Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jacques Tardi, Jean Vautrin
‹Mistrzowie Komiksu: Krzyk ludu›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrzyk ludu
Scenariusz
Data wydaniasierpień 2010
RysunkiJacques Tardi
Wydawca Egmont
CyklMistrzowie Komiksu
ISBN978-83-237-3701-8
Cena139,00
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Krwawe arcydzieło
[Jacques Tardi, Jean Vautrin „Mistrzowie Komiksu: Krzyk ludu” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Komuna Paryska nie jest obca Polakom. Przez cały okres PRL-u czczono jak świętego dowodzącego wojskami francuskich rebeliantów generała Jarosława Dąbrowskiego. Uczyniono z niego protoplastę rodzimego komunisty, co było nie tylko nadużyciem, ale wręcz manipulacją historyczną. Czym więc była Komuna? Na to pytanie odpowiada powieść graficzna „Krzyk ludu” Vautrina i Tardiego, która jest nie tylko fantastyczną lekcją historii, ale również znakomitym kryminałem psychologicznym.

Sebastian Chosiński

Krwawe arcydzieło
[Jacques Tardi, Jean Vautrin „Mistrzowie Komiksu: Krzyk ludu” - recenzja]

Komuna Paryska nie jest obca Polakom. Przez cały okres PRL-u czczono jak świętego dowodzącego wojskami francuskich rebeliantów generała Jarosława Dąbrowskiego. Uczyniono z niego protoplastę rodzimego komunisty, co było nie tylko nadużyciem, ale wręcz manipulacją historyczną. Czym więc była Komuna? Na to pytanie odpowiada powieść graficzna „Krzyk ludu” Vautrina i Tardiego, która jest nie tylko fantastyczną lekcją historii, ale również znakomitym kryminałem psychologicznym.

Jacques Tardi, Jean Vautrin
‹Mistrzowie Komiksu: Krzyk ludu›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrzyk ludu
Scenariusz
Data wydaniasierpień 2010
RysunkiJacques Tardi
Wydawca Egmont
CyklMistrzowie Komiksu
ISBN978-83-237-3701-8
Cena139,00
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Generał Jarosław Dąbrowski, niedoszły przywódca powstania, które historycy nazwali styczniowym, przez cały okres powojenny był regularnie zohydzany społeczeństwu przez peerelowskie władze. Chcąc legitymizować narzuconą odgórnie – czy też, bardziej poetycko, przyniesioną na sowieckich bagnetach – władzę, posługując się przy tym historyczną manipulacją, uczyniono go, obok Ludwika Waryńskiego, nieomal ojcem chrzestnym Polski Ludowej. Tym jedynie miał się on różnić od współczesnych komunistycznych męczenników (takich jak Marceli Nowotko, Małgorzata Fornalska czy Paweł Finder), że żył wiek wcześniej i walczył nie nad Wisłą, ale Sekwaną. Komunistom wszelkiej maści i narodowości potrzebny był mit Komuny Paryskiej jako pierwszej – jeszcze, co prawda, nieudanej, ale jednak – próby stworzenia dyktatury proletariatu na wzór marksistowski, co ostatecznie udało się dopiero kilkadziesiąt lat później w Rosji Włodzimierzowi Leninowi. Proces „kanonizacyjny” Dąbrowskiego dobiegł końca w 1976 roku (w sto czterdziestą rocznicę urodzin generała), kiedy to jego podobizna pojawiła się na banknocie dwustuzłotowym, a do kin trafiła poświęcona mu polsko-radziecka epopeja autorstwa Bohdana Poręby (z Zygmuntem Malanowiczem w roli głównej). Obraz ten był, jak na owe czasy i postać reżysera, zaskakująco uczciwy, a ostatnie jego sekwencje, przedstawiające walki o Paryż i śmierć tytułowego bohatera na barykadach Montmartre’u – nad wyraz widowiskowe. Mając w pamięci spektakularne sceny filmu, trudno było sobie wyobrazić, że kiedyś zagoszczą one również na kartach komiksu (choć znacznie trafniejsze i bliższe prawdy byłoby określenie – powieści graficznej). Szczęśliwym trafem pod koniec lat 90. ubiegłego wieku tematem Komuny Paryskiej zainteresował się francuski pisarz Jean Vautrin, którego powieść „Krzyk ludu” (1999) jakiś czas później postanowił zilustrować Jacques Tardi. W efekcie powstało składające się z czterech albumów dzieło (2005), którego zbiorczym wydaniem uraczył nas nie tak dawno Egmont.
