Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 grudnia 2023
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Ed Brubaker, Doug Mahnke, Aaron Sowd, Patrick Zircher
‹Batman: Człowiek, który się śmieje›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBatman: Człowiek, który się śmieje
Scenariusz
Data wydanialipiec 2014
RysunkiDoug Mahnke, Aaron Sowd, Patrick Zircher
Wydawca Egmont
CyklBatman
ISBN9788328102576
Cena70,00
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Uśmiech złoczyńcy i wyrzuty bohatera
[Ed Brubaker, Doug Mahnke, Aaron Sowd, Patrick Zircher „Batman: Człowiek, który się śmieje” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wielbiciele Człowieka-Nietoperza są ostatnimi czasy dopieszczani przez Egmont. Regularnie bowiem światło dzienne oglądają w Polsce kolejne albumy z serii „Nowe DC Comics”, a na dodatek pojawiają się wydania starszych opowieści. W „Człowieku, który się śmieje” zamieszczono dwie historie: tytułową – z Jokerem jako głównym adwersarzem Batmana – oraz „Z drewna zrobiony”, w której w sukurs przychodzi mu Green Lantern.

Sebastian Chosiński

Uśmiech złoczyńcy i wyrzuty bohatera
[Ed Brubaker, Doug Mahnke, Aaron Sowd, Patrick Zircher „Batman: Człowiek, który się śmieje” - recenzja]

Wielbiciele Człowieka-Nietoperza są ostatnimi czasy dopieszczani przez Egmont. Regularnie bowiem światło dzienne oglądają w Polsce kolejne albumy z serii „Nowe DC Comics”, a na dodatek pojawiają się wydania starszych opowieści. W „Człowieku, który się śmieje” zamieszczono dwie historie: tytułową – z Jokerem jako głównym adwersarzem Batmana – oraz „Z drewna zrobiony”, w której w sukurs przychodzi mu Green Lantern.

