Adaptacji komiksowej przygód wiedźmina dokonali – za zgodą i przy współudziale Andrzeja Sapkowskiego – Bogusław Polch i Maciej Parowski. Ich dzieło w latach 90. ubiegłego stulecia narobiło trochę szumu i wzbudziło wiele kontrowersji w polskim światku komiksowym. Ile jest warta adaptacyjna robota Polcha i Parowskiego?
Parowski i Polch na wiedźmińskiej „Mordowni”
Adaptacji komiksowej przygód wiedźmina dokonali – za zgodą i przy współudziale Andrzeja Sapkowskiego – Bogusław Polch i Maciej Parowski. Ich dzieło w latach 90. ubiegłego stulecia narobiło trochę szumu i wzbudziło wiele kontrowersji w polskim światku komiksowym. Ile jest warta adaptacyjna robota Polcha i Parowskiego?
Maciej Parowski, Bogusław Polch, Andrzej Sapkowski
‹Wiedźmin. Tom I: „Droga bez powrotu”, „Zdrada”, „Geralt”›
Śmiało rzec można, że wiedźmin Geralt to dziś jeden ze sztandarowych i najbardziej znanych bohaterów polskiej fantastyki, a nawet całej naszej rodzimej popkultury. Ta stworzona przez Andrzeja Sapkowskiego literacka postać od końca lat osiemdziesiątych XX w. zdobyła sobie dość liczną i wierną rzeszę wielbicieli. Popularność nieprzeciętnego zabójcy potworów sprawiła, że stosunkowo szybko Geralt z Rivii z kart opowiadań i cyklu powieściowego zawitał także w innych mediach. Wśród nich nie mogło zabraknąć komiksu. Adaptacji komiksowej przygód wiedźmina dokonali – za zgodą i przy współudziale Andrzeja Sapkowskiego – Bogusław Polch i Maciej Parowski. Ich dzieło w latach 90. ubiegłego stulecia narobiło trochę szumu i wzbudziło wiele kontrowersji w polskim światku komiksowym. Ile jest warta adaptacyjna robota Polcha i Parowskiego? Czy czytelnik znajdzie w niej czysto komiksowe atrakcje, suwerenne względem literackiego źródła? Jednym słowem – czy warto to wciąż czytać i kupować?
Hajże na Wiedźmina! Komiksowy skok na bungee
Pomysł na komiksową adaptację opowiadań o wiedźminie Geralcie wyszedł od Bogusława Polcha, który zafascynowany prozą Sapkowskiego zaprosił do współpracy przy przenoszeniu jej na plansze komiksu Macieja Parowskiego. Efektem ich wysiłków było sześć albumów, które pierwotnie ukazywały się w latach 1993-95 w ramach wydawnictwa „Komiks”, a następnie zostały przypomniane czytelnikom w 2001 roku w postaci dwutomowej reedycji. Autorski duet, który wcześniej stworzył Funky’ego Kovala – jeden z najlepszych polskich komiksów w historii, podjął się zadania ambitnego i trudnego, choć początkowo wcale nie wydawało się ono adaptatorom tak karkołomne.