Vautrin, a właściwie Jean Herman1) (rocznik 1933), to nie tylko pisarz, ale także aktor, scenarzysta i reżyser filmowy. W ostatnich latach jego związki ze światem filmu mocno się jednak rozluźniły, chociaż i tak zostanie zapamiętany jako autor dwóch dramatów kryminalnych z Alainem Delonem: „Żegnaj przyjacielu” (1968) oraz „Jeff” (1969). Potem skupił się przede wszystkim na działalności literackiej. W 1989 roku opublikował, uhonorowaną Nagrodą Goncourtów, powieść „Un grand pas vers le bon Dieu”; między 1987 a 2009, w tandemie z Danem Franckiem, wydał osiem książek sensacyjnych z cyklu „Les aventures de Boro, reporter photographe”; z kolei w dobiegającej powoli kresu dekadzie ukazała się wojenna trylogia „Quatre Soldats français”, chociaż, sądząc po tytule całości, można chyba oczekiwać jeszcze tomu czwartego. Jacques Tardi jest o trzynaście lat młodszy od Vautrina; jako rysownik zadebiutował czterdzieści jeden lat temu, ilustrując dla magazynu „Pilote” krótkie historyjki pisane przez Jeana Girauda. W następnych latach współpracował z Pierrem Christinem; jego grafiki zdobiły kolejne wydania powieści Juliusza Verne’a i Louis-Ferdinanda Céline’a; na potrzeby komiksu zaadaptował także książki kryminalne Léo Maleta z cyklu „Nestor Burma” (pięć tomów w latach 1982-2000). „Krzyk ludu” wyjął Tardiemu z życiorysu cztery lata (2001-2004), ale biorąc pod uwagę efekt końcowy, artysta nie powinien żałować ani jednego poświęconego temu dziełu dnia.
Francuzi od dawna mieli skłonności do rozstrzygania swoich wewnętrznych sporów na drodze krwawych rewolt. I nawet jeśli rebeliom przyświecały szczytne ideały, jak chociażby mieszkańcom Paryża idącym na Bastylię 14 lipca 1789 roku, zawsze w końcu górę brali radykałowie, którym znacznie bliżej było do okrutnej dyktatury aniżeli koncyliacyjnej demokracji. Tak było w przypadku Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która otworzyła drogę do tyranii jakobinów. Rewolucja lipcowa (1830) natomiast wyniosła na tron Ludwika Filipa I, który swoje młodzieńcze ideały republikańskie zamienił na postępujący absolutyzm; z kolei lutowa (1848) zakończyła się cesarską koronacją wyjątkowo nieporadnego Napoleona III, którego kardynalne błędy polityczne doprowadziły do wyjątkowo upokarzającej klęski w wojnie francusko-pruskiej (1870-1871)2). Ta zaś stała się zarzewiem kolejnego powstania – w historii znanego jako Komuna Paryska. Od czego wszystko się zaczęło? Pobity przez kanclerza Ottona von Bismarcka, pełniący – po abdykacji cesarza – obowiązki przywódcy III Republiki Adolphe Thiers chciał uchronić miasto przed nadciągającą rewoltą. W tym celu należało przede wszystkim rozbroić zdominowaną przez radykałów politycznych Gwardię Narodową. W nocy z 17 na 18 marca 1871 roku oddział wojska wyruszył na Montmartre i do Belleville, aby przejąć kontrolę nad działami, kupionymi ze składek ludowych do obrony stolicy przez Prusakami. Przeciwstawili się temu jednak nie tylko gwardziści, ale i paryżanie. Większość żołnierzy w wyniku agitacji (bądź ze strachu) przeszła na drugą stronę barykady; dowódców zaś aresztowano i rozstrzelano. Na wieść o tym Thiers, zapewne po części w obawie o własne życie, opuścił miasto i przeniósł się do pobliskiego Wersalu (dlatego już niebawem popierające go wojska zyskały miano wersalczyków).
