Ach, te podstępne Sowy! [Scott Snyder „Szpon #1: Utrapienie sów” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To prawda, porzucenie wątku Szponów po zaledwie dwóch tomach opowieści o Batmanie byłoby – z punktu widzenia wielbicieli cyklu – okropnym marnotrawstwem. Bezlitośni zabójcy, działający na zlecenie Trybunału Sów, przedstawiają bowiem spory potencjał fabularny i tylko cieszyć się należy, że ich historia wyewoluowała w odrębną serię. „Utrapienie Sów” jest jej pierwszym integralem.
Ach, te podstępne Sowy! [Scott Snyder „Szpon #1: Utrapienie sów” - recenzja]To prawda, porzucenie wątku Szponów po zaledwie dwóch tomach opowieści o Batmanie byłoby – z punktu widzenia wielbicieli cyklu – okropnym marnotrawstwem. Bezlitośni zabójcy, działający na zlecenie Trybunału Sów, przedstawiają bowiem spory potencjał fabularny i tylko cieszyć się należy, że ich historia wyewoluowała w odrębną serię. „Utrapienie Sów” jest jej pierwszym integralem.
Scott Snyder ‹Szpon #1: Utrapienie sów›Gdy przed trzema laty wydawnictwo DC Comics zdecydowało się na odświeżenie swoich sztandarowych serii, zadanie tchnięcia nowego życia w postać Batmana powierzono scenarzyście Scottowi Snyderowi (znanemu wcześniej przede wszystkim z „Amerykańskiego wampira”). Decyzja okazała się ze wszech miar słuszna i trafiona. Pierwsze zeszyty, które następnie zebrano w tomy „ Trybunał Sów” i „ Miasto Sów”, były strzałem w dziesiątkę. Historia Mrocznego Rycerza na powrót stała się opowieścią przerażająco mroczną i wywołującą prawdziwy dreszcz emocji, jak najlepszej marki gotycki horror. W dużej mierze było to zasługą pojawienia się na kartach komiksu Szponów – superzłoczyńców i bezlitosnych zabójców, pozostających na usługach morderczego syndykatu od lat kontrolującego Gotham City. Nowi rywale Człowieka-Nietoperza zmusili go do ponadludzkiego, ba! można by nawet rzec, że ponadsuperbohaterskiego wysiłku, ale ostatecznie i tak zostali przez niego pokonani. Ale czy na pewno? Wątek Szponów okazał się na tyle interesujący i chwytliwy, że DC Comics postanowiło poświęcić im osobną serię, będącą odpryskiem dwutomowej historii o Batmanie. Na scenarzystę ponownie wybrano Snydera, którego swymi pomysłami wsparł James Tynion IV (odpowiadający między innymi za „Pierwszy śnieg”, jedną z nowel zawartych w „ Mieście Sów”). Co obaj panowie wymyślili? Stworzyli postać Calvina Rose’a, elitarnego zabójcy, który kierowany wyrzutami sumienia, występuje przeciwko swoim wszechpotężnym mocodawcom. Calvina poznajemy jako obdarzonego niezwykłą umiejętnością ośmioletniego chłopca. Jest on w stanie wyzwolić się z każdych więzów, ominąć najbardziej nawet perfidne z zastawionych pułapek; jest prawie jak duch, który potrafi przenikać ściany. Trafiwszy jakiś czas później do cyrku pana Haly’ego, młody Rose zwraca na siebie uwagę niezwykle wpływowych ludzi, którzy postanawiają wykorzystać jego zdolności do własnych celów. Tym sposobem trafia na celownik Trybunału Sów. Omamiony wizją oczyszczenia Gotham z ludzi nieprawych i szumowin, Calvin wyraża zgodę na odbycie specjalnego szkolenia, po którym zostaje idealnym egzekutorem; tropi i podrzyna gardła wrogom organizacji. Z czasem pnie się po szczeblach