Gdy Bruce Wayne śpi, budzą się upiory [Francesco Francavilla, Jock, Scott Snyder „Mroczne odbicie” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Gotham bez Bruce’a Wayne’a? To możliwe? Oczywiście! Choć trudno byłoby wyobrazić sobie to miasto bez… Batmana. Dlatego pod nieobecność „kanonicznego” Człowieka-Nietoperza jego miejsce (i przy także okazji pelerynkę) zajmuje najbliższy współpracownik i adoptowany syn – Dick Grayson. Nowy Batman mierzy się jednak wciąż z tą samą metropolią – największym siedliskiem Zła w świecie. A wszystko to w „Mrocznym odbiciu”.
Gdy Bruce Wayne śpi, budzą się upiory [Francesco Francavilla, Jock, Scott Snyder „Mroczne odbicie” - recenzja]Gotham bez Bruce’a Wayne’a? To możliwe? Oczywiście! Choć trudno byłoby wyobrazić sobie to miasto bez… Batmana. Dlatego pod nieobecność „kanonicznego” Człowieka-Nietoperza jego miejsce (i przy także okazji pelerynkę) zajmuje najbliższy współpracownik i adoptowany syn – Dick Grayson. Nowy Batman mierzy się jednak wciąż z tą samą metropolią – największym siedliskiem Zła w świecie. A wszystko to w „Mrocznym odbiciu”.
Francesco Francavilla, Jock, Scott Snyder ‹Mroczne odbicie›Scott Snyder – przez wielu czytelników nad Wisłą kojarzony z „Amerykańskim wampirem”, „Severed” oraz „ Przebudzeniem” – jest dzisiaj jednak przede wszystkim postrzegany jako scenarzysta najnowszych opowieści o Batmanie. I to jeden z najlepszych w kilkudziesięcioletnich dziejach serii. Mogący równać się z Frankiem Millerem i Alanem Moore’em, którzy przecież na historii Gotham City i jego najsłynniejszego obywatela odcisnęli wieczne i niezatarte piętno. Niekwestionowaną pozycję Snydera potwierdzi chyba każdy, kto sięgnął po historie o Mrocznym Rycerzu opublikowane w ramach „Nowego DC Comics!” (vide „ Trybunał Sów”, „ Miasto Sów”, „ Śmierć rodziny”, „ Rok zerowy. Tajemnicze miasto”, „ Rok zerowy. Mroczne miasto”, „ Szpon: Utrapienie Sów”). Ale warto pamiętać o tym, że do grona twórców komiksów z Człowiekiem-Nietoperzem w roli głównej amerykański scenarzysta dołączył nieco wcześniej, jeszcze przed restartem najsłynniejszych cyklów DC. W tej roli zadebiutował on w końcu 2010 roku jako autor fabuły zeszytów publikowanych pod szyldem „Detective Comics”. Zanim ostatecznie zamknięto tę serię (wraz z wieloma innymi), by wszystko rozpocząć od początku, zdążyło ukazać się – do października 2011 – jedenaście zeszytów (ostatni z numerem 881). I to właśnie je zebrano w pokaźnych rozmiarów albumie „Mroczne odbicie”. Album ten jest drugą (po „ Ziemia Jeden” z 2012 roku) odsłoną przygód Batmana w ramach nowej serii Egmontu – „DC Deluxe”. Co jednak najciekawsze, tym razem Człowiekiem-Nietoperzem wcale nie jest Bruce Wayne, którego los po Ostatecznym Kryzysie długo pozostawał nieznany (niektórzy dopuszczali nawet myśl, że nie żyje, co ostatecznie okazało się nieprawdą), ale… Dick Grayson. Były Robin godnie zastępuje Bruce’a, choć – mimo iż od tamtych dramatycznych wydarzeń upłynął już rok – wciąż trudno jest mu oswoić się z nową sytuacją. I wcale, wbrew pozorom, nie pomaga mu w tym fakt, że wprowadził się do rezydencji Wayne’ów, a jego służącym jest Alfred Pennyworth. Dick stara się jak może wypełnić lukę po Mrocznym Rycerzu; współpracuje nawet blisko z komisarzem Jimem Gordonem, który zgłasza się do niego, aby skorzystać z darmowych usług laboratorium kryminalistycznego stworzonego przez Wayne Industries. Przywiódł go tu dramatyczny incydent, który miał miejsce dzień wcześniej w jednej ze szkół podstawowych w Gotham. Otóż dwunastoletni chłopiec bez powodu zaatakował i ranił kilku swoich kolegów; policja znalazła później w jego szafce mutagen hormonalny, wywołujący gwałtowną regresję atawistyczną. Jimowi od razu skojarzyło się to z Killer Crokiem, jednym z najgroźniejszych przeciwników Mrocznego Rycerza. Pytanie tylko, skąd dziecko wzięło preparat, jakim szprycował się psychopatyczny morderca? Chcąc znaleźć odpowiedź na to pytanie, Dick jako Batman podejmuje śledztwo, dzięki któremu wpada na trop tajemniczego Sprzedawcy. To człowiek, który – jako szef złowrogiego Gabinetu Luster – organizuje nielegalne aukcje, podczas których sprzedaje materiały należące niegdyś do największych złoczyńców w dziejach Gotham City. Tym sposobem można wejść w posiadanie śmiercionośnych substancji bądź