„Fight Club 2” to komiksowa kontynuacja kultowej powieści Chucka Palahniuka z 1996 roku. Pierwszy zeszyt tej zaplanowanej na dziesięć odcinków serii ukazał się w USA nakładem wydawnictwa Dark Horse Comics w maju 2015 roku, a już w dwa miesiące później za sprawą wydawnictwa Niebieska Studnia komiks trafia na polski rynek. Czy debiutując w roli scenarzysty komiksowego Palahniuk powtórzy sukces swojego debiutu literackiego? Na podstawie lektury pierwszego zeszytu nie da się oczywiście odpowiedzieć na tak postawione pytanie, ale można pokusić się o kilka pierwszych, spisanych na gorąco refleksji.
Ciąg dalszy nastąpił
[Chuck Palahniuk, Cameron Stewart „Fight Club 2: #1” - recenzja]
„Fight Club 2” to komiksowa kontynuacja kultowej powieści Chucka Palahniuka z 1996 roku. Pierwszy zeszyt tej zaplanowanej na dziesięć odcinków serii ukazał się w USA nakładem wydawnictwa Dark Horse Comics w maju 2015 roku, a już w dwa miesiące później za sprawą wydawnictwa Niebieska Studnia komiks trafia na polski rynek. Czy debiutując w roli scenarzysty komiksowego Palahniuk powtórzy sukces swojego debiutu literackiego? Na podstawie lektury pierwszego zeszytu nie da się oczywiście odpowiedzieć na tak postawione pytanie, ale można pokusić się o kilka pierwszych, spisanych na gorąco refleksji.
Chuck Palahniuk, Cameron Stewart
‹Fight Club 2: #1›
Opowieść przedstawiona w „Fight Club 2” zaczyna się dziesięć lat po zdarzeniach opisanych w książce. Sebastian, bo jak się okazuje tak właśnie na imię ma bohater, wiedzie sobie spokojne życie u boku Marli, która w międzyczasie została jego żoną. Mają syna, mają mieszkanie na przedmieściach, mają pracę… i najwyraźniej mają dość siebie nawzajem. W każdym razie na pewno Marla ma dość Sebastiana i życia u jego boku. Brakuje jej tego szalonego mężczyzny, w jakim się zakochała. Brakuje jej buntownika, który powołał do życia kluby walki i stworzył zastępy kosmicznych małp realizujących Operację Masakra. Brakuje jej mężczyzny, który miał swych wyznawców w niemal całych Stanach Zjednoczonych. Krótko mówiąc brakuje jej Tylera Durdena. Tyler jednak przepadł. Sebastian po opuszczeniu szpitala psychiatrycznego, do którego trafił w następstwie zdarzeń opisanych w książce, nie ma już u boku swojego wyimaginowanego towarzysza. Zażywane codziennie lekarstwa skutecznie go otępiają a Tylerowi blokują drogę do tego świata.
Choć jego mina ukazana na kadrach komiksu mówi coś odwrotnego, Sebastian sam siebie uparcie przekonuje, że jest szczęśliwy. Przecież ma pracę, ma rodzinę, pamięta o rocznicy ślubu, jada posiłki wspólnie z żoną i synem, a dla relaksu kosi trawnik i wdaje się w bójki z sąsiadem. Czy może chcieć czegoś więcej? Dzięki przyjmowanym codziennie pigułkom nasz bohater cieszy się takim sielskim życiem i nie chce niczego więcej. Problem polega na tym, że to życie nie odpowiada Marli, która szuka jakiejś odmiany. W swojej desperacji kobieta posuwa się nawet do tego, że zamienia tabletki zażywane przez męża na zwykłą aspirynę, jakby chciała obudzić w nim znów mężczyznę, w którym zakochała się dziesięć lat wcześniej. I wszystko wskazuje na to, że Tyler rzeczywiście powraca.
