacji Chłopaków, „Aero American” i Siódemki – Ojczyznosław ma dość roli pacynki, w jakiej obsadziła go korporacja. Skoro może zrobić i wziąć sobie wszystko na co ma ochotę – to, dlaczego nie? Wszystko obserwujemy oczyma Tyciego Hughiego, który wysyłany jest przez Rzeźnika na różnego rodzaju misje i wikła się w niebezpieczny romans. Seria, licząca sobie siedemdziesiąt dwa odcinki plus trzy sześcioodcinkowe spin-offy (które z powodzeniem mogłyby stanowić integralną część serii), to trzymająca cały czas równy, wysoki poziom, wysooktanowa rozrywka dla zdecydowanie dorosłych odbiorców. Z czasem zaczyna zmierzać ona do prawdziwie wstrząsającego i brutalnego finału. W Polsce „Chłopaków” przeczytać można w dwunastu tomach zbiorczych, które wyszły nakładem „Planety komiksów”.
Garth Ennis powiedział, że „Chłopaki” pokazują prawdopodobny scenariusz wydarzeń na świecie, w którym doszło do „eksplozji superbohaterstwa”. Stwierdzenie, że „z wielką mocą, przychodzi wielka odpowiedzialność”, a głównym zadaniem herosów jest obrona niewinnych, to naiwne, infantylne głupoty. Ok, może trafiłby się jeden, czy dwóch paladynów, ale długo by nie przeżyli w takiej rzeczywistości. Wielka moc to jeszcze większa degeneracja – większość superbohaterskich grup w świecie Ennisa to zblazowane gwiazdy popkultury i zepsuci gówniarze, którym wszystko wolno (weźmy imprezujący bez końca odłam G-Ludzi, zrównujących miasto z ziemią podczas Dnia Świętego Patryka) albo skończone dupki przeświadczone o swojej wyższości (jak Dzieciaki-Kopniaki). Inni to po prostu ofiary swoich bardziej przebiegłych i bezwzględnych kolegów „po fachu” – jak ograniczone umysłowo dzieciaki z SuperDuperów albo straumatyzowani G-Ludzie, którym ich mentor, profesor Godolkin, fundował od małego w swej rezydencji najgorsze koszmary, jakie mogą dotknąć małe dziecko. Są też w końcu istoty złe, w pełni świadome swej potęgi i wykorzystujące ją bez wahania. Są tak zwyrodniali, że „wygląda na to, że każdy z nich studiuje wielką listę zboczeń, aż znajdzie takie, od którego mu staje” – jak mówi Rzeźnik.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niekoniecznie jasno pisane: Jedenaście lat Sodomy
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.

więcej »

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

17 IV 2024

W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.

więcej »

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

11 IV 2024

Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

To Chłopaki pilnują Strażników
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z tego cyklu

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Tegoż twórcy

Dużo kobiet!
— Marcin Knyszyński

Prawda boli, prasa boli jeszcze bardziej
— Paweł Olejniczak

Komiks skrojony na miarę
— Marcin Knyszyński

Po drugiej stronie lustra
— Marcin Knyszyński

Wieczny Punisher
— Andrzej Goryl

Max nierówny komiks
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Deadpool w pięciu smakach
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ten się śmieje…
— Paweł Ciołkiewicz

Pająk w czarnej… „Dziurze”
— Paweł Ciołkiewicz

Transmetropolitan #3 - recenzja
— Paweł Ciołkiewicz

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.