Recenzując kiedyś drugi komiks z cyklu „Komiks Wierszem”, napisałem, że trudno wyobrazić sobie zestawienie, które dobitniej wyrażałoby sprzeczność pomiędzy różnymi obszarami współczesnej kultury niż połączenie komiksu i poezji. Z jednej strony mamy bowiem medium stereotypowo traktowane jako skrajnie niepoważna rozrywka dla dzieci i zdziecinniałych dorosłych, z drugiej zaś domenę uduchowionych miłośników kultury wysokiej. Nadal uważam, że na takim spotkaniu mogą jednak zyskać zarówno miłośnicy komiksów, jak i poezji. Oczywiście, o ile w ogóle będą zainteresowani sięgnięciem po taką antologię.
Komiks wierszem po ukraińsku
[„Komiks wierszem po ukraińsku” - recenzja]
Recenzując kiedyś drugi komiks z cyklu „Komiks Wierszem”, napisałem, że trudno wyobrazić sobie zestawienie, które dobitniej wyrażałoby sprzeczność pomiędzy różnymi obszarami współczesnej kultury niż połączenie komiksu i poezji. Z jednej strony mamy bowiem medium stereotypowo traktowane jako skrajnie niepoważna rozrywka dla dzieci i zdziecinniałych dorosłych, z drugiej zaś domenę uduchowionych miłośników kultury wysokiej. Nadal uważam, że na takim spotkaniu mogą jednak zyskać zarówno miłośnicy komiksów, jak i poezji. Oczywiście, o ile w ogóle będą zainteresowani sięgnięciem po taką antologię.
‹Komiks wierszem po ukraińsku›
Czytając „Komiks wierszem po ukraińsku”, można odnieść wrażenie, że tym razem uznanie jury znalazły realizacje graficzne (bo w przypadku niektórych prac trudno mówić o komiksach), które są jeszcze bardziej eksperymentalne i jeszcze trudniejsze do interpretacji. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że każdy kolejny tom jest bardziej poetycki niż komiksowy. Tymczasem dla mnie w komiksie – obojętne, czy będzie to komiks wierszem, czy komiks superbohaterski – kluczową rolę odgrywa opowieść. Nawet graficznie doskonały komiks, który nie opowiada żadnej historii, jest mało interesujący. Właśnie tu tkwią wszelkie problemy związane z komiksową adaptacją poezji. Podstawowa trudność polega bowiem na zinterpretowaniu wiersza w taki sposób, by opowiadał jakąś historię. W tomie „ukraińskim” tylko kilku autorów potraktowało wiersze jako materiał do stworzenia wizualnej opowieści, a nie jako punkt wyjścia do eksperymentowania z formą. Być może takie podejście zostało uznane przez autorów za najlepsze artystyczne połączenie poezji i komiksu. Niewykluczone, że to przekonanie ukształtowało się pod wpływem rezultatów dwóch poprzednich edycji konkursu organizowanego przez Biuro Literackie. Nie zmienia to jednak faktu, że możliwe są zapewne inne podejścia do tego zagadnienia. Zanim jednak kilka słów poświęcę tej sprawie, najpierw przyjrzyjmy się zawartości antologii.
Spośród komiksów, w których podjęto próbę wykorzystania względnie klasycznego komiksowego sposobu narracji do opowiedzenia historii, szczególnie wyróżniają się dwa. Ich wspólnym mianownikiem jest to, że choć autorki nie siliły się na wyszukane eksperymenty formalne, to jednak tworząc swoje opowieści, odeszły od treści wierszy. Albo może raczej zinterpretowały te wiersze w sposób daleki od oczywistości. „Kocham Sinead O’Connor” to wiersz Nazara Honczara, który w komiks zamieniła Barbara Koniecka. Autorka zaproponowała opowieść złożoną z kadrów ukazujących sceny z konfliktu rozgrywającego się na początku roku 2014 za naszą wschodnią granicą. Widzimy zatem uliczne walki, płonące barykady, ciała leżące na chodnikach. Są to dobrze znane obrazy ukraińskiego konfliktu, którymi długi czas karmiły nas media. Być może najbardziej ikoniczne zdjęcie z tego okresu, które Koniecka postanowiła również wykorzystać w swojej narracji, przedstawia dwóch milicjantów Berkutu pochylonych nad leżącym pomiędzy nimi na ziemi człowiekiem. Właśnie z takich poruszających kadrów autorka ułożyła graficzną opowieść o bezsilności i daremności wszelkiego buntu. Niestety dalszy przebieg wydarzeń na Ukrainie dopisuje dziś do tej historii zakończenie, które sprawia, że wołanie „biada bezsilnym” brzmi jeszcze bardziej złowieszczo niż wtedy, gdy ten komiks powstawał. Bardzo przejmujący jest też komiks odwołujący się do wiersza Marianny Kijanowskiej „Wtedy”. Szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewien, czy właściwie go zrozumiałem, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest to komiks mówiący o samobójstwie. Nie ma tego w wierszu, nie jest to jednoznaczne w rysunkach, ale jakoś wszystko układa się w opowieść o samobójczej śmierci bohaterki. Ale może to tylko złudzenie. Wspólną cechą tych dwóch komiksów jest to, że nie stanowią one ilustracji do wierszy. W interpretowanych przez nie wierszach nie mówi się przecież jednoznacznie ani o walce z władzą, ani o samobójstwie. Te zjawiska zostały wpisane przez autorki w interpretowane wiersze, dzięki czemu połączenie komiksu i wiersza stwarza nową jakość. Nową opowieść.
