Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

‹Relax #22›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRelax #22
Data wydania1978
CyklRelax
Gatunekantologia, sensacja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Czar „Relaksu” #22: Thorgal zdradzony i Bond za Bondem
[„Relax #22” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W dwudziestej drugiej odsłonie Magazynu Opowieści Rysunkowych „Relax” jego twórcy powrócili do dwóch tematów, którymi mogli przypodobać się decydentom z KAW-u oraz stojącym za ich plecami aktywistom z PZPR. W „Roku 1454” uderzono w znienawidzonych imperialistów z Niemiec, natomiast w „Polaku w kosmosie” wpisano się we wciąż jeszcze wszechobecną politykę „propagandy sukcesu”. Chyba nieprzypadkowo oba komiksy należą do najsłabszych w tym numerze…

Sebastian Chosiński

Czar „Relaksu” #22: Thorgal zdradzony i Bond za Bondem
[„Relax #22” - recenzja]

W dwudziestej drugiej odsłonie Magazynu Opowieści Rysunkowych „Relax” jego twórcy powrócili do dwóch tematów, którymi mogli przypodobać się decydentom z KAW-u oraz stojącym za ich plecami aktywistom z PZPR. W „Roku 1454” uderzono w znienawidzonych imperialistów z Niemiec, natomiast w „Polaku w kosmosie” wpisano się we wciąż jeszcze wszechobecną politykę „propagandy sukcesu”. Chyba nieprzypadkowo oba komiksy należą do najsłabszych w tym numerze…

