Choćby nigdy więcej nie wydała żadnej powieści graficznej, Marjane Satrapi ma już zapewnione miejsce w dziejach światowego komiksu. Zaszczyt ten zawdzięcza dwóm swoim najsłynniejszym pracom: autobiograficznemu „Persepolis” oraz opartemu na tragicznej historii swego krewnego, muzyka Nassera Alego, „Kurczakowi ze śliwkami”. Dzisiaj warto przypomnieć sobie zwłaszcza drugie z wymienionych dzieł. Bo przecież już za chwilę w polskich kinach pojawi się jego filmowa adaptacja.
Przeczytaj to jeszcze raz: Tren o niespełnieniu
[Marjane Satrapi „Kurczak ze śliwkami” - recenzja]
Choćby nigdy więcej nie wydała żadnej powieści graficznej, Marjane Satrapi ma już zapewnione miejsce w dziejach światowego komiksu. Zaszczyt ten zawdzięcza dwóm swoim najsłynniejszym pracom: autobiograficznemu „Persepolis” oraz opartemu na tragicznej historii swego krewnego, muzyka Nassera Alego, „Kurczakowi ze śliwkami”. Dzisiaj warto przypomnieć sobie zwłaszcza drugie z wymienionych dzieł. Bo przecież już za chwilę w polskich kinach pojawi się jego filmowa adaptacja.
Marjane Satrapi
‹Kurczak ze śliwkami›
Trudno powiedzieć, że Marjane Satrapi jest dzieckiem szczęścia. Co prawda, osiągnęła wielki sukces artystyczny – i to w dwóch dziedzinach: jako autorka komiksów i reżyserka filmowa – ale okupiła go bardzo dramatyczną biografią. Na świat przyszła 22 listopada 1969 roku (data dzienna jest znacząca w kontekście losów głównego bohatera „Kurczaka ze śliwkami”) w położonym w północno-zachodniej części kraju, nad Morzem Kaspijskim, portowym mieście Raszt. Dorastała jednak w Teheranie, gdzie jako dziesięcioletnia dziewczynka była świadkiem rewolucji islamskiej przeprowadzonej przez zwolenników ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego. I chociaż dla wielu Irańczyków wydarzenie to oznaczało początek wielu nieszczęść, rodzina Satrapi mogła odczuwać specyficzną radość. Wśród swoich przodków mieli oni bowiem szacha perskiego Nasera ad-Dina z dynastii Kadżarów, który to ród stracił władzę nad państwem w 1925 roku po zamachu stanu przeprowadzonym, z inspiracji Brytyjczyków i Amerykanów, przez Rezę Szacha Pahlawiego. Teraz z kolei, po nieco ponad półwieczu, Chomeini pozbawił tronu jego syna Mohammada Rezę Pahlawiego. Dla Irańczyków nastały trudne chwile – nowi przywódcy zerwali kontakty z Europą Zachodnią i Stanami Zjednoczonymi, wprowadzili prawo islamskie, a wkrótce też wciągnęli kraj w krwawą ośmioletnią wojnę z sąsiednim Irakiem.
W tym czasie czternastoletnia Marjane, do tej pory uczennica liceum francuskiego w Teheranie, została wysłana przez rodziców do Wiednia; nie potrafiła jednak dostosować się do odmiennej rzeczywistości i obyczajowości, w efekcie po traumatycznych miesiącach spędzonych na ulicy wróciła do ojczyzny. Wstąpiła wówczas do stołecznego Islamskiego Uniwersytetu Azada, w 1990 roku wyszła nawet za mąż za weterana wojny iracko-irańskiej, by trzy lata później rozwieść się z nim i opuścić rodzinne strony – jak się wydaje, już na zawsze. Ten etap swego życia Satrapi podsumowała czteroczęściową (w polskim wydaniu złożoną z dwóch albumów) powieścią graficzną „Persepolis” (2000-2003), na podstawie której w 2007 roku nakręciła debiutancki film. Animacja, która powstała do spółki z Francuzem Vincentem Paronnaudem (rocznik 1970), zgarnęła masę nagród, ocierając się nawet o tę najważniejszą – Oscara dla najlepszego obrazu animowanego. Wcześniej jednak światło dzienne ujrzały kolejne komiksy Iranki, znane także w naszym kraju – „Wyszywanki” (2003) oraz „Kurczak ze śliwkami” (2004). Drugi z nich można uznać za swoiste dopełnienie „Persepolis”. Bo choć na kartach „Kurczaka…” sama Marjane pojawia się tylko w jednej – zresztą mało istotnej – scence, opowiada on mimo wszystko o losach jej rodziny; na dodatek chronologicznie plasuje się przed słynną autobiograficzną opowieścią, za tło wydarzeń mając Iran za panowania dynastii Pahlawi.
