Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Élodie Durand
‹Parenteza›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułParenteza
Tytuł oryginalnyLa Parenthèse
Scenariusz
Data wydanialuty 2012
RysunkiÉlodie Durand
Wydawca POST
ISBN978-83-61762-05-8
Cena52,50
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Życie w nawiasie
[Élodie Durand „Parenteza” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To wcale nie takie rzadkie zjawisko – próba poradzenia sobie z traumą po poważnej chorobie poprzez opowiedzenie o niej w formie artystycznej. Jedni kręcą na ten temat filmy, drudzy piszą książki, jeszcze inni – jak chociażby Francuzka Élodie Durand – tworzą komiksy. Jej, wydana oryginalnie przed czterema laty, „Parenteza” jest formą terapii po wyleczeniu złośliwego guza mózgu.

Sebastian Chosiński

Życie w nawiasie
[Élodie Durand „Parenteza” - recenzja]

To wcale nie takie rzadkie zjawisko – próba poradzenia sobie z traumą po poważnej chorobie poprzez opowiedzenie o niej w formie artystycznej. Jedni kręcą na ten temat filmy, drudzy piszą książki, jeszcze inni – jak chociażby Francuzka Élodie Durand – tworzą komiksy. Jej, wydana oryginalnie przed czterema laty, „Parenteza” jest formą terapii po wyleczeniu złośliwego guza mózgu.