przedmiotów, którymi posługiwali się Szalony Kapelusznik, Joker i inni. Nie trzeba chyba dodawać, że w rękach ludzi ogarniętych nienawiścią do innych lub zwyczajnie niestabilnych umysłowo mogą one stać się potwornym zagrożeniem. Grayson, dzięki wsparciu Wyroczni (Oracle), czyli poruszającej się na wózku inwalidzkim Barbary Gordon, przybranej córki komisarza, trafia na ślad uczestników owych licytacji, a nawet – oczywiście pod cudzą tożsamością – udaje mu się wziąć udział w jednej z nich. Niestety, zostaje zdekonspirowany, co wywołuje nadzwyczaj dramatyczne reperkusje. Wątek związany ze Sprzedawcą został przedstawiony w trzech pierwszych – noszących wspólny tytuł „Mroczne odbicie” – rozdziałach opowieści, ale to nie oznacza, że cała historia zostaje tym sposobem zamknięta. Scott Snyder traktuje ją jedynie jako punkt wyjścia, swoiste preludium, koło zamachowe do przedstawienia dalszych, z każdym kolejnym krokiem bohaterów coraz bardziej wstrząsających wydarzeń. Tym sposobem cały album zamienia się w posępny kryminał, bliski stylistyce thrillera i z wyrazistymi elementami zapożyczonymi z horroru. Scenarzysta nie zapomina też jednak o budowaniu przekonujących portretów psychologicznych głównych postaci dramatu. Temu służą, idealnie wkomponowane w fabułę, wątki z przeszłości. W przypadku Graysona jest to – doskonale znana wielbicielom serii – sprawa śmierci jego rodziców, za którą odpowiada gothamski gangster Tony Zucco; teraz, po wielu latach, na drodze Dicka staje córka bandyty – piękna i niebezpieczna Sonia. Jeszcze twardszy orzech do zgryzienia ma Jim Gordon. A dzieje się tak za sprawą jego syna, Jamesa juniora, który po latach nieobecności wraca do miasta, a wraz z nim powracają wszystkie fatalne wspomnienia i niepewność, która przez cały ten czas zatruwała umysł komisarza. Jim zostaje postawiony przed chyba najtrudniejszym dla każdego ojca dylematem – czy może jeszcze raz zaufać dziecku, które go kiedyś zawiodło? Na kartach „Mrocznego odbicia” pojawiają się też inni wrogowie Batmana, jak chociażby zabójca znany jako Piotruś Pan (w rozdziale „Anatomia zbrodni”), Tiger Shark (w „Wygłodniałym mieście”), a nawet stary dobry Joker (w „Wytrychu”). Są oni jednak postaciami drugoplanowymi, swoistymi smaczkami, mimo że – co również świadczy o talencie Snydera – mają na pewnym etapie opowieści do odegrania bardzo istotną rolę. W każdym razie bez nich byłaby ona uboższa, chociaż na pewno nie słabsza. Tytuł albumu ma znaczenie symboliczne. Może odnosić się zarówno do Gordona juniora, jak i samego Dicka Graysona, który w wielu momentach wydaje się postacią dużo bardziej ponurą i pesymistyczną od Bruce’a Wayne’a. Pozbawiony jest cechującego kanonicznego Batmana ironicznego poczucia humoru; można także odnieść wrażenie, że znacznie trudniej, niż Bruce’owi, jest mu pogodzić się z traumą z dzieciństwa. Ale to wcale nie oznacza, że jest gorszym Mrocznym Rycerzem. Nic z tych rzeczy! Radzi sobie znakomicie; do tego stopnia, że ani przez chwilę nie odczuwa się braku Wayne’a. Duża w tym również zasługa ilustratorów albumu: Anglika Marka Simpsona (ukrywającego się pod pseudonimem Jock) oraz Włocha Francesca Francavilli. Obaj dali się już poznać jako rysownicy komiksów superbohaterskich; ten pierwszy między innymi Hellblazera, Daredevila, New Avengers oraz… Batmana („ Śmierć rodziny”), ten drugi chociażby Czarnej Pantery. Ich podejście do materii graficznej różni się dość znacznie (można to dostrzec już na pierwszy rzut oka): Jock hołduje bardziej tradycyjnej, realistycznej kresce, Francavilla natomiast lubi stosować rozmyte plamy i wyraziste barwy. Przyglądając się planszom stworzonym przez Włocha, nietrudno zauważyć jego inspiracje filmami animowanymi (którymi zajmuje się także zawodowo). Najbardziej zaskakujące może być jednak to, że tak odmienne style wcale się nie gryzą; wręcz przeciwnie, z powodzeniem dopełniają tę niezwykłą opowieść, przydając jej jeszcze – zwłaszcza w przypadku artysty z Półwyspu Apenińskiego – grozy. Może to wcale nie przypadek, że właśnie jemu dane było rysować najokrutniejsze sceny… „Mroczne odbicie” jest tak dobre, że bez obaw o śmieszność można postawić je na tej samej półce, na której już od jakiegoś czasu dumnie „prężą” się „ Długie Halloween” (1996-1997) i „ Mroczne zwycięstwo” (1999-2000). 
|