Według Polcha literacki materiał źródłowy na pierwszy rzut oka był dla komiksiarza bardzo atrakcyjny, a wiedźmiński świat, wyrazisty bohater, przygody spod znaku magii i miecza zdawały się tworzyć idealną podstawę do spektakularnego przełożenia na komiksowy język i styl opowiadania. Szybko jednak okazało się, że proza Sapkowskiego jest tak naprawdę wyjątkowo „niekomiksowa” – stanowi przecież w znacznej mierze skomplikowaną postmodernistyczną grę literacką, utkana jest głównie z rozbudowanych i licznych dialogów, w których to niemal w całości zawierają się stanowiące o jej atrakcyjności elementy: starcia charakterów i postaw, erudycyjne szermierki słowne, emocje, błyskotliwy humor. Rozmowy bohaterów – to statyczne „dzianie się” – jest całym kręgosłupem opowiadań Sapkowskiego. To, co daje znakomity efekt literacki, dla komiksu jest w istocie tylko balastem i dość ubogą pożywką. Przy tym autorzy komiksu muszą dokładnie wiedzieć, o czym piszą i co rysują, a tymczasem literacki obraz wiedźmińskiego świata jest lakoniczny, a jego „ontologiczny status” niejednoznaczny. O głównym bohaterze tak naprawdę wiemy mniej, niż nam się początkowo wydaje. Wspomnijmy, że z tego ostatniego powodu Polch biedził się długo nie tylko nad fizycznym wyglądem Geralta, ale również nad kwestią, w co i jak przedstawiciel wiedźmińskiego fachu mógł się ubierać (wskazówek w tej sprawie nie znalazł nie tylko w treści opowiadań, ale również bezpośrednio u samego Sapkowskiego!
1)).
Właśnie – jak wygląda komiksowy Geralt? Czy Polch poradził sobie z jego „wizualizacją"? W mojej opinii z tego zadania wywiązał się w stopniu zadowalającym – jego wizja Geralta mnie przekonała. Więcej – wdarła się do mojej wyobraźni, dlatego od czasu pierwszej lektury komiksu, czytając dowolny fragment prozy Sapkowskiego, mam w głowie właśnie „polchowską” wersję twarzy i ubioru wiedźmina. Podoba mi się zaproponowana przez rysownika fizjonomia „człowieka po przejściach” – głęboko osadzone, podkrążone, zmęczone oczy (eksperymenty przeprowadzane na młodych wiedźminach przez ich opiekunów się kłaniają), głębokie zmarszczki, wyraziste rysy twarzy. Nawet w wyśmiewanej przez złośliwców fryzurze Geralta („na cebulę”) widzę pomysłowy zabieg przekonujący o wyjątkowości i oryginalności postaci (niech to będzie np. cechowy, zewnętrzny wyróżnik wiedźminów – dlaczego nie?). Faktem jest, że sposób przedstawiania wielu postaci drugoplanowych może razić (głównie w pierwszych trzech, najwcześniej rysowanych częściach) nadmierną karykaturalnością oraz zbyt częstym popadaniem w klimaty „wiejsko-dziadowskie” w odniesieniu do ich „kostiumów”. Ilustruje to dobrze jedna z opinii Sapkowskiego dotycząca wizerunku bohaterów z komiksu „Mniejsze zło”: „Banda Renfri miała wyglądać jak heavy-metalowa kapela satanistów, u Bogusia wyszła grupa odpustowych dziadów w worach pokutnych z kapturami”
2).
W kolejnych albumach wiele z tych negatywnych aspektów graficznego popadania w „siermiężny świat kmiotków i gwary ludowej” znikło lub uzyskało akceptowalną równowagę, a nawet więcej – zaryzykuję, że udało się Polchowi przekonać czytelnika do swojej plastycznej wizji i przyjętego stylu rysowania. Ostatnie trzy albumy nie budzą pod tym względem moich większych zastrzeżeń.
Równie trudne zadanie jak rysownik miał przed sobą scenarzysta. Maciej Parowski stanął przed problemem, jak tę – jako się rzekło – „niekomiksową”, „gadaną” prozę atrakcyjnie zaadaptować dla komiksu. Przede wszystkim przyjął założenie, że nie będzie literalnie przekładał treści opowiadań na komiksową opowieść – innymi słowy uznał, że musi do swego zadania podejść twórczo. Stąd też w jego scenariuszach pojawiają się nowe, nieobecne w oryginalnych tekstach wątki i postacie, a z kolei znani bohaterowie zaskakują nas nowymi wypowiedziami czy zawartymi w dymkach przemyśleniami. Nie wszystkim (tzn. purystom) spodobały się tego typu ingerencje w fabuły wymyślone przez Sapkowskiego. Trzeba jednak podkreślić, że są one w większości czynione w duchu i klimacie prozy AS-a, czasem przybierają postać postmodernistycznych zgryw („Halka” w „Granicy możliwości”) albo tylko rozwijają, dopowiadają, unaoczniają to, co Sapkowski tylko zasugerował lub lakonicznie opisał.