Kilka dni później w Paryżu odbyły się wybory do samorządu miejskiego nazwanego Komuną Paryską; wyłoniona z niego Rada Komuny stała się w tym momencie de facto konkurencyjnym dla III Republiki rządem. W opanowanej przez komunardów stolicy zaczęto wprowadzać rewolucyjne porządki – niszczono symbole despotyzmu (kolumnę Vendôme, dom Thiersa, planowano nawet zburzyć Luwr), sekularyzowano majątki kościelne, aresztowano wysokich hierarchów katolickich (niektórych, jak arcybiskupa paryskiego Georges’a Darboya, nawet zamordowano), po okresie rozwoju wolności prasy zamknięto wszystkie opozycyjne, prowersalskie pisma. Pod wpływem wydarzeń w Paryżu po stronie wersalczyków opowiedział się Bismarck. Kanclerz nakazał wypuścić z obozów jenieckich kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy francuskich, którzy znaleźli się w rękach pruskich po klęsce w bitwie pod Sedanem we wrześniu 1870, aby Thiers miał kim szturmować stolicę. Walki o miasto zaczęły się na początku kwietnia 1871 roku, najbardziej zaciekłe toczone były jednak między 21 a 28 maja, czyli w tak zwanym „krwawym tygodniu”. To właśnie wtedy poległ na barykadzie generał Dąbrowski; wtedy też dokonano rzezi komunardów na cmentarzu Père-Lachaise. Na takim właśnie historycznym tle Jean Vautrin umieścił akcję swojej powieści, a Jacques Tardi zaadaptował ją na potrzeby kolejnego medium – dużo bardziej przystępnego zwłaszcza dla młodszych czytelników.
„Krzyk ludu” idealnie wpisuje się w ramy chronologiczne Komuny Paryskiej – akcja rozpoczyna się bowiem w nocy z 17 na 18 marca, a kończy 28 maja 1871 roku. Komisarz paryskiej policji Mespluchet zostaje wezwany pod most Alma, gdzie z Sekwany wyłowiono właśnie ciało młodej dziewczyny. Mogła być prostytutką, ale zdecydowanie nie zasłużyła na los, który ją spotkał. Przed śmiercią została pobita, dostała też dwa ciosy nożem w brzuch; prawdopodobnie nie żyła już, gdy wrzucano ją do rzeki. W ręku denatki policja znajduje szklane oko (na którym widnieje numer „trzynaście”) – to znak rozpoznawczy „ferajny z Ourcq”, grupy przestępczej działającej na terenie jednej z dzielnic Paryża, dowodzący niezbicie, że za zbrodnię odpowiada któryś z jej członków. Mespluchet nie ma większej ochoty zajmować się śledztwem; bardziej zajmują go aktualne wydarzenia polityczne – poczynania rządu Thiersa, za którym nieszczególnie przepada, czego zresztą nie ukrywa, głośno wyrażając swoje poglądy. Być może właśnie z tego powodu komisarza ukarano, przenosząc Horacego Grondina (najlepszego wywiadowcę, jakiego miał w swoim wydziale) do Sûreté, czyli tajnej policji bezpieczeństwa. Teraz jemu najchętniej powierzyłby dochodzenie w sprawie nieszczęsnej topielicy; tymczasem niejako w zastępstwie otrzymuje je inspektor Hippolyte Barthélemy, człowiek tyleż ambitny, co bezwzględny i przebiegły. Jednego jednak w tej sytuacji można być przynajmniej pewnym – zrobi on wszystko, by odnaleźć zabójcę; nawet jeżeli nie dla prawdy, to chociażby dla własnej sławy i korzyści.
