Niech co Krwawy Hegemon?!Jakub Gałka, Marcin T.P. Łuczyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Krzysztof WójcikiewiczNiech co Krwawy Hegemon?!Krzysztof Wójcikiewicz: Ja nie potrafię wskazać ulubionego tekstu – było zwyczajnie za dużo perełek, żeby móc z nich wybrać jedną czy dwie. Natomiast ze smutkiem zauważam, że urodzone w III RP pokolenie chyba już nie odbiera dzieł Christy tak jak my. O ile dzisiejsi trzydziestoparolatkowie potrafią często całymi godzinami przerzucać się cytatami z „Kajka i Kokosza”, o tyle dzisiejsi gimnazjaliści czy licealiści niejednokrotnie wzruszają tylko ramionami, nie rozumiejąc w ogóle, o co chodzi. Jakub Gałka: A ci pomiędzy? Już nie licealiści, a jeszcze nie trzydziestolatkowie? No dobra, żarty na bok, bo oskarżenia z cyklu „ach, ta dzisiejsza młodzież” to poważna sprawa. Myślę, że dopóki nikt z nas nie przejdzie się do gimnazjum i nie zrobi sondy, może sobie tylko gdybać. „Kajko i Kokosz” wciąż jest wznawiany – czy tylko dla „starych pryków”, którzy chcą sobie te komiksy przypomnieć? I jeszcze trzy sprawy. Po pierwsze, upiększanie wspomnień z dzieciństwa, proces naturalny u każdego i nie do uniknięcia – ergo: nie jesteś obiektywny. Po drugie, dziś jest szerszy dostęp do setek różnych komiksów – ergo: nie wiesz, jak ty byś odebrał „Kajka…”, mając możliwość sięgania po te wszystkie dzieła i dziełka z Zachodu, od „Asteriksa” poczynając. Po trzecie, my też nie ograniczaliśmy się do Christy, tylko czytaliśmy również „Thorgala”, „Tytusa”, „Funky’ego” i inne – ergo: komiksy Christy też nie były jedyne i superwyjątkowe. Przynajmniej ja, choć uwielbiam, chyba nie odważyłbym się wynieść „Kajka i Kokosza” przed inne i nazwać „kultowym komiksem mojego życia”… No, ale chyba się zagalopowałem, bo mieliśmy chwalić Christę, a nie szukać dziury w całym. Krzysztof Wójcikiewicz: Dla mnie przygody Kajka i Kokosza były na pewno najbardziej kultowymi komiksami dzieciństwa – no, może ex aequo z genialnym „Skąd się bierze woda sodowa i nie tylko” Baranowskiego (Thorgala nigdy zbytnio nie polubiłem, a Tytusa i Funky’ego jednak stawiałem nieco niżej). Jasne, znam lepsze komiksy (twórczość Bilala, Moore’a itd.), ale poznałem je już jako dorosły człowiek. Marcin T.P. Łuczyński: No to ja chciałbym z kolei ja was zapytać o dwie rzeczy, które podczas lektury cudownie mnie nastrajały do całego świata stworzonego przez Christę. Po pierwsze, ta papierowa przemoc. To, że zbójcerze zawsze atakują, by rąbać „Na plasterki!”, i jakoś nikt nigdy nie wychodzi przesadnie poszkodowany, że w tym świecie praktycznie nie występuje śmierć (przynajmniej ja sobie nie przypominam literalnie ani jednego zgonu), wszystko kończy się na guzach, strupach i połamanych kończynach, mieczach poowijanych wokół szyi, hełmach z pogiętymi rogami itd. Jak ktoś dostaje w dziób od Łamignata, Kokosza albo Wojmiła, to wygląda jak startująca rakieta odrzucająca poszczególne człony: wielki pionowy dymek, na dole buty, wyżej gacie, potem pas. Jakub Gałka: He, he, a muszę powiedzieć, że jako brzdąc nie odbierałem tego tak niewinnie. Cała ta gadka o grobach, kurhanach, plasterkach, mordach i rabunkach była trochę straszna (a opuszczona osada w „Szrankach i konkurach” – brrr!). Oczywiście nic z tego nie zostało wcielone w życie, a po dorośnięciu zobaczyłem w tych tekstach potężną dawkę lekko czarnego humoru. A mówiąc serio: taka konwencja. Nic dziwnego, że nie ma tu miejsca na realistyczną przemoc, bo to humoreska najczystszej wody. To nie komiks przygodowy czy fantasy, tylko humor, humor i jeszcze raz humor. Jak w „Asteriksie”, a inaczej niż w „Kajtku i Koku”, gdzie postacie potrafiły się postrzelić, wykrwawiać, otruć. A propos kolegów z Galii: Christa bije na głowę Uderzo w przedstawianiu przemocy – te powyginane skrzydełka i rogi, o których mówisz, albo „odrzucanie członów” (chyba nawet sami bohaterowie tak to przy którejś okazji określili) to prawdziwy majstersztyk. Marcin T.P. Łuczyński: Druga rzecz: kapitalny zmysł Christy do rysowania niesamowicie przytulnych miejsc. Czy to będzie ognisko w lesie, czy chata Jagi, czy warownia zbójcerzy, czy dom kowala, czy warownia piratów, zawsze to wszystko było tak rozrysowane, że miejsce sprawiało ciepłe wrażenie. Świat Christy cały jest zabudowany w taki sposób, zawsze mnie ujmowały jego pomysły na konstrukcje rozmaitych budowli. Czy i wy mieliście jakiś taki detal, jakiś element, który – poza barwnymi postaciami i interesującą fabułą – przyciągał was do komiksów Christy? Konrad Wągrowski: Beztroska życia w Mirmiłowie. Przecież tam naprawdę praktycznie nie ma się problemów, rozterek (poza Mirmiłem, ale to taki typ), boje ze Zbójcerzami są właściwie rozrywką. Poza tym sama sielanka, dobre jadło, świetne uczty, apetyczne dziewczyny (zauważyliście, jak fajnie Christa rysował atrakcyjne dziewczęta?). Aż dziwiłem się, że ktoś stamtąd chciał wyjeżdżać na wczasy („Och tak, byle dalej od tej cywilizacji!”). Jakub Gałka: He, he, lepsze laski były w „Gucku i Rochu”, choć przecież też nie był to komiks rysowany realistycznie… ale te kształty i oczy… W końcu pamiętajmy, że Christa narysował też kiedyś do „Relaxu” „Bajki dla dorosłych”, gdzie erotyzm był już zupełnie dosłowny. Krzysztof Wójcikiewicz: A jak odbieraliście te wszystkie bonusy, które się przez lata ukazywały rozsiane po różnych miejscach (Egmont potem je zebrał w tomie „Urodziny Milusia”)? Moim zdaniem o ile te najkrótsze (np. „Pasowanie” czy „Srebrny denar”) były zbyt krótkie, przez co zupełnie pozbawione pomysłu i wyrazu, o tyle te dłuższe (jak „Łaźnia” czy „Profesor Stokrotek”) stanowiły całkiem miły dodatek do kolekcji fana. Jakub Gałka: Jak to dodatki. No są sobie, spoko, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Problem z nimi taki, że za długie, by być samodzielnym żartem (trzeba przeczytać całe dwie strony, żeby dojść do śmiesznej puenty), i za krótkie, by napchać tam więcej żartów na zasadzie „pasków” (bo jednak trzeba było jakąś fabułkę otworzyć, rozwinąć i zamknąć na dwóch tylko stronach – nie było możliwości puentować każdego paska dowcipem). „Profesor Stokrotek” to profanacja, ale „Łaźnia” i „Urodziny Milusia” były całkiem w porządku. Tak czy inaczej, nigdy nie korciło mnie, by „Urodziny Milusia” (album) kupić i zebrać je do kupy – dla mnie były trochę jakby poza kanonem. Konrad Wągrowski: Sympatyczne, aczkolwiek niezapadające w pamięć – nie było w tym ani świetnych żartów, ani tekstów. „Łaźnia” mogła w sumie zostać rozwinięta w pełnoprawny album. Jedyne, co jakoś zwracało uwagę, to „Profesor Stokrotek” – z wiadomych powodów (dla niewtajemniczonych: podróż w czasie i występ Kajka i Kokosza w filmie o nich samych). Ale to tylko taka humoreska. Choć dziś, gdy już na sto procent wiemy, że nigdy więcej Kajka i Kokosza w nowych przygodach nie ujrzymy, każdy drobiazg musi sprawić przyjemność. Jakub Gałka: No to kończmy gadać i sprawmy sobie trochę tej przyjemności z lektury (które albumy przyniosą jej najwięcej każdemu z nas – znajdziecie w ramce poniżej). Jakub Gałka:
Marcin T.P. Łuczyński
Marcin Osuch
Konrad Wągrowski:
Krzysztof Wójcikiewicz
Nie potrafię ułożyć Top 10. Wiem, że najbardziej podobało mi się „Na wczasach”, a najmniej „W krainie borostworów”, ale cała reszta… |
Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
10 naj… : 10 roztańczonych kadrów
— Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kadr, który…: Ciężka dola pantoflarza
— Marcin Mroziuk
Kadr, który…: Ona sprawnie fechtuje miotłą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Po komiks marsz: Styczeń 2021
— Esensja Komiks
Kadr, który…: W krainie latających siekier…
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kadr, który…: Gdzie Cię boli?
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Ocena raczej kijowa
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Wyrwać chwasta
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 komiksowych zaraz, wirusów i pandemii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Siedem wspaniałych: Lista mocno subiektywna
— Marcin Knyszyński
Komiksowe pożegnanie
— Marcin Osuch
Kajko i Kokosz dla zaawansowanych i nie tylko
— Marcin Osuch
Jak to z tym Relaxem było
— Marcin Osuch
Finał najdłuższej przygody w historii polskiego komiksu
— Maciej Jasiński
Materiał na film
— Marcin Osuch
Czysta przyjemność
— Marcin Osuch
Znacie? Tak się Wam tylko wydaje
— Marcin Osuch
Prawie jak w Mirmiłowie
— Maciej Jasiński
Czas wrócić do domu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Baśń dla dużych i małych
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Uczmy się języków!
— Marcin Osuch
„Szalony Kojot” przez dwie chmury?
— Marcin Osuch
Aparat, góry, człowiek
— Marcin Osuch
Niech prezydent się tym zajmie
— Marcin Osuch
Ratunek czy porwanie?
— Marcin Osuch
Zatrzymane w słowach
— Marcin Osuch
Broń i pieniądze
— Marcin Osuch
Tylko wkrętacza brakuje
— Marcin Osuch
Pożegnanie
— Marcin Osuch
Ten komiks nieco więcej obiecuje niż daje
— Marcin Osuch
Wydaje mi się, że opinie o Kajku, jakoby był postacią bezbarwną czy cienką, są z lekka niesprawiedliwe, bo choć faktycznie na tle reszty tej wesołej czeredy jest niemal święty, to przecież jako przeciwwaga dla Kokosza sprawdza się znakomicie. Prawdopodobnie po prostu nie dało się lepiej napisać postaci tak charakterologicznie pozytywnej i trzeba go przyjąć takim, jaki jest (cóż, przecież Thorgal również jest kryształowy – czy on w ogóle ma jakieś wady?). Choć może Christa faktycznie mógł go nieco porysować, Kajko w sumie ma chyba dość zadziorną naturę, zwłaszcza w starciach z Kokoszem pokazywał charakterek (mały nie dawał się grubemu zahukać, o nie!) i autor mógł pójść w tym kierunku i przydać mu np. cechę złośliwości. Ale Kajko nie jest papierowy i nie robi za piąte koło u wozu, bo od czasu do czasu przytrafia mu się także w pojedynkę coś naprawdę niemiłego. A to łomot grabiami od Lubawy za zerwane róże, a to wczasy, jakich nie życzyłby nawet Hegemonowi, a to zamiana na umysły z leśnym lichem ("Kajko, złaź! Nie rób z siebie małpy!")...
Dodam, że dla mnie siłę humoru serii stanowią także w dużej mierze postacie, o których panowie w powyższej dyskusji nie wspomnieli, czyli drugoplanowe czarne charaktery. Galeria malowniczych łajdaków, łotrów i kanalii czy choćby pospolitych hultai, drabów i warchołów jest zaiste obłędna i tylko potwierdza geniusz Janusza Christy. Wielki Kompan z Szambelanem! Jarl Björn! Walwuch! Rangar Złotowłosy! Krwawy Barnaba i karczmarz Schabomił! No i wisienki na tym torcie: ksiażę Dajmiech z Kanclerzem i jego wojski Niesław – ten ostatni to już w ogóle mój ulubiony kajkokoszowski arcyłotr i perełka serii, ha ha.