‹Relax #22›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRelax #22
Data wydania1978
CyklRelax
Gatunekantologia, sensacja, SF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Dwudziesty drugi numer Magazynu Opowieści Rysunkowych był dziewiątym i zarazem przedostatnim, który ukazał się w 1978 roku. Do sprzedaży trafił w październiku, a promowała go okładka ozdobiona – po raz kolejny – dość karkołomnym zestawem kolorystycznym. Ciemnopomarańczowe logo widniało na ciemnozielonym, wyraźnie „zabrudzonym” i maskującym tle; w efekcie zamiast się od niego odróżniać i bić po oczach, napis „Relax” gdzieś ginął. Na szczęście po latach to drobne niedopatrzenie poligraficzne już tak bardzo nie razi, tym bardziej że tym razem, w przeciwieństwie do wydawnictwa sprzed miesiąca, wyjątkowo dobrze prezentował się czołowy kadr, notabene ponownie „wycięty” z „Thorgala”. Bardzo dynamiczny rysunek z głównym bohaterem w centrum i przesuniętym na dalszy plan, ale powiększonym wizerunkiem „zdradzonej czarodziejki” – robił naprawdę duże wrażenie. Można się tylko zastanawiać, dlaczego Sliwia – w tym odcinku historii poznaliśmy bowiem wreszcie jej prawdziwe imię – ma włosy pomarańczowe, skoro w oryginale są one ogniście czerwone. Cóż, wielce prawdopodobne, że nie pierwszy i nie ostatni raz zawiniła w tym przypadku drukarnia…
W rubryce zawierającej listy od czytelników pojawiła się ciekawostka, której wartość mogliśmy jednak docenić dopiero po wielu latach. Otóż redakcja wydrukowała epistołę pochodzącego z Rzeszowa, ale wówczas uczącego się w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu ucznia klasy drugiej. Napisał on między innymi takie słowa: „(…) Niedawno zacząłem myśleć o moim przyszłym zawodzie i postanowiłem – BĘDĘ RYSOWNIKIEM KOMIKSÓW!”. Na potwierdzenie swego talentu wysłał on do „Relaksu” kilka opowieści rysunkowych własnego autorstwa. Były wśród nich westerny „Prawie w samo południe” i „Prawa prerii”, wojenni „Bohaterowie mimo woli” oraz rozgrywający się, jak można wnioskować z tytułu, w czasach wczesnośredniowiecznej Polski „Polanin Semko”. Redakcja zamieściła przykładowe plansze i jednocześnie skierowała do autora kilka miłych słów: „(…) prace są rzeczywiście tematycznie różnorodne, a autor zadał sobie wiele trudu, nie tylko rysując postacie i starannie wpisując dymki, ale również operując kolorem”. Dodano także, że nadesłane historyjki „świadczą o wielkiej cierpliwości, plastycznych zdolnościach i dużym zacięciu satyrycznym młodego autora”. Nie był to pierwszy zamieszczony na łamach czasopisma list, w którym zaczytany w komiksach nastolatek zapewniał, że sam będzie w przyszłości zajmował się tą dziedziną sztuki. Zdecydowana większość z nich, na szczęście, swoich gróźb nie spełniła. W przypadku ucznia jarosławskiego liceum stało się – i znów trzeba by stwierdzić: na szczęście – inaczej. Epistołę do „Relaksu” podpisał bowiem… Wojciech Birek, którego dzisiaj znamy przede wszystkim jako krytyka, publicystę, rysownika, scenarzystę (między innymi seria „Strażnicy Orlego Pióra”, powstałe na zlecenie Instytutu Pamięci Narodowej „Uwolnić więźniów” i „Wbrew nadziei”, jak również pojedyncze historie drukowane w „Awanturze”, „Krakersie”, antologii „Czas Komiksu”) oraz tłumacza komiksów (vide „100 naboi”, „Apokalipsomania”, „Thorgal”, „Skarga Utraconych Ziem”, „W poszukiwaniu Ptaka Czasu”, „Incal”, „Kasta Metabaronów”, „Ognie Askellu”, „Yans”, „Universal War One”, „Berlin” Marvano i „Animal’z” Enkiego Bilala). Podsumowując: gdyby nie „Relax”, Birek być może poszedłby zupełnie inną drogą – z dużą szkodą dla polskiego światka komiksowego.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Część rysunkową numeru dwudziestego drugiego otwierała kolejna – czwarta i zarazem przedostatnia – odsłona „Thorgala” (zatytułowana „Baaldowie”). Oderwawszy Gandalfa Szalonego od stołu, za którym opijał święto Jøll, Zdradzona Czarodziejka, posługując się mocą, jaką dawały jej pierścienie Frei, pojmała i uprowadziła podstępnego i zdradzieckiego króla Wikingów Północy, w czym wydatnie pomógł jej Thorgal. W drodze ku nieznanemu miejscu – prawdopodobnie ku Wyspie Wśród Lodów, którą władała czerwonowłosa piękność – trójka podróżników zostaje zatrzymana przez wojowników z górskiego plemienia Baaldów. Nie chcą oni, co prawda, robić krzywdy kobiecie ani tytułowemu bohaterowi opowieści; chcą jedynie dostać w swoje ręce Gandalfa, który przez lata ścigał i tępił ich bezlitośnie. Król, pewien, że los, który pragną zgotować mu napastnicy, będzie okrutny, błaga Sliwię (wypowiadając przy okazji po raz pierwszy jej imię), by nie wydawała go napastnikom. Czarodziejka przypomina mu, że kiedyś był przecież wielkim wojownikiem, człowiekiem bardzo odważnym. Niech więc teraz udowodni, że nic się nie zmieniło. Niech walczy! U boku Gandalfa staje także Thorgal. Możemy się dziwić dlaczego, ale odpowiedź jest tak naprawdę bardzo prosta – przecież król Wikingów to ojciec Aaricii, a więc potencjalny… teść Thorgala. Dalszy bieg wydarzeń jest więcej niż zaskakujący, co po raz kolejny dowodzi talentu pisarskiego Jeana Van Hamme’a. Efekt był taki, że stworzoną przez Belga i narysowaną przez Grzegorza Rosińskiego historię fantasy „połykało” się jak najlepszą literaturę rozrywkową. Irytować mogło jedynie to, że każdy z „relaksowych” odcinków składał się tylko z sześciu plansz.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
W opublikowanym w maju 1977 roku szóstym numerze czasopisma ukazało się rozwiązanie konkursu plastycznego pod hasłem „Do RELAXU – dla relaksu”. Jednym z nagrodzonych był Marek Umański, który nadesłał wówczas wysoko oceniony przez jurorów komiks przygodowy „Skarb kapitana Kidda”. Redakcja pisma pochwaliła autora za „rysunek spełniający warunki grafiki komiksowej” oraz publicznie zapowiedziała, że jest „gotowa nawiązać z panem Umańskim stałą współpracę”. Z tych hucznych zapowiedzi niewiele wyszło; pierwsza – i, jak się okazało, jednocześnie ostatnia – opowieść pana Marka ukazała się w „Relaksie” półtora roku później. Kto wie, być może byłoby ich więcej, gdyby pismo dwa lata później nie przeszło do historii. „Rok 1454” to pięciostronicowa historyjka opowiadająca o okolicznościach wybuchu wojny trzynastoletniej pomiędzy Polską i Litwą, rządzonymi wtedy przez Kazimierza Jagiellończyka, a Zakonem Krzyżackim, na którego czele stał wielki mistrz Ludwig von Erlichshausen. Umański – zarówno rysownik, jak i scenarzysta nowelki – przedstawia zbuntowanych mieszczan miast pruskich, którzy, sprzeciwiając