Czwarty tom serii „Atak Tytanów” przynosi wreszcie finał walki o dystrykt Trost, która rozpoczęła się w tomie pierwszym (ten mangowy sposób narracji…). Autor pozwala czytelnikom odetchnąć, przedstawiając w ramach retrospekcji kilka scen ze szkolenia kadetów. Jest to doskonała okazja do spokojnego i dokładnego przyjrzenia się bohaterom opowieści. Tym razem mniej mamy tu dynamicznych walk a więcej refleksji na temat specyfiki życia w świecie opanowanym przez Tytanów.
Trening czyni mistrza
[Hajime Isayama „Atak Tytanów #4” - recenzja]
Czwarty tom serii „Atak Tytanów” przynosi wreszcie finał walki o dystrykt Trost, która rozpoczęła się w tomie pierwszym (ten mangowy sposób narracji…). Autor pozwala czytelnikom odetchnąć, przedstawiając w ramach retrospekcji kilka scen ze szkolenia kadetów. Jest to doskonała okazja do spokojnego i dokładnego przyjrzenia się bohaterom opowieści. Tym razem mniej mamy tu dynamicznych walk a więcej refleksji na temat specyfiki życia w świecie opanowanym przez Tytanów.
Hajime Isayama
‹Atak Tytanów #4›
Znaczna część czwartego tomu opisuje służbę w korpusie treningowym, jaką odbyli bohaterowie mangi. Opis katorżniczego szkolenia został obramowany dramatycznymi scenami z batalii o Trost. Najpierw obserwujemy zatem finał zmagań, w których ludzkość po raz pierwszy wykorzystała Tytana (czyli Erena Jaegera), a na końcu widzimy drastyczne sceny przedstawiające krajobraz po bitwie. Pomiędzy tymi dwoma momentami Hajime Isayama umieszcza opowieść o tym, jak poszczególne osoby, które poznaliśmy już podczas krwawej walki, radziły sobie z trudami szkolenia. Taka struktura narracji pozwala zaakcentować kilka istotnych spraw dotyczących treningu oraz postawić fundamentalne pytania o sens walki z olbrzymami atakującymi ludzkość.
Isayama szczegółowo opisuje szkolenie, które kadeci rozpoczęli w roku 847, czyli dwa lata po dramatycznych zdarzeniach w Shiganshinie, kiedy to za sprawą pojawienia się Tytana kolosalnego upadł mur Maria (zob. recenzję tomu 1). Widzimy zatem rytuały poniżania, jakim poddawane są osoby rozpoczynające służbę w korpusie treningowym. Obserwujemy także ćwiczenia umiejętności wykonywania manewrów przestrzennych oraz walki wręcz. Poza tym w programie szkolenia jest jazda konna, biegi długodystansowe, wykłady ze sztuki wojennej oraz technika inżynieryjna. Kadeci biorą również udział w ćwiczeniach terenowych, w których testowane są wszystkie nabyte przez nich umiejętności oraz oceniane są ich cechy charakteru. Krótko mówiąc, ukazane zostało funkcjonowanie całej, skomplikowanej machiny szkoleniowej, której celem jest stworzenie żołnierzy zdolnych do boju z Tytanami.
Przedstawiając te sceny autor od czasu do czasu wyjaśnia, czemu mają służyć określone ćwiczenia (takie komentarze zazwyczaj padają z ust żołnierzy, którzy mają już morderczy trening za sobą). Dowiadujemy się zatem, że będące swoistą ceremonią inicjacyjną upokarzanie kadetów, ma na celu doprowadzenie do sytuacji, w której wyrzekną się oni samych siebie. Poznajemy także radykalne podejście do szkolenia, w którym dąży się do wyeliminowania najsłabszych jednostek – „(…) kadeci na tyle słabi, by zginąć podczas treningu, i tak nie byliby w stanie skutecznie walczyć z Tytanami”. Co ciekawe, te sprawy nie są tak oczywiste dla samych kadetów, którzy powątpiewają w sensowność ćwiczeń. Na przykład, do czego może się im przydać znajomość technik walki wręcz? Przecież w starciu z największym wrogiem ludzkości tego typu umiejętności są zupełnie bezużyteczne. Poza tym, dlaczego tylko kadeci, którzy osiągną najlepsze wyniki podczas szkolenia, mogą dostać się do korpusu żandarmerii? Przecież służąc w ochronie ukrywającego się gdzieś w centrum terytorium ludzi króla, i tak nie będą mieć raczej sposobności, by zmierzyć się z potworami. W ten sposób w młodych żołnierzach zaczynają narastać wątpliwości a w czytelniku kiełkują teorie spiskowe (może komuś chodzi właśnie o to, żeby najlepsi nie wchodzili w drogę Tytanom?).
