Relacje Catwoman i Batmana uznać można za, delikatnie mówiąc, skomplikowane. Zaczęły się od wzajemnej niechęci i rywalizacji (przynamniej z punktu widzenia Kobiety-Kota), a następnie ewoluowały, aż do momentu, w którym para nawiązała namiętny romans. W „Rzymskich wakacjach” Batman wciąż jest raczej przekleństwem Seliny Kyle. Od którego jednak nie potrafi się ona wyzwolić. Nawet mając na głowie włoską mafię.
Ujrzeć Rzym i nie umrzeć
[Jeph Loeb, Tim Sale „Catwoman: Rzymskie wakacje” - recenzja]
Relacje Catwoman i Batmana uznać można za, delikatnie mówiąc, skomplikowane. Zaczęły się od wzajemnej niechęci i rywalizacji (przynamniej z punktu widzenia Kobiety-Kota), a następnie ewoluowały, aż do momentu, w którym para nawiązała namiętny romans. W „Rzymskich wakacjach” Batman wciąż jest raczej przekleństwem Seliny Kyle. Od którego jednak nie potrafi się ona wyzwolić. Nawet mając na głowie włoską mafię.
Jeph Loeb, Tim Sale
‹Catwoman: Rzymskie wakacje›
Scenarzysta Jeph Loeb nie ma może tak wielkich zasług dla odświeżenia uniwersum Batmana jak Frank Miller, ale nie da się ukryć, że przynajmniej dwie stworzone przez niego rozbudowane historie z Człowiekiem-Nietoperzem w roli głównej (w których zresztą pojawia się Catwoman) otarły się o geniusz. Chodzi oczywiście o „Długie Halloween” (1999) oraz „Mroczne zwycięstwo” (1999-2000). Obie powstały we współpracy z rysownikiem Timem Sale’em, który zresztą zilustrował również inne superbohaterskie komiksy Loeba (vide Superman, Spider-Man, Hulk, Daredevil). Nie można mieć więc wątpliwości, że obaj panowie są wyjątkowymi specjalistami w swoim fachu. O czym dodatkowo przekonują wydane nie tak dawno przez Muchę „Rzymskie wakacje”, których główną bohaterką jest co prawda Catwoman, ale i do historii o Batmanie – jak i samego Człowieka-Nietoperza – odniesień w nich nie brakuje.
Pierwotnie opowieść ta ukazała się w sześciu zeszytach w latach 2004-2005, jej wydanie albumowe trafiło do sprzedaży rok później, polscy czytelnicy mogą natomiast zapoznać się z włoskimi perypetiami Seliny Kyle dopiero od kilku tygodni. Ale przecież lepiej późno niż wcale. Tym bardziej że, jak do tej pory, na polskim rynku komiksów o Catwoman – w porównaniu z innymi superbohaterami – jest jak na lekarstwo. Zgodnie z polskim tytułem serii akcja tej historii rozgrywa się przede wszystkim we Włoszech. Trapiona koszmarnymi snami Selina postanawia na jakiś czas opuścić Gotham City i udać się do Rzymu. Nie po to jednak, by wypoczywać (chociaż i na to znajdzie odrobinę czasu), ale rozwiązać najważniejszą, trapiącą ją od lat, zagadkę swego życia. Zdaje sobie sprawę, że nie ma takich talentów dochodzeniowych jak Batman, dlatego też zabiera ze sobą pomocnika. Jest nim niejaki Edward Nigma, w półświatku Gotham dużo lepiej znany jako Ridller, względnie Człowiek-Zagadka.