się konserwatywnej i ograniczającej prawa samorządów miejskich polityce wielkiego mistrza, wywołują powstanie w państwie zakonnym. Wyznaczają też jednego spośród siebie, niejakiego Spytka, który rusza do Krakowa z petycją i listami do króla Kazimierza. Co w nich się znajduje, możemy się jedynie domyślać, ponieważ autor nie raczył nas poinformować – a powinny one zawierać prośbę o inkorporację Prus do Królestwa Polskiego. W ślad za deputacją mieszczan udają się jednak również jeźdźcy krzyżaccy, którzy robią wszystko – niech będzie: w których interesie jest zrobić wszystko – aby delegacja nie dotarła do miejsca przeznaczenia. Przypomina to dość mocno początek „Czarnych chmur”, serialu płaszcza i szpady autorstwa Andrzeja Konica, który telewizja po raz pierwszy zaprezentowała na przełomie lat 1973 i 1974. I naprawdę bez znaczenia pozostaje fakt, że film przedstawiał wydarzenia późniejsze o ponad dwa stulecia; wszystko inne wygląda niemal identycznie. Słowem: scenariusz oryginalnością nie grzeszy, jest nie tylko schematyczny, ale i bardzo w swej prostocie naiwny. Na dodatek również strona plastyczna komiksu daleka jest od ideału. Umański miał spore problemy z rysowaniem ludzkich twarzy, wychodziły mu one dziwnie powykręcane, nieproporcjonalne, z zaburzoną perspektywą. Nawet Marek Szyszko i Witold Parzydło byli wtedy znacznie od niego lepsi. Ocenę całości obniżają także błędy w tekście – ortograficzny („tentent” zamiast „tętent”) oraz pisane razem „napewno”.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Kącik filatelistyczny, prezentujący znaczki (ze Związku Radzieckiego, Węgier i Bułgarii) opiewające podbój przestrzeni kosmicznej, wprowadzał czytelników „Relaksu” w tematykę kolejnej opowieści. A była ona poświęcona pierwszemu „Polakowi w kosmosie” – taki był też tytuł tego trzystronicowego one-shota, pod którym podpisał się tandem Jerzy Wróblewski – Stefan Weinfeld. Co jednak najciekawsze, zwłaszcza z perspektywy czasu, to fakt, że bohaterem komiksu nie jest wcale major – a dzisiaj już generał – Mirosław Hermaszewski, ale anonimowy kosmonauta znad Wisły. Autorzy w jednym z kadrów pozostawili nawet pusty „dymek”, aby wpisać do niego datę lotu oraz nazwisko pilota (wcześniej podobnym patentem posłużyli się w opowieści „Polacy na biegunie południowym”). I nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie to, że „Relax” pojawił się w kioskach w październiku, a lot Hermaszewskiego i Piotra Klimuka miał miejsce między dwudziestym szóstym czerwca a piątym lipca 1978 roku, a więc przynajmniej trzy miesiące wcześniej. Rozwiązanie tej zagadki nie jest jednak przesadnie skomplikowane. Rosjanie dopiero kilka dni przed zaplanowanym lotem zdecydowali, że szczęściarzem, który obejrzy Ziemię z wysokości tysięcy kilometrów, będzie Hermaszewski, a nie – odbywający szkolenie razem z nim – pułkownik Zenon Jankowski. Weinfeld, scenarzysta „Polaka w kosmosie”, nie mógł o tym wiedzieć; pamiętajmy bowiem, że tryb wydawniczy ciągnął się w PRL-u całymi miesiącami (jeśli nie latami nawet), komiks był więc pewnie gotowy do druku wiosną, a później nic już nie dało się zmienić.
W ramach odpryskowej serii z cyklu „Barwa i broń żołnierza polskiego” autor o nazwisku Jońca przedstawił na dwóch stronach żołnierzy piechoty z kampanii wrześniowej 1939 roku. Merytorycznie do tekstu trudno się przyczepić, ale rysunkom postaci daleko było do poziomu Ryszarda Morawskiego, który odpowiadał za graficzna stronę cyklu poświęconego wojskom Księstwa Warszawskiego… Wielką atrakcją „Relaksu” był tradycyjnie „Tajemniczy rejs” Janusza Christy.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
W piątym odcinku serii – noszącym tytuł „W zatoce Piranii” – Gucek i Roch pomagają ciemnowłosej porucznik Ewie Żuk dotrzeć do ukrytej w dżungli hacjendy „Eleonora”, w której bandyci przetrzymują porwanego w Gdańsku profesora Mixtura. A po dotarciu na miejsce, ryzykując własnym życiem i zdrowiem, podejmują próbę odbicia naukowca z rąk międzynarodowej szajki. Czegóż w tej części komiksu nie ma! Wypadek samolotowy? Jest! Wybuchy, strzelaniny? Są! Psychopatyczny bandyta z tresowaną czarną pumą? Też nie zabrakło. A na koniec jeszcze zapowiedź pościgu motorówkowego, wzorowanego – bez dwóch zdań – na „Człowieku ze złotym pistoletem” (1974) Guya Hamiltona (z cyklu bondowskiego). Owszem, trafiła się też scenariuszowa „mielizna”. Bo naprawdę trudno uwierzyć w to, że przebrana za Indiankę porucznik Żuk bez najmniejszych problemów dostaje się do silnie strzeżonej hacjendy, ba! udaje jej się nawet wystrychnąć na dudka jednego ze strażników profesora, co tamten przypłaca potwornym bólem głowy. Ale to szczegół, w zasadzie nawet – nieistotny.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Na finał wybrano drugą odsłonę sensacyjnej „Czarnej róży” wzmiankowanego już wcześniej duetu Wróblewski-Weinfeld. Po nieudanej akcji związanej z porwaniem samolotu towarzysze pechowych porywaczy przygotowują się do akcji odwetowej. Docierają do niemieckiego naukowca z niezbyt chlubną przeszłością w szeregach Gestapo. Gdy z powodu swej wiernej służby dla III Rzeszy zostaje on zwolniony z ośrodka badawczego, w którym do tej pory pracował, wyraża zgodę na współpracę z terrorystami. A ich cel jest jeden – dostać się do laboratorium i skraść stamtąd pojemnik z próbką tajemniczej – przynajmniej na razie – substancji. Dziwne może się wydawać to, że choć posiadają oni tak fantastyczne urządzenia jak tornister rakietowy (znów kłania się Bond, tym razem „Thunderball”, czy też raczej „Operacja Piorun”) i latająca taca, ostatecznie decydują się na bardzo klasyczny – i, dodajmy, schematyczny – podstęp. Podają się bowiem za ekipę remontową wezwaną, aby naprawić wadliwą instalację alarmową. Potem robi się już bardzo sensacyjnie i trochę infantylnie, ponieważ na drodze terrorystom staje, pojawiający się nie wiadomo skąd, dziennikarz Piotr Bygocki. Z zakończenia dowiadujemy się, że przy okazji bardzo w czymś pomógł. Problem w tym, że niemożliwością jest zrozumieć, w czym. Narracja „Zamachu” – tak zatytułowany został drugi odcinek serii – jest miejscami bardzo chaotyczna, a podobieństwo fizyczne postaci utrudnia skojarzenie, kto jest kim. Była to zresztą stała przypadłość Wróblewskiego, na którą często zwracali uwagę krytycy rysownika. Najważniejsze jednak, że historia wciąż była – mówiąc językiem policyjnym – rozwojowa, dzięki czemu należało spodziewać się w przyszłości jeszcze niejednej atrakcji.
koniec
12 listopada 2011

