Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White
‹Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlack Science #1: Zasada nieskończonego spadania
Scenariusz
Data wydaniastyczeń 2015
RysunkiDean White, Matteo Scalera
Wydawca Taurus Media
CyklBlack Science
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Wszechświat jest jak ogr
[Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White „Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
To znaczy, przepraszam. Wszechświat jest jak cebula, czyli ma warstwy. Każda z tych warstw to inny czas, inna przestrzeń, inny świat. „Black Science” to historia Briana McKaya, człowieka, który wynalazł sposób na podróżowanie pomiędzy tymi warstwami. Jest ciekawie, ale naprawdę interesująco robi się gdy maszynka do przeskakiwania między światami ulega częściowej awarii.

Marcin Osuch

Wszechświat jest jak ogr
[Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White „Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania” - recenzja]

To znaczy, przepraszam. Wszechświat jest jak cebula, czyli ma warstwy. Każda z tych warstw to inny czas, inna przestrzeń, inny świat. „Black Science” to historia Briana McKaya, człowieka, który wynalazł sposób na podróżowanie pomiędzy tymi warstwami. Jest ciekawie, ale naprawdę interesująco robi się gdy maszynka do przeskakiwania między światami ulega częściowej awarii.

Rick Remender, Matteo Scalera, Dean White
‹Black Science #1: Zasada nieskończonego spadania›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBlack Science #1: Zasada nieskończonego spadania
Scenariusz
Data wydaniastyczeń 2015
RysunkiDean White, Matteo Scalera
Wydawca Taurus Media
CyklBlack Science
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Ostatnio chwaliłem Taurusa za publikację starszych pozycji światowego komiksu (patrz „Valerian”) teraz chwalę za ciepłe jeszcze nowości. Dzieło Amerykanina Ricka Remendera (scenariusz) i Włocha Matteo Scalery (rysunki) ujrzało światło dzienne zaledwie rok temu. I bardzo dobrze, że tak szybko mamy polskie wydanie bo „Black science” robi wrażenie. Na samym początku jest to wrażenie lekkiego chaosu. Czytelnik jest wrzucony w sam środek zakręconej akcji, rozgrywającej się w dziwacznych plenerach a całość jest doprawiona nie do końca zrozumiałymi przemyśleniami głównego bohatera. I tutaj ważne jest aby przetrwać pierwszych trzydzieści stron. To właśnie ten moment, w którym czytelnik rzucony na pastwę bogatej wyobraźni Remendera, zaczyna dochodzić do wniosku, że w tym szaleństwie jest metoda. Retrospekcje, przemyślenia głównego bohatera, oraz rozbicie chronologiczne zaczynają powoli do siebie pasować niczym puzzle.
Od strony fabuły, „Black science” budzi mocne skojarzenia z „Rozbitkami czasu” (czy ktoś wreszcie wyda cały ten komiks?!). McKay wraz z ekipą (dosyć ciekawa mieszanka postaci), podobnie jak Christopher z „Rozbitków…” wbrew swojej woli przemierza niezliczone światy. I trzeba przyznać, że wizjami tych światów autorzy „Black science” godnie nawiązują do prac Gillona i Foresta. Podstawowa różnica polega na tym, że Christopher funkcjonuje w jednym wszechświecie, McKay za pomocą tzw. „latarni” przemieszcza się pomiędzy światami równoległymi, czasem wręcz alternatywnymi (plemienna Europa podbijana przez zaawansowaną cywilizację Indian). Co ważne, każdy świat jest inny, niepodobny do poprzedniego, rządzący się swoimi prawami. I tylko latarnia, ciągle w ten sam niekontrolowany sposób co kilka godzin wykonuje skok w nieznane. I wszyscy podróżnicy chcąc pozostać w grupie i nie być porzuconym na zawsze w nieznanym świecie, muszą w tym momencie być w jej zasięgu. A powodów aby się oddalić jest wiele.
Ale niezwykłe światy, zachwiana chronologia są tylko tłem do głównego wątku. A wątek ten daje o odpowiednią dawkę napięcia. I chociaż ktoś może uznać, że walka ojca o bezpieczeństwo swoich dzieci (a dokładnie o bezpieczny powrót do swojego świata) jest tanim chwytem, to chwyt ten Remender rozegrał całkiem sprawnie. Bardzo sprawnie balansuje pomiędzy niebezpieczeństwami, które pojawiają się na kolejnych odwiedzanych światach, a zagrożeniem wynikającym z iskrzących relacji w grupie alternautów. Bo grupa ta stworzona została według najlepszych prawideł dających pewność, że generowane konflikty będą napędzać akcję. McKay to naukowy geniusz ogarnięty obsesją uratowania dzieci. Jest jeszcze klasyczny przedstawiciel wielkiej korporacji, były marines, kochanka (czyja to sami zobaczycie). Dzięki temu, nawet wtedy gdy „latarnia” przerzuciła ich wyjątkowo do świata w którym nie ma wojny, gigantycznych żab czy też nie do końca zwyczajnych małp, to i tak jest gorąco.
Graficznie komiks prezentuje się całkiem atrakcyjnie. Pełne dynamiki plansze, sprawiające wrażenie jakby były namalowane akwarelami, także nawiązują do perfekcyjnej kreski Gillona. W szczególności jeśli przyjrzeć się szablonom postaci.
Co tu dużo mówić. Autorzy wpadli na niezły pomysł i perfekcyjnie go zrealizowali, a właściwie realizują. Początkowe zagubienie stopniowo przechodzi w zainteresowanie aby ostatecznie po blisko stu sześćdziesięciu stronach (nieźle, prawda?) zamienić się w fascynację, tym bardziej, że końcówka pozostawia niedosyt.
koniec
19 stycznia 2015