kariery i ostatecznie awansuje na Szpona – niepokonaną maszynę do zabijania. Gdy jednak pewnego dnia otrzymuje rozkaz zamordowania młodej kobiety i jej dwuletniej córeczki, coś w nim pęka. Nie potrafi się przemóc, więc porywa obie i… ucieka. To akurat potrafi jak nikt inny. A ma przed kim wiać. Wie bowiem, że za niewykonanie polecenia narazi się Trybunałowi Sów. Od tamtego momentu mija siedem lat. Rose wraca do Gotham, które teraz wydaje się miastem znacznie bezpieczniejszym niż jeszcze niedawno. Batman zdążył się już rozprawić ze Szponami; rozbity został również Trybunał. Calvin jest przekonany, że bez większych przeszkód zdoła dostać się do centrum dowodzenia organizacji, by wykraść z jej komputera interesujące go informacje. I wtedy zostaje zaatakowany. Gdy już wydaje się, że polegnie, otrzymuje niespodziewaną pomoc. Kim jest tajemniczy Sebastian Clark i dlaczego staje się sojusznikiem Rose’a? Co działo się z Calvinem przez minione lata? Jaki jest los ocalałych od zagłady członków Trybunału Sów? Co stało się ze Szponami pokonanymi, lecz nie zabitymi przez Mrocznego Rycerza? I wreszcie: jaką rolę w wymyślonej przez siebie historii panowie Snyder i Tynion IV zarezerwowali dla Batmana, który pojawia się w „Utrapieniu Sów” trzykrotnie? Odpowiedzi na te – i wiele innych – pytania otrzymujemy w komiksie. Komiksie, który nie dorównuje, co prawda, poziomem „Trybunałowi…” i „Miastu Sów”, ale wcale nie jest gorszy od „ Śmierci rodziny”, która – biorąc pod uwagę chronologię wydarzeń, jakie zaszły ostatnimi czasy w Gotham – prawdopodobnie bezpośrednio go poprzedza. Tak naprawdę przeszkadzać w lekturze mogą jedynie dwie drobne rzeczy. To, że z biegiem czasu coraz bardziej oczywista wydaje się rola Clarka, oraz sposób, w jaki przedstawiony zostaje Człowiek-Nietoperz. Snyder, przydając Batmanowi cech komicznych (bawić ma głównie jego zagubienie i niezrozumienie sytuacji, w której się znajduje), zrobił to najzupełniej świadomie, co jednak nie zmienia faktu, że pobrzmiewa to nieco fałszywym tonem. Ale to są drobiazgi, które nie wpływają w znaczący sposób na obniżenie oceny całego zbioru. „Utrapienie Sów” to lektura zajmująca, z kilkoma istotnymi smaczkami dla Batmanologów – vide pojawienie się w finale opowieści starego znajomego Mrocznego Rycerza, Bane’a, który, jak można mniemać, zaistnieje na dobre dopiero w tomie drugim serii. Za stronę graficzną komiksu odpowiada dwóch hiszpańskich rysowników, Guillem March („Batman”, „Catwoman”, „Detective Comics”) oraz Juan José Ryp („Wolverine”, „Robocop”). Jako że panowie pochodzą z Półwyspu Iberyjskiego, można chyba było spodziewać się trochę innej, bliższej tradycji europejskiej, kreski. Jeśli ktoś tego właśnie oczekiwał, może się zawieść. Obaj graficy idealnie bowiem wpisują się w konwencję amerykańskiej opowieści o superbohaterach. Mamy więc kadry najczęściej niewielkich rozmiarów (całostronicowe, poza okładkami, są wyjątkową rzadkością), za to bardzo dynamiczne i skrzące się barwami, co zresztą odpowiada wyrazistości występujących w opowieści Snydera postaci. Podsumowując: Komu podobały się dwa pierwsze tomy Batmana z „Nowego DC Comics”, „Szponem” na pewno zawiedziony nie będzie. I o to chodziło!
|