Komentarze

12 XI 2011   12:26:03

`Ziemię z wysokości tysięcy kilometrów'
nie za wysoko?

19 XI 2011   23:49:04

Panie Sebastianie.Recenzje Relax-ów są rewelacyjne.Jako stary komiksiarz,czekam na kolejne teksty dotyczące polskich klasyków.

26 X 2015   19:26:36

To jak w końcu ma na imię Umański - Marek (jak wyżej), czy Sebastian (jak w skróconym opisie nr 22)?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zamknięcie etapu
Andrzej Goryl

19 IV 2024

Dziesiąty tom „Ms Marvel” jest jednocześnie ostatnim pisanym przez G. Willow Wilson – autorkę, która zapoczątkowała tę serię i stworzyła postać Kamali Khan. Scenarzystka prowadziła tę postać przez ponad pięćdziesiąt zeszytów, a jej cykl przez cały ten czas utrzymywał równy, wysoki poziom (z drobnymi potknięciami, nie rzutującymi na ogólną jakość). Jak wypadło zakończenie tej serii?

więcej »

Małe sprzeczki w nowej rodzinie
Maciej Jasiński

18 IV 2024

Pierwsze dwa tomy serii „Pan Borsuk i pani Lisica” były naprawdę interesującymi komiksami przedstawiającymi wspólne życie dwóch zupełnie obcych kulturowo rodzin. Pan Borsuk wychowujący samotnie trójkę dzieci oraz pani Lisica, która wraz z córką musiała uciekać przed myśliwymi – zamieszkali razem w norce, tworząc z czasem jedno gospodarstwo domowe. W kolejnych albumach czytelnicy będą mieli okazję lepiej poznać bohaterów.

więcej »

Piękny umysł
Paweł Ciołkiewicz

17 IV 2024

Życie nie rozpieszczało Wiktora. Wychowywał się bez ojca, a jego matka raczej nie była osobą, którą trudno uznać za wzór macierzyńskiej troskliwości. Wszystkie problemy chłopak rekompensował sobie zanurzaniem się w cudowny świat…, nie, nie baśni, lecz matematyki. To liczby i ich wzajemne relacje pochłaniały go bez reszty. A u źródeł tej fascynacji stało, rzecz jasna, poszukiwanie szczęścia.

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.