„Za żelazną kurtyną” to czwarty wspólny projekt komiksowy malarki i scenografki Danuty Schejbal oraz malarza, grafika i plakacisty Andrzeja Klimowskiego. Po adaptacjach literatury („Mistrz i Małgorzata”, „Dr Jekyll i Mr Hyde”, „Robot”) przyszedł czas na autobiograficzny dokument opisujący ich zmagania z peerelowską rzeczywistością.
Szaro wszędzie
[Andrzej Klimowski, Danusia Schejbal „Za żelazną kurtyną” - recenzja]
„Za żelazną kurtyną” to czwarty wspólny projekt komiksowy malarki i scenografki Danuty Schejbal oraz malarza, grafika i plakacisty Andrzeja Klimowskiego. Po adaptacjach literatury („Mistrz i Małgorzata”, „Dr Jekyll i Mr Hyde”, „Robot”) przyszedł czas na autobiograficzny dokument opisujący ich zmagania z peerelowską rzeczywistością.
Andrzej Klimowski, Danusia Schejbal
‹Za żelazną kurtyną›
Komiks opisuje siedem lat pobytu w komunistycznej Polsce małżeństwa artystów, którzy choć urodzili się i pobrali w Londynie, mają polskie korzenie i w Polsce się poznali. Lata siedemdziesiąte to czas, gdy raczej myślało się o wyjeździe z PRL a nie o tym, by tu przyjechać i studiować. Nasuwa się zatem pytanie, co takiego przyciągnęło tu twórców, którzy równie dobrze mogli przecież rozpocząć karierę w Wielkiej Brytanii. Decydującym czynnikiem była, jak się okazuje, możliwość studiowania w wyjątkowym środowisku artystycznym oraz obcowania z tutejszymi twórcami i kulturą. „Właśnie dla takich wrażeń przyjechaliśmy na studia do Polski” mówi Andrzej Klimowski po obejrzeniu „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Konrada Swinarskiego.
Motywem przewodnim opowieści są oczywiście studia w warszawskiej ASP i związana z nimi praca twórcza, ale równie istotne są codzienne kłopoty ze znalezieniem mieszkania, czy kupieniem czegokolwiek w sklepie. W tych niezbyt sprzyjających warunkach bohaterowie wytrwale dążyli do wyznaczonych sobie celów. Niestety, gdy wszystko zaczęło się powoli układać, okazało się, że muszą opuścić Polskę i w gruncie rzeczy zaczynać wszystko od nowa w Londynie. Choć, gdy się nad tym zastanowić, to przebieg ich dalszej kariery świadczy o tym, że wyszli na tym znacznie lepiej, niż gdyby tu zostali.
W tle codziennych zmagań bohaterów z absurdami PRL-u rozgrywają się istotne wydarzenia: nasi siatkarze pokonują ZSRR w finale igrzysk olimpijskich, Jan Paweł II odbywa swoją pierwszą pielgrzymkę do ojczyzny. Takie momenty dodawały Polakom otuchy i stwarzały nadzieję na to, że przyszłość może rysować się w bardziej optymistycznych barwach. Autorzy w interesujący sposób przedstawiają codzienny, widziany z ich perspektywy wymiar obu tych zdarzeń. Widzimy zatem spontanicznie wyrażaną radość Polaków z mistrzostwa olimpijskiego a następnie przypadkowe spotkanie Klimowskiego z kapitanem drużyny siatkarskiej Edwardem Skorkiem w windzie. Jesteśmy także świadkami rozmowy z kolegą artystą, który podczas pielgrzymki papieża ma zamiar zarobić trochę na sprzedaży gipsowych wizerunków Jana Pawła II. Sztuka sztuką, chciałoby się powiedzieć, ale z czegoś trzeba żyć.