Głównym bohaterem tej historii jest Nasser Ali, wuj matki Satrapi, wybitny muzyk specjalizujący się w grze na tarze, tradycyjnym perskim instrumencie szarpanym. W komiksie towarzyszymy mu przez ostatnich osiem dni życia, choć dzięki licznym retrospekcjom poznajemy również jego przeszłość, cofając się aż do czasów szkolnych. Punktem wyjścia do opowiedzenia tragicznych losów Nassera Alego jest, zdawałoby się, błahe zdarzenie, do którego dochodzi jesienią 1958 roku. W drodze do sklepu muzycznego po zakup nowego taru (stary uległ „wypadkowi”) muzyk przypadkiem spotyka kobietę, którą znał przed wielu laty. Rozpoznaje ją bez problemu, za to ona nie potrafi sobie przypomnieć, z kim ma do czynienia. Chwilę później rozstają się, by już nigdy więcej się nie zobaczyć. W sklepie mężczyzna jest podenerwowany; irytuje go fakt, że instrument, który ma zamiar kupić, nie brzmi tak, jak sobie życzy. Mimo to wraca z nim do domu, by po tygodniu odnieść go do reklamacji; to samo robi w regularnych siedmiodniowych odstępach z kolejnymi, co prowadzi do jeszcze większej frustracji. Z odsieczą przychodzi wówczas stary przyjaciel Manuszer, który wspomina Nasserowi Alemu o swoim znajomym handlarzu z Meszhedu (w komiksie: Maschadu), posiadającym na sprzedaż zabytkowy tar Jahja (jeśli chodzi o wartość, będący odpowiednikiem skrzypiec Stradivariusa). Muzyk po krótkim wahaniu, obarczony najmłodszym, niezwykle nieznośnym synem Mozzafarem, wsiada do autobusu i udaje się w trwającą dwa dni (w jedną stronę) podróż na wschód kraju, by od przebiegłego Huszanga kupić niezwykły instrument.
Po powrocie do domu Nasser Ali jest przekonany, że wszystkie jego problemy wreszcie się skończyły. Gdy następnego dnia żona Nahid (nauczycielka matematyki) i troje starszych dzieci wychodzą do szkoły, najmłodszą latorośl oddaje on pod opiekę usłużnej sąsiadki i wreszcie zabiera się za wypróbowanie taru. Jakież jest jego rozgoryczenie, kiedy okazuje się, że i ten instrument nie brzmi tak, jak ten, który został zniszczony! W takiej sytuacji nie pozostaje mu już więc nic innego, jak… umrzeć. Po rozpatrzeniu i odrzuceniu potencjalnych sposobów na popełnienie samobójstwa, mężczyzna – postanowiwszy, że zwyczajnie zaczeka na śmierć – kładzie się do łóżka. Od tego momentu odlicza każdy z ośmiu dni, jakie mu pozostały, by ostatecznie pożegnać się z życiem 22 listopada 1958 roku (dokładnie jedenaście lat później na świat przyszła autorka komiksu). W tym czasie poznajemy zawiłe losy pięćdziesięcioletniego Nassera Alego. Satrapi stopniowo, robiąc to z wielkim wyczuciem, odsłania czytelnikom jego wybory życiowe, sukcesy i niepowodzenia; jednocześnie wyjaśnia znaczenie scen, które zaserwowała na początek. Dowiadujemy się zatem, kim jest tajemnicza Iran i dlaczego mężczyzna tak bardzo przeżywa przypadkowe spotkanie z nią. Jak uległ zniszczeniu tar i dlaczego nie da się go zastąpić żadnym innym, choćby najcenniejszym, instrumentem. Wreszcie: co stanęło na przeszkodzie do szczęścia rodzinnego Nassera Alego i Nahid.