Komentarze

19 I 2015   07:28:36

Pełne dynamiki plansze, sprawiające wrażenie jakby były namalowane akwarelami, także nawiązują do perfekcyjnej kreski Gillona."

Kartkuję sobie właśnie wydanych u nas pierwszy tom Rozbitków Czasu i dość obiektywnie stwierdzam, że kreska Gillona jest owszem perfekcyjna, ale raczej nie dynamiczna i nie mająca za wiele wspólnego z akwarelami.

19 I 2015   08:39:54

Rzeczywiście nie jest to precyzyjne sformułowanie. Przede wszystkim chodziło mi o sposób rysowania postaci, co napisałem w kolejnym zdaniu.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zamknięcie etapu
Andrzej Goryl

19 IV 2024

Dziesiąty tom „Ms Marvel” jest jednocześnie ostatnim pisanym przez G. Willow Wilson – autorkę, która zapoczątkowała tę serię i stworzyła postać Kamali Khan. Scenarzystka prowadziła tę postać przez ponad pięćdziesiąt zeszytów, a jej cykl przez cały ten czas utrzymywał równy, wysoki poziom (z drobnymi potknięciami, nie rzutującymi na ogólną jakość). Jak wypadło zakończenie tej serii?

więcej »

Małe sprzeczki w nowej rodzinie
Maciej Jasiński

18 IV 2024

Pierwsze dwa tomy serii „Pan Borsuk i pani Lisica” były naprawdę interesującymi komiksami przedstawiającymi wspólne życie dwóch zupełnie obcych kulturowo rodzin. Pan Borsuk wychowujący samotnie trójkę dzieci oraz pani Lisica, która wraz z córką musiała uciekać przed myśliwymi – zamieszkali razem w norce, tworząc z czasem jedno gospodarstwo domowe. W kolejnych albumach czytelnicy będą mieli okazję lepiej poznać bohaterów.

więcej »

Piękny umysł
Paweł Ciołkiewicz

17 IV 2024

Życie nie rozpieszczało Wiktora. Wychowywał się bez ojca, a jego matka raczej nie była osobą, którą trudno uznać za wzór macierzyńskiej troskliwości. Wszystkie problemy chłopak rekompensował sobie zanurzaniem się w cudowny świat…, nie, nie baśni, lecz matematyki. To liczby i ich wzajemne relacje pochłaniały go bez reszty. A u źródeł tej fascynacji stało, rzecz jasna, poszukiwanie szczęścia.

więcej »

Polecamy

Batman zdemitologizowany

Niekoniecznie jasno pisane:

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część pierwsza
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nowe Gotham
— Marcin Knyszyński

Marvel: Ci nudni superbohaterowie i Gościu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zakręcona historia o zakręconym świecie
— Marcin Osuch

Komiks irytujący
— Marcin Osuch

Tegoż autora

Uczmy się języków!
— Marcin Osuch

„Szalony Kojot” przez dwie chmury?
— Marcin Osuch

Aparat, góry, człowiek
— Marcin Osuch

Niech prezydent się tym zajmie
— Marcin Osuch

Ratunek czy porwanie?
— Marcin Osuch

Zatrzymane w słowach
— Marcin Osuch

Broń i pieniądze
— Marcin Osuch

Tylko wkrętacza brakuje
— Marcin Osuch

Pożegnanie
— Marcin Osuch

Ten komiks nieco więcej obiecuje niż daje
— Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.