Dodatkowy powód autorskich zapędów Parowskiego jest zresztą prozaiczny – często nie stawało mu oryginalnego materiału literackiego do wypełnienia „pełnometrażowego” komiksu (np. tak było z „Drogą bez powrotu”), a trudno sobie wyobrazić, by wszystkie kadry i plansze wypełniały tylko twarze obszernie konwersujących ze sobą bohaterów, jak to ma miejsce w opowiadaniach.
Kwestia gustu, czyli po „Drodze” do „Zdrady”
Poziom artystyczny komiksowej serii o wiedźminie rósł z każdym kolejnym albumem. Autorzy stopniowo docierali się, nabierali artystycznego rozpędu i z kolejnymi częściami coraz lepiej adaptowali wiedźmiński świat na język komiksu. Niestety, pierwsze mniej udane części komiksu zaważyły w znacznej mierze na niekorzystnym (niesłusznie) odbiorze całej serii.
Rozpoczynająca cykl „Droga bez powrotu” jest mało satysfakcjonująca i stanowiła pewne rozczarowanie (także dlatego, że jest to album narysowany na podstawie „niewiedźmińskiego” opowiadania, w którym Geralt nie występuje) dla czytelników obiecujących sobie wiele po komiksowej adaptacji Sapkowskiego. Strona graficzna prezentuje się jako rysunkowa i koncepcyjna rozgrzewka oraz swoisty artystyczny szpagat między hiperrealistycznym stylem Polcha znanym z Funky’ego Kovala, a jego nową kreską – grubszą, mniej precyzyjną, za pomocą której tworzy postacie bardziej karykaturalne, o „przegiętych” fizjonomiach. Album ten wart jest uwagi chyba przede wszystkim ze względu na końcowe fragmenty stanowiące autorski pomysł Macieja Parowskiego, które sugerują, że Korin (jeden z głównych protagonistów) to ojciec Geralta. Dzięki temu konceptowi komiks zapewnia sobie łączność z kolejnymi częściami cyklu.
Kolejne albumy – „Geralt” i „Mniejsze zło” – zwracają uwagę głównie ze względu na tragiczną jakość techniczno-estetyczną plansz, za co odpowiadają, jak przynajmniej twierdzi Bogusław Polch, błędy popełnione w drukarni i zeskanowanie oryginalnych plansz komiksu w nieodpowiedniej rozdzielczości (niestety, przy okazji reedycji cyklu nie dokonano ponownego skanowania). W „Mniejszym źle” Parowski zastosował parę ciekawych rozwiązań scenariuszowych i narracyjnych, m.in. wprowadził w tło zasadniczych wydarzeń postać poety Jaskra, który w opowiadaniu stanowiącym kanwę komiksu w ogóle nie występuje. Jednak wysiłki scenarzysty nie mogą ukryć dominacji literackiego pierwowzoru nad całością – kadry często są statyczne, Polch z upodobaniem wypełnia je fizjonomiami bohaterów, przy czym często brak ciekawego rozwiązania narracyjnego, niebanalnego, odważniejszego skomponowania planszy, co pozwoliłoby zrównoważyć monotonię w obrazkach wypełnionych obszernymi „dymkami” perorujących postaci. Widać wyraźnie, że autorom niełatwo zrezygnować ze smakowitych dialogów Sapkowskiego i próbują je jak najwierniej i możliwie najobszerniej wtłoczyć w kadry, czasami zapominając o roli i możliwościach samych rysunków jako „silnika” opowieści. Dla koneserów prozy AS-a jest to postawa do zaakceptowania, ale dla obiektywnego zjadacza komiksów znacznie mniej.