„Saga o Atlasie i Axisie” to komiks nietypowy. Opowieść zaczyna się jak zwyczajna opowiastka dla dzieci z antropomorficznymi zwierzakami w roli głównej. Jednak wraz z rozwojem wypadków cała typowość znika. Tam gdzie czytelnik spodziewa się zabawnych gagów i niegroźnych bójek okraszonych co najwyżej wielkim napisem „bęc” (ewentualnie „bum”), pojawia się krwawa rzeź dokonywana w imię zemsty.
Zemsta najlepiej smakuje na zimno
[Pau „Saga o Atlasie i Axisie #1” - recenzja]
„Saga o Atlasie i Axisie” to komiks nietypowy. Opowieść zaczyna się jak zwyczajna opowiastka dla dzieci z antropomorficznymi zwierzakami w roli głównej. Jednak wraz z rozwojem wypadków cała typowość znika. Tam gdzie czytelnik spodziewa się zabawnych gagów i niegroźnych bójek okraszonych co najwyżej wielkim napisem „bęc” (ewentualnie „bum”), pojawia się krwawa rzeź dokonywana w imię zemsty.
Pau
‹Saga o Atlasie i Axisie #1›
Bohaterów opowieści – dwa psy o imionach Atlas i Axis – poznajemy tuż przed biesiadą, na którą wspólnie się wybierają. Drogę umilają sobie pogawędką o badaniach niejakiego Canuto dotyczących legendy o magicznej kości oraz przekomarzaniem się na temat dziewczyn, które będzie można spotkać na biesiadzie. Jeżeli przyjmiemy, że pierwsze plansze komiksu przedstawiające nie do końca jednoznaczne sceny walki, były czymś w rodzaju dziwnego snu, to na podstawie tej niezobowiązującej i żartobliwej rozmowy dwóch bohaterów, można byłoby oczekiwać, że oto mamy przed sobą kolejną zabawną historyjkę o zwierzakach. Jednak te oczekiwania zostają poważniej zachwiane kolejnymi scenami, na których zobaczymy sępy pożerające ciała porozrzucane w miejscu, w którym nasi bohaterowie spodziewali się zastać ucztujących przyjaciół.
Okazało się mianowicie, że mieszkańcy wioski, w której mieszkali Atlas i Axis, zostali wymordowani przez nieznanych przybyszów z północy – później dowiadujemy się, że nazywają się oni Norcando. Gdy nasi bohaterowie docierają na miejsce zdarzenia jedynym żyjącym jeszcze mieszkańcem jest Canuto (ten od legendy o magicznej kości). To od niego dowiadują się o tym co zaszło – o bestialskim wymordowaniu mieszkańców oraz porwaniu suk i szczeniaków. Atlas i Axis nie zastanawiają się długo – postanawiają ruszyć na północ, by zemścić się na najeźdźcach i odbić jeńców. Atlasowi przede wszystkim chodzi o siostrę – Erikę. Pomimo tego, że raczej nie mają żadnych szans, nie wahają się ani chwili przed podjęciem tej straceńczej wyprawy.
W ten sposób rozpoczyna się wędrówka, która pełna jest mniej lub bardziej zaskakujących wypadków i zwrotów akcji. Nasi bohaterowie co rusz wpadają w jakieś tarapaty, z których jednak udaje im się zawsze wyjść obronną łapą. Po drodze, którą częściowo przebywają osobno, poznają zarówno przyjaciół, ja i wrogów. Jednak wrogowie nie powstrzymują ich w marszu, a przyjaciele w kilku przypadkach znacznie ułatwiają im dotarcie do krainy Norcando. Trzeba przyznać, że już sam przebieg tej podróży odbiega od schematu zabawnych historyjek ze zwierzakami, a jej zakończenie wręcz stawia ten schemat na głowie. Krótko mówiąc, jeżeli ktoś oczekiwał kolejnej bajki dla dzieci, to „Saga o Atlasie i Axisie” na pewno nie wyjdzie na przeciw tym oczekiwaniom. Jest tu wiele scen bardzo drastycznych, które na pierwszy rzut oka zupełnie nie pasują do konwencji rysunkowej, którą zastosował autor.