Opowieść zbudowana jest na wielu kontrastach, zarówno w warstwie narracyjnej, jak i graficznej. Przede wszystkim w oczy rzuca się szarość codziennego peerelowskiego życia przeciwstawiona niezwykłości obcowania ze środowiskiem artystycznym. Z jednej strony problemy ze znalezieniem mieszkania, z drugiej ekscytująca praca pod okiem takich sław, jak profesorowie Józef Szajna, Henryk Tomaszewski czy Kazimierz Urbański. Z jednej strony zmagania z niezbyt miłymi ekspedientkami i problemy ze zdobyciem papieru toaletowego, z drugiej intelektualne dyskusje wśród artystów. Kontrastów nie brakuje zresztą nawet w ramach środowiska artystycznego. Spójrzmy na dwa zestawione obok siebie kadry: na jednym słyszymy jak rozemocjonowani dyskutanci przerzucają się nazwiskami znanych twórców i intelektualistów (Munk, Polański, Godard, Kafka, Melville, Sartre, Tomaszewski, Camus, Lenica, Borowczyk), a na kadrze sąsiednim ktoś krzyczy „Jadzia! Jeszcze jedną butelkę”.
Autorzy przedstawiają swoją opowieść w iście dokumentalnym, choć oczywiście z konieczności także wyrywkowym stylu. Taki charakter komiksu podkreślają dodatkowe materiały - zarówno te wkomponowane w opowieść, jak i dołączone na końcu komiksu (m.in. zaświadczenie o odbyciu praktyki u profesora Józefa Szajny; projekty kostiumów, plakaty, zdjęcia). Te dodatki stanowią ciekawe uzupełnienie opowieści. Także dialogi i wypowiedzi bohaterów, które często wydają się w zamierzony sposób sztuczne i schematyczne, sprawiają, że komiks czyta się jak dokument minionej epoki.
Schematyzm i prostota daje o sobie znać także w warstwie graficznej. Krajobraz peerelowskiej Polski kojarzy się jakimś zupełnie pozbawionym szczegółów, monumentalnym i zabetonowanym światem. Minimalistyczny charakter rysunków został dodatkowo wyeksponowany przez kolorystykę. Plansze utrzymane są w szarościach oddających specyfikę życia w komunistycznej Polsce, ale od czasu do czasu na rysunkach pojawia się trochę koloru i za każdym razem efekt jest bardzo interesujący. To oszczędne posługiwanie się kolorem, pozwala autorom akcentować pewne elementy na tle codziennej szarzyzny (czerwień autobusów, flag, zieleń trawy sprowadzonej specjalnie ze Szkocji z okazji urodzin królowej Wielkiej Brytanii organizowanych przez ambasadora). Kolorystycznie wyróżniają się także retrospekcje, w których poznajemy pewne zdarzenia z życia przodków bohaterów.
Wszelkie opowieści o twórcach i kulisach ich pracy mają w sobie zawsze coś pociągającego. Zapewne każdy, kto kiedykolwiek próbował coś tworzyć, albo jest cały czas na etapie planowania jakiejś twórczej pracy, zapewne nieraz poszukiwał jakichś wskazówek w biografiach i autobiografiach twórców. Czytanie o tym, jak ktoś tworzy, jaki jest warsztat jego pracy albo też w jakim kontekście kulturowo-społecznym powstawały jego prace, jest zawsze interesujące i inspirujące. Z jednej strony poznajemy bowiem w ten sposób kulisy powstawania dzieła, a z drugiej dostrzegamy w podziwianym autorze człowieka, który tak jak i my, musi stawiać czoło problemom dnia codziennego. Opowieść o funkcjonowaniu środowiska twórców w okresie PRL ma jeszcze jeden aspekt. Można mianowicie dostrzec w niej specyfikę tworzenia sztuki w czasach, w których na twórców nakładano bardzo poważne ograniczenia. Mimo tego w tych warunkach powstawały dzieła, które do dziś uznaje się za wybitne. Ta konstatacja może być także punktem wyjścia do refleksji o współczesnej rzeczywistości, w której określenia: kreatywność, twórczość, podmiotowość odmieniane są przez wszystkie przypadki i nieustannie zewsząd nas atakują przymuszając do bycia niepowtarzalnym. Pojawia się mianowicie pytanie, czy przypadkiem te czasy terroru kreatywności nie prowadzą do analogicznego paradoksu w postaci spadku liczby dzieł, które mają szansę na przetrwanie próby czasu.