Seryjny morderca, czy wirus z faszystowskiego laboratorium? A może przyczyna tajemniczych śmierci jest jeszcze inna? Rozwiązując tę zagadkę znajdziemy szkielet Syrenki w kanałach i dowiemy się, że „Śniadanie mistrzów” w płynie jest najlepsze na ból głowy. A wszystko to w pięknej graficznie, dowcipnej, surrealistycznej opowieści o nietypowym śledztwie w nietypowej Warszawie – komiksie „Esencja” Janusza i Gawronkiewicza.
Konrad Wągrowski
O Esencji w Esensji
[Krzysztof Gawronkiewicz, Grzegorz Janusz „Przebiegłe dochodzenie Ottona i Watsona: Esencja” - recenzja]
Seryjny morderca, czy wirus z faszystowskiego laboratorium? A może przyczyna tajemniczych śmierci jest jeszcze inna? Rozwiązując tę zagadkę znajdziemy szkielet Syrenki w kanałach i dowiemy się, że „Śniadanie mistrzów” w płynie jest najlepsze na ból głowy. A wszystko to w pięknej graficznie, dowcipnej, surrealistycznej opowieści o nietypowym śledztwie w nietypowej Warszawie – komiksie „Esencja” Janusza i Gawronkiewicza.
Krzysztof Gawronkiewicz, Grzegorz Janusz
‹Przebiegłe dochodzenie Ottona i Watsona: Esencja›
O historii powstania tego albumu mówi się w każdej recenzji, my również pisaliśmy o tym we
wstępniaku do jednego z poprzednich numerów „Esensji”. Nie wchodząc więc ponownie w szczegóły warto nadmienić, że zwycięstwo Gawronkiewicza i Janusza w międzynarodowym konkursie telewizji Arte i wydawnictwa Glenat to najprawdopodobniej największy sukces polskiej kultury od czasu Nagrody Nobla dla Wisławy Szymborskiej. Szkoda tylko, że media, postrzegając komiks jako sztukę gorszej kategorii, nie oddały tej nagrodzie należytego hołdu.
Francuzi jako pierwsi mieli możliwość zapoznania się z pierwszą częścią przygód Ottona Bohatera (publikacja na tamtejszym rynku to jedna z nagród za zwycięstwo w konkursie), natomiast w marcu b.r. pojawiła się polska edycja (w przygotowaniu niemiecka). Warto było czekać – z pewnością otrzymaliśmy jeden z najciekawszych polskich komiksów ostatnich lat – rywalizować może z nim chyba jedynie inne dzieło Gawronkiewicza, tym razem we współpracy z Rosińskim, czyli „Achtung Zelig!”.
„Esencja” to przewrotne połączenie czarnego kryminału, surrealizmu, oryginalnego humoru w stylu Monty Pythona, z realiami współczesnej Warszawy. Otto Bohater jest prywatnym detektywem z biurem (choć to może za dużo powiedziane) w Warszawie przy ulicy Kusej. Pewnego dnia (jak to bywa w czarnych kryminałach) zjawia się u niego klient – artysta kabaretowy, który chce się dowiedzieć jak zginął jego brat. Nie dla zemsty – ale by móc umrzeć tak jak on. Otto, wraz ze swym asystentem szczurem Watsonem, rozpoczyna dochodzenie.
Autorzy przyznają, że komiks inspirowany był pewnym skeczem Monty Pythona, pewną piosenką Radiohead i pewnym opowiadaniem Woody Allena. O ile nie było mi trudno odgadnąć jaki był to skecz, nie znam na tyle twórczości literackiej Allena i muzyki Radiohead, aby odgadnąć te analogie. Jestem jedna przekonany, że są to nawiązania śladowe, a w kreowaniu świata decydującą rolę odegrała niesamowita wyobraźnia Grzegorza Janusza, od lat doceniana przez czytelników „Nowej Fantastyki”.
W osobie Ottona Bohatera otrzymaliśmy z pewnością jedną z najciekawszych postaci polskiego komiksu ostatnich lat. Nie mogę się zgodzić z Bartoszem Kurcem, który w „Przekroju” pisze, że Otto to stereotypowy prywatny detektyw. Niewiele w nim jest tego stereotypu – chyba tylko samotność i zamiłowanie do alkoholu łączy go z Philipem Marlowe. Poza tym Otto swe śledztwa prowadzi w sposób całkowicie niestereotypowy – wyciąga wnioski z absurdalnych przesłanek, nie dostrzega oczywistości, kierując się nonsensownymi tropami dochodzi do sedna, zgodnie z logiczną zasadą, że z fałszu może wyniknąć też prawda. Jest w tym wszystkim logika snu, a właściwie jego brak logiki – oniryczne klimaty zresztą zawsze przenikają twórczość Gawronkiewicza, niezależnie od tego dla jakiego scenarzysty rysuje. A sam Otto w tym wszystkim wychodzi na osobnika, powiedzmy, niezbyt rozgarniętego intelektualnie, co oczywiście nie przeszkadza mu dobrze wykonywać swój niewdzięczny zawód. Jego dotychczasowe dochodzenia zaś najczęściej sprowadzały się do ...wyszukiwania przedmiotów zagubionych w muszlach klozetowych...