Ed Brubaker, Doug Mahnke, Aaron Sowd, Patrick Zircher
‹Batman: Człowiek, który się śmieje›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBatman: Człowiek, który się śmieje
Scenariusz
Data wydanialipiec 2014
RysunkiDoug Mahnke, Aaron Sowd, Patrick Zircher
Wydawca Egmont
CyklBatman
ISBN9788328102576
Cena70,00
Gatuneksuperhero
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Obie historie łączy, poza głównym bohaterem i miejscem akcji, osoba scenarzysty – Eda Brubakera, specjalisty od amerykańskich komiksów superbohaterskich, który na koncie ma między innymi przygody takich postaci, jak Kapitan Ameryka, X-Men, Catwoman czy Daredevil. I oczywiście Batman, któremu poświęcił kilka lat swego życia. Dwie z tych opowieści zebrano w tomie zatytułowanym „Człowiek, który się śmieje”. Powstały one w odstępie dwóch lat – między 2003 a 2005 rokiem – i nie są w jakiś szczególny sposób powiązane ze sobą fabularnie. Pierwsza, która dała tytuł całości, powstała jako osobny album w 2005 roku i nawiązuje do początków kariery Człowieka-Nietoperza, stanowiąc niejako naturalne rozwinięcie wątków zasygnalizowanych w „Roku pierwszym” (1987) Franka Millera i Davida Mazzucchiellego. To tam kapitan James Gordon wspomniał Batmanowi o istnieniu nowego groźnego przestępcy, nazywającego siebie Jokerem, który groził, że zatruje ujęcia wody w Gotham City. Miller historii tej już nie kontynuował, za to po osiemnastu latach zdecydował się dopowiedzieć ją Brubaker.
Warto jednak zaznaczyć, że scenarzysta „Człowieka…” oparł się przede wszystkim na jednej z najwcześniejszych opowieści o Batmanie, oryginalnie wydanej… wiosną 1940 roku. Komiks późniejszy o sześćdziesiąt pięć lat jest w zasadzie remakiem tamtego, tyle że pojawiają się w nim postaci nierozerwalnie związane z Bruce’em Wayne’em dopiero w kolejnych latach (jak chociażby kamerdyner i pomocnik Alfred Pennyworth), których w pierwowzorze jeszcze nie było. Zaczyna się ta historia jak najwytrawniejszy thriller: bezdomny weteran w opuszczonej fabryce znajduje zmasakrowane zwłoki dziesięciu osób. Wezwany na miejsce zdarzenia kapitan Gordon jest zszokowany widokiem; Batman, który przybywa w ślad za nim, też nie pozostaje obojętny. To on zauważa, że ciała te leżą tu już przynajmniej od kilku tygodni, a wyglądają tak, jakby morderca ćwiczył na nich nową metodę zabijania. Co oznaczać może tylko jedno – niebawem w Gotham objawi się nowy, znacznie okrutniejszy od wszystkich znanych wcześniej złoczyńca.
I rzeczywiście, na jego pojawienie się nie trzeba długo czekać. Podczas transmisji na żywo sprzed odnowionego właśnie Azylu Arkham, czyli zakładu dla obłąkanych przestępców, zamordowana zostaje ekipa telewizyjna; twarz reporterki – tuż przed jej śmiercią – na oczach widzów przeobraża się w maskę klauna, po czym na ekranie pojawia się on sam – superzłoczyńca, któremu szybko zostaje nadane imię Joker. Zapowiada on, że dokładnie o północy zabije kolejną osobą – znanego w Gotham przedsiębiorcę Henry’ego Claridge’a. Tak też się dzieje. A potem wyznacza kolejne ofiary, w tym także… Bruce’a Wayne’a. Batman, nie chcąc podzielić losu innych, musi jak najszybciej odnaleźć zbrodniarza. A żeby do niego dotrzeć, przeprowadza śledztwo, które ma mu pomóc odpowiedzieć na pytania, co Joker naprawdę planuje (ponieważ od początku nie ma wątpliwości, że śmierć Claridge’a i pozostałych to jedynie zasłona dymna) i dlaczego pała tak wielką nienawiścią do wszystkich mieszkańców Gotham. W dochodzeniu tym może zaś liczyć na wsparcie kapitana Gordona i wiernego sługi Alfreda.
„Człowiek…” jest klasycznym czarnym kryminałem wpisanym w komiks superbohaterski – tak dobrym właśnie dlatego, że łączy najlepsze cechy obu gatunków. Batman jako śledczy starający się dopaść psychopatycznego seryjnego mordercę o mentalności globalnego terrorysty sprawdza się znakomicie – przebiegłości, intuicji i uporu w dotarciu do prawdy mógłby mu pozazdrościć sam Philip Marlowe. Jedyne, co nieco odstaje poziomem od reszty, to finałowy pojedynek, a konkretniej – tempo, w jakim cała sprawa zostaje załatwiona. Z drugiej strony, jeśli przyjrzeć się temu bez emocji, można Brubakera zrozumieć, w końcu czas naglił i nie było już specjalnych możliwości na dłuższe filozofowanie i roztrząsanie przyczyn stanu rzeczy, który doprowadził do tragedii (a przecież mogłoby się skończyć jeszcze gorzej). Druga z opowieści – „Z drewna zrobiony” – powstała dwa lata wcześniej (w 2003 roku), ale jej akcja rozgrywa się dużo później (mimo że w retrospekcjach sięga jeszcze czasów, gdy Bruce’a Wayne’a nie było nawet na świecie). Po raz pierwszy ukazała się ona w trzech zeszytach z cyklu „Detective Comics”.
James Gordon jest już szanowanym emerytem. Po latach spędzonych w Europie, gdzie nie czuł się jednak najlepiej, wrócił za Ocean i osiadł w Gotham. Po czasach pracy w policji pozostały mu pewne przyzwyczajenia, chociażby poranne wstawanie. Jeszcze zanim miasto zaludnia się osobami śpieszącymi do pracy, staruszek lubi pospacerować pustymi ulicami. W czasie jednego z takich spacerów spotyka dwóch opryszków okradających bezdomnego. Mimo zaawansowanego wieku i nie takiej już sprawności fizycznej, interweniuje, przeganiając ich. I wtedy przekonuje się, że bezdomny jest trupem. Na dodatek na jego odsłoniętej klatce piersiowej ktoś wytatuował: „Z drewna zrobiony”. I raczej nie zrobili tego drobni złodziejaszkowie. Nie bez znaczenia jest też, jak się wydaje, miejsce znalezienia zwłok – to pomnik wielkiego bohatera Gotham z czasów przed Batmanem, Green Lanterna. Dlaczego? Otóż w 1948 roku, krótko po odsłonięciu monumentu, dokonano w mieście kilku makabrycznych zbrodni, ofiarą padł między innymi ówczesny burmistrz, przyjaciel Zielonej Latarni.
Po kilku miesiącach morderca, którego nigdy nie złapano, zamilkł. Teraz powrócił – on albo jego naśladowca. Że mamy do czynienia z tym pierwszym albo drugim – nie ma najmniejszych wątpliwości. Śladem rozwiewającym je jest właśnie ów tajemniczy tatuaż, którym zbrodniarz „ozdabiał” również ciała osób zamordowanych w latach 40. Gordon postanawia szukać tropów w przeszłości, Batman z kolei prowadzi śledztwo w teraźniejszości, a pomaga mu w tym przybyły z Nowego Jorku Green Lantern (w tym przypadku chodzi o tego pierwotnego, Alana Scotta), który całą sprawę traktuje nad wyraz osobiście. Ma bowiem nadzieję, że przynajmniej po pięćdziesięciu pięciu latach odnajdzie zabójcę burmistrza Thorndike’a. W warstwie fabularnej, pomijając oczywiście nadprzyrodzone moce bohaterów, ponownie mamy do czynienia z kryminałem, którego głównym motywem jest tropienie seryjnego mordercy. I naprawdę nie ma tu większego znaczenia rozpiętość czasowa pomiędzy dokonanymi zbrodniami, ponieważ wiążą się one ze sobą bardzo ściśle.
Brubaker wie, jak podbijać napięcie. W „Człowieku…” każe Jokerowi zapolować na samego Bruce’a Wayne’a, w „Z drewna zrobiony” sprawia, że na włosku zawisa życie ekskapitana Gordona, co oczywiście zmusza Batmana do jeszcze energiczniejszych działań. Dodatkowym smaczkiem drugiej z opowieści jest natomiast powrót do zamierzchłych czasów Gotham, kiedy jeszcze nie było ani Człowieka-Nietoperza, ani Jokera, ale to wcale nie oznacza, że mieszkańcom żyło się spokojniej. Bo skoro już wtedy istnieli superbohaterowie (vide Zielona Latarnia), to znaczy, że byli też superzłoczyńcy. I nie ma znaczenia, że z perspektywy czasu ich modus operandi może przywoływać uśmiech na twarzy, skoro odznaczali się odpowiednią siłą fizyczną i determinacją, a na dodatek poznali piętę achillesową głównego obrońcy miasta. Co zresztą było przyczyną późniejszych wieloletnich wyrzutów sumienia Green Lanterna. Obie historie zostały nie tylko świetnie spisane, ale i narysowane. Zarówno Doug Mahnke („Człowiek, który się śmieje”), jak i Patrick Zircher („Z drewna zrobiony”) idealnie wstrzelili się w klimat oddanych im do zilustrowania opowieści. Ten pierwszy, idąc tropem czarnego kryminału, całość rozegrał w scenerii noir, drugi natomiast świetnie poddał przeróbkom portret w miarę sielskiego Gotham sprzed kilkudziesięciu lat. W efekcie otrzymujemy skrajnie odmienne, ale równie fascynujące, wizje tego samego miasta. Jest w każdym razie na czym zawiesić oko!
koniec
30 lipca 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gdzie jest Kamala?
Andrzej Goryl