Szczegółowa relacja ze szkolenia służy jednak nie tylko temu, by opisywać poszczególne ćwiczenia oraz przedstawiać różne poglądy na temat ich racjonalności. Dla Isayamy jest to również pretekst do dokładniejszego przyjrzenia się bohaterom swojej opowieści. Do tej pory dość dobrze poznaliśmy już Erena, Mikasę i Armina, natomiast ich towarzysze broni pozostawali nieco w cieniu. Widzieliśmy ich jedynie podczas walki o dystrykt Trost. Tym razem autor dokładniej przedstawia ich charaktery, motywacje oraz cele, jakie sobie stawiają. Dzięki temu mamy okazję zaobserwować, jak kształtują się relacje między nimi, jak powstają przyjaźnie oraz konflikty. W interesujący sposób ukazana została również ewolucja niektórych postaci. Na przykład bardzo poważną przemianę przechodzi Jean Kirschtein - skonfliktowany z Erenem chłopak, który do tej pory sprawiał dość nieprzyjemne wrażenie. Doświadczenie zdobyte na treningach oraz w trauma, jakiej doświadczył w boju sprawia, że zupełnie inaczej zaczyna on podchodzić do pewnych spraw. Annie Leonhart, Marco Bodt, Conny Springer, Sasha Braus, Christa Lenz, Berthold Hoover i Reiner Braun także stają się wielowymiarowymi postaciami, z którymi łatwiej się utożsamić i zrozumieć ich motywy.
W tomie czwartym dostajemy także dwa kolejne odcinki cyklu „Informacje, które można ujawnić na tym etapie opowieści” – tym razem dotyczą one tajników szkolenia manewrów przestrzennych oraz wytwarzania specjalnej utwardzanej stali, z której wykonane są miecze żołnierzy. Te pakiety informacji zamieszczane w każdym, tomie nadal stanowią wartościowe uzupełnienie opowieści i świadczą o tym, że Isayama osadził całą historię w spójnym i przemyślanym uniwersum. Na przykład to, że miecze do walki z Tytanami są wytwarzane jedynie w mieście fabrycznym, w którym istnieje jedyny na świecie egzemplarz pieca służącego do tego celu, może być zapowiedzią kolejnej intrygującej zagadki.
Pod względem graficznym manga nadal utrzymuje ten sam poziom, choć można odnieść wrażenie, że rysunki Isayamy zaczynają ulegać pewnym zmianom. Jego kreska staje się coraz bardziej szkicowa a chwilami nawet rozbiegana. Przybywa kadrów rysowanych raczej lekkim, swobodnym stylem zamiast zdecydowaną, grubszą, bardziej mangową kreską. Sporo tu drobnego kreskowania i cieniowania, które nadaje rysunkom szkicowy, czasami wręcz roboczy charakter. Wydaje się jednak, że taka stylistyka bardzo dobrze pasuje do tej opowieści. Kolejne tomy pokażą, czy jest to początek ewolucji graficznej i czy Isayama wypracowuje w ten sposób swój własny styl rysowania.
Moim zdaniem czwarty tom „Ataku Tytanów”, jest najlepszy z dotychczas opublikowanych. Struktura całej opowieści jest przemyślana w najdrobniejszych szczegółach i trudno znaleźć w niej jakiś kadr lub słowo, które byłyby niepotrzebne. Hajime Isayama w interesujący sposób przedstawia finał zmagań o Trost wzbogacając go retrospekcją odnoszącą się do szkolenia kadetów. Zestawienie refleksji młodych wojowników obserwujących zgliszcza dystryktu i szczątki swoich zabitych towarzyszy, ze wszystkim, czego uczyli się podczas służby w korpusie treningowym robi piorunujące wrażenie. Kontrast pomiędzy wymaganiami szkoleniowymi a wartością życia ludzkiego w świecie opanowanym przez Tytanów, każe naszym bohaterom inaczej spojrzeć na ich dotychczasową egzystencję oraz dokonywane wybory. Wszystko czego nauczyli się podczas treningu, cały wysiłek, jaki włożyli w zdobywanie żołnierskich umiejętności, wydaje się nie mieć żadnego znaczenia w obliczu batalii z potworami zagrażającymi ludzkości.