Élodie Durand
‹Parenteza›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułParenteza
Tytuł oryginalnyLa Parenthèse
Scenariusz
Data wydanialuty 2012
RysunkiÉlodie Durand
Wydawca POST
ISBN978-83-61762-05-8
Cena52,50
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Krakowski Post przyzwyczaił czytelników do tego, że pod hasłem „Komiksy szczególne” od lat publikuje dzieła wybitne – albo będące uznanymi utworami cenionych artystów (jak chociażby „Maus” Arta Spiegelmana, „Kot rabina” Joanna Sfara, „Persepolis” i „Kurczak ze śliwkami” Marjane Satrapi czy cykl o podróżniku-awanturniku Corto Maltese Hugo Pratta), albo podejmujące niezwykle ważne tematy społeczne (vide „Golem i Gwiazdy Dawida” Jamesa Sturma). Autobiograficzna „Parenteza” Élodie Durand zalicza się do grupy drugiej. Autorka, Francuzka z pochodzenia, jest bowiem dopiero na początku swojej drogi twórczej. Nie z własnej winy. Jako młoda dziewczyna przeszła bardzo poważną chorobę; wykryto u niej złośliwy nowotwór w mózgu. To on sprawił, że jej życie zawisło na włosku. Że przez kilka lat musiała w sposób prawdziwie heroiczny zmagać się z własną słabością, niepamięcią, atakami epilepsji i wywołaną schorzeniem agresją. Po wyleczeniu ukończyła studia w École Supérieure des Arts Décoratifs w Strasbourgu, została ilustratorką w prasie dziecięcej i wydawnictwach młodzieżowych; opublikowała też komiksową nowelę „Les Moitiés” w wydanej przez Delcourt antologii „Pommes d’amour – 7 Love Stores” (2008).
W tym czasie od wielu już lat pracowała nad komiksem, w którym postanowiła opowiedzieć historię swojej choroby. Pierwsze rysunki – a raczej minimalistyczne w formie szkice, oddające jej zmieniające się nieustannie stany emocjonalne – powstawały na bieżąco, w latach 1995-1998. I chociaż znacznie odstają one od tego, co stworzyła później, Durand zdecydowała się dołączyć je do albumu – i była to, należy przyznać, decyzja ze wszech miar słuszna. Gdy podchodziła na studiach do egzaminu dyplomowego, przedstawiła komisji kolejne ilustracje pochodzące z dzieła, które rodziło się już wtedy w jej uwolnionej już od guza głowie i coraz śmielej także na papierze; z czasem je rozwijała, dodając nowe wątki. Bodźcem do doprowadzenia pracy do końca była natomiast podpisana w 2009 roku umowa z wydawnictwem Delcourt, które nie zawahało się zaryzykować, inwestując w publikację komiksu autorki praktycznie nieznanej. I to na dodatek komiksu, który – z powodu podjętego tematu – nie mógł liczyć na masowe zainteresowanie czytelników. A jednak opłaciło się. Dzisiaj wielu krytyków stawia „Parentezę” w jednym rzędzie z „Rycerzami świętego Wita” (1996-2003) – legendarnym komiksem Davida B., w którym opisał on wieloletnie zmagania swojej rodziny z epilepsją, na którą w bardzo młodym wieku zapadł starszy brat (współ)autora „Najlepszych wrogów”.
I nawet jeśli uznać te porównania za delikatne nadużycie, nie sposób zaprzeczyć, że Élodie Durand stworzyła album, nad którym nie sposób przejść do porządku dziennego. To opowieść bardzo osobista, intymna aż do bólu, hipnotyzująca i rozdzierająca zarazem. Jak to się zaczęło? Dość niepozornie – od zaników pamięci krótkotrwałej i utraty zdolności koncentracji; z czasem doszły trudności z zapamiętywaniem, a potem zaczęły pojawiać się luki w podstawowej wiedzy. Ataki epilepsji lekarze próbowali zwalczać farmakologicznie; gdy to nie przynosiło żadnych efektów, zdecydowali się na badanie tomografem. Jego wyniki okazały się być wyrokiem skazującym – guz w mózgu; śmiertelna choroba i tylko jedna malutka iskierka nadziei na jakąkolwiek poprawę i ostateczne wyleczenie. Durand, prowadząc czytelnika przez historię swojej choroby, nie szczędzi mu dramatycznych zwrotów akcji, wciąga go w wir wydarzeń, w samo oko cyklonu. Zaprasza do swojej głowy i każe doświadczać tego, czego i ona była świadkiem. Gdy Élodie walczy – walczymy wraz z nią. Gdy się poddaje – my również rozkładamy bezradnie ręce. Patrząc jej oczyma na rzeczywistość, widzimy, jak świat ulega dekompozycji, jak miejsce doskonale znanych przedmiotów zajmują bliżej niezidentyfikowane kształty i twory. Przez cały czas zachowujemy jednak pełną świadomość, ani przez moment nie towarzyszy nam wrażenie, że śnimy sen wariata.
Z powodu choroby, znaczonej utratami pamięci, w życiorysie Durand powstają luki. Élodie (w komiksie występuje pod swoim drugim imieniem, Judith) wypełnia je, wprowadzając jako narratorów swoich bliskich i znajomych – matkę, siostrę, lekarzy. Oni pomagają jej zapisać i zarysować wypełniające głowę „białe kartki”, z rozbitej na drobne kawałki rzeczywistości poskładać na nowo w miarę spójny obraz. To jak poznawanie siebie od nowa. Jak powtórna nauka chodzenia, pisania, czytania. Tak nowatorskiemu podejściu do fabuły musiała towarzyszyć także unikalna forma graficzna. I pod tym względem „Parenteza” zaskakuje jeszcze bardziej. Plastycznie to dzieło bardzo różnorodne i wymykające się jednoznacznej klasyfikacji. Obok plansz klasycznie komiksowych, z ramowym podziałem na kadry i dialogami ujętymi w „dymki”, znajdują się całostronicowe oniryczne rysunki i abstrakcyjne, minimalistyczne szkice (wspomniane już wcześniej). Grafikom z rozbudowanymi dalszymi planami towarzyszą ilustracje przedstawiające elementy – postaci, części ciała ludzkiego – całkowicie pozbawione kontekstu, na jednolitym białym bądź czarnym tle. Rysunki utrzymane w stylistyce karykaturalnej przeplatane są wizjami rodem z horrorów. W jednej chwili możemy odnieść wrażenie, że mamy do czynienia – oczywiście w warstwie plastycznej, nie tekstowej – z dziełem dla dzieci bądź młodzieży, by w drugiej otrzymać potężny cios prosto między oczy.
Żaden z efektów zastosowanych przez Durand nie służy jednak wywołaniu skandalu czy kontrowersji; autorce zależy przede wszystkim na tym, aby najdogłębniej, jak tylko to możliwe, oddać stan swego – „pożeranego” przez nowotwór – umysłu. To forma terapii, dzięki której artystka może zdać sobie sprawę z tego, ile osiągnęła, przezwyciężając chorobę. Mówiąc: „tam byłam wtedy”, a potem dodając: „dzisiaj jestem tutaj” – jasno wskazuje, jak długą przebyła drogę. „Parenteza” to komiks do wielokrotnej lektury – budzący przerażenie, ale i, bez składania fałszywych obietnic, przynoszący nadzieję. Zwłaszcza takim osobom jak Judith vel Élodie, każdego dnia stającym oko w oko ze śmiertelnym wrogiem, który za bazę wypadową do ataków na nas wybrał nasze własne ciało.
koniec
28 marca 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Przygody małych króliczków
Maciej Jasiński

23 IV 2024

„Opowieści z Bukowego Lasu” to kolejna już seria dla dzieci, którą od roku 2021 publikuje wydawnictwo Egmont. Tym razem mamy do czynienia z cyklem przeznaczonym dla najmłodszych czytelników, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w świecie komiksu.

więcej »

Impreza się rozkręca
Dagmara Trembicka-Brzozowska

22 IV 2024

Seria duetu Carbone & Gijé fabularnie rozwija się w bardzo ciekawym kierunku - widać to dosłownie z tomu na tom. Autorzy najwyraźniej mają zamiar stworzyć rozbudowaną opowieść fantastyczną z całkiem rozległym światem przedstawionym.

więcej »

Beznadziejna piątka
Marcin Knyszyński

21 IV 2024

Spider-Man to tylko jeden bohater komiksowy, ale posiadający tak rozbudowane własne uniwersum, jak mało który. Nic dziwnego, był to od zawsze pupil samego Stana Lee, ulubieniec czytelników i wydawniczy samograj. Wrogów miał mnóstwo, najwięcej tych występujących kilka razy i często zapominanych, bo przemykających szybko po nawet nie drugim czy trzecim, ale czwartym planie. Dziś czytamy komiks z takimi właśnie kolesiami w rolach głównych.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Inne recenzje

Co porabiałaś przez ten czas?
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.