Chociaż Marjane Satrapi stara się, jak może, by do swej opowieści wpuścić nieco humoru i światła, „Kurczak ze śliwkami” jest historią bardzo mroczną. Jej lejtmotywem jest bowiem arcybolesne niespełnienie – zarówno w sferze zawodowej (artystycznej), jak i osobistej (uczuciowej). Patrząc na głównego bohatera z boku, można bowiem odnieść wrażenie, że jest on człowiekiem sukcesu. Koncertując, poznał cały świat; jest podziwiany przez znawców muzyki w swojej ojczyźnie; ma kochającą go żonę i gromadkę dzieci. Ale to wszystko tylko pozór – dom zbudowany na nader kruchych fundamentach, który z powodu kilku drobnych zdarzeń zaczyna się chwiać w posadach, by ostatecznie rozpaść się na drobne kawałeczki. Docierając do kresu drogi, Nasser Ali zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele w życiu osiągnął; zawiodła go przecież nawet największa miłość. Spotykając się z Azraelem, nie ma żadnego argumentu, który mógłby użyć, prosząc Anioła Śmierci, aby podarował mu jeszcze jakiś czas. O ile w „Persepolis” Satrapi, opowiadając o własnym życiu, nie stroniła od polityki, o tyle w „Kurczaku ze śliwkami” autorka pozwoliła jej zejść zdecydowanie na plan dalszy. Owszem, w paru momentach jest mowa o zaangażowaniu politycznym (po stronie komunistów) młodszego brata Nassera Alego, Abdiego, czy „sponsorowanym” przez CIA zamachu stanu, który w 1953 roku doprowadził do obalenia rządów proreformatorskiego premiera Mohammada Mosaddegha (w tłumaczeniu pojawia się spolszczona wersja nazwiska „Mossadek”), lecz są to jedynie didaskalia, mające podkreślić apolityczność głównego bohatera.
Mroczność opowieści podkreśla także grafika. I nie jest to tylko kwestia zastosowanych przez Satrapi mocno uproszczonych, praktycznie pozbawionych szczegółów drugiego czy trzeciego planu, czarno-białych rysunków. W przypadku retrospekcji autorka zdecydowała się na wykorzystanie czarnego tła, co udanie koresponduje z przekazem emocjonalnym – pełnym nostalgii, melancholii, tęsknoty za czymś, co odeszło, i nigdy już (prawdopodobnie) nie powróci. Ale nawet we fragmentach dziejących się w teraźniejszości, gdzie tło jest – dla kontrastu – białe, trudno doszukać się czystości czy nadziei. Świat Nassera Alego naznaczony jest bowiem piętnem niespełnienia, które sprawia, że nie potrafi on czerpać radości z powodzeń, a codzienne, nawet drobne troski urastają do rangi wielkich nieszczęść, zatruwając życie całej rodziny. Satrapi odnosi się jednak do wuja swojej matki z dużym zrozumieniem i lojalnością. Wszak Nasser Ali był, podobnie jak ona, artystą, człowiekiem uczuciowym i nadwrażliwym, w którym niezgoda na zastany świat szła w parze z wyobcowaniem. A to nie mogło podobać się z konieczności twardo stąpającej po ziemi żonie. Po sukcesie „Persepolis” nie można było mieć wątpliwości, że prędzej czy później także „Kurczak ze śliwkami” doczeka się wersji filmowej. Obraz Marjane Satrapi i Vincenta Paronnauda miał premierę latem ubiegłego roku, do polskich kin trafia natomiast dopiero teraz. Warto przed seansem przypomnieć sobie jego komiksowy pierwowzór.
