Co może łączyć malowidła naskalne sprzed piętnastu tysięcy lat, kontrowersyjne plany budowy lotniska, dziewczynę biegającą po mieście z aparatem fotograficznym i dwóch mężczyzn przeżywających poważne kryzysy egzystencjalne? Okazuje się, że może ich łączyć zaskakująco wiele. Cyril Pedrosa w „Równonocach” przedstawia wielowątkową opowieść o przemijaniu i trwaniu, w której splatają się losy kilku osób a odległa przeszłość okazuje się bardziej realna niż ulotne zdarzenia rozgrywające się tu i teraz.
Powrót do przeszłości
[Cyril Pedrosa „Równonoce” - recenzja]
Co może łączyć malowidła naskalne sprzed piętnastu tysięcy lat, kontrowersyjne plany budowy lotniska, dziewczynę biegającą po mieście z aparatem fotograficznym i dwóch mężczyzn przeżywających poważne kryzysy egzystencjalne? Okazuje się, że może ich łączyć zaskakująco wiele. Cyril Pedrosa w „Równonocach” przedstawia wielowątkową opowieść o przemijaniu i trwaniu, w której splatają się losy kilku osób a odległa przeszłość okazuje się bardziej realna niż ulotne zdarzenia rozgrywające się tu i teraz.
Akcja komiksu krąży wokół dwóch mężczyzn, którzy na różnych etapach swojego życia przeżywają poważne kryzysy. Luis Camelin to siedemdziesięciosześcioletni mężczyzna, który żyje samotnie w małej chatce gdzieś na odludziu. Niemal czterdzieści lat temu stracił syna i prawdopodobnie z tego powodu rozpadło się jego małżeństwo. Vincent Forney to ortodonta w średnim wieku, który także jest rozwodnikiem. Skomplikowane relacje z byłą żoną i próba dogadania się z piętnastoletnią córką Pauliną sprawiają, że również on wiele myśli o sensie swojego życia. Obaj mężczyźni nie spotykają się ani razu, ale ich losy są w pewien sposób ze sobą splecione. Łączą ich zdarzenia, które rozgrywają się w tle ich codziennych rozterek i ludzie, z którymi się spotykają. Łączy ich także zastanawiające podobieństwo problemów, jakim muszą stawić czoła oraz to, że zaczynają coraz więcej myśleć o przemijaniu i próbują dokonać rozrachunku ze swoją przeszłością.
W tle tych życiowych problemów rozgrywają się zdarzenia, które początkowo sprawiają wrażenie drugorzędnych, ale z czasem zyskują na znaczeniu. Obserwujemy zatem rozwój protestów przeciwko budowie lotniska w miejscowości Morteuil, w które zaangażowany jest Antoni – młody aktywista pomieszkujący u Luisa. Chłopak próbuje zaangażować do nich swojego gospodarza, ale Luis choć ma za sobą aktywną politycznie przeszłość (do 1968 roku był m.in. działaczem Francuskiej Partii Komunistycznej), nie wykazuje najmniejszej ochoty do angażowania się w tego typu działalność. W tych protestach ważną rolę odgrywa także Catherine Vaillet – sekretarz stanu ds. zagospodarowania terenu i środowiska. Kobieta, która w całym komiksie pojawia się głównie, jako temat rozmów i informacji medialnych, w przeszłości była związana z małżeństwem Camelinów, ale dziś w relacjach pomiędzy nią a Luisem istnieje jakiś niewidzialny, trudny do pokonania mur.
Cyril Pedrosa prowadzi swoją narrację w bardzo angażujący odbiorcę sposób. Każdy rozdział rozpoczyna pozornie zupełnie nie związana z główną akcją sekwencja ukazująca perypetie jakiegoś prehistorycznego łowcy. Warto się w te fragmenty wczytać uważnie, bo w ostatecznym rozrachunku okazują się mieć kluczowe znaczenie dla zdarzeń rozgrywających się współcześnie. Poza tym, w komiksie znajdują się obszerne fragmenty tekstowe, przybliżające historie kilku postaci. Okazją do włączenia ich do narracji są zdjęcia wykonywane przez Camille - młodą dziewczynę, która spaceruje po mieście i fotografuje osoby, które w jakiś sposób zwracają jej uwagę. Za każdym razem zrobione przez nią zdjęcie staje się początkiem opowieści o jakimś człowieku. W wyniku tych opisów pozornie drugoplanowe postaci stają się pełnoprawnymi uczestnikami zdarzeń. Czytając te fragmenty uświadamiamy sobie oczywisty w gruncie rzeczy fakt, że każda z osób ma do opowiedzenia swoją historię. Ktoś, kto do tej pory był jedynie statystą, jednostką w tłumie stanowiącym tło opowieści, przeobraża się na naszych oczach w pełnoprawnego bohatera opowieści.