W tym samym czasie Grondin spaceruje ulicami Paryża, przyglądając się z bliska rozwojowi sytuacji. Jest szpiclem, który ma zadanie inwigilować buntowników. Kiedy zostaje w tłumie zdemaskowany przez złodzieja Emile’a Roussela, zwanego Wytrychem, ledwo udaje mu się ujść z życiem. Znalezionym na cmentarzu, pomiędzy grobami, zmasakrowanym tajniakiem – początkowo nie wiedząc, kim on jest – zajmują się dwaj biedacy, starzec Trzygwóźdź oraz Mały. Zabierają go ze sobą do chaty na przedmieściach, mając nadzieję, że kiedy już wydobrzeje, odpłaci im się obiecanym złotem. Grondin długo nie odzyskuje pełni przytomności, nie wie nawet, że w stolicy władzę przejęli komunardzi, a on sam jest intensywnie poszukiwany przez inspektora Barthélemy, któremu Mespluchet przed ewakuacją republikańskiej policji do Wersalu rozkazał pozostać w mieście i na bieżąco zbierać informacje. Doszedłszy do siebie, szpicel Sûreté postanawia, mimo grożącego mu niebezpieczeństwa, udać się do centrum Paryża i wtopić w tłum. Ma bowiem do wypełnienia sekretną misję – nie służbową, ale osobistą. Grondin nie jest tym człowiekiem, za którego się podaje, o czym wie zresztą bardzo niewielu ludzi (w tym między innymi przywódca gangu z Ourcq oraz szef tajnej policji). Przed laty był szanowanym notariuszem, został jednak oskarżony o potworną zbrodnię na swojej adoptowanej córce Jeanne; skazano go na galery i zesłano na Diabelską Wyspę nieopodal brzegów południowoamerykańskiej Gujany. Udało mu się stamtąd wrócić, po czym zmienił tożsamość i wstąpił do policji – wszystko po to, aby wytropić i zabić prawdziwego mordercę, którym, jak sądził, był obecny kapitan Antoine Joseph Tarpagnan, niegdyś żołnierz generała Claude’a Lecomte’a, teraz jeden z komunardów.
Grondin alias Charles Bassicoussé prowadzi swoje prywatne śledztwo, nie zważając na to, co dzieje się dokoła. Świat, który znał, w którym się wychował, dorobił majątku i osiągnął pozycję społeczną (a potem, co prawda, wszystko to stracił w wyniku niesprawiedliwego oskarżenia i wyroku), wali się w gruzy, a on opętany jest jedną tylko myślą – dopaść Tarpagnana, by ostatecznie zwyciężyła sprawiedliwość. Pytanie, czy tropi właściwego człowieka – do samego końca pozostaje otwarte. Piekło, które rozpętało się w sercu i umyśle Grondina, znajduje swoje idealne odzwierciedlenie na ulicach Paryża.
Pogrążona w krwawym konflikcie francuska stolica przedstawiona została przez Tardiego z nadzwyczajną wręcz precyzją – zarówno merytoryczną (fikcja literacka perfekcyjnie wpisana została w rzeczywiste wydarzenia), jak i plastyczną (z drobiazgowością zrekonstruowane ulice i zabytki miasta nad Sekwaną). „Krzyk ludu” stał się tym samym jednocześnie niezwykle interesującym wykładem historycznym na temat Komuny Paryskiej, jak i fascynującym czarnym kryminałem, stylistycznie bliskim naturalistycznej prozie Emila Zoli. Mroczna opowieść Vautrina została znakomicie przeniesiona na język komiksu; jej naznaczeni piętnem szaleństwa bohaterowie pozostawiają zaś po sobie niepokojące wrażenie, które towarzyszy czytelnikowi jeszcze długo po zakończeniu lektury. Bo choć każdy z nich ma poważną skazę, rysę na życiorysie, to jednak nie sposób ich jednoznacznie potępić, wydać wyrok skazujący – może on bowiem okazać się równie niesprawiedliwy jak ten, który niegdyś zniszczył życie notariuszowi Bassicoussé.