To właśnie jednak ten kontrast i to kwestionowanie pewnych schematów narracyjnych sprawia, że komiks staje się bardzo intrygujący. Warto mianowicie zadać sobie pytanie, na czym polega ta wewnętrzna sprzeczność. Pewnie gdyby autor odwołał się do standardowej cartoonowej stylistyki, nikt takiego pytania by nie zadawał. Zwierzaki mogłyby okładać się nawzajem pałkami a nad głową uderzonego w najgorszym przypadku pojawiłyby się ćwierkające ptaszki. Na jakiegoś zwierzaka mogłoby się zwalić święte drzewo, ale co najwyżej wbiłoby go po pas w ziemię nie powodując żadnej poważniejszej kontuzji. Takie sceny sprawiłby, że przeciętny czytelnik bez problemu zinterpretowałby ten komiks, jako odpowiedni dla dzieci, a w żadnej recenzji pewnie nikt nie zająknąłby się na temat drastycznych scen. Pau odchodzi jednak od tej stylistyki i zamiast skonwencjonalizowanych i oswojonych już przez odbiorców obrazów przemocy znanych z dziecięcych komiksów i kreskówek, proponuje krwawe sceny mordowania się przez zwierzaki ostrymi narzędziami. Te zabiegi można potraktować jako głos autora w dyskusji na temat przemocy i agresji obecnej w opowieściach dla dzieci. Powiedzmy sobie bowiem otwarcie, sceny zawarte w tym komiksie nie są bardziej drastyczne niż sceny w większości komiksów i kreskówek adresowanych dla dzieci. Różnica polega tylko na tym, że autor w nieco inny sposób tę przemoc i agresję obrazuje.
Poza tymi zabiegami formalnymi sama historia także niesie ze sobą istotne przesłanie. Można bowiem odczytywać ją m.in. jako głos w dyskusji na temat zemsty i jej zasadności. Czy zemsta jest czymś słusznym? Jak daleko można posunąć się w szaleńczym zapale? Jaka jest relacja pomiędzy zemstą a sprawiedliwością? Moim zdaniem autor pokazuje tu raczej ograniczenia tego typu działań i pod znakiem zapytania stawia ich moralną wartość. Konsekwentnie realizowana zemsta, oparta na zasadzie oko za oko, może przerodzić się bowiem w okrutne działanie, które na dobrą sprawę niewiele różni się od czynów, które miały być pomszczone.
Poza tymi poważnymi treściami, które zawarte są w komiksie, nie brakuje w nim także scen zabawnych, które świadczą o nietuzinkowym poczuciu humoru autora. Żarty językowe często odwołujące się do nazw kości (wyjaśniane w przypisach przez tłumacza), żarty sytuacyjne czy też specyficzny czarny humor autora, sprawiają, że lektura jest przyjemnym doświadczeniem. Pau także wykorzystuje tu i ówdzie cartoonowo-disneyowską stylistykę, ale tylko po to, żeby ją za chwilę zakwestionować i wyśmiać.
Na koniec warto oczywiście wrócić do pytania, które choć wprost jeszcze tu nie padło, cały czas wisiało w powietrzu. Czy można ten komiks dać do przeczytania dziecku? Wydaje się, że na takie pytanie każdy świadomy rodzic odpowie sobie sam po lekturze. Decyzję o tym, czy dziecko może zapoznać się ze scenami agresji i przemocy, w których główne role odgrywają psy, każdy musi podjąć we własnym zakresie biorąc pod uwagę szereg czynników. Kluczową rolę odgrywać zapewne będą wiek i dojrzałość dziecka. Mój syn, który zresztą uczestniczył w warsztatach rysunkowych dla dzieci prowadzonych przez autora komiksu podczas ubiegłorocznej Komiksowej Warszawy, na pewno ten komiks przeczyta. Czy mu się spodoba, to już inna inna. Krótka historyjka o Atlasie i Axisie, którą przyniósł z tamtych warsztatów bardzo mu się podobała. Trudno jednak przewidzieć, jak zareaguje, kiedy dowie się skąd wzięły się kiełbaski, które bohaterowie zostawili małym niedźwiadkom.