8 XII 2023

Ms Marvel gdzieś zniknęła. Przestała chodzić na nocne patrole, a jej "cywilne" alter ego, Kamala Khan nie pojawia się już w szkole. Rolę obrońców New Jersey przyjmują koledzy superbhaterki – nie posiadający żadnych nadludzkich mocy, ale za to dysponujący dużą ilością zapału. Dzieciaki mają pełne ręce roboty – coś złego dzieje się w miejscowym domu starców. Czyżby powrócił jeden ze strych wrogów Ms Marvel? Tymczasem z Wakandy przylatuje Bruno, a w szkole pojawia się nowa uczennica – która od (...)

więcej »

Brzydkie kaczątko piłki nożnej?
Agata Włodarczyk

7 XII 2023

Zwykle jest tak, że jeśli chcemy opanować jakąś umiejętność – to po prostu ćwiczymy, ćwiczymy i ćwiczymy. W końcu coś nam wyjdzie. Louca siedzi, nic nie robi, marudzi i dziwi się, że wszechświat jeszcze mu nie pomógł. W końcu jednak jego jęki zostają wysłuchane, choć nie tak, jak się tego spodziewał.

więcej »

Liga w odwrocie
Andrzej Goryl

6 XII 2023

Całkiem podobały mi się pierwsze tomy „Ligi Sprawiedliwości” pisanej przez Scotta Snydera i Jamesa Tyniona IV. Nie jestem fanem żadnego z tych autorów, ale muszę przyznać, że to była solidna robota. Twórcy sprawnie budowali większą fabułę, ciekawie rozwijali poszczególne postaci oraz konkretnie prowadzili relacje między nimi. Czytało się ich komiksy przyjemnie (nawet jeśli finał nie spełnił wszystkich oczekiwań). Niestety, w tomie szóstym za cykl wziął się Robert Venditti i poziom poszybował (...)

więcej »

Polecamy

„Incal” w wersji light

Niekoniecznie jasno pisane:

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Superbohater zza biurka
— Marcin Knyszyński

Myślę, więc jestem – tym, kim myślę, że jestem
— Marcin Knyszyński

Kurde blaszka!
— Marcin Knyszyński

Podpatrywanie człowieczeństwa
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Ślizg dla dwóch!
— Marcin Knyszyński

Trzeba zajrzeć tu i tam i dowalić tym i tamtym
— Marcin Knyszyński

Tom i Jerry dla dorosłych
— Marcin Knyszyński

Darkseid nadchodzi. Już tu jest!
— Sebastian Chosiński

Moje jest lepsze!
— Daniel Gizicki

Tegoż autora

Na progu (oby wielkiej) kariery
— Sebastian Chosiński

Głębokość peryskopowa
— Sebastian Chosiński

Filmy malowane dźwiękami
— Sebastian Chosiński

W czasie spaceru…
— Sebastian Chosiński

Cztery pory zadumy
— Sebastian Chosiński

Świat widziany z Zelandii
— Sebastian Chosiński

Nad Karkonoszami też pojawia się Tęcza
— Sebastian Chosiński

Milicjant na urlopie wcale nie odpoczywa
— Sebastian Chosiński

Frywolna zaduma
— Sebastian Chosiński

W śniegu pod palmami
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.