Punkt wyjścia komiksu jest zatem zupełnie inny niż w przypadku książki. Bohater powieści z 1996 roku i bohater komiksu to dwaj mężczyźni znajdujący się na rożnych etapach swojego życia. Bezimienny narrator z książki był samotnym, młodym człowiekiem, cierpiącym na bezsenność i kompulsywnie szukającym pomocy w rozmaitych grupach wsparcia. Nie miał rodziny, ale miał dobrze płatną pracę, która jednak go nie satysfakcjonowała. Natomiast bohater komiksu, to o dziesięć lat starszy mężczyzna, który ma już rodzinę, dom… i kosiarkę. Żyje w rytmie wyznaczanym przez obowiązki zawodowe i rodzinne. Stabilizacja, którą osiągnął, pcha go nieuchronnie w stan, który często określa się dziś jako kryzys wieku średniego. Niby wszystko gra, ale coś jest nie tak z jego życiem. Bardzo ciekawe, w jaki sposób Palahniuk przedstawi działalność Tylera Durdena na tym etapie życia Sebastiana. Na pewno konieczne będą inne metody działania niż te, które sprawdzały się dziesięć lat wcześniej. W pierwszym zeszycie poznaliśmy odmienionego farmakologicznie Sebastiana, w kolejnych zapewne zobaczymy nowego Tylera – na nim minione lata również musiały przecież odcisnąć swoje piętno. Palahniuk dodatkowo akcentuje te różnice zmieniając sposób narracji. W komiksie Sebastian nie jest już – tak, jak to miało miejsce w książce – narratorem. Opowieść snuje jakiś inny wszechwiedzący narrator, który – trzeba przyznać – jest do Sebastiana nastawiony dość krytycznie (kto wie, może tym narratorem okaże się Tyler).
Pierwszy zeszyt serii pozwala z optymizmem oczekiwać kolejnych odsłon opowieści. Przede wszystkim okazuje się, że Chuck Palahniuk ma doskonałe wyczucie komiksowej narracji. Historia przedstawiona w pierwszym zeszycie ma odpowiedni rytm i stanowi intrygujące, zakończone cliffhangerem wprowadzenie do dalszych wydarzeń. Nie ma tu niepotrzebnych słów, opisów czy wyjaśnień, które mogłyby wynikać z pisarskich nawyków. Co więcej, komiks pełen jest specyficznego, czarnego, ironicznego humoru umiejętnie skontrastowanego z tragizmem niektórych sytuacji. Jako przykład może posłużyć świetna scena przedstawiająca, wizytę Marli w grupie wsparcia dla chorych na progerię, którą zresztą można potraktować jako odpowiednik jej wizyty w grupie wsparcia chorych na raka jądra opisanej w książce. Śmiech w obliczu ludzkich dramatów jest zapewne niestosowny, ale w tym przypadku naprawdę trudno się powstrzymać.
Graficznie komiks również sprawia bardzo dobre wrażenie. Cartoonowe rysunki Camerona Stewarta, który w 2012 roku był gościem Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, doskonale pasują do pozornie idyllicznego świata, w którym żyje sobie „uzdrowiony” Sebastian. Pachnące świeżo skoszoną trawą przedmieście, rysowane zdecydowaną kreską przywołuje pewne skojarzenia z światem Disneyowskim (może tylko kolory są nieco zbyt brunatne). Pomimo prostego stylu bardzo sugestywne są twarze bohaterów, które mówią nieraz więcej niż wypowiadane przez nich i przez narratora słowa (co ciekawe, te twarze często wyrażają zresztą coś zupełnie innego niż opisujące je słowa). Interesująco wypadły też pomysły, by na niektórych planszach porozrzucać pigułki zażywane przez Sebastiana albo kojarzące się trochę z „American Beauty” płatki róż z bukietu, który Sebastian miał wręczyć Marli. Realistycznie rysowane pigułki i płatki róży wyglądają tak, jakby rzeczywiście leżały na kolejnych kartach komiksu. Całkowicie bądź częściowo zasłaniają twarze bohaterów, sprawiając, że podczas lektury czytelnik ma ochotę odsunąć je na bok i zobaczyć, co się za nimi kryje.
Rozpoczęcie publikacji tego komiksu w formie zeszytowej stanowi niewątpliwie kolejny przejaw dynamicznego rozwoju polskiego rynku komiksowego. Pojawia się na nim coraz więcej nowych tytułów, na arenę wkraczają nowe wydawnictwa, a te które do tej pory komiksami się nie zajmowały próbują swych sił w tej dziedzinie wydawniczej działalności. Dla wydawnictwa Niebieska Studnia od lat publikującego kolejne książki Palahniuka, wydanie kontynuacji jego kultowej powieści było dość naturalne, ale decyzja, by zamiast odczekać rok i wydać tom zbiorczy, który Dark Horse Comics zapowiedziało na maj 2016, podjąć ryzyko i wydawać kolejne zeszyty, już tak oczywista nie była. Na szczęście dla polskich miłośników komiksów i sympatyków twórczości Palahniuka taka decyzja została podjęta. Teraz możemy cieszyć się komiksowym serialem trzymając jednocześnie kciuki za wydawnictwo, by wydało serię do końca oraz za twórców, by uraczyli nas ciekawą historią.