Komiks jest wypełniony doskonałymi pomysłami, oryginalnym humorem i niuansami, dla których warto powracać do jego lektury. Ściany mieszkania bohatera pokryte są tapetą z wzorem w karaluchy, Otto porusza się na skróty kanałami, motyw gubienia przedmiotów w WC przewija się przez cały album, po policyjnej interwencji w domu studenta pozostaje kredowy obrys zwłok z gitarą, w kanałach można odnaleźć szkielet warszawskiej Syrenki i zobaczyć znak zakazu wędkowania...
Niesamowite wrażenie robi również wyprawa Watsona po tajemniczy dokument. Szczur jest zmuszony pokonać ogromną ilość przeszkód – poczynając od rwącej wody w kanale, przez las pułapek na myszy, szereg zagrzebanych niewypałów, po czatującego kota. Nie ma to zbytniego znaczenia dla fabuły, ale jest kolejnym wyrazem oryginalnego czarnego humoru twórców, jakim przesiąknięty jest cały album.
Jak przystało na czarny kryminał, komiks roi się od dowcipnych odzywek – Otto po pijackiej nocy zastanawia się czemu boli go głowa i dochodzi do wniosku, że najprawdopodobniej od myślenia lub chodzenia po kanałach...
Niebanalną postacią jest aptekarz, który, będąc ślepcem pozbawionym rąk, transformował książki do napojów. Chylę czoła przed pomysłowością autorów w obrazowaniu tak przetransformowanych książek – „Solaris” przechowywany jest jako woda oceaniczna w akwarium, „Mechaniczna pomarańcza” występuje w kartonie soku owocowego, „Pachnidło” to perfumy, a „Ubik” oczywiście występuje w sprayu... Aż ma się ochotę samemu wymyślać podobne kombinacje. Przewrotność pointy komiksu pozostawię już do odkrycia samym czytelnikom.
Graficznie album prezentuje się lepiej niż doskonale. Gawronkiewicz w najlepszej formie kreuje niezwykły obraz Warszawy, bo to ona jest trzecim głównym bohaterem albumu. Z jednej strony jest to wizja niesłychanie starannie odwzorowana - najsłynniejsze miejsca Warszawy są oddane z pietyzmem i szczegółowością. Każdy mieszkaniec stolicy bez trudu odkryje znajome miejsca (pojawia się oczywiście Pałac Kultury, Dworzec Centralny, Powązki, Hotel Bristol, Łazienki, Rondo da Gaulle’a, Hala Mirowska, Pałac Prezydencki, Biblioteka Uniwersytecka, Plac Zamkowy). Łatwo można też wytyczyć cały (długi!) szlak konduktu pogrzebowego Aptekarza z Pragi na Powązki. Z drugiej strony to też Warszawa jakby nie z naszej epoki, przypominająca różnymi drobnymi elementami (autobus PKS przez Bristolem, odrapane mury) lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. To także Warszawa mrocznych ulic i magicznych zaułków, rzeczywistości alternatywnej, miejsc jak z urban fantasy, widzianych na co dzień tylko kątem oka. Dominują barwy pastelowe, odcienie beżu i szarości, jaskrawsze kolory zwykle oznaczają pojawienie się elementów nadnaturalnych. Podziwianie strony graficznej komiksu będzie z pewnością dużą przyjemnością estetyczną.
Autorzy twierdzą, że następna część przygód Ottona i Watsona miałaby być historią już dłuższą, rozmieszczoną na większej niż „Esencja” liczbie plansz. Stworzyli już znakomitą postać głównego bohatera, przygotowali dla niego barwną scenerię. Dużą niesprawiedliwością dla czytelnika byłoby, gdyby przygody Ottona Bohatera i jego asystenta nie miały rozwinąć się w dłuższy cykl. Miejmy nadzieję, że nie skończy się na tylko jednej kontynuacji. Zobaczyliśmy na razie samą „Esencję”, czekamy na więcej.