Strukturę narracyjną charakterystyczną dla komiksu mają także utwory Tomasza Niewiadomskiego (do wiersza Jewhena Brusłynowskiego), Marka Grąbczewskiego (do wiersza Dmytro Pawłyczko), Beaty Żurawskiej (do wiersza Hałyny Tkaczuk), Alicji Musiał (do wiersza Hałyny Kruk), Agnieszki Piekarskiej (do wiersza Ludmyły Taran), Edyty Bystroń (do wiersza Jurija Izdryka), Katarzyny Zawadki (do wiersza Jewhena Brusłynowskiego) i Agnieszki Sozańskiej (do wiersza Marjany Sawki). Jednak inaczej niż w przypadku dwóch wspomnianych wyżej komiksów, tu mamy do czynienia raczej z ilustrowaniem tekstu wiersza. Autorzy mniej lub bardziej wiernie przekładają słowa wierszy na konkretne rysunki i nie starają się odejść od tego, o czym można przeczytać w wierszu.
Trzecią grupę tworzą prace, które na dobrą sprawę trudno nazwać komiksami. Są to raczej graficzne interpretacje treści wierszy. Gdyby te formalne eksperymenty pojawiły się w jakimś tomiku poezji, można byłoby wręcz potraktować je jako element wysmakowanego graficznie, edytorskiego opracowania. Są one oczywiście ciekawe i intrygujące wizualnie, ale nie są to komiksy. Prace Aleksandry Ćwikowskiej (do wiersza Ołeha Kocarewa), Agnieszki Świętek (do wiersza Hałyny Kruk), Pawła Modzelewskiego (do wiersza Andrija Lubki), Radosława Jakubiaka (do wiersza Nazara Honczara), Anny Krztoń (do wiersza Jewhena Brusłynowskiego), Uladzimira Pazniaka (do wiersza Dmytro Pawłyczko) to bardzo interesujące graficznie próby nadania wierszom wizualnej postaci, ale jednak dalekie od mojego wyobrażenia o komiksie. W ich przypadku rysunek stanowi tło dla tekstu wiersza (szczególnie wyraźnie widać to np. w pracy „Kijów w maju”) albo sam staje się tekstem wiersza (np. „Szyjąca kobieta”).
Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o pytaniu, jakie nasunęło mi się podczas lektury. Interesujące mianowicie jest, jakie komiksy zostały odrzucone przez jurorów. Jeżeli bowiem jeden członek jury pisze w posłowiu, że „granica pomiędzy tymi naprawdę dobrymi a nijakimi i przeciętnymi staje się wyraźniejsza” (Sebastian Frąckiewicz), a inny stwierdza, że większość nadesłanych prac reprezentuje wysoki poziom i „wybór (…) nie jest wcale łatwym zadaniem” (Krzysztof Ostrowski), to powstaje pytanie o to, gdzie rzeczywiście leży ta granica pomiędzy pracami dobrymi i słabymi. Nie chodzi rzecz jasna o to, by w jakikolwiek sposób kwestionować wybór zwycięskich prac. Chodzi jedynie o zwykłą ciekawość, która jest tym bardziej uzasadniona, że – jak pisze Sebastian Frąckiewicz – u części konkursowiczów powstało „dziwne przekonanie o tym, jak powinien wyglądać dobry komiks wierszem”.
Wydaje się zatem, że mamy tu do czynienia z sytuacją, w której rezultaty poprzednich dwóch edycji konkursu stały się dla wielu twórców swoistym zestawem wskazówek, jaki komiks stworzyć, by zadowolić jurorów. Nie jest to sytuacja korzystna dla całego przedsięwzięcia. Chodzi przecież o inicjatywę, która miała być swoistym łamaniem barier, przekraczaniem granic międzygatunkowych i tworzeniem nowej jakości. Tymczasem być może kolejne tomy zaczną wpisywać się w praktykę utrwalania ściśle określonego – choć tylko jednego z wielu możliwych – wyobrażenia o tym, jak powinien wyglądać komiks wierszem. Nie twierdzę, że to wyobrażenie złe, jestem tylko ciekaw, czy możliwe byłyby inne i jak ewentualnie by wyglądały. Może byłyby mniej eksperymentalne, albo eksperymentalne w nieco inny sposób, może bardziej zbliżone do czegoś, co można byłoby nazwać klasycznym wyobrażeniem o tym, czym jest komiks. Jednak jeżeli nawet w ramach tego cyklu nie dane nam będzie poznać innych wyobrażeń o tym, jak mógłby wyglądać mariaż komiksu z poezją, to i tak warto dalej kibicować całemu przedsięwzięciu.