Wszystkie te narracyjne strategie sprawiają, że wymowa komiksu staje się bardzo jednoznaczna. Chodzi tu przede wszystkim o doświadczenie przemijania i niemożność podzielenia się nim z innymi ludźmi. Autor pokazuje, że w gruncie rzeczy każdy człowiek, w każdym momencie swojego życia, jest sam na sam ze swoimi problemami a jego opowieść o sobie – w komiksie wywoływana za pomocą magii fotografii – w codziennym świecie nikogo nie interesuje. Co więcej, doświadczanie świata i upływającego czasu jest czymś skrajnie subiektywnym. Inaczej postrzega to stary człowiek, który znajduje się u kresu swego życia i uświadamia sobie, jak marne okazały się jego dotychczasowe osiągnięcia, a inaczej młodzieniec bez reszty zaangażowany w zmienianie świata. Inaczej na upływający czas patrzy mężczyzna w średnim wieku zastanawiający się nad sensem własnego życia, a inaczej nastolatka żyjąca z dnia na dzień i pochłonięta pasją tworzenia. Te doświadczenia są zupełnie nieprzekładalne i każdy musi mierzyć się z nimi sam na sam.
Komiks nawiązuje do tej problematyki także pod względem graficznym. Ekspresyjne rysunki Pedrosy mają w sobie coś z szybko sporządzanych szkiców, które powstały po to, by uwiecznić uciekający czas. Można odnieść wrażenie, że autor spieszył się, by zdążyć opowiedzieć tę historię i uchwycić w kadrach ulotne chwile. Na niektórych kadrach postacie wyglądają tak, jakby były przezroczyste – bohaterowie z kadru na kadr coraz bardziej stapiając się z tłem. Biorąc pod uwagę tematykę komiksu można bez większego ryzyka można stwierdzić, że jest to kolejny element, który miał ukazać ulotność chwili. Czytając te fragmenty ma się wrażenie, że to bezpośrednia relacja z przemijania. To, co wydawało się realne, stopniowo znika na naszych oczach, a to co już dawno straciło znaczenie, znów okazuje się niezwykle istotne.
Co więcej, można odnieść wrażenie, że tym próbom uchwycenia ulotności życia towarzyszy nieustanne poszukiwanie właściwych środków wyrazu. Każdy z czterech rozdziałów komiksu odnoszących się do poszczególnych pór roku został wykonany w innej stylistyce. Mamy zatem akwarelową, utrzymaną w chłodnych barwach jesień. Delikatna, szkicowa kreska doskonale współgra tu z rozmytymi barwami. Zima jest oczywiście pełna błękitów, które tym razem uzyskane zostały za pomocą kredek. Wiosna została sportretowana pastelami w ciepłych kolorach. A lato stanowi zadziwiający kolorystycznie eksperyment, w którym krzykliwe kolory nieco odrealniają całą opowieść. Graficznie komiks stanowi prawdziwą ucztę dla oka i ma jeszcze jedną właściwość związaną z przemijaniem. Otóż czas spędzony na lekturze i podziwianiu kolejnych kadrów upływa zaskakująco szybko (i z cała pewnością nie jest to czas stracony).
Krótko mówiąc, „Równonoce” to doskonały komiks dla wszystkich, którzy mają ochotę zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o sensie życia. O tym, jakie znaczenie mają nasze codzienne działania, które pochłaniają nas dziś bez reszty. Czy za kilkadziesiąt lat będziemy mogli z czystym sumieniem powiedzieć sobie, że to, czym się zajmowaliśmy w młodości, miało jakiekolwiek znaczenie? Czy za piętnaście tysięcy lat nasze dokonania, odkryte przez przypadkowego człowieka przyszłości, będą w stanie zatrzymać choć na chwilę ludzkość w jej dążeniu do ekspansji, tak jak naskalne neolityczne malunki były stanie zatrzymać i skłonić do refleksji współczesnego człowieka? Podczas lektury warto zastanowić się nad odpowiedziami na te pytania.