Wpisując fabułę w konkretne wydarzenia historyczne, autorzy – zarówno pierwowzoru literackiego (Vautrin), jak i komiksu (Tardi) – nie mogli uciec od ich kontekstu politycznego. Mimo to uczynili wiele, aby zachować racjonalny obiektywizm, wyważając racje obu obozów. Stąd nie znajdziemy w „Krzyku ludu” ani totalnego potępienia, ani tym bardziej apoteozy którejkolwiek ze stron konfliktu. I wersalczycy, i komunardzi działają w imię nadrzędnej idei, jaką jest dobro państwa; zupełnie inaczej jednak je pojmują, co uniemożliwia porozumienie, prowadząc do ogromnej tragedii. Ludzie szlachetni i fanatycy, uczciwi i zbrodniarze znajdują się wszędzie; pomiędzy nimi zaś przedziera się, rozpychając łokciami, samotny mściciel, dla którego nie ma w tej chwili nic świętszego od schwytania mordercy dziewczyny, bo tylko to da ukojenie jego udręczonej duszy. Wizja zrewoltowanego, pogrążonego w morzu ognia Paryża, na ulicach którego po wkroczeniu wojsk Thiersa dochodzi do dantejskich scen, gdzie krew płynie strumieniami, a pod każdym murem czy płotem gniją ciała rozstrzelanych wrogów – to prawdziwy artystyczny majstersztyk i zarazem jedno z największych osiągnięć komiksu frankofońskiego ostatnich lat. W obrazach, w których nie ma miejsca na subtelności, Tardiemu udało się mimo wszystko przemycić pewne romantyczne piękno – nie ciała, co prawda, lecz ducha (vide postaci prostytutki Gabrielli Pucci, opiekującej się Grondinem w czasie jego niedyspozycji Sowy czy pojawiającego się epizodycznie generała Dąbrowskiego). W pamięć zapada również ostatni kadr, na którym Mały i towarzysząca mu Lili, komunardzi ocaleli z rzezi ma cmentarzu Père-Lachaise, odnajdują swoje przeznaczenie. „Krzyk ludu” nie jest tanią przyjemnością, ale wart jest swojej ceny; tym bardziej że to opowieść, do której można wracać jeszcze po wielekroć, przez lata. Także dzięki profesjonalnie opracowanym przypisom.
koniec
27 września 2010
1) Pseudonim „Vautrin” Jean Herman zapożyczył od Honoriusza Balzaka. W jego cyklu powieściowym „Komedia ludzka” pojawia się niejaki Vautrin (a w zasadzie Jacques Collin), który wzorowany był na postaci historycznej – awanturnika, policjanta Sûreté, a następnie detektywa Eugène-Françoisa Vidocqa. Autor „Ojca Goriot” wpadł na ten pomysł po przeczytaniu opublikowanych w 1828 roku „Pamiętników” Vidocqa.
2) We Francji często zdarzało się jeszcze, że wybuchały… rewolucje w rewolucji. Przykładem może być przejęcie władzy przez jakobinów Maksymiliana Robespierre’a w 1793 roku, które doprowadziło do rozpętania przez nich terroru, niewiele mającego wspólnego z ideałami „Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela”. Z kolei w czerwcu 1848 roku, już po proklamowaniu II Republiki, w Paryżu sięgnęli po broń robotnicy, a ich bunt krwawo stłumił generał Louis-Eugène Cavaignac.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Dyskretny urok showbiznesu
— Paweł Ciołkiewicz

Kryminalny rollercoaster
— Paweł Ciołkiewicz

Przestępcą jest…
— Paweł Ciołkiewicz

Historia w obrazkach: Trupy, trupy, trupy… dziesięć milionów trupów
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.