Jego inteligencja i zdolność rozwiązywania łamigłówek dorównują jednak jego paskudnemu charakterowi. Stwierdzenie, że podlejszego współpracownika Catwoman dobrać sobie nie mogła – nie odda do końca sytuacji. Inna sprawa, że Kyle jest po prostu na niego skazana, bo przecież nie mogła poprosić o pomoc Batmana. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Po przylocie do Rzymu Selinę i jej pomocnika bierze pod swoje opiekuńcze skrzydła Christopher Castillo, zdrobniale nazywany – zgadnijcie dlaczego? – „Blondasem”. To najlepszy płatny zabójca w Italii, pracujący dla szefa mafii na całe południowe Włochy don Filipe Verinniego. To do niego Catwoman ma sprawę. Kiedy jednak odwiedza go w nocy w przebraniu kota, nie jest w stanie wyciągnąć z niego żadnej tajemnicy. I wcale nie dlatego, że capo di tutti capi postanowił nie rozmawiać z kobietą w trykocie – po prostu został na jej oczach zamordowany. Sposób, w jaki wysłano go na tamten świat, sugeruje, że mógł w tym maczać palce… Joker. A jeśli tak właśnie jest, oznacza to tyle, że poziom trudności misji wzrósł właśnie niewyobrażalnie.
Akcja „Rzymskich wakacji” nawiązuje w pewnym stopniu do „Roku pierwszego” i zazębia się z „Mrocznym zwycięstwem”. Jeśli więc macie w pamięci tamte komiksy o Batmanie, być może sami wpadniecie na to, co sprowadziło Selinę do Europy. Jeśli nie, musicie się uzbroić w cierpliwość i czekać, aż objawi Wam to Jeph Loeb. A trochę czasu to zajmuje. Najpierw bowiem Catwoman musi ujść cało z pułapek, jakie przygotowali na nią nie tylko oskarżający ją o zamordowanie don Verinniego żądni zemsty mafiosi, ale również kilku starych wrogów, którzy nie wiedzieć jakim sposobem nagle przenieśli się z Gotham do Wiecznego Miasta. Loeb umiejętnie lawiruje pomiędzy kolejnymi wątkami, nawet całkiem zgrabnie miesza rzeczywistość z halucynacjami Seliny. I w jednym tylko za bardzo ufa wyrozumiałości czytelników – że bez mrugnięcia okiem przełkną oni zabawę w oszukiwanie „Blondasa”, iż pani Kyle nie jest Catwoman, ale jej najbliższą przyjaciółką. Inna sprawa, że Christopher ostatecznie wcale nie okazuje się takim idiotą, na jakiego wygląda. Wychodzi więc na to, że wszyscy wiedzą, jaka jest prawda, ale nikt się do tego nie chce przyznać. Niby najprostsze rozwiązania bywają najgenialniejsze, lecz na pewno nie jest tak w tym konkretnym przypadku.
„Rzymskie wakacje” przez cały czas trzymają w napięciu, ale zgodnie z zasadą budowania napięcia w dreszczowcach – nie bez powodu przecież Jeph Loeb jest również scenarzystą filmowym – najlepsze autor zostawił na koniec. W finale czeka nas bowiem kilka bardzo zaskakujących i wielce atrakcyjnych zwrotów akcji, które sprawiają, że na wcześniej przedstawione wydarzenia zaczynamy spoglądać nieco inaczej. Do poziomu scenariusza dostosował się również twórca rysunków. Wyrazista kreska Tima Sale’a świetnie komponuje się z mroczną opowieścią o Catwoman. Biorąc pod uwagę, że znaczna część fabuły rozgrywa się nocą, nie tylko grafik, ale także kolorysta Dave Stewart musieli wykonać imponującą pracę, aby wszystko zaprezentować w sposób, który pozwoliłby czytelnikom na radowanie oczu wszelkimi szczegółami (o wdziękach Seliny Kyle nawet nie mówiąc). Ciekawy zabieg pojawił się w retrospekcjach, zwłaszcza tych, które przedstawiały zdarzenia sprzed kilkudziesięciu lat. Te partie komiksu Sale narysował tak, aby bezpośrednio nawiązywały one – i graficznie, i kolorystycznie – do pierwszych zeszytów z Batmanem (i jednocześnie z Kobietą-Kotem) z końca lat 30. i początku 40. XX wieku.