WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Tytus, Romek i A’Tomek: Księga IX |
Scenariusz | Henryk Jerzy Chmielewski |
Data wydania | czerwiec 2009 |
Rysunki | Henryk Jerzy Chmielewski |
Wydawca | Prószyński i S-ka |
Cykl | Tytus, Romek i A’Tomek |
Gatunek | humor / satyra |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Bardzo nam wesoło, bo z nami de Zoo!Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Konrad WągrowskiBardzo nam wesoło, bo z nami de Zoo!MO: Z tym kompletnym oderwaniem to raczej przesada. Chmielewski ani nie umieszczał swoich bohaterów w jakieś bardzo konkretnej rzeczywistości – wiadomo, Polska, ale już jakie miasto, to nie wiadomo (pewnie Warszawa), gdzieś tam w tle była jakaś szkoła (chyba ani razu nie pokazana), a przy każdej okazji wysyłał ich w mniej lub bardziej nierealne miejsca (kosmos, Dziki Zachód, bezludna wyspa, Wyspy Nonsensu). Ale ten temat zostawmy, wrócimy do niego, jak mój synek skończy 10 lat i na nim przetestuję, czy te „starocie” da się czytać. JG: Chyba właśnie tu się rozmijamy z Wojtkiem – my wskazujemy na genialną umiejętność wspasowania się w marzenia młodych nastolatków o ucieczce (w kosmos, na Dziki Zachód itp.) i przygodach, a on się uparł przy realiach: głęboki PRL, harcerstwo, wojsko ludowe. :) I o ile wydaje mi się, że w rozkładaniu akcentów na tematykę Wojtek się myli, o tyle ciekawe jest, jeśli już próbujemy zgadywać, jaki jest odbiór „Tytusa” u dzisiejszego młodego czytelnika, następujące pytanie (może brzmi trochę zgredowsko i pesymistycznie): Czy i w jakim stopniu dzisiejsza młodzież potrzebuje takiego eskapizmu i czy ta akurat forma, słowa pisano-rysowanego, jest w stanie tę potrzebę zaspokoić? WG: Nie chcę generalizować, ale z tego, co słyszę w mediach, współczesna młodzież swym eskapizmem poszła daleko dalej od nas. Jednak o ile my uciekaliśmy w komiksy i książki, o tyle obecne dzieci uciekają w internet, światy wirtualne i przestrzeń telefonii komórkowej. Teraz młodzież nie przeżywa już przygód RAZEM – przynajmniej nie w rzeczywistości. Owszem, spotykają się w internecie i tam wspólnie np. grają, ale nie w realnym świecie. Podwórka opustoszały – zresztą stały się o wiele mniej bezpieczne, więc może to i dobrze…? Tytusie, promuj się MO: Ciekawi mnie, czy dla nas, ludzi dorosłych, jest w tych komiksach sprzed 30-40 lat coś poza nostalgią, co spowoduje, że podsuniemy te książeczki naszym dzieciom? Z mojego punktu widzenia to przede wszystkim wejście do świata niezwykłych przygód oraz nienachalna dydaktyka obecna praktycznie w każdym odcinku. A już majstersztykiem jest X księga (mielolot), w której Chmielewski jawi się wręcz jako wizjoner – wszak sprawy ochrony środowiska zakorzeniły się w świadomości ludzi dwie-trzy dekady później. SCh: Papcio Chmiel jako Stanisław Lem polskiego komiksu? Dobry temat na rozprawę doktorską! WG: Jest „coś”. Konkretnie jedna rzecz: to, że już te komiksy mamy. A to z kolei nie przekłada się na chęć kupienia ich na nowo… I zauważ, proszę, że dla współczesnej młodzieży ekologia jest zapewne tożsama z ekologizmem i ekoterroryzmem, o których u Papcia Chmiela nie było ani słowa. SCh: Wiele będzie zależało od ceny. Jeżeli wydawnictwo utrzyma ją mniej więcej na poziomie ceny pierwszego promocyjnego tomu, to się sprzeda. WG: Cena jest w miarę ustalona i znana. Na III stronie okładki widnieje zachęta do prenumeraty – za 24 kolejne zeszyty wydawca chce 110 zł, głosząc oszczędność ponad 30 zł („6 zeszytów gratis”). To oznacza cenę na poziomie nieco poniżej sześciu złotych za zeszyt. SCh: Takie staruchy jak ja kupią – chociażby po to, żeby dać odpocząć archiwalnym egzemplarzom, które ledwo się już kupy trzymają. A młodzi? Może uda się stworzyć jakiś snobistyczny ruch czytaczy „Tytusa”. Ale w tym celu potrzebna byłaby szersza promocja, znacznie wykraczająca poza reklamy w telewizji i prasie. Jakieś imprezki, happeningi, zlot małp-„Tytusów” we wrocławskim (albo jakimkolwiek innym) ogrodzie zoologicznym. Oczywiście pod patronatem oczyszczonych z zarzutów znęcania się nad zwierzętami państwa Gucwińskich. KW: Ale to już było – w latach 70. i 80. To już przeszłość. Dziś jedynie wersja filmowa mogłaby zaowocować takim happeningiem, ale jak wiemy, wersji filmowej Tytusa się już doczekaliśmy, była to klapa, bo ktoś wpadł na pomysł, aby Tytusa tworzyć na nowo, zamiast wykorzystać pomysły Papcia Chmiela. I drugiej już nie będzie przez długi, długi czas. Pewnie i dobrze – mój kolega twierdzi, że jego dzieci nie chcą sięgnąć po Tytusy, bo kojarzą im się z tym paskudnym filmem. A taki zlot, o jakim napisał Sebastian, to byłaby fajna impreza dla 35-40-latków. Można by tam zrobić Szlak Muchomora, bieg harcerski, tor przeszkód, Wesołą Wioseczkę, Stanicę (z obowiązkowym podpaleniem samochodu), podawać „dzika na dziko po bieszczadzku”… Ech, byłaby zabawa… MO: Być może problem w tym, że nikt nie ma pomysłu na kompleksowe działania promocyjne. Gdyby za takim wydawnictwem poszły jakieś gadżety (figurki, modele pojazdów, koszulki itp.), to przekaz na pewno byłby mocniejszy. Mam wrażenie, że na Zachodzie popularność takich bohaterów jak Asteriks czy Smerfy jest dużo lepiej wykorzystywana. A przecież „Tytus, Romek i A’Tomek” to obok prac Baranowskiego najbardziej oryginalny polski komiks (zwłaszcza biorąc pod uwagę czasy, w których powstawał). JG: Hmm, z jednej strony to działania promocyjne są: jaki inny polski komiks może pochwalić się i pełnometrażową animacją, i grą, i parodią („Tyfus, Homek i Erotomek” – czytał ktoś swoją drogą?)? KW: Czytałem kiedyś. Ale jakoś mnie bardzo nie rozbawiło. JG: Ale to wiedza o tych inicjatywach jest raczej encyklopedyczna – ja sam, póki internet mi nie przypomniał, całkiem zapomniałem, że oprócz nieudanego filmu powstała też gra. Jednym słowem, w obszarze kultury jakoś tego „Tytusa” nie widać. Za to kilkumetrowa postać Czesia przez kilka tygodni obrzydza mi spacer przy jednej ze stacji metra… The very best of Tytus MO: A odchodząc od tematyki dzisiejszych dzieciaków, czy macie jakąś swoją ulubioną księgę? Ja już się zdradziłem z księgą X, swoistą mieszanką „Robinsona Cruzoe”, „Tajemniczej Wyspy” i manifestu ekologicznego. SCh: Mam kilka takich, do których przy różnych okazjach wracałem przez wiele lat, nawet będąc na studiach. To była na pewno księga XIII, czyli „Wyprawa na Wyspy Nonsensu”. Z jakich powodów – wyłuszczyłem już wcześniej. Bardzo lubiłem księgę IX, w której Tytus wraz z przyjaciółmi pojawili się na Dzikim Zachodzie. Ta sympatia brała się przede wszystkim ze słabości do westernów. Niejako zawodowo natomiast czytałem księgę IX, w której chłopacy ratują zabytki. Z tego krótkiego przeglądu wychodzi mi, że najlepsze dla Papcia Chmiela były lata 70., a uściślając – od 1974 do końca dekady. WG: Ja także nie wymienię jednej. Bardzo podobała mi się podróż do ćwierć koła świata (V), astronomia (VIII), Dziki Zachód (IX), ochrona zabytków (XI), geologia (XV) i dziennikarstwo (XVI). Wyprawa na Wyspy Nonsensu (XIII) do mnie nie trafiła, bo posiadany egzemplarz był wybrakowany, na wielu kartkach zabrakło czarnego tuszu i trzeba się było domyślać, o co chodzi. Bodaj podobny problem był też z ochroną przyrody (X). JG: Żadnej ulubionej. Kilka bardzo słabo pamiętam, a w obecnej chwili, jako że nie mogę się pochwalić pełna kolekcją, nawet nie mogę ich sobie przypomnieć. Ale atencją darzyłem zawsze właściwie te same, które już wymieniliście (może poza dziennikarstwem). Plus jeszcze Bieszczady (XII), no i pierwszą księgę o uczłowieczaniu. Natomiast znalazłoby się kilka takich, które mi nie podeszły – dziwnym trafem wszystkie mieszczą się w przedziale od drugiej połowy lat 80.… KW: Pozwólcie, że będę mówił „pojazdami”. Zawsze lubiłem Wannolot (V), Kołowrotek do podróży w czasie (VIII), Slajdolot (XIII), Wkrętacz (XV), sentymentem darzę też część „dziennikarską” (XVI), którą czytałem odcinkowo jeszcze w „Świecie Młodych”. Ale przyznam, że praktycznie do każdej części z pierwszych 16 wracam wciąż z przyjemnością i sentymentem i nie widzę wśród nich niczego mocno odstającego poziomem. Kto właściwie się zestarzał? MO: To „redakcyjne” zapatrzenie na pierwszych piętnaście ksiąg (mniej więcej) to sentyment, przyzwyczajenie czy też po prostu tamte albumy były lepsze od tego, co powstało później? JG: Wszystko naraz…? Sentyment, oczywiście, ale patrząc obiektywnie – a przynajmniej próbując – wydaje mi się, że nowsze części były trochę na siłę pisane „pod temat” i, co gorsza, temat polityczno-społeczny zamiast edukacyjno-przygodowego. Zamiast ekologii, historii, podróży w czasie i Dzikiego Zachodu są NATO, narkotyki, przestępczość zorganizowana, graffiti. Czy to tylko mnie się wydaje, czy zniknął gdzieś eskapizm? WG: Ekologia też nie jest tak całkiem eskapistyczna. Jasne, jest wycieczka w nieznane, ale to samo przecież można powiedzieć o przygodach w bebechach internetu. Powiedziałbym raczej, że zniknął romantyzm. Ale może chodzi o spojrzenie na świat – myśmy wyrośli, a młode pokolenie patrzy zupełnie inaczej. |
Większość komiksów Alejandro Jodorowsky’ego to całkowita fikcja i niczym nieskrępowana, rozbuchana fantastyka. Tym razem jednak zajmiemy się jednym z jego komiksów historycznych albo może „historycznych” – fabuła czteroczęściowej serii „Borgia” oparta jest bowiem na faktycznych postaciach i wydarzeniach, ale potraktowanych z dość dużą dezynwolturą.
więcej »W 24 zestawieniu najlepiej sprzedających się komiksów, opracowanym we współpracy z księgarnią Centrum Komiksu, czas się cofnął. Na liście znalazły się bowiem całkiem nowe przygody pewnych walecznych wojów z Mirmiłowa i ich smoka… Ale, o dziwo, nie na pierwszym miejscu.
więcej »Wiosna w pełni także na rynku komiksowym. Jest z czego wybierać i aż strach pomyśleć, co będzie się działo w maju.
więcej »Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński
Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński
Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński
Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński
Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński
„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński
Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński
Nowe status quo
— Marcin Knyszyński
Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński
Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński
Kadr, który…: Telewizor w technologii bezlampowej i bezwszystkoinnej
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kadr, który…: Zaorane
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
20 najlepszych książeczek Tytusa, Romka i A’Tomka
— M. Fitzner, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Kadr, który…: Uegiptowieni
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Kadr, który…: A ja widzę samo lasso!
— Konrad Wągrowski
Tytus, Romek i A’Tomek: Dziś w Bieszczadach jest wesoło, przybył tu Tytus de Zoo
— M. Fitzner
Tytus, Romek i A’Tomek: Duch i Tytus w półpancerzu
— Konrad Wągrowski
Tytus, Romek i A’Tomek: Gdy dowciplina płynąć zaczyna
— Marcin Osuch
Tytus, Romek i A’Tomek: Właściwy człowiek na właściwym koniu
— Konrad Wągrowski
Tytus, Romek i A’Tomek: Niech Kapistran bęc, a Makary ryms!
— Konrad Wągrowski
Esensja czyta dymki: Styczeń 2017
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Papcio Chmiel – życie i dzieło
— Joanna Kapica-Curzytek
Esensja czyta dymki: Grudzień 2016
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski
Esensja czyta dymki: Październik 2016
— Marcin Mroziuk, Marcin Osuch
Uczyć bawiąc, bawić ucząc!
— Paweł Ciołkiewicz
Papcio Chmiel przed narodzeniem Tytusa
— Joanna Kapica-Curzytek
Jak Papcio Chmiel komiksy piracił
— Marcin Osuch
Esensja czyta dymki: Wrzesień 2011
— Esensja
Esensja czyta dymki: Maj 2011
— Esensja
Absolutne rarytasy!
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Uczmy się języków!
— Marcin Osuch
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński
Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński
„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński
Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
„Szalony Kojot” przez dwie chmury?
— Marcin Osuch
Aparat, góry, człowiek
— Marcin Osuch
Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński
Zgodnie z deklaracją podsunąłem synowi albumy TRA i czyta je (oraz powraca do nich